Eurokraci żyją w swoim świecie

W dyskusjach z europejskimi urzędnikami zawsze słyszę to samo: zrobiliśmy więcej niż sądziłeś, że możemy. Rozwinięcie tego argumentu brzmi następująco: czy trzy lata temu pomyślałbyś, że Unia Europejska stworzy parasol ratunkowy dla ochrony słabszych członków przed runem na rynku ich obligacji państwowych?
Eurokraci żyją w swoim świecie

(CC By tiseb)

Albo, że Europejski Bank Centralny będzie oferował gwarancje na zakup obligacji? Lub, że stworzymy unię bankową? Daj spój, mamy swoje zasługi. Są, oczywiście, problemy, ale musisz uświadomić sobie, że pokonujemy je metodycznie, nie możemy radzić sobie ze wszystkim naraz.

Ok. To brzmi pragmatycznie, realistycznie, odpowiedzialnie. Takie argumenty idą często w parze z pogardą dla ekonomistów i stwierdzeniem, że problemy strefy euro maja charakter strukturalny, czyli… że są ich problemem, nie naszym.

Tyle, że ta urzędnicza perspektywa jest zaburzona. Jeżeli pracujesz w Brukseli, to popadasz obsesję na punkcie tych wszystkich wewnętrznych rozgrywek – Komisja Europejska versus Rada Europejska versus Parlament Europejski… W Brukseli walka z depresją gospodarczą jest odległa od głównych punktów listy „co należy zrobić”. Jako urzędnika najprawdopodobniej o wiele bardziej ekscytować cię będzie to, kto zostanie kolejnym przewodniczącym KE.

>>cały komentarz: FT.com

oprac. SS

(CC By tiseb)