Przyspieszył wzrost płac w firmach

Przedsiębiorstwa podniosły w kwietniu pensje swoim pracownikom średnio o 5,9 proc. w skali roku. Takiego przyspieszenia we wzroście wynagrodzeń nikt się nie spodziewał. To kolejny argument za tym, żeby utrzymać restrykcyjny kurs polityki pieniężnej - uważają ekonomiści.
Przyspieszył wzrost płac w firmach

(CC BY-NC EpicFireworks)

Większość analityków spodziewała się, że dynamika wzrostu płac w kwietniu przyspieszy do około 4,8 proc. rdr z 4 proc. notowanych w marcu. Dane opublikowane przez GUS zaskoczyły wszystkich. Analitycy BRE Banku ocenili w raporcie opublikowanym po informacjach o płacach, że wzrost wynagrodzeń o 5,9 proc. rdr trudno wytłumaczyć jednorazową akcją wypłaty premii w jakimś jednym sektorze i ich zdaniem w kolejnych miesiącach dynamika rzędu 5-6 proc. będzie się utrzymywać. Eksperci Banku BPH dodają natomiast, że dopiero kolejne miesiące pokażą, czy kwietniowy wzrost płac to jednorazowe przyspieszenie czy efekt rosnącej presji płacowej. Tym bardziej, że w parze danymi o wyższym wzroście płac idą informacje o wyhamowaniu tempa wzrostu zatrudnienia. W kwietniu wzrosło ono o niespełna 5 tys. etatów – dużo mniej, niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. W sumie zatrudnienie wzrosło o 3,9 proc. w skali roku. Rynek spodziewał się około 4-proc. wzrostu.

Agnieszka Decewicz, Pekao

Dane o płacach i zatrudnieniu w kwietniu są niejednoznaczne i musimy poczekać na kolejny miesiąc, by zobaczyć, czy te tendencje będą trwałe, czy też są spowodowane jakimś jednorazowym czynnikiem. Z pewnością obecna presja inflacyjna nie jest jeszcze powodowana wyższymi płacami i spowodowanymi nimi wzrostem popytu w gospodarce.  To nadal głównie efekt wzrostu cen żywności, paliw, a ostatnio także odzieży i obuwia, co było spowodowane wzrostem światowych cen bawełny.  Bardziej niż rosnących płac obawiałabym się utrzymania negatywnych trendów w zatrudnieniu: jeśliby się okazało, że nadal przyrasta ono powoli, wówczas negatywnie wpływałoby to na popyt konsumpcyjny. W kolejnych kwartałach mogłoby nastąpić spowolnienie dynamiki PKB. Nie znamy dokładnej struktury zatrudnienia w kwietniu, poznamy je dopiero za kilka tygodni. Ale wyhamowanie dynamiki zatrudnienia może świadczyć, że przedsiębiorstwa albo widzą osłabienie popytu z zagranicy albo się tego spodziewają. Szacując spadek produkcji wstrzymują się z przyjmowaniem nowych pracowników.

Tego, że pensje będą rosnąć, można było się spodziewać. To efekt rosnącej presji na wzrost wynagrodzeń ze strony pracowników.

Marcin Mróz, BNP Paribas Fortis

Wzrost wynagrodzeń w kwietniu to po części efekt niskiej bazy z ubiegłego roku. Rynek spodziewał się przyspieszenia, choć oczywiście nie tak dużego. Faktem jest, że w sektorze przedsiębiorstw skłonność do podwyżek wynagrodzeń jest coraz większe. To jeszcze nie jest niebezpieczne z punktu widzenia efektów drugiej rundy, ale mnożna to już traktować jako sygnał ostrzegawczy. Fundusz wynagrodzeń, czyli iloczyn średniej pensji i liczby etatów w przedsiębiorstwach, systematycznie rośnie. Według moich wyliczeń w kwietniu wzrósł on realnie o 5,2 proc. rok do roku. To najwięcej od I kwartału 2009 roku. To kolejny element, który wskazuje, że dochody gospodarstw domowych rosną, co może przekładać się na większą skłonność do zakupów i – w efekcie – na wzrost presji popytowej. To jeszcze nie jest dynamika przyrostu konsumpcji, która mogłaby powodować zagrożenie inflacyjne, ale wyraźne ostrzeżenie, bo tendencja wzrostu płac się utrzymuje.

Jeśli chodzi o zwiększanie zatrudnienia, to nadal mamy do czynienia z powolnym ożywieniem. Nie wysnuwałbym daleko idących wniosków po danych kwietniowych. Należy poczekać na kolejne. Z pewnością nie można powiedzieć, że słabnie skłonność firm do zatrudniania nowych pracowników.

Jesteśmy obecnie w sytuacji, w której z jednej strony mamy wzrost inflacji spowodowany czynnikami podażowymi, z którym idzie w parze wzrost wynagrodzeń. Oczywiście można liczyć na to, że to przypadek i czekać – ale biorąc pod uwagę opóźnienie w przekładaniu się decyzji Rady Polityki Pieniężnej na gospodarkę czekanie może oznaczać spóźnioną reakcję. Dlatego sądzę, że na jednym z dwóch kolejnych posiedzeń RPP dojdzie do następnej podwyżki stóp.

Tomasz Kaczor, Bank Gospodarstwa Krajowego

Być może rzeczywiście jest to jakaś jednorazowa wypłata premii w pojedynczym sektorze. Póki nie mamy danych szczegółowych trudno to jednoznacznie stwierdzić. Jeśliby się okazało, że tak nie jest, wzrost wynagrodzeń w kwietniu będzie można ostrożnie nazwać początkiem efektu drugiej rundy. Tak się składa, że teraz mamy czas podwyżek płac w firmach, które robią to systematycznie, np. na podstawie układów zbiorowych.  Poza tym głosy domagające się podwyżek były w ostatnich tygodniach dość wyraźne. Do tego dochodzi wzrost płacy minimalnej, na który zgodził się rząd. Ogólna atmosfera sprzyja wyższym wynagrodzeniom i chyba wszyscy się spodziewali, że ich dynamika przyspieszy. Tym bardziej, że firmy mają pieniądze – mogą sobie pozwolić na spełnienie przynajmniej części żądań płacowych.

Dane o zatrudnieniu też można interpretować na kilka sposobów. Co prawda dynamika w kwietniu była tylko o 0,1 pkt proc. niższa od oczekiwanej, ale już o 0,3 pkt proc. poniżej szczytu sprzed dwóch miesięcy. Być może firmy mają problem ze znalezieniem pracowników, bo proponują im zbyt niskie pensje.

W dłuższym horyzoncie dane za kwiecień nie zmieniają scenariusza polityki pieniężnej. Nadal spodziewamy się jeszcze dwóch podwyżek do końca roku. Ale nie sadzę, że RPP zdecyduje się na podniesienie stóp już w czerwcu. Aż takiego boomu w gospodarce jednak nie mamy.

(CC BY-NC EpicFireworks)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków

Kategoria: Oko na gospodarkę
Wysoka inflacja to w dużej mierze cena za wyjście gospodarki światowej z kryzysu wywołanego pandemią i wojną w Ukrainie. Nawet w najbardziej rozwiniętych krajach świata wzrost cen zbliża się już do 10 proc. w skali rocznej. Kosztem jest także wzrost długów, a inną realną konsekwencją – wzrost podatków.
Wzrost cen i płac wróży także wzrost podatków