Fed zwiększa nierówności majątkowe

Polityka Fed prowadzona od początku kryzysu spowodowała dramatyczny wzrost nierówności majątkowych. Pomimo obecnych deficytów i zadłużenia publicznego, podatki w USA mogą być obniżone, a niektóre wydatki i limit zadłużenia nawet podniesione, jeśli wyborcy będą mogli się spodziewać, że zmiany te przyniosą większe korzyści.
Fed zwiększa nierówności majątkowe

Prezydent Obama dziękuje Benowi Bernanke za kierowanie Fedem (z domy publicznej)

Rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji skarbowych w ciągu ostatniego roku wzrosła z mniej niż 2 proc. do prawie 3 proc. Długoterminowa stopa procentowa nadal jest niska, jak na standardy historyczne, choć o 1 pkt proc. wyższa niż w przypadku niemieckich 10-latek.

Od blokady w kongresie, oprocentowanie trzymiesięcznych obligacji skarbowych wzrosło od zera do 0,06 proc. a ceny CDSów – ubezpieczenia nabywanego przez inwestorów na wypadek gdyby rząd Stanów Zjednoczonych zaprzestał obsługi zadłużenia, prawie się podwoiły.

Całkowita wartość odsetek od zadłużenia publicznego w 2013 r. sięga 415 mld dolarów, podczas gdy w 2006 r. i 2007 r., gdy poziom zadłużenia publicznego był znacznie niższy (poniżej 9 bilionów wówczas wobec 17 bilionów obecnie), Departament Skarbu zapłacił odpowiednio 405 i 429 mld dolarów odsetek.

Poniższy przykład pokazuje, że problemem nie jest ograniczenie wielkości zadłużenia i podpowiada gdzie naprawdę tkwi sedno sprawy.

Powiedzmy, że John jest właścicielem domu o wartości 100 tys. dolarów i ma 40 tys. dolarów kredytu hipotecznego oprocentowanego na 5 proc. Kredytobiorca ma możliwość spłacić zadłużenie wcześniej. Może również tego nie zrobić i inwestować pieniądze licząc, że zwrot netto z inwestycji przekroczy 5 proc. Jeśli John oczekuje, że zwrot z inwestycji będzie wyższy niż 5 proc., to lepiej będzie dla niego nie spłacać długu – a nawet, być może, zadłużyć się bardziej i ulokować pieniądze w aktywach o dużym zwrocie.

Jeśli dług nie będzie spłacany, narastające odsetki powiększą każdy dolar długu do 1,4 dolara w ciągu 7 lat. Jeśli John osiągnie 10 proc. zwrotu rocznie ze swoich inwestycji, po 7 latach wyciągnie 2 dolary na każdego dolara, którego zainwestował. Dzięki temu może łatwiej spłacić kredyt hipoteczny.

Ten sam tok rozumowania dotyczy także zadłużenia publicznego. Jeżeli – a stoi to pod dużym znakiem zapytania – zwrot z wydatków rządowych będzie wyższy niż rentowność obligacji skarbowych, próg maksymalnego zadłużenia publicznego należy podnieść. To jednak nie stanie się, jeśli celem polityki fiskalnej będzie podnoszenie „dochodów” ludzi, a nie tworzenie aktywów – składników majątku narodowego, które przynoszą korzyści przez dłuższy czas jak w przypadku edukacji na wysokim czy dobrej infrastruktury. Zabieranie z pieniędzy z jednych kieszeni i wkładanie ich do kieszeni drugich powiększa „dochody” tych drugich, ale nie tworzy aktywów. W tej sytuacji, dług narasta, ale nie powstają nowe aktywa. Kończy się na tym, że kraj ma mniej majątku, który można opodatkować. Wniosek jest prosty: pomimo obecnych deficytów i zadłużenia publicznego, podatki mogą być obniżone, a niektóre wydatki i limit zadłużenia nawet podniesiony, jeśli wyborcy będą mogli się spodziewać, że zmiany przyniosą wyższe zwroty. Niestety przedmiotem debaty stały się Obamacare, Tea Party, limit zadłużenia, a nie problemy przed którymi stoją i z którymi będą musiały się zmierzyć Stany Zjednoczone.

Patrząc z tej perspektywy, deficyt budżetowy też nie jest prawdziwym problemem. Najistotniejsza jest odpowiedź na pytanie, jak rząd wykorzystuje te pieniądze. Jeśli wydaje je w sposób odpowiedzialny, a wyborcy mogą się spodziewać, że niewłaściwe wydatki zostaną szybko skorygowane, „deficyty” budżetowe nie byłyby problemem poważniejszym niż rosnące „deficyty” start-upów lub firm takich jak Amazon lub Facebook, gdzie pomimo rosnącego zadłużenia, ich wartość rośnie. Deficyty i wyższe „poziomy zadłużenia” stają się problematyczne kiedy: inwestorzy tracą zaufanie do kierownictwa firmy, zbyt wiele innowacji kończy się klapą, kiedy zarząd reaguje zbyt wolno lub nie potrafi skorygować kursu firmy. Cena akcji wówczas spada i wartość firmy razem z nią.

Inwestorzy mają wiele możliwości, aby przyspieszyć korygowanie takich błędów: rada nadzorcza może zwolnić kiepski zarząd, firmy private equity mogą dokonać przyjaznego lub wrogiego przejęcia. W polityce takich mechanizmów jest mniej i działają one wolniej. Niemniej jednak liczby przytoczone na początku tego artykułu wskazują się jak na dziś zarówno inwestorzy w kraju jak i za granicą uważają, że Stany Zjednoczone mają i tworzą wystarczająco wiele majątku, którego opodatkowanie jest w stanie zapewnić obsługę długu publicznego.

Są jednak dwa zastrzeżenia do tej optymistycznego obrazu. Po pierwsze, być może inwestorzy są mniej ostrożni, bo nie ma innych miejsc gdzie by można ulokować pieniądze. Większość krajów Europy jest wciąż pogrążona w kłopotach, Chiny są nadal nietransparentnym państwem komunistycznym, Indie ociągają się z konieczną restrukturyzacją, a Ameryka Łacińska ani Afryka nie są w stanie wchłonąć zbyt wielu inwestycji. Stany Zjednoczone pozostają magnesem dla utalentowanych, pracowitych ludzi i kapitału finansowego z całego świata niekoniecznie dlatego, że Waszyngton prowadzi mądrą politykę, ale dlatego, że większość innych krajów popełnia dużo gorsze błędy. Wszystkie kraje które nadal mają najwyższy rating są bardzo małe, nie mogą odegrać roli bezpiecznej przystani, a ich waluty nie staną się walutami „rezerwowymi”.

W ten sposób przechodzimy do drugiego zastrzeżenia, które wiąże się z dolarem, światową walutą rezerwową. Polityka Fed od początku kryzysu spowodowała dramatyczny wzrost nierówności majątkowych. Ten skutek był niezamierzony a większości obserwatorów go nie dostrzega. Jeśli problem nie zostanie rozwiązany, może mieć nagłe i drastyczne konsekwencje. W jaki sposób Fed doprowadził do wzrostu nierówności?

Ben Bernanke wprost mówił, że chce, aby utrzymywanie kapitału w obligacjach skarbowych (które są “bezpiecznymi aktywami”) było nieopłacalne. W ten sposób zwiększa się motywacja, aby ulokować kapitał w „bardziej ryzykownych” aktywach. Zastanówmy się chwilę nad tym co właściwe oznacza to stwierdzenie.

Większość ludzi z pokolenia powojennego wyżu demograficznego planowała sfinansować swoją emeryturę z majątku zawartego w ich domach i z oszczędności ulokowanych na rynkach finansowych. Ci ludzie nie mogli posłuchać rady żeby zainwestować w bardziej ryzykowne aktywa. Po tym jak posiadane przez nich domy i aktywa finansowe utraciły w kryzysie znaczną część wartości, przeszli w tryb ochrony, a nie pomnażania kapitału. Typowy 60-65 latek utraciwszy 30-40 proc. swoich aktywów, nie może ryzykować dalszych strat, bo nie zostało mu wiele czasu i możliwości odzyskania utraconego majątku. Nie ma się co dziwić, że to pokolenie w wieku przedemerytalnym – ludzie z oszczędnościami – nie usłuchali rade Bernanke i swój kapitał przenieśli w obligacje skarbowe – nie bacząc na ich znikomą rentowność – próbując jednocześnie utrzymać swoje domy.

Jedynie ludzie zamożni poszli za sugestią Bernanke, ponieważ nawet gdyby polityka Fed okazała się błędna, ich standardy życia nie pogorszyłyby się. W ten sposób zyski z giełdy od dna kryzysu trafiły do małego procenta Amerykanów. Jest to niezamierzona konsekwencja polityki niskich stóp procentowych, którą prowadzi Fed.

Dziś wiele dyskutuje się na temat rosnących nierówności majątkowych. Nierówności majątkowe rosną od lat 1980 i jest to skutek jeszcze dwóch innych niezwiązanych ze sobą przyczyn. Po pierwsze, młodzież z bogatych rodzin otrzymuje subsydia w formie różnego rodzaju dopłat do edukacji wyższej jakiej nie otrzymują ludzie z biedniejszych rodzin, którzy nie idą na studia. Po drugie, po upadku komunizmu i otwarciu wielu rynków, siła negocjacyjna amerykańskich pracowników drastycznie spadła. Biorąc wszystkie te czynniki pod uwagę rosnące nierówności w Stanach Zjednoczonych nie powinny zaskakiwać.

Choć wydaje się, że ruch „Occupy Wall Street” przeszedł już do historii, polityka Fed dolewa oliwy do takich ognisk niezadowolenia społecznego. Prowadzi do złej alokacji aktywów. Waszyngton musi zmienić politykę fiskalną, monetarną i regulacyjną tak aby przyspieszyć tworzenie aktywów. Jest to jedyny sposób, aby odbudować klasę średnią. W przeciwnym wypadku polityczny pat w Kongresie, coraz bardziej złożone regulacje i podatki oraz niekontrolowany przez wyborców bank centralny, który bezkarnie prowadzi politykę fiskalną zamiast monetarnej, mogą wywołać kryzys bardziej bolesny niż wszystko czego Stany Zjednoczone w ostatnich latach doświadczyły.

Prezydent Obama dziękuje Benowi Bernanke za kierowanie Fedem (z domy publicznej)

Tagi