(CC BY-NC-ND World Bank Photo Collection)
Według najnowszego raportu MFW World Economic Outlook tempo wzrostu gospodarczego na świecie ma wynieść nieco ponad 3 proc. w 2013 i 4 proc. w 2014 roku. Gospodarki rozwinięte mają przyśpieszyć w drugiej połowie tego roku.
Tak samo MFW przewidywał jednak rok temu w stosunku do poprzedniego roku i rzeczywistość okazała się gorsza.
Tym razem jasnym punktem na mapie świata są Stany Zjednoczone. Mimo konsolidacji fiskalnej o rozmiarze aż 1,8 proc. PKB ich wzrost ma wynieść w tym roku 1,9 proc. a w przyszłym 3 proc. Kontrastuje to z wynikami strefy euro, w której MFW wieszczy 0,3 proc. recesję, a w przyszłym roku 1,1 proc. wzrost. Także w Japonii przyjdzie trochę poczekać na efekty „abekonomii” (czyli połączenia luźnej polityki monetarnej i fiskalnej w celu pokonania deflacji) – wzrost w tym roku wyniesie 1,6 proc., a w przyszłym 1,4 proc.
Na tym tle stosunkowo nieźle prezentuje się nasz region – Europa Środkowa i Wschodnia ze wzrostem 2,2 proc. w tym roku i 2,8 proc. w przyszłym. Liderem jak zwykle pozostają Chiny. Mimo coraz większej liczby negatywnych informacji napływających z Państwa Środka MFW przewiduje 8 proc. wzrost w tym roku i nawet 8,2 proc. w przyszłym.
Nic dziwnego, że w takim otoczeniu wszystkie oczy skierowane są na strefę euro.
„Proces wewnętrznej dewaluacji powoli postępuje, a większość z tych krajów powoli odzyskuje konkurencyjność. Popyt zewnętrzny, nie jest jednak silny na tyle, aby zrekompensować słaby popyt wewnętrzny. Działa też sprzężenie zwrotne między słabymi bankami, słabymi państwami i niską aktywnością” – tak MFW diagnozuje teraźniejszość unii walutowej.
„Stopy procentowe, przed którymi stają pożyczający w krajach peryferyjnych są wciąż zbyt wysokie aby zapewnić poprawę gospodarczą. Istnieje też potrzeba dalszego i pilnego działania w celu wzmocnienia banków, bez osłabiania państw. Słabość popytu prywatnego sugeruje również, że kraje, które mają pole działania, powinny pozwolić zadziałać automatycznym stabilizatorom” – radzi w tej sytuacji Fundusz.
Dokument nie przypomina w niczym podobnych opracowań Funduszu jeszcze z lat 90. w których receptą na całe zło miało być cięcie wydatków. W najnowszym raporcie czytamy wprost, że „polityka pieniężna musi pozostać wysoce akomodacyjna, aby wspierać wzrost w miarę jak polityka fiskalna jest zacieśniana”, a „obawy, że luźna polityka monetarna może wywołać wysoką inflację wydają się przesadzone w obecnej sytuacji”.
Czy to jednak oznacza, że bankom centralnym na całym świecie powinny puścić hamulce, a rządy powinny zrobić przerwę od oszczędności? I tak i nie. MFW proponuje iście salomonowe rozwiązanie – niektóre rozwinięte gospodarki, gdzie popyt wewnętrzny stale rozczarowuje, powinny rozważyć zmniejszenie tempa konsolidacji, pod warunkiem, że mają jeszcze pole manewru w polityce fiskalnej. Dla kontrastu – tam gdzie wzrost zaskakuje pozytywnie, decydenci powinni myśleć w pierwszej kolejności o szybszym zmniejszaniu deficytu nominalnego.
Upraszczając: kogo stać niech wydaje, kto może niech oszczędza.
OF