Miedwiediew wie co trzeba Rosji, ale ona woli Putina

Rzadko w historii Rosji tyle spekulacji wzbudzały nadchodzące wybory prezydenckie. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest jasne. Będzie Putin albo Miedwiediew. Nic nie jest jednak jasne. Niektórzy zaczynają nawet sądzić, że wyłoni się ktoś trzeci, co wydaje się mało prawdopodobne. Najbardziej intrygującym pytaniem jest przyszła współpraca Miedwiediewa z Putinem.
Miedwiediew wie co trzeba Rosji, ale ona woli Putina

Prezydent Rosji Dmitrij Miedviediev i premier Władimir Putin - przyjaciele czy rywale? (CC By-SA lopnor)

Miedwiediew nigdy nie miał łatwej pozycji. W tym dwuosobowym tandemie zawsze był postrzegany jako słabsze ogniwo, uzależnione od silniejszego ogniwa jakim jest Putin. Z upływem czasu Miedwiediew nie wydaje się być jednak człowiekiem, który pogodził się ze swoją rolą. Na pewno jest bardzo bystrym i inteligentnym obserwatorem życia w Rosji. W ostatnim roku swojej kadencji sprawia wrażenie człowieka, który doskonale wie, czego potrzebuje Rosja. Czy uda mu się wprowadzić w życie program gospodarczy będący odpowiedzią na palące bolączki rosyjskiej gospodarki? Aby tak się mogło stać, potrzebny jest jemu czas, a więc druga kadencja.

Paradoks Miedwiediewa polega na tym, że dostrzegł wszystkie słabości modelu gospodarczego, jaki zbudował jego poprzednik a zarazem i mecenas. I tutaj rodzi się największe pytanie. Czy Putin pogodzi się z myślą, że jego uczeń przerósł samego mistrza? Idealnym rozwiązaniem byłby układ w którym Putin oceniałby planowane posunięcia Miedwiediewa w kategoriach panta rhei. Tym bardziej, że Miedwiediew gra wyjątkowo fair i nie kwestionuje osiągnięć swojego poprzednika. Obecny prezydent Rosji doskonale rozumie, że ówczesny model gospodarczy był odpowiedni (a być może nawet jedyny możliwy), jaki można było wówczas wprowadzić.

Potrzebna była mocna ręka

Podzielona na strefy wpływów baronów, rosyjska gospodarka była naprawdę w opłakanym stanie. Pojęcia w stylu ściągalność podatków należało szukać w słowniku wyrazów obcych. Pracownicy sektora państwowego długimi miesiącami czekali na wypłatę swoich i tak mizernych wynagrodzeń. Aparat państwowy legł w gruzach. A kryzys walutowy z sierpnia 1998 ukazał wszelkie słabości gospodarki rosyjskiej. Wprowadzanie tzw. państwowego kapitalizmu miało na celu odzyskanie przez aparat państwowy należytego szacunku. Wzrost cen ropy naftowej bardzo ułatwiał zadanie Putinowi w przywróceniu ładu społecznego oraz stopniowe odzyskiwanie zaufania wśród inwestorów zagranicznych. A co ważniejsze, przeciętnemu Rosjaninowi zaczęło się żyć naprawdę lepiej. Bodaj pierwszy raz od upadku komunizmu.

Niestety, to co się sprawdzało w pierwszej dekadzie obecnego stulecia wydaje się być przestarzałym rozwiązaniem na początku drugiej dekady. Aparat państwowy zaczyna już krępować sektor prywatny uniemożliwiając jego dalszy rozwój. Rosja potrzebuje wzrostu wydajności oraz dostępu do nowych technologii. A te ostatnie mogą trafić jedynie za sprawą wzmożonego napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Chroniczne słabości gospodarki

A jak na razie gospodarka rosyjska (za sprawą rozbudowanego w poprzedniej dekadzie aparatu państwowego) nie jest w stanie dostarczyć odpowiednich zachęt do napływu kapitału zagranicznego. Trudno mówić o napływie kapitału zagranicznego, skoro rodzimy kapitał ucieka za granicę. I to w bardzo szybkim tempie i nie tylko za sprawą ujemnych stóp procentowych w ujęciu realnym. Ale przede wszystkim za sprawą szerzącej się uciążliwej biurokracji oraz bardzo dokuczliwej korupcji.

Wzrost wydajności jest niezbędny w świetle spowolnienia wzrostu gospodarczego. Dynamika PKB rzędu 4 proc. notowana w ostatnich dwóch latach wygląda całkiem nieźle na tle krajów wysokorozwiniętych. Ale już znacznie gorzej na tle pozostałych państw wchodzących w skład grupy BRIC. Co gorsze, jest to znaczące spowolnienie w porównaniu z dynamiką wzrostu notowaną w okresie rządów Putina. Dzisiaj Miedwiediew nie może wyjść do wyborców z deklaracją, że po upływie kolejnej dekady poziom PKB na głowę ulegnie podwojeniu. Model państwowego kapitalizmu wypalił się. Jeszcze siłą rozpędu dostarcza pewien poziom wzrostu gospodarczego, ale jest on za niski jak na potrzeby rosyjskiej gospodarki. Ponadto jest on niemal całkowicie uzależniony od cen ropy naftowej.

Model gospodarczy wykazuje jeszcze jedną słabość, bardzo istotną z punktu widzenia przeciętnego rosyjskiego wyborcy: generuje bardzo wysoką inflację. Jej poziom nigdy nie spadł w sposób trwały do poziomu jednocyfrowego. A inaczej odczuwa się skutki nawet 8 proc. inflacji kiedy jest ona równoważona przez niemalże tak samo wysoki wzrost gospodarczy. Kiedy jednak wzrost gospodarczy sięga zaledwie 4 proc., dwukrotnie wyższa inflacja staje się poważną bolączką. Jest ona szczególnie odczuwalna dla rodzącej się klasy średniej. Co gorsze ciągle powiększają się dysproporcję między bogatymi a biednymi Rosjanami, o czym najlepiej świadczy wskaźnik Giniego, ukazujący skalę nierówności społecznych. Cały czas wykazuje on tendencję rosnącą.

Dlatego prezydent Miedwiediew zaczyna coraz odważniej mówić o prywatyzacji i flirtować z sektorem prywatnym. Ten ostatni wytwarza zaledwie 50 proc. rosyjskiego PKB. W jego rozwoju Miedwiediew dostrzega szansę rozwiązania bolączek trapiących gospodarkę rosyjską. Ograniczenie sektora państwowego nie tylko najprawdopodobniej zmniejszy biurokrację, ale powinno również zwiększyć konkurencję (a co za tym idzie także zmniejszyć presję inflacyjną).

Ryzyko błędów Jelcyna i Gorbaczowa

Logika zamierzeń Miedwiediewa jest tak oczywista, że aż dziwne wydaje się to, że zajęło mu aż tyle czasu dojście do takich właśnie wniosków. Jednak po chwili namysłu i uwzględnieniu  tzw. rosyjskiej specyfiki, można zrozumieć obawy Miedwiediewa. Obecny prezydent Rosji nie jest pierwszym, który nie tylko docenia zalety rozwiniętego sektora prywatnego, ale wyciąga w jego kierunku dłoń. Wcześniej to czynił już prezydent Borys Jelcyn. Na tyle skutecznie, że udało mu się wygrać drugą kadencję, ale za cenę zbyt daleko idącego uzależnienia od przemożnych wpływów silnych baronów.

Miedwiediew na pewno nie chciałby powtórzyć błędu Jelcyna. Zresztą taki krok byłby krokiem samobójczym, gdyż najprawdopodobniej nie zgodziłby się na niego sam Putin.  I właśnie obecny premier Rosji wydaje się być osobą kluczową i od jego postawy będzie wiele zależeć. Obecny flirt jego protege  z sektorem prywatnym nie powinien Putina przyprawiać o szczególny ból głowy. Do pewnego stopnia jest on mu nawet na rękę. Putin zdaje sobie doskonale sprawę, że flirtujący z sektorem prywatnym (i w ogóle z szeroko rozumianym nurtem liberalnym)  Miedwiediew może liczyć na co najwyżej 15 proc. głosów. Nie będzie on więc poważnym kontrkandydatem dla Putina w jego staraniach o ponowne przejęcie władzy w Rosji. Niemniej pozostaje pytaniem otwartym to, co Putin będzie miał w zamian do zaoferowania.

Wracając do samego Miedwiediewa, nie brakuje takich obserwatorów, którzy wieszczą mu los innego prezydenta, tyle że nie Rosji, ale Związku Radzieckiego, Michaiła Gorbaczowa. Biorąc pod uwagę wysoki poziom biurokracji i korupcji w dzisiejszej Rosji, stworzenie odpowiednich warunków dla inwestorów prywatnych wydaje się być mrzonką. I dlatego ci sami obserwatorzy twierdzą, że obecne wysiłki reformatorskie Miedwiediewa mogą doprowadzić mniej więcej do tego samego do czego doprowadziły działania Gorbaczowa, mające na celu reformować ówczesny ZSRR. Czyli do rozpadu systemu, który w zamierzeniach miał być reformowany. Nie jest to optymistyczny wniosek dla prezydenta Miedwiediewa i nie jest on całkowicie bezpodstawny. Rzecz w tym, że rosyjskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe do przeszczepiania na swój grunt rozwiązań, które sprawdziły się w innych krajach wysoko rozwiniętych.

Porażka Miedwiediewa byłaby jednak też porażką Putina. To w końcu Putin wypromował Miedwiediewa i ewentualne jego fiasko nie dodawałoby mu splendoru. Putin jest jednak bardzo zagadkową postacią, którego intencje bardzo trudno jest odczytać. Kiedy w sierpniu 1999 ówczesny prezydent Jelcyn wręczał mu urząd premiera, nikt nie był w stanie widzieć w nim człowieka, który będzie dzierżyć ster władzy przez tak długi okres czasu. A jednak udało mu się. Zapraszając do współpracy Miedwiediewa Putin musiał mieć jasno określony cel. Niewielu osobom udało się ten cel odczytać. Najbliższe miesiące przyniosą zapewne rozwiązanie tej zagadki Putina.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedviediev i premier Władimir Putin - przyjaciele czy rywale? (CC By-SA lopnor)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Mrożenie relacji z Rosją a polski eksport

Kategoria: Trendy gospodarcze
Rosja nie jest kluczowym rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, jednak inwazja Rosji w Ukrainie może prowadzić do potencjalnych ograniczeń polskiego eksportu wynikających z prawdopodobnych zaburzeń w globalnych sieciach podażowych.
Mrożenie relacji z Rosją a polski eksport