Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Twitter powinien uczyć się na błędach Facebooka

Wejście na giełdę Twittera może zmienić nastawienia inwestorów do debiutów akcji firm internetowych nastawionych na masowego klienta. Aby tak się stało mikroblogowy serwis nie może popełnić błędów Facebooka. Błędów, które na długie miesiące zablokowały drogę na giełdę dla takich firm.
Twitter powinien uczyć się na błędach Facebooka

(CC BY JefferyTurner)

W 135 znakowym twittcie Twitter poinformował, że złożył w amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) prospekt emisyjny. Ujawnił przy tym, że skorzystał z obowiązującej od ubiegłego roku ustawy Jumpstart Our Business Startups Act (JOBS). JOBS pozwala małym firmom o przychodach do 1 mld dolarów, które nie wyemitowały obligacji zamiennych złożyć prospekt w trybie poufnym, czyli bez ujawnienia danych finansowych. Te muszą się pojawić dopiero na 21 przed dniem, w którym emitent zacznie spotkania z inwestorami związane z promowaniem publicznej oferty.

Ćwierknięcie Twittera pojawiło się w czwartek 12 września o 23.00 czasu polskiego. W Nowym Jorku była 17.00. Wiadomość została uznana za niesłychanie ważną i natychmiast trafiła do światowych agencji informacyjnych, telewizji biznesowych oraz na internetowe strony gazet i serwisów informacyjnych.

Miesiące od giełdy

To, że Twitter trafi na giełdę było pewne od miesięcy. Pytanie brzmiało kiedy odbędzie się IPO. Nie można wykluczyć, że gdyby ubiegłoroczna wiosenna publiczna oferta akcji Fecebooka zakończyła się sukcesem, a nie porażką, która w ciągu trzech i pół miesiąca od debiutu ściągnęła cenę akcji serwisu do 17,73 dolara (ponad 53 proc. poniżej ceny emisyjnej i blisko 58 proc. poniżej kursu otwarcia z dnia debiutu) to akcje Twittera zadebiutowałyby w końcu ubiegłego roku, albo na początku tego.

Dziś zresztą też nie wiemy, kiedy dojdzie do oferty serwisu mikroblogowego. Saudyjski miliarder książę Alwaleed bin Talal, który w 2011 roku na zakup akcji spółki wydał 300 mln dolarów twierdzi, że IPO będzie albo pod koniec tego roku, albo na początku 2014 roku. Analitycy są zdania, że Twitter będzie chciał skorzystać z dobrego klimat panującego od kilku miesięcy wokół akcji Fecebooka i serwisu LinkedIn (portal społecznościowy dla profesjonalistów) i przeprowadzi IPO w tym roku.

O ile sam termin oferty Twittera nie jest może aż tak ważny, to jej sukces wydaje się być kluczem do naprawienia tego, co na rynku IPO zepsuł Facebook i jego czołowych światowych doradcy z banków inwestycyjnych.

Syndrom Facebooka

Podczas IPO FB potraktowano inwestorów jako dawców kapitału i cenę emisyjną wyśrubowano do granic wytrzymałości wykorzystując to, że służbom PR udało się podgrzać atmosferę wokół wartej 16 mld dolarów oferty. Już po ofercie okazało się, że część inwestorów została potraktowana przez analityków banków inwestycyjnych sprzedających akcje w IPO lepiej niż inni. Ci lepsi wiedzieli, że tuż przed samą emisją analitycy obniżyli prognozy wyników spółki. Do tego doszły kłopoty z działaniem systemu giełdowego w pierwszym dniu handlu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kurs akcji FB poleciał w dół.

Konsekwencje nieudanej oferty dotknęły nie tylko portfele akcjonariuszy najpopularniejszego na świecie portalu społecznościowego. Miały wpływ także na losy innych firm.

Od 2011 roku rynek IPO spółek technologicznych był bardzo aktywny. Nieudana oferta FB gwałtownie zmniejszyły zainteresowanie inwestorów papierami spółek internetowych nastawionych na klienta indywidualnego.

Jeśli takie spółki chciałyby po debiucie FB wejść na giełdę, to musiały się liczyć z koniecznością zaoferowania akcji z dużym dyskontem. W konsekwencji kapitalizacja firmy po IPO mogła być nawet niższa niż w ostatnich prywatnych ofertach, w których papiery kupowali inwestorzy finansowi specjalizujący się w finansowaniu startupów. Aby tego uniknąć część spółek planujących debiut odłożyła go, a ci, którzy pilnie potrzebowali pieniędzy na dalszy rozwój częściej pozyskiwali je nie w IPO, ale przeprowadzając kolejną prywatną emisję. Podobnie postępowały firmy, których pracownicy lub inwestorzy naciskali na stworzenie im możliwości sprzedaży akcji. I one –  jak udostępniająca narzędzie do tworzenia internetowych sondaży spółka SurveyMonkey – przeprowadzały prywatne oferty. Niektóre startupy decydowały się też na emisję długu. Część firm zamiast czekać na ponowne otwarcie się rynku IPO zdecydowała się na sprzedanie się inwestorom branżowym. Tak postąpił m.in. Waze (producent aplikacji wykorzystywanej do nawigacji), który został kupiony przez Google.

Odróżnić się od Facebooka

– W rozmowach z panem Costolo (prezes Twittera – przyp. t.św.) i zarządem Twittera zwracałem uwagę, że powinni być bardzo ostrożni i nie wolno im popełnić błędów Facebooka – mówił w wywiadzie dla agencji Reuters książę Alwaleed bin Talal. Dodał, że podstawowa lekcja z ubiegłorocznej oferty FB o „nie chwalić się za bardzo oraz nie być chciwym”.

– To oznacza, że cena (akcji w IPO – przyp. t.św) musi być właściwa i realistyczna – mówił książę.

Póki nie znamy danych finansowych spółki trudno jest powiedzieć co to oznacza realistyczna cena. Część analityków szacuje, że po emisji kapitalizacja spółki wyniesie nawet 20 mld dolarów. Twierdzą przy tym, że wówczas wycena akcji Twittera będzie porównywalna do wyceny FB i LinkedIn. Większość ekspertów  spodziewa się, że cena emisyjna będzie implikowała kapitalizację na poziomie 14-15 mld dolarów. Wszyscy są przekonani, że będzie to ponad 10 mld dolarów. Ostatnie znane transakcje sprzedaży akcji spółki przez pracowników i tzw. wczesnych inwestorów – z początku 2013 roku – wyceniały firmę na 9 mld dolarów. Wcześniejsze – z 2011 roku – na 8,4 mld dolarów.

W ocenie analityków, cena to nie wszystko. Ich zdaniem Twitter powinien postąpić podobnie jak LinkedIn w 2011 roku i sprzedać w IPO tylko kilka procent akcji. To co prawda zmniejsza wartość oferty, ale napędza popyt na giełdzie. LinkedIn dzięki tej strategii oraz bardzo dobrym wynikom od chwili debiutu do początku września zwiększył kapitalizację niemal ośmiokrotnie z nieco ponad 4,3 mld dolarów do 32 mld dolarów. Facebook widząc olbrzymi popyt w IPO zwiększył liczbę oferowanych akcji maksymalizując wpływy. Po debiucie zabrakło chętnych do kupowania papierów drożej niż w IPO.

Analitycy z reguły dobrze oceniają podjętą przez Twitter decyzje o skorzystaniu z JOBS Act. Uważają, że utajnienie informacji finansowych sprzyjać będzie spokojnemu przygotowaniu oferty bez zbędnego podbijania bębenka oczekiwań. Co prawda na razie nie wiemy nic o wynikach firmy (eksperci szacują tegoroczne przychody na 583 mln dolarów), ani o jej klientach, czy strukturze przychodów (eksperci szacują, że ponad połowa przychodów reklamowych pochodzi z rynku mobilnego, najważniejszego dla przyszłego rozwoju każdej spółki internetowej nastawionej na sprzedaż reklamy), ale dzięki temu jest szansa, że Twitter uniknie kłopotów Groupona. Zajmujący się oferowaniem w internecie rabatów Groupon kilka razy – na żądanie SEC – zmieniał zapisy prospektu, w te dotyczące finansów spółki. Jeśli SEC będzie miał takie żądania wobec Twittera, zmiany nie będą widoczne w prospekcie i aneksach do niego.

Inwestorom podoba się też to, że Twitter już od jakiegoś czasu wprowadził program odkupowania akcji od wczesnych inwestorów i pracowników. Pierwszeństwo w zakupie tych papierów mieli wskazani przez spółkę inwestorzy długoterminowi. To powinno ograniczyć podaż akcji zarówno w IPO, jak i po debiucie.

Otwarcie bramy

Jeśli powiedzie się publiczna oferta akcji Twittera, to – zdaniem analityków – rozsypie się koszyk z innymi internetowymi IPO. Według bankierów inwestycyjnych, kolejka chętnych jest całkiem spora i inwestorzy będą mieli w czym wybierać.

Według bankierów do IPO przymierzają się m.in. Chegg (wypożyczanie studentom podręczników w wersji elektronicznej), FireEye (zajmuje się cyberbezpieczeństwem), Covisint (usługi w chmurze obliczeniowej), Dropbox (usługi w chmurze obliczeniowej), SurveyMonkey (umożliwia tworzenie internetowych sondaży), Eventbrite (sprzedaż biletów on-line), Automattic (właściciel serwisu blogowego WordPress), Uber (serwis umożliwiający wynajęcie samochodu z kierowcą), Airbnb (społecznościowy serwis umożliwiający wynajem mieszkań), czy Pinterest (społecznościowy serwis umożliwiający kolekcjonowanie, publikowanie oraz udostępnianie grafik i zdjęć).

Według analityków, wszystkie te pierwsze publiczne oferty planowane są dziś najwcześniej w 2014 roku.

OF

(CC BY JefferyTurner)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Czy Elon Musk zarobi na Twitterze?

Kategoria: Analizy
Mieć, czy nie mieć – zdaje się pytać najbogatszy człowiek na świecie. Jeszcze niedawno ogłaszał, że chce kupić Twittera. Dziś próbuje wykpić się z interesu. Jest w końcu biznesmenem, a Twitter to wprawdzie firma wpływowa, ale trudno tę wpływowość przekuć w sukces finansowy.
Czy Elon Musk zarobi na Twitterze?