Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Masz długi – nie podróżuj

Rzadko się zdarza, żeby bezkrwawy incydent w trzeciorzędnym afrykańskim porcie zdołał zelektryzować wszystkie najważniejsze światowe media. Stało się tak tylko dlatego, że tuzinkowa awantura z udziałem Argentyny i Ghany łączy się z palącą kwestią zadłużenia rządowego i odpowiedzialności państw za niespłacone zobowiązania.
Masz długi - nie podróżuj

Fregata marynarki argentyńskiej A.R.A. „Libertad” (CC By-SA El coleccionista de instantes)

Trzymasztowa fregata szkolna marynarki argentyńskiej A.R.A. „Libertad” zawijała głównie do bezpiecznych dla niej portów Ameryki Łacińskiej. Późnym latem wyruszyła jednak w podróż przez Atlantyk do Afryki, gdzie – jak sądzono w sztabie marynarki i w argentyńskim MSZ – żaglowca nic złego spotkać nie powinno.

Jednak rejsem argentyńskiego statku interesowały się nie tylko rodziny załogi i rodzice kadetów. Kurs fregaty pilnie śledzili w Internecie szefowie NML Capital – spółki zależnej funduszu Elliott Capital Management, należącego do amerykańskiego miliardera Paula Singera. NML jest bowiem w posiadaniu świadectw niespłacanej od dekady części argentyńskiego długu państwowego.

Areszt portowy

2 października, w dobę po tym jak argentyńska „Wolność” zacumowała przy kei w Temie, w Ghanie, na jej pokład wkroczyli urzędnicy z pobliskiej stołecznej Akry. Zatrzymali statek w porcie do momentu orzeczenia, które miało być wydane przez miejscowy wymiar sprawiedliwości. 18 października 2012 r. sędzia Richard Adjei Frimpong podtrzymał swoją pierwotną decyzję o zatrzymaniu fregaty. Podjął ją na podstawie nakazu wydanego przez sąd w Nowym Jorku w związku z pozwem funduszu Elliott, który domaga się od Argentyny wykupu obligacji sprzed ponad 10 lat.

Uwolnienie statku mogłoby nastąpić po wpłaceniu przez Argentynę kaucji w wysokości 10-20 mln dol. (różne źródła podają różne wielkości) za jednostkę wartą nie więcej niż 15 mln dol. Środki z kaucji przeszłyby na poczet roszczeń amerykańskiego funduszu wobec Argentyny.

Decyzja sądu w Akrze wywołała furię w Buenos Aires. Tamtejsze władze mobilizują kogo się da w świecie i zapowiadają batalię gdzie tylko się da. Główny argument państwa argentyńskiego to immunitet, jakim w świetle prawa międzynarodowego cieszy się podobno jednostka argentyńskiej marynarki wojennej.

Z Buenos Aires usiłowano perswadować władzom Ghany, że „państwo odpowiada także za działające u siebie sądy”. Koncept państwowego władztwa nad sądami wystawia Argentynie jak najgorsze świadectwo. Napomnienie zaś Ghańczyków w ten sposób jest tym bardziej obraźliwe, że w rankingach państw rządów prawa Ghana zajmuje niezłe miejsca, w przeciwieństwie do Argentyny.

W zestawieniu Center for Financial Stability, obejmującym 144 państwa, Ghana jest 52 i wyprzedza wiele krajów rozwiniętych, w tym np. 78. Polskę, czy Meksyk zajmujący 80.pozycję ex aequo z Hiszpanią. W każdej sub-kategorii tego rankingu Argentyna jest na samym dole, razem z takimi tuzami, jak Wenezuela, Czad, Haiti, czy Ukraina.

Argentyńska katastrofa

Załoga „Libertad” oraz duma Argentyńczyków cierpi za dawne argentyńskie długi. Mierząc w wielkościach nominalnych, w konkurencji niewypłacalności państw nie było do tej pory katastrofy większej niż ogłoszenie w 2001 r. przez Argentynę bankructwa. W ogromnej części z „dymem poszło” wtedy 95 mld dol. ulokowanych przez inwestorów w papierach dłużnych argentyńskiego rządu. Dopiero w 2005 r. Argentyna zawarła pierwsze porozumienie z pożyczkodawcami, a następne – w 2010 r.

Znakomita większość wierzycieli instytucjonalnych, skupionych w tzw. Klubie Paryskim oraz prywatnych przystała na zmniejszenie do ok. 1/3 wartości zobowiązań, wynikających z nieobsługiwanych i niewykupionych w terminie argentyńskich obligacji. Ale nie wszyscy. Ocenia się, że poza porozumieniami jest jakieś 7-8 proc. zobowiązań Argentyny z tytułu obligacji sprzed 2001 r.

W tym właśnie miejscu aresztowanie fregaty łączy się z palącą kwestią zadłużenia. Parol na długi Argentyny zagięli przede wszystkim padlinożercy z rodziny tzw. sępów finansowych – stąd angielskie określenie vulture funds. Do rodziny tej należy także Elliott. Modus operandi tego rodzaju funduszy polega na skupie za bezcen zobowiązań państw i podmiotów ogłaszających niewypłacalność. W panice zaraz po katastrofie chętnych do sprzedaży papierów dłużnych za kilkanaście, czy wręcz kilka procent ich nominalnej wartości, jest zawsze więcej niż potencjalnych kupców.

Inwestycje spekulantów nie są przy tym zbyt ryzykowne. Zawsze w odwodzie pozostaje przystąpienie do porozumienia restrukturyzacyjnego, zawieranego między państwem-dłużnikiem a wierzycielami. To jednak ostateczność – lepsze zwroty i efekty zapewnia sępom nieustanne nękanie dłużników.

Podstawowy wysiłek padlinożerców skupia się na salach sądowych. Do tej pory sądy w USA i Wielkiej Brytanii uznały, że Argentyna jest winna NML ponad 1,6 mld dol. Sępom z tej firmy nie pozostaje teraz nic innego jak wyszarpywać te pieniądze w każdy dostępny sposób. I równolegle bronić uzyskanych tytułów prawnych w niezliczonych potyczkach sądowych z suwerenami z Argentyny i innych państw upadłych.

Żerowiska sępów

Ale dłużnicy też nie są w ciemię bici, więc egzekucja w formie zajmowania rachunków bankowych zdarza się rzadko. Najczęściej sępy starają się wyrywać jakiekolwiek składniki majątkowe, które można spieniężyć, albo wykorzystać jako zastaw.

Zarówno w przyrodzie jak i w świecie finansów sępy żerują stadnie. NML i fundusz Dart Management, należący do amerykańskiego miliardera z Kajmanów, Kennetha Darta, uzyskały niedawno od sędziego w Nowym Jorku decyzję, na mocy której mają prawa do 23 mln dol. w składnikach majątkowych (gotówka i akcje) argentyńskiego Banco Hipotecario. Czy zdołają przejąć akurat te aktywa to sprawa otwarta, ale pewne jest, że będą próbować na wszelkie sposoby. Doświadczenia im nie brakuje.

Fundusz Elliott, kontrolujący spółkę NML, ma ostry dziób od czasu, kiedy rozpoczął karierę od ćwiczeń na długu peruwiańskim. Zawiła historia zadłużenia tego państwa toczy się od 1983 r. i poprzez tzw. obligacje Brady’ego (Brady Bonds) łączy się mocno z Polską i jej – powoli już zapominanym – długiem zagranicznym z lat PRL. W połowie lat 90. Elliott kupił za 11,4 mln dol. długi peruwiańskie o wartości nominalnej 20 mln dol. Po wielkiej batalii sądowej Peru wypłaciło w końcu funduszowi 56,3 mln dol.

Krótko potem Elliott wywąchał okazję w ówczesnym Kongo-Brazzaville. Wydał 2,3 mln dol. na zakup papierów potwierdzających długi tego państwa, a w 2005 r. przechwycił na tej podstawie 39 mln dol. ze sprzedaży ropy należącej do władz kongijskich. Tak działa kumulacja odsetek i kosztów sądowych – czas nie jest sprzymierzeńcem dłużników. Są też barwniejsze historie.

Tak jak samoloty amerykańskich prezydentów nazywane są Air Force One, tak maszyna prezydenta Argentyny to Tango 1. W 2007 r. grupa podmiotów odmawiających przystąpienia do ugód w sprawie redukcji argentyńskich długów (w fachowej terminologii – hold-outs) zwiedziała się, że Boeing 757 pełniący funkcję Tango 1 poleci do USA, na przegląd i doszkalanie załogi. Plan instytucjonalnych padlinożerców polegał na uzyskaniu sądowego nakazu uziemienia samolotu i odebrania pilotom gotówki przeznaczonej na zakup paliwa (nikt wtedy nie honorował argentyńskich czeków, kart kredytowych lub poleceń przelewu).

Plan spalił na panewce, bo ludzie nieżyjącego już prezydenta, Nestora Kirchnera, dowiedzieli się o spisku i Tango 1 nie poleciało do Stanów. Później, Argentyńczycy uzyskali zresztą w Kalifornii wyrok od sędziego Alsupa, że samolot prezydenta objęty jest immunitetem i nie podlega zajęciu lub konfiskacie.

W 2009 r. Argentyna miała wziąć udział w targach książki we Frankfurcie. Jednak pogłoski, że istnieje groźba konfiskaty eksponatów zmusiła ją do rejestracji stoiska na podmiot prywatny i odmowy wystawienia cennych dzieł, na które niemieccy kuratorzy targów bardzo liczyli.

Znacznie dłużej ciągnie się historia roszczeń szwajcarskiej firmy Noga wobec Federacji Rosyjskiej. Holding Noga prowadził z rządem Rosji handel wymienny żywność za ropę. Strona rosyjska nie dotrzymała umów, a sztokholmski trybunał arbitrażowy uznał w 1997 r., że Rosja jest winna Nodze 63 mln dol. To jednak nie zakończyło sporu.

Konflikt miał wiele odsłon. Z fregatą Libertad łączy go areszt nałożony po staraniach Szwajcarów na największy żaglowiec świata – „Siedow”. W 2000 r. „Siedow” został na krótko zatrzymany we francuskim porcie Brest. Potem były jeszcze m.in. próby aresztu na wojskowych samolotach pokazywanych przez Rosjan na pokazach lotniczych pod Paryżem, czy zatrzymanie w Szwajcarii arcydzieł światowego malarstwa z Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina w Moskwie. W 2008 r. Sąd Najwyższy w Lozannie przyznał poszkodowanej firmie prawo do zajmowania rachunków rosyjskiego banku centralnego, założonych w bankach UBS, Credit Suisse i BNP Paribas Suisse.

Czym się ostatecznie skończyło, do końca nie wiadomo, ale ponieważ od 4 lat jest w sprawie cicho, to najprawdopodobniej strony znalazły w końcu rozwiązanie. W każdym razie Rosjanie wspominają działania spółki Noga do dziś – kilka miesięcy temu na Międzynarodowym Forum Prawnym w Petersburgu przewodniczący Najwyższego Sądu Gospodarczego – Anton Iwanow podawał przykład akcji spółki przeciw Rosji.

Immunitet i sądy

W walce z nachalnymi wierzycielami Argentyna i inni suwerenni dłużnicy posługują się najczęściej argumentem o immunitecie, czyli nietykalności w innym państwie swej własności. Mają z tym jednak spore kłopoty, przede wszystkim na gruncie prawa amerykańskiego i brytyjskiego.

Zasady przyjęte przez Anglosasów są o tyle istotne, że ze względu na sprawność, niską podatność na korupcję, niezależność sędziów i przewidywalność – globalny biznes sprawiedliwości w interesach szuka przede wszystkim w Nowym Jorku i Londynie.

Na gruncie tradycji anglosaskiej koncepcja immunitetu dla władcy, uosabiającego ongiś państwo, wywodziła się z przekonania, że nie może być poddany woli i władzy sądu król, który sam te sądy powołuje, mianuje i ustanawia. Z czasem koncepcja immunitetu państwowego umościła się i zdominowała relacje międzynarodowe.

W 1812 r. zyskała silną podporę w wyroku w sporze opisanym w annałach jako The Schooner Exchange v. M’Faddon. W czasie wojen napoleońskich szkuner „Exchange”, należący do amerykańskich armatorów, został przejęty w 1809 r. przez Francuzów i przebudowany na okręt wojenny. Po jakimś czasie rzuciło go w stronę Ameryki, gdzie za sprawą złej pogody zawinął do Filadelfii. Tam rozpoznali go dawni właściciele i podjęli próbę odzyskania własności. Spełzła ona na niczym – sędzia Sądu Najwyższego uznał, że konfiskata jednostki przemianowanej na „Balaou” nastąpiła na francuskich wodach w majestacie francuskiego prawa. Dawnemu armatorowi nic teraz do niej, ponieważ jest ona prawowitą własnością francuskiego suwerena.

Rozluźnienie historycznie sztywnych ram immunitetu, rozpatrywanego w kontekście własności, nastąpiło dopiero za sprawą ZSRR i jego satelitów. W przystępie daleko posuniętej nieufności do prywatnej własności, upaństwowili niemal wszystkie przejawy aktywności gospodarczej. Handel z Zachodem prowadziły zatem wschodnioeuropejskie podmioty państwowe, które w dotychczasowym rozumieniu objęte mogły być immunitetem. Każdy spór o pieniądze (bo o co innego?) mógł zatem doprowadzić zachodniego kontrahenta państwowej firmy z komunistycznego Wschodu do rozpaczy w poczuciu całkowitej bezradności.

W 1976 r. Amerykanie uchwalili jednak ustawę pn. Foreign Sovereign Immunities Act, która sankcjonowała, przyjmowane coraz częściej w praktyce sądowej, rozróżnienie immunitetu absolutnego i ograniczonego. Ten drugi odnosi się do tytułów własności wynikających z relacji natury gospodarczej. Immunitet stal się mniej groźną bronią, o czym świadczy również zatrzymanie „Libertad” w Ghanie, chociaż starania o uznanie jego pełnej mocy są prowadzone i mogą się kończyć mniejszymi lub większymi sukcesami.

„Równym krokiem”

Okres między ogłoszeniem przez jakieś państwo niewypłacalności, a redukcją jego zobowiązań, na mocy porozumienia restrukturyzacyjnego z pożyczkodawcami, ciągnie się zazwyczaj bardzo długo. Przeciąganie negocjacji oraz pozostanie poza grupami (klubami) inwestorów przystających na takie porozumienia, umożliwia otoczenie prawne. Z punktu widzenia sępów, najistotniejsza jest klauzula pari passu (dosł. równym krokiem) dotycząca równego traktowania wierzycieli. Wyklucza ona m.in. spłacanie jednych wierzycieli (np. przystępujących do porozumienia z dłużnikiem) i ignorowanie innych.

Przykładem jej stosowania, powiązanym ze sprawą „Libertad”, jest pozew NML i Dart Management rozpatrywany w Nowym Jorku. Stawką w nim jest potencjalny, sądowy zakaz obsługi papierów dłużnych Argentyny, wyemitowanych w 2005 i 2010 r. (w ramach obu tur restrukturyzacji jej zadłużenia), do czasu całkowitego spłacenia wierzycieli, którzy nie przystąpili do tych ugód. A więc zwłaszcza funduszy Elliott i Dart.

Sprawa sądowa z „nachalnym” wierzycielem oznacza dla rządu zadłużonego kraju nie tylko konieczność ochrony i ukrywania wszelkich cennych aktywów znajdujących się za granicą. Najniebezpieczniejsza jest ewentualność ograniczenia lub wręcz zamknięcia państwu dostępu do rynków finansowych, czego konsekwencją byłby brak możliwości refinansowania bieżących zobowiązań. Takie zagrożenie należy zaś do rodzaju śmiertelnych, jeśli nie dosłownie, to przynajmniej w wymiarze politycznym.

Dlatego tylko nieobytych komentatorów mogła zdumieć wiadomość z maja tego roku, że Grecy zdecydowali się wypłacić 436 mln euro tytułem obsługi obligacji należących do inwestorów (tzw. hold-outs), którzy nie przystąpili w marcu 2012 r. do porozumienia o restrukturyzacji greckiego zadłużenia. Wiadomość, że 90 proc. z tych 436 mln przelanych zostało podobno na konta firmy Dart Management, w kontekście wymienionych przykładów dziwić nie powinna.

Obrona przed sępami

Według ocen rynków, hold-outs są obecnie w posiadaniu greckich obligacji na kwotę 6 mld euro. Niby mało, ale są przypadki, że vulture funds wyszarpywały po 100 dolarów z każdego jednego dolara nominalnego długu. To jednak relacja skrajna. W 2003 r. ówczesny ekspert MFW, a od 2004 r. premier Indii Manmohan Singh, oceniał, że każdy dolar przeznaczony na zakup nieobsługiwanych długów państwowych dawał inwestorom od 3 do 20 dolarów zarobku (Recovery Rates from Distressed Debt, 2003 IMF, working papers series).

Wielu podnosi, że działania sępów są wbrew strategicznym interesom ogółu wierzycieli, ponieważ osłabiają i opóźniają możliwości opanowania sytuacji przez państwa zmagające się z niewypłacalnością. Znacznie szersze kręgi zatacza wszakże w świecie krytyka vulture funds z pozycji społecznych i humanitarnych.

Od 2011 r. obowiązuje w Wielkiej Brytanii ustawa Debt Relief (Developing Countries) Bill. Wprowadziła ona silne ograniczenia na sępy bogacące się na długach 40 najbiedniejszych państw świata. Ustawa jest pokłosiem programu MFW i Banku Światowego o nazwie Heavily Indebted Poor Countries Initiative (HIPC), który wielostronne zobowiązania tych państw zmniejsza „automatycznie” o 67 do 90 proc. Zgodnie z obecnym ustawodawstwem, sądy brytyjskie mogą zatem uznawać obecnie roszczenia vulture funds ograniczone do 10-33 proc. nominalnej wartości przejętych przez nie długów krajów najuboższych.

Po drugiej stronie są bogaci z zasadami. Ostatnią ratę długu zaordynowanego im przez traktat wersalski Niemcy spłacili dopiero w 2001 r., czyli po ponad 82 latach od jego podpisania. Są więc tacy (całkiem liczni), którzy dalecy są od potępiania vulture funds, wychodząc z założenia, że jak ktoś czuje się na siłach pożyczać, to musi też znajdować siły, żeby długi spłacać.

Poza tym, sępy pełnią w globalnych finansach nie tylko rolę asenizacyjną. Ich szpetny wizerunek, wstrętne gołe szyje i zakrzywione dzioby gmerające w pozostałościach padliny, to obrazek w sam raz na dobranoc dla wszystkich tych, którzy za hetkę-pętelkę mają rosnące publiczne i państwowe długi.

OF

Fregata marynarki argentyńskiej A.R.A. „Libertad” (CC By-SA El coleccionista de instantes)

Otwarta licencja


Tagi