Przyszłe emerytury z budżetu, a nie z kopalin

Obietnica, że środki pozyskane z wydobycia gazu łupkowego posłużą do stworzenia funduszu zabezpieczającego przyszłe emerytury, pozostaje na razie jedynie obietnicą. Nie znamy zasobów gazu łupkowego i za wcześnie, by dzielić zyski z eksploatacji. Ale o zasadach podziału warto pomyśleć zawczasu.
Przyszłe emerytury z budżetu, a nie z kopalin

(CC BY-NC-ND mattsabo)

O światowych doświadczeniach w tworzeniu podobnych funduszy pisaliśmy już w listopadzie 2011 roku

>Każdy Polak może zarobić na gazie łupkowym

Powracamy do tego tematu, gdyż można odnieść wrażenie, że nadal niewiele się w tej sprawie konkretnego dzieje. Można nawet mieć wątpliwości, czy fundusz taki w Polsce kiedykolwiek powstanie.

– W 2014 roku możemy mieć pierwszy gaz.  Niech będzie chociaż 200-300 mln m sześc., byle tylko było wiadomo, że gaz jest i nadaje się do eksploatacji. W latach 2015-2022 zacznie się regularne wydobycie i mam nadzieję, że będzie rosło z roku na rok – mówi Mikołaj Budzanowski, minister Skarbu Państwa, w poprzednim rządzie odpowiedzialny za sektor gazowy.

Poszukiwanie oznacza wiercenie w ziemi z zastosowaniem tzw. metody szczelinowania hydraulicznego. Polega to na wtłaczaniu w skały mieszaniny wody i piasku. Powstają sieci spękań, poprzez które uwalnia się gaz. To bardzo droga technologia – jeden odwiert kosztuje kilkanaście milionów euro. Aby zlokalizować gaz na danym terenie, trzeba zainwestować miliardy euro, ponieważ koniecznych jest kilkaset wierceń. Na razie gaz znaleziono w kilku odwiertach.

A jeśli okaże się, że wydobycie gazu z łupków jest opłacalne, to dokąd trafią zyski?

Złoża narodowe, fundusze państwowe

W wielu krajach kwestię tę uporządkowano już pół wieku temu. Państwa, które posiadają nadwyżki, pochodzące z eksploatacji surowców, odkładają je w specjalnych funduszach. Finansiści nazywają je Sovereign Wealth Funds lub po prostu SWF. W Polsce przyjęła się nazwa Państwowe Fundusze Majątkowe. Zaczęło być o nich głośno w świecie, gdy wybuchł globalny kryzys finansowy. W 2007 roku SWF zaczęły kupować spadające na wartości akcje wielkich amerykańskich banków. Wtedy finansiści USA i Europy zdali sobie sprawę, że na rynku pojawił się potężny gracz.

Państwowe fundusze majątkowe są po funduszach emerytalnych, funduszach  wzajemnego inwestowania i firmach ubezpieczeniowych największym inwestorem instytucjonalnym na rynkach światowych. Posiadają aktywa w wysokości 4,7 bln dolarów – wystarczające, by wykupić połowę długów wszystkich państw strefy euro. Według prognoz, w ciągu najbliższych kilku lat wartość tych funduszy co najmniej się podwoi, wzrośnie do 8 – 10 bln dolarów. Są instytucjami państwowymi, lecz działają jak fundusze prywatne, agresywniej niż banki centralne, które rezerwy walutowe lokują w najbardziej bezpiecznych inwestycjach.

Prawie 60 proc. aktywów SWF pochodzi z eksploatacji ropy naftowej i gazu. Jednak istnieją one także w krajach, głównie w Azji Wschodniej, które nie posiadają żadnych bogactw naturalnych. To państwowe fundusze z Azji Wschodniej najaktywniej inwestowały w upadające banki bogatego Zachodu. W 2007 roku Singapurski Temasek Holdings objął 9,4 proc. akcji banku Merrill Lynch. Fundusz Korea Investment Corporation kupił za 2 mld dolarów akcje tegoż banku. China Investment Corporation wsparła w czasie kryzysu bank Morgan Stanley sumą kilku miliardów dolarów.

Największym na świecie SWF jest Abu Dhabi Investment Authority, który dysponuje majątkiem wartym ponad 600 mld dolarów. Na drugim miejscu z majątkiem 571 mld dolarów jest norweski Państwowy Fundusz Emerytalny (Statens pensjonsfond utland), dzięki któremu Norwegia jest najbardziej stabilnym finansowo krajem na świecie, a 5 mln Norwegów i ich nie narodzone jeszcze wnuki, mają zapewnione sute emerytury.

Norwegowie potrafią

W 1969 roku zostały odkryte złoża ropy naftowej pod dnem Morza Północnego. Roponośne pola leżą kilkaset mil na zachód od środkowej i południowej Norwegii. Są bogate, ale nie da się ich porównać ze złożami w rejonie Zatoki Perskiej, Zatoki Meksykańskiej lub Syberii. Norwegia zajmuje 14 miejsce na liście największych światowych producentów ropy, lecz jej produkcja z roku na rok spada. Na pewien czas trend może się zmienić, gdyż na Morzu Północnym odkryto nowe wielkie pokłady. Ale i te wystarczą co najwyżej na kilkadziesiąt lat.

Norwegowie zdawali sobie sprawę z tego, że szczęście nie będzie trwało wiecznie. W roku 1990  parlament norweski Storting przyjął ustawę, powołującą Państwowy Fundusz Naftowy (Statens petroleumsfond), który miał gromadzić i inwestować część dochodów pochodzących z ropy naftowej. Chodziło o to, by obecne pokolenie, które miało szczęście trafić na skarb, nie przejadło wszystkich zasobów.

W 2006 roku Fundusz Naftowy zmienił nazwę na Państwowy Fundusz Emerytalny – Globalny (Statens pensjonsfond utland). To największy fundusz emerytalny na świecie. Zarządzany jest przez wyspecjalizowany departament Centralnego Banku Norwegii. Pieniądze funduszu inwestowane są na całym świecie – w akcje, obligacje i inne papiery wartościowe. Inwestycje wybierane są bardzo ostrożnie, by nie doprowadzić do strat.

Norwegowie szczycą się, że przestrzegają bardzo surowych zasad etycznych. Publikują czarną listę korporacji, których akcji nie kupują, nawet jeśli mogliby na nich zarobić. Znajdują się na niej koncerny tytoniowe, spółki podejrzane o nieetyczne praktyki, np. wykorzystujące pracę dzieci w swych filiach w krajach trzeciego świata. Fundusz jest najwyżej notowany na świecie pod względem transparentności. To sprawa bardzo ważna, gdy wielki majątek jest zarządzany przez państwo. Obowiązujące procedury sprawiają, że fundusz nie jest skarbonką dla partii lub przechowalnią przegranych polityków.

W Norwegii poza funduszem globalnym jest też mniejszy Statens pensjonsfond Norge – inwestujący tylko w norweskie aktywa.

Dopóki wystarczy ropy, jest co inwestować. W roku 1985 norweski rząd powołał państwowy holding Państwowe Bezpośrednie Zobowiązania Ekonomiczne (Statens direkte økonomiske engasjement, w skrócie SDØE), który ma udziały w dziesięciu największych polach naftowych, a także w 14 przedsiębiorstwach, zarządzających infrastruktura przesyłową. Zysk SDØE wyniósł w 2009 roku ponad 11,6 mld euro.

Pieniądze holdingu to tylko część dochodów funduszy emerytalnych. Są jeszcze podatki od firm naftowych oraz dywidenda od naftowego giganta Statoil, którego 67 proc. akcji jest w rękach państwa.

Nawet jeśli ropa pod dnem Morza Północnego wyschnie, Norwegowie mogą być spokojni o swoją przyszłość. Na każdego z nich przypada w Państwowym Funduszu Emerytalnym ok. 100 tys. euro. Dobrze inwestowane będą się mnożyć, nawet  bez zasilania ropą.

A inni niekoniecznie

Znacznie bogatsza w ropę Rosja – jej produkcja jest 5-krotnie większa od norweskiej i rośnie – ma na swym Narodowym Funduszu Dobrobytu (Fond Nacjonalnogo Błagosostojania) aktywa o wartości 90 mld dolarów – niespełna 1000 USD na głowę Rosjanina.

Fundusz powstał dopiero w 2008 r., z podziału Funduszu Stabilizacyjnego, utworzonego cztery lata wcześniej, na Fundusz Dobrobytu i Fundusz Rezerwowy. Ten drugi jest czymś w rodzaju poduszki dla budżetu. Politycy mogą do niego sięgać, jeśli budżet ma kłopoty, na przykład jeśli cena baryłki ropy spada poniżej założonego minimum. Rosyjskim funduszom zarzuca się brak przejrzystości. To jeden z powodów, dla których ich majątek powiększa się wolniej od norweskiego, nawet jeśli ropa płynie szerszym strumieniem.

Skrajnym przykładem niegospodarności jest wenezuelski Fondo de Inversión para la Estabilización Macroeconómica (FIEM). Wenezuela to dziesiąty na świecie, co do wielkości, producent ropy naftowej, ale rząd odłożył na czarną godzinę zaledwie 800 mln dolarów.

Zalążek SWF – w postaci Funduszu Rezerwy Demograficznej –  powstał też w Polsce. Został utworzony w 2002 i miał gromadzić część środków z prywatyzacji oraz niewielki odpis ze składek emerytalnych. W przyszłości FRD miał uzupełniać niedobory w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Obecny rząd uznał, że „czarna godzina” już nadeszła i co pewien czas wybiera pieniądze z Funduszu. W lipcu 2011 roku po raz kolejny 4 mld zł poszło na pokrycie bieżących emerytur. Według ministra finansów w końcu roku na kontach FRD będą środki wartości 14,2 mld zł. Na jednego Polaka przypada 373 zł, niecałe 100 euro.

Kto zarabia na naszych złożach

Polska nie jest Kuwejtem ani nawet Norwegią, lecz na tle innych krajów europejskich mamy całkiem duże zasoby surowców, nie tylko energetycznych. Wciąż jesteśmy liczącym się producentem węgla kamiennego. Mamy bogate i tylko częściowo eksploatowane złoża węgla brunatnego, pokłady miedzi, wokół których został zbudowany kombinat KGHM, a wkrótce może się okazać, że jesteśmy liczącym się producentem gazu, pochodzącego ze złóż niekonwencjonalnych.

W latach 1998-2002 podatnicy dopłacili do restrukturyzacji kopalń węgla kilkanaście miliardów złotych. W 2010 roku kopalnie osiągnęły ponad 1 mld zysku – w dużej mierze dzięki wysokim cenom węgla na światowych rynkach – a w roku 2011 zysk był zapewne dwukrotnie większy. Dochodowe są też kopalnie węgla brunatnego, nie mówiąc już o KGHM, którego zyski pną się w górę tak, jak ceny miedzi na londyńskiej giełdzie.

Do budżetu państwa płynie z surowcowych przedsiębiorstw strumień pieniędzy. Podatek dochodowy od spółek węglowych to kilkaset milionów złotych rocznie, od wynagrodzeń górników grubo ponad 1 mld zł. KGHM, którego Skarb Państwa jest strategicznym, choć mniejszościowym właścicielem, płaci co rok do kasy ministra finansów dywidendę. Za rok 2010 było to prawie 1 mld zł, a do tego ponad 1 mld w postaci podatku dochodowego.

Problem w tym, że pieniądze wpadają do wspólnej kasy i są natychmiast przeznaczane na bieżące wydatki. Nie tworzą funduszu, z którego będą mogły korzystać przyszłe pokolenia.

Część zysków z kopalin przejmują gminy, na terenie których leżą kopalnie. Najbogatsza w Polsce gmina Kleszczów swój poziom zawdzięcza podatkom płaconym przez położoną na jej terenie kopalnię i elektrownię Bełchatów. Dochody podatkowe na głowę mieszkańca są tu ponad 30-krotnie większe niż w przeciętnej gminie. Co pewien czas media opisują, jakie luksusy fundują swym mieszkańcom gospodarze „kopalnianych” gmin.

Dostatek bierze się z absurdalnego systemu opodatkowania bogactw naturalnych. W Polsce, inaczej niż w wielu zasobnych w surowce krajach, eksploatacja złóż nie jest obłożona podatkami. Przedsiębiorstwo odprowadza jedynie do gmin podatek od nieruchomości oraz opłatę eksploatacyjną, zależną od ilości wydobytej kopaliny. Część opłaty idzie też na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Traktowana jest jako rekompensata za dewastację środowiska.

W kolejce po królewską rentę

W krajach bogatych w surowce standardem jest opodatkowanie ich wydobycia i przetwórstwa. Chodzi przy tym o specjalne podatki, niezależne od innych. Złoża naturalne są bowiem traktowane jako dobro wspólne, które nie powinno przynosić nadzwyczajnych zysków firmom, które je eksploatują.

Sposoby opodatkowania są bardzo różnorodne i dopasowane do warunków rynkowych. Może być to:

–  royalties – dawniej „królewska renta”, dziś opłata za eksploatację terenów bogatych w surowce;

– udział państwa w firmie wydobywczej i dzielenie się z państwem zyskami;

– specjalny podatek dochodowy.

– Podatki od bogactw naturalnych podlegają negocjacjom – tłumaczy profesor Theodore Moran z Georgetown University.  – Najpierw trzeba inwestora zachęcić, a potem, gdy już wyłożył pieniądze, wycisnąć z niego ile się da.

W Stanach Zjednoczonych royalties od eksploatacji ropy naftowej i gazu na terenach publicznych wynosi zwykle 12,5 proc. wartości produkcji. Opłata za eksploatację w szelfie przybrzeżnym jest większa i sięga około 18 proc.

W Kanadzie wysokość podatków ustalają poszczególne prowincje. W Quebecu obowiązuje podatek 35 proc. Z powodów ekologicznych stan nie zachęca do poszukiwań i eksploatacji. Inaczej jest w Albercie, gdzie przez pierwsze 3 lata eksploatacji obowiązuje 5-procentowy podatek.

Podatki od surowców służą nie tylko dochodom budżetu, ale też są narzędziem wymuszania wyższej efektywności. Dziś trudno ocenić, czy KGHM pracuje efektywnie, gdyż ceny miedzi i srebra są na tak wysokim poziomie, że pokryją koszty każdej niegospodarności. PGNiG sprzedaje jedną trzecią gazu pochodzącego z krajowych źródeł, nie obciążoną specjalnymi podatkami. Dzięki temu monopolista ma zyski, nawet jeśli nie zarabia na gazie z zagranicy. W sumie, nie sposób policzyć, która część działalności jest opłacalna, a która nie.

W expose premier Tusk zapowiedział wprowadzenie podatku od kopalin, w pierwszym rzędzie od miedzi. Spowodowało to natychmiastowy spadek kursu akcji KGHM. Minister finansów zaproponował – i taką wersję przyjął rząd – by minimalna stawka podatkowa wynosiła 0,5 proc. średniej ceny miedzi, a maksymalna na poziomie 16.000 zł/t. Przyjęte zostało generalne założenie, że duża część wzrostu ceny miedzi i srebra ma zasilałać budżet państwa, a nie konta KGHM. Władze spółki szacują, że dodatkowy podatek mógłby wynieść ok. 2 mld zł rocznie.

Gdyby opodatkowane zostało także wydobycie węgla, stawką ad valorem 3 proc., do budżetu mogłoby trafić ok. 1 mld zł rocznie z węgla kamiennego i 0,5 mld zł z węgla brunatnego.

Jeśli optymistyczne prognozy, dotyczące łupków się spełnią i produkcja osiągnie 10 mld m sześc. rocznie, a rząd wprowadzi royalties, na poziomie zbliżonym do amerykańskiego, roczne wpływy z tego podatku mogą sięgnąć co najwyżej 2 mld zł rocznie i około 1 mld zł z opodatkowania gazu konwencjonalnego i ropy naftowej.

Łącznie wpływy z podatków od kopalin, mogłyby przynieść więc rocznie do 6,5 mld zł rocznie, przy czym są to założenia mocno optymistyczne. Bardziej realistycznie byłoby przyjąć wpływy roczne rzędu 3 – 5 mld zł. Po 20 latach oszczędzania i sensownego inwestowania mielibyśmy na koncie w najbardziej optymistycznym wariancie ok. 200 mld zł, a w wariancie bardziej realistycznym ok. 100 mld zł. To znaczy – na każdego Polaka przypadałoby od 3 do 6 tys. zł.

Jest tylko jeden problem. Obecny minister finansów jest zdania, że tworzenie państwowych funduszy jest nieracjonalne, gdyż finanse publiczne są niezbilansowane. Jest niemal pewne, że wpływy z podatku od miedzi (zostanie wprowadzony w pierwszej kolejności) nie zasilą więc funduszu przyszłych pokoleń, ale zostaną wydane na bieżące potrzeby.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(CC BY-NC-ND mattsabo)
(Opr. DG)
podatki-typu-royalties

Otwarta licencja