Wsparcie ma trafić do 40 podmiotów, a więc mniej więcej co trzeci działający teraz w Polsce fundusz venture capital (VC) może liczyć na dofinansowanie. Aby je dostać, trzeba wykazać, że poza publicznym fundusz pozyskał środkami od inwestorów prywatnych (w wysokości 20 proc.). A o te w Polsce trudno, nie tylko z uwagi na o wiele mniejszą akumulację kapitału i brak długoletnich oszczędności, spowodowany okresem socjalizmu, lecz przede wszystkim przez brak zachęt podatkowych.
Wsparcie w podatkach
We Francji aniołowie biznesu mogą skorzystać z odliczenia 18 proc. zainwestowanej w małe lub średnie przedsiębiorstwo kwoty (maksymalna wartość inwestycji to 50 tys. euro). Inwestycja musi trwać co najmniej pięć lat. W Wielkiej Brytanii stworzono aż dwa programy, które mają skłonić osoby indywidualne do inwestowania w start-upy.
Pierwszy z nich – The Enterprise Investment Scheme (EIS) – daje możliwość ubiegania się o zwrot 30 proc. zainwestowanego kapitału (maksymalna wysokość inwestycji to 1 mln funtów rocznie), możliwość obniżenia podatku od zysków kapitałowych do 50 proc. pod warunkiem kolejnych inwestycji, odliczenia części zainwestowanych środków w przypadku straty (do 45 proc.).
Drugi – Seed Enterprise Investment Scheme (SEIS) – zakłada, że inwestujący w start-up mogą liczyć nawet na 50-proc. zwrot nakładów na inwestycje w postaci ulgi podatkowej, pod warunkiem że zainwestuje w firmę będącą na początkowym etapie rozwoju (seed), która zatrudnia poniżej 25 osób i działa krócej niż dwa lata.
Opodatkowanie wiąże się również z wyborem formy prawnej dla funduszu VC. W Polsce zwykle są dwie. Pierwsza to fundusz inwestycyjny zamknięty (FIZ), którego założenie wiąże się z opłatą za zarządzanie przez TFI na poziomie 200 tys. zł rocznie. Drugą możliwością, częściej wykorzystywaną przez polskie fundusze venture capital, jest spółka komandytowo-akcyjna, ale w tym przypadku pojawia się kwestia podwójnego opodatkowania takich podmiotów – podatkiem dochodowym od osób prawnych (CIT) oraz zysków z inwestycji kapitałowych. Tymczasem np. Izrael czy Stany Zjednoczone zwracają szczególną uwagę na wprowadzanie do swojego prawa klauzul znoszących podwójne opodatkowanie w przypadku inwestycji w start-upy.
Tylko na pierwszy etap
Kolejną barierą jest nie sam brak kapitału, tylko możliwość jego wykorzystania. W ciągu ostatnich ośmiu lat do polskich funduszy VC trafiło ponad 1,5 mld zł ze środków publicznych, co przełożyło się na inwestycje na poziomie zaledwie kilkunastu, kilkudziesięciu milionów euro rocznie. Środki z programu Bridge Alfa mogą być wykorzystane w inwestycje w start-upy w początkowej fazie rozwoju, ale jak pokazują badania cykli rozwoju tego typu przedsiębiorstw, finansowanie potrzebne jest także później, kiedy pojawia się etap tzw. doliny śmierci.
To moment w rozwoju innowacyjnej firmy, kiedy kończą się środki własne lub dofinansowanie z grantu i pozyskanie inwestora to dla niej być albo nie być. Tymczasem akurat środki z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju nie mogą być wydawane np. na marketing, co w przypadku start-upów, które mają gotowy produkt i potrzebują finansowania na etapie zdobywania rynku, wyklucza inwestycje funduszu, który korzystał z wsparcia NCBiR.
Innym ograniczeniem jest narzucenie funduszom maksymalnej kwoty inwestycji w wysokości 1 mln zł, która w szczególnych przypadkach może być podwyższona do 3 mln. Stąd konieczność uruchamiania programów, które będą współfinansowały rozwój polskich start-upów na każdym etapie ich działania, ale również przekonania inwestorów i przedsiębiorców, że to rynek New Connect może być źródłem kapitału na ekspansję. Tymczasem, jak pokazał opublikowany przez Startup Poland raport, ani jeden z badanych start-upów nie wskazał New Connect jako miejsca pozyskania finansowania.