Samorządy będą inwestowały, ale ostrożniej

Duże miasta w tym roku nadal zamierzają się zadłużać – ale nie będzie to już tak dynamiczny proces, jak notowany w 2010 roku. Nadal głównym powodem zaciągania nowych długów jest finansowanie inwestycji. Ma to często związek z realizacją projektów współfinansowanych przez Unię Europejską.
Samorządy będą inwestowały, ale ostrożniej

Samorządy zadłużając się finansują inwestycje CC-BY Dru Bloomfield

Z danych jakie uzyskaliśmy z kilku dużych miast wynika, że samorządy w tym roku zamierzają nieco zwolnić tempo przyrostu zadłużenia. O ile w takich miastach jak Poznań dług w 2010 roku rósł stosunkowo szybko – do 48,1 proc. dochodów. W tym roku poznański magistrat planuje zadłużenie na poziomie 50,8 proc. dochodów (choć gdyby uwzględnić również długi zaciągnę z powodu realizacji inwestycji współfinansowanych przez UE wskaźnik ten wyniósłby 72,4 proc. dochodów).  W przypadku Gdańska poziom długu zwiększy się do 50,6 proc. dochodów. W 2010 roku było to 42,2 proc. W Warszawie wskaźnik ten nawet nieznacznie spadnie: do 50,9 proc. dochodów z 51,5 proc. w 2010 roku. Przyrost zadłużenia w Krakowie będzie znikomy, głównie dlatego, że miasto niemal wyczerpało ustawowy limit dopuszczalnej wielkości długu. W ubiegłym roku długi Krakowa wynosiły ponad 2 mld zł, co stanowiło ponad 59 proc. wartości wpływów do miejskiej kasy.

Inwestycyjne zadłużanie się

Ubiegłoroczne przyspieszenie w zaciąganiu długów przez samorządy miało kilka powodów. Pierwszy to duże programy inwestycyjne. Samorządy starały się jak tylko się da o dostępne środki z UE – pieniądze na współfinansowanie zapewniały sobie pożyczając na rynku. W Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu i w Warszawie doszedł jeszcze jeden czynnik: organizacja Euro 2012.

Nie bez znaczenia były również ubiegłoroczne wybory samorządowe. W czasie kampanii dużo łatwiej o podejmowanie decyzji inwestycyjnych. Tym bardziej, że finansowanie długiem w samorządach było stosunkowo tanie. Banki widząc spadek popytu na kredyt korporacyjny zaczęły konkurować między sobą w obsłudze samorządów. Doprowadziło to w połowie ubiegłego roku do dużego spadku marż na kredyt długoterminowy: z 200 pkt do 80 pkt ponad stopę WIBOR.

Efektem jest szacunkowy wzrost zadłużenia sektora samorządowego do 50 – 55 mld zł z 39,3 mld na koniec 2009 roku. I choć Ministerstwo Finansów bije na alarm upatrując w samorządach jednego z winowajców wzrostu długu publicznego to w skali całego kraju poziom zadłużenia samorządów jest bezpieczny. Po trzecim kwartale ubiegłego roku wynosił 26,9 proc. dochodów.

Michał Bolesławski, wiceprezes ING Banku Śląskiego uważa, że nie ma problemu nadmiernego zadłużania się samorządów. Tym bardziej, że nowy system wyliczania dopuszczalnego pułapu długu wyeliminuje z rynku najsłabsze gminy.

Ważniejsze od sztucznie ustalonego wskaźnika 60 proc. dochodów będzie to, czy miasto będzie miało zdolność do generowania nadwyżki operacyjnej w średnim okresie. Jest to możliwe w tych miastach, w których będzie przyrastał alokowany u nich dochód z PIT. W skrócie zdolność ta jest równoznaczna z tym, jaką perspektywę demograficzną ma miasto. Te ośrodki, w których liczba mieszkańców będzie spadać nie będą miały szans dalej się zadłużać, banki nie będą im udzielać kredytów. Ale są takie miasta jak Warszawa, które mają duży potencjał – i w ich przypadku 60-proc. wskaźnik nie ma znaczenia – mówi wiceprezes Bolesławski.

Marże już nie spadają

Wiceprezes ING BSK dodaje, że samorządy nie powinny już liczyć na dalsze spadki marż od kredytów długoterminowych.

Marże ustabilizowały się pod koniec 2010 roku. W niektórych przypadkach nawet nieznacznie wzrosły, bo część banków przestała być już tak agresywna jak kilka miesięcy wcześniej – mówi. Dodaje, że bankowcy starają się teraz konkurować przy obsłudze bieżącej miast. I dlatego w niektórych przypadkach marże na krótkoterminowy kredyt są nadal obniżane.

Zdarzają się przetargi, w których banki oferują nawet ujemne marże. To jest oczywiście tylko jeden z elementów całego pakietu obsługi przepływów finansowych miasta. W innym elemencie oferty cena jest najprawdopodobniej wyższa, co kompensuje ujemną marżą. Ale ja uważam, że to nie jest zgodne ze sztuką bankową, ujemną marżę na kredycie można porównać do dumpingu – mówi Michał Bolesławski.

Samorządy zdają sobie sprawę, że nie będą w stanie zbyt dużo ugrać jeśli chodzi o poziom marż. Często szukają więc alternatywnych wobec kredytu form finansowania. Ci najwięksi starają się przede wszystkim o kredyty z międzynarodowych instytucji finansowych, jak np. Europejski Bank Inwestycyjny. Inna forma finansowania to emisja obligacji. Taką formułę przyjął np. Gdańsk.

Emisja obligacji oraz zaciąganie kredytów w międzynarodowych instytucjach finansowych to obecnie najbardziej korzystna forma zadłużania się dla miasta pod względem kosztów – mówi Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska.

Gdańsk w tym roku zamierza sprzedać obligacje o wartości 173,7 mln zł. Kredyty z zagranicy mają mieć wartość 300 mln zł. Dla porównania miasto zamierza pożyczyć 137,5 mln zł w krajowych bankach.

Duże doświadczenie w emitowaniu obligacji ma też Warszawa. Miasto wychodziło już z ofertą na rynek zagraniczny. Ku emisjom obligacji skłania się też Poznań. Ich łączna wartość ma wynosić 395 mln zł.

O wyborze tej formy finansowania decyduje koszt obsługi pożyczonego pieniądza na długi, prawie 10-letni okres oraz stosunkowo szybki okres domknięcia transakcji i zawarcia umowy. Możemy negocjować koszt emisji z wybranym organizatorem oraz uzyskujemy efekt promocyjny miasta, gdy obligacje trafiają na rynek Catalyst – mówi Barbara Sajnaj, skarbnik Poznania.

A może wyższe dochody?

Teoretycznie samorządy mogłyby próbować finansować deficyty zwiększonymi dochodami. Niektóre – jak Warszawa – próbują wprowadzać wyższe stawki podatku na niektóre typy nieruchomości. W Poznaniu jednak magistrat stosuje maksymalne stawki podatków lokalnych – poza podatkiem od środków transportu.

Inne możliwe opłaty też zostały już wprowadzone – mówi Barbara Sajnaj. Miasto wybrało więc inny sposób na powiększanie wpływów. Zamierza zwiększyć bazę podatkową.

Stworzyliśmy system ulg w podatku od nieruchomości oraz zmieniliśmy podejście do właścicieli pojazdów, wprowadzając niższe stawki w podatku od środków transportowych zwłaszcza tych spełniających normy EURO, aby między innymi w ten sposób zachęcić do rejestrowania samochodów i płacenia tego podatku w naszym mieście – wyjaśnia strategię miasta Barbara Sajnaj.

Samorządowcy jednak po cichu liczą na korzystne dla nich zmiany w ustawach. Przypominają, że nic im nie rekompensuje np. wprowadzenia w podatku PIT ulgi prorodzinnej. Sam Poznań traci na tym 200 mln zł rocznie.

Gdyby nie było tej straty, nasza nadwyżka wynosiłaby prawie 300 mln zł rocznie i w jednej trzeciej finansowałaby wydatki inwestycyjne – mówi Barbara Sajnaj.

Samorządy zadłużając się finansują inwestycje CC-BY Dru Bloomfield

Otwarta licencja


Tagi