Benzyna może być jeszcze droższa

Jeśli ropa nie zacznie tanieć to już w lecie litr etyliny 95 może kosztować 5,45 zł – oceniają analitycy firmy e-petrol.pl. Gdyby ten scenariusz się sprawdził utrzymanie 4-proc. tempa wzrostu gospodarczego w tym roku byłoby bardzo trudne.
Benzyna może być jeszcze droższa

(CC BY-NC-SA Bill Rusam)

Kierowcy powoli przyzwyczajają się do tego, że za najbardziej popularną benzynę muszą płacić już ponad 5 złotych za litr. Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen mówi, że polskie koncerny paliwowe mają ograniczony wpływ na ceny. Wszystko przez drogą ropę, której cena rośnie ze względu na globalne niepokoje.

Prezes Orlenu ostrzega, że niebawem czeka nas kolejna fala wzrostów. Jak powiedział Polskiemu Radiu od początku maja kończy się ulga akcyzowa na estry i należy się zastanowić nad sposobami przedłużenia tej ulgi. – Jeśli ta ulga zniknie, to wzrośnie koszt wytworzenia paliw – stwierdził prezes PKN Orlen. A to może się przekładać na wzrost cen detalicznych.

Litr benzyny za 5,45 zł już latem

Analitycy podzielają pogląd szefa Orlenu: dziś za wzrost cen na stacjach odpowiadają wydarzenia na światowych rynkach ropy. Za baryłkę ropy crude ciągle trzeba płacić ponad 100 dolarów – o jedną czwartą więcej, niż rok temu. Oficjalne wytłumaczenie wzrostu cen ropy to obawy inwestorów przed zaburzeniami ciągłości dostaw z krajów arabskich ogarniętych społeczną rewoltą.

Niektórzy eksperci – jak Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen – uważają, że ropa jest coraz droższa, bo rynkiem interesuje się kapitał spekulacyjny. Na instrumentach finansowych powiązanych z cenami ropy dzienna wartość transakcji stukrotnie przekracza wartość realnie sprzedawanego towaru.

– Ceny paliw pójdą jeszcze w górę. Za litr etyliny 95 możemy płacić w tym roku nawet 5,45 zł. To, co się dzieje z cenami benzyny może potrwać do wakacji. Oprócz uwarunkowań międzynarodowych znaczenie będzie miał też sezonowy wzrost zapotrzebowania na paliwa związany z wyjazdami urlopowymi – mówi Jakub Bogucki, analityk z firmy e-petrol.pl.

Jego zdaniem jesienią ceny benzyny powinny zacząć spadać, nie musi to natomiast dotyczyć oleju napędowego. Ten już dziś jest wyjątkowo drogi. Litr kosztuje mniej niż 5 zł. Według Jakuba Boguckiego tegoroczny szczyt to 5,20 zł.

Ekonomiści na razie nie biją na alarm: żeby wysoka cena surowców przełożyła się na osłabienie dynamiki wzrostu gospodarczego proces ten musiałby trwać dwa-trzy kwartały. Z każdym tygodniem tzw. scenariusz ryzyka, w którym drogie surowce mają wpływ na obniżenia realnej siły nabywczej konsumentów, jest jednak coraz bardziej prawdopodobny. Praktyczne ćwiczenia z mniejszej skłonności do ponoszenia wydatków konsumpcyjnych grożą USA. Wskaźnik zaufania amerykańskich konsumentów spadł w marcu bardziej, niż oczekiwali tego ekonomiści. Indeks zaufania wyliczany przez Conference Board obniżył się w marcu do 63,4 pkt. Eksperci spodziewali się poziomu 65 pkt. Odczyt marcowy był najgorszy od trzech miesięcy.

Powód? Drogie paliwa. Coraz większe wydatki Amerykanów na stacjach benzynowych czy w sklepach spożywczych powodują znaczne uszczuplenie ich dochodów.

– Konsumentów martwią ceny paliw. Nawet jeśli dziś mniej martwią się utratą pracy i postrzegają sytuację gospodarcza jako stabilną – mówi agencji Bloomberg Lindley Piegza z nowojorskiego FTN Financial.

Spadki cen na horyzoncie

Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK mówi, że coraz droższa benzyna może być też jednym z powodów ograniczania skali działalności firm.

– Rosnące koszty transportu mogą przekładać się na wzrost cen towarów i usług. W ten sposób mogą wystąpić efekty wtórne wzrostu cen surowców. Do tego dojdzie coraz większa presja kosztowa w firmach, która może ograniczać aktywność gospodarczą – mówi.

Prawdopodobieństwo realizacji scenariusza rosnących kosztów będzie się zwiększać, jeśli złoty będzie tracił na wartości wobec innych walut, zwłaszcza dolara. Ostatnie osłabienie naszej waluty znacznie wzmocniło efekt wzrostu cen surowców.

– Może się jednak okazać, że sytuacja się odwróci. Po pierwsze ceny surowców już nie idą w górę tak dynamicznie, jak jeszcze kilka tygodni temu, a po drugie złoty powinien odrabiać straty. Wzrost cen surowców widoczny w I kwartale może wyhamować – mówi Piotr Bujak.

Dlaczego? Rynek coraz bardziej wierzy w rychłe zakończenie walk w Libii, która jest trzecim co do wielkości afrykańskim producentem ropy. Poza tym niektórzy inwestorzy zaczynają już spekulować o wycofywaniu się przez amerykański Fed z programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Pretekstem do takich spekulacji była wypowiedź Jamesa Bullarda, szefa Fed z St. Louis. Jego zdaniem Rezerwa Federalna może zredukować swój program wykupu obligacji z rynku, szacowany pierwotnie na 600 mld dolarów, o około 100 mld dolarów. A to mogłoby oznaczać, że strumień gotówki płynący na rynek ropy może stopniowo się zmniejszać.

– My też na razie nie postrzegamy ostatniego wzrostu cen ropy jako trwałego trendu. Dlatego też nie uwzględniamy go w naszych prognozach polskiego wzrostu gospodarczego. Ciągle uważamy, że nasza gospodarka ma szansę rozwijać się w tempie 4,1 proc. w tym roku – mówi Piotr Bujak.

(CC BY-NC-SA Bill Rusam)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa