Ujemne skutki szybkiego wzrostu

Szybki rozwój chińskiej gospodarki rodzi napięcia nie tylko w świecie, ale także w samych Chinach. Największe ryzyko to przegrzanie koniunktury i wzrost inflacji, który może prowadzić do napięć społecznych. Ekologiczną konsekwencją bardzo szybkiego wzrostu jest zastraszająco szybko postępująca degradacja środowiska naturalnego.
Ujemne skutki szybkiego wzrostu

Degradacja środowiska w Chinach jest konsekwencją szybkiego wzrostu gospodarczego. (CC BY art_es_anna)

Wschód oczami Wschodu (10)

Środek ciężkości światowej gospodarki nieubłaganie przesuwa się na Wschód. Jak to się dzieje, że gospodarki USA i Unii Europejskiej drepczą od kilku lat w miejscu nie mogąc poradzić sobie z rozlicznymi i daleko idącymi skutkami kryzysu po upadku banku Lehman Brothers, a Daleki Wschód rozwija się w najlepsze?

Rząd ChRL intensyfikuje wysiłki w celu schłodzenia koniunktury. Nie chce dopuścić do przegrzania rynków, w tym rynku nieruchomości. Dąży do zmniejszenia inflacji poprzez podnoszenie stopy procentowej (w 2010 roku dokonał tego dwa razy) i wzrost obowiązkowych rezerw bankowych (sześć razy w 2010, w styczniu 2011 r. rezerwy w chińskich bankach wzrosły o 50 pkt bazowych do rekordowego poziomu 19,5 proc. Na koniec marca rezerwy walutowe wzrosły do rekordowych 3,04 bln dol. – red.).

Rząd utrzymuje jednocześnie dwucyfrową prognozę tempa rozwoju na poziomie 10,1 proc. – zrewidowaną ostatnio do 9,5 proc (Bank Światowy prognozuje 8,7proc). Zeszłoroczny wskaźnik inflacji to 3,3 proc. przy zakładanym przez bank centralny poziomie 3 proc. ale już w listopadzie 2010 r. wzrosła do 5,1 proc. a w grudniu do 4,6 proc. Wielu analityków ostrzega, że całoroczna stopa inflacji może przekroczyć 5 proc.(w styczniu i lutym br. na poziomie 4,9 proc) ze względu na anomalie atmosferyczne, w rezultacie których zniszczone zostały zbiory płodów rolnych, w  większości zbóż oraz sparaliżowany został transport. Wzrostowi cen konsumpcyjnych będą sprzyjać też drożejące surowce w szczególności pochodzenia rolnego oraz rosnące płace. W roku ubiegłym płace minimalne w dziesięciu prowincjach wzrosły o 22,8 proc.

Wzrostowi cen sprzyja także luźna polityka monetarna Fed mająca osłabić dolara i tym samym wzmocnić konkurencyjność amerykańskiej gospodarki. Przyczyniła się ona w niemałym stopniu do rozwoju inflacji nie tylko w Chinach, ale i w całej Azji. Presję inflacyjna w Chinach być może wstrzymałoby opodatkowane szarej strefy. Szacuje się, że wytwarzane jest w niej ponad 20 proc. równowartości chińskiego PKB. W rzeczywistości trudno jest jednak określać wartość szarej strefy, PKB oraz pozostałych wskaźników gospodarczych w sytuacji, gdy nie sposób jest określić rzeczywistą wartość całej chińskiej gospodarki.

Presję inflacyjną nie tylko w Chinach, ale w całym regionie, zwiększa również napływ spekulacyjnego kapitału. Tendencje te mogłoby odwrócić umocnienie walut, ale bez aprecjacji głównej waluty regionu – juana – będzie to niemożliwe. Nic tymczasem nie wskazuje, aby centralny bank Chin, a dokładniej chińskie ośrodki decyzyjne, na to zezwoliły. Realizowany jest tam strategiczny program polityki pieniężnej nie powodującej nadmiernego wzmocnienia kursu juana. Stosowane jest instrumentarium o szerokim spektrum oddziaływania ograniczającego podaż pieniądza, między innymi poprzez podnoszenie obowiązkowych rezerw banków komercyjnych i administracyjnej regulacji udzielanych kredytów.

Niebezpieczeństwo inflacji to nie jedyny problem chińskiej gospodarki. Spektakularny rozwój gospodarczy pomnożył liczbę problemów, które ChRL będzie musiała rozwiązać. Uwidocznił też lub wyciągnął na światło dzienne wyzwania stanowiące historyczną pozostałość minionej imperialnej epoki. Należą do nich niewątpliwie autokracja, biurokracja, korupcja, kumoterstwo, brak rządów prawa, systemu świadczeń socjalnych – emerytur, ochrony zdrowia, zasiłków dla bezrobotnych, programów rozwoju oświaty, niwelowania dysproporcji między prowincjami, ochrony środowiska, rozliczania obowiązków.

Decentralizacja i historycznie ugruntowana tradycja „głównej władzy prowincjonalnej” oznacza, iż władza centralna przyjmuje podział na strefy wpływów. Legitymizuje też powiązania zewnętrzne urzędników administracji państwowej w realizacji projektów publiczno-prywatnych z budżetu państwa, w ramach budowy „socjalistycznego kapitalizmu biurokratycznego”. Feudalna drabina społeczna, na której szczycie umiejscowieni są komunistyczni dygnitarze najstarszego pokolenia i ich dzieci nazywane „książątkami” stanowią arystokrację.

Hierarchia ważności i rytuały wyznaczają kierunki działań i określają ośrodki decyzyjne w działającej na zasadach tajnego stowarzyszenia Komunistycznej Partii Chin, która jest jedynym spadkobiercą Mandatu Niebios, a jej sekretarz generalny kontynuatorem nieomylnego Syna Niebios. Podobnie jak za czasów cesarzy najważniejsze są powiązania rodzinne i formalne, którym współcześni przedsiębiorcy zawdzięczają bogactwo, a dzieci komunistycznych przywódców miejsca w Biurze Politycznym i niezachwiane pozycje w świecie polityki i biznesu. W Chinach Ludowych nadal liczą się „twarz” i „wizerunek”, odgrywające swoistą rolę miernika pozycji w kręgach politycznych, społecznych i biznesowych. Najbardziej ambitni politycy docierają na szczyty władzy w wieku uważanym na Zachodzie jako emerytalny, nawet dla polityka.

Nawiązań do imperialnej przeszłości jest coraz więcej. Po stu latach od upadku cesarstwa wraca niezapomniany wciąż kalendarz księżycowy, stąd od 3 lutego 2011 roku mamy Rok Królika lub inaczej 4709 rok. Dziewięciu na dziesięciu obywateli oraz siedmiu z dziesięciu urzędników państwowych i pracowników sektora usług, w tym instytucji finansowych, przed podjęciem ważnych decyzji – jak w czasach cesarskich Chin – konsultuje się z wróżbiarzem lub astrologiem, a na co dzień uprawia fizjonomikę.

Do społeczeństwa wraca tradycyjna medycyna, klasyczna kultura i konfucjanizm przeżywają renesans wśród młodzieży. W 2005 roku oficjalnie obchodzono rocznicę urodzin wielkiego filozofa, a jego imieniem nazwano kilkaset Instytutów Kultury rozsianych na świecie. Hu nawiązuje do tradycji i ogłasza dziś doktrynę „harmonii społecznej”.

Wielkim wyzwaniem jest stan środowiska naturalnego. W ciągu ostatnich trzech dekad Chińczycy skutecznie doprowadzili do niespotykanej jego degradacji. Jedna trzecia rzek w Chinach zaliczana jest do kategorii ścieku, a na 20 najbardziej zanieczyszczonych miast świata tylko dwa nie leżą w Chinach. Trudno tu liczyć na szybkie zmiany. Azjatycki Bank Rozwoju prognozuje, że do 2040 roku Chiny potroją emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Oblicza się, że skażenie środowiska powoduje około 480 tyś. zgonów rocznie. Już niebawem chińskie nazwy tych chorób staną się powszechnie znane, podobnie jak w japońskie Minamata lub Itai-Itai.

Brak wydatków na ochronę środowiska był i jest istotnym elementem „cudu gospodarczego” niegdyś w Japonii, a dziś w Chinach, ważnym czynnikiem wysokiego stopnia konkurencyjności tych gospodarek. Najprostsze przewagi konkurencyjne są już jednak na wyczerpaniu. W Chinach zmniejsza się liczba dostępnych pracowników, zwiększa konkurencja wewnętrzna, a lokalne samorządy wciąż podnoszą płacę minimalną.

Kończy się też okres działalności gospodarczej wbrew regułom ekonomii, polegającej m.in. na dopłatach do energii, darmowych działkach budowlanych, kredytach preferencyjnych, zwolnieniach podatkowych. Praktyki te uniemożliwiały działanie sił wolnego rynku. Analitycy UBS uważają, że rozpoczął się początek końca „chińskiej całkowitej dominacji w sektorze wytwórczym”, a rynek chiński wcześniej, czy później czeka zimny prysznic w postaci zmierzenia się z tradycyjnym rynkiem wymiany handlowej, w ramach którego jedne sektory będą zwiększać udział w rynku, a inne tracić.

Koszty robocizny już wzrosły z około 5 do ponad 25 proc. Niektórzy przedsiębiorcy uważają, że za około dziesięć do dwunastu lat koszty w Chinach będą na tyle wysokie, że Chińczycy sami będą otwierać nowe zakłady, ale w Indiach, Pakistanie i Wietnamie, Birmie i na Filipinach. Przetrwają te przedsiębiorstwa, które zajmą wyższe pozycje w łańcuchu wartości i skupią się na badaniach i rozwoju lub utworzą własne marki.

Swoją strategię będą musieli zmienić także importerzy–zleceniodawcy dóbr wytwarzanych w chińskich fabrykach. Będą oni zmuszeni szukać nowych sposobów podniesienia wydajności i ciąć koszty w ramach swoich łańcuchów dostaw. W rezultacie przeniosą swoją produkcję tam, gdzie będą mieli zapewnione takie warunki jak dziś jeszcze mają w Chinach, czyli niskie ceny, dostęp do klastrów przemysłowych i wymaganego poziomu usług i jakości towarów.

Najbardziej przewidujący już dziś przygotowują się do zmian. Japońscy przedsiębiorcy wprowadzili strategię „Chiny plus jeden”, co oznacza wybór jeszcze jednego kraju goszczącego ich inwestycje. Jest to strategia zabezpieczania swoich interesów przed ryzykami politycznym i gospodarczym, które mogą niebawem wystąpić w ChRL. Wybrali jako dodatkowy kraj Wietnam i Indie, gdzie jednak wciąż jeszcze trafia jedynie ułamek inwestycji lokowanych na rynku chińskim. Chiński rynek ma wciąż ogromną przewagę infrastrukturalną w postaci lotnisk, portów, dróg i środków transportu oraz siły roboczej. Chińskie klastry przemysłowe w wielu kategoriach dóbr to przykład pełnego łańcucha dostaw, który zapewnia dostęp do materiałów, serwisu i części zamiennych. Próba uzyskania takiego samego efektu na rynku o kosztach mniejszych od chińskich wymaga czasu i dodatkowych środków.

Poważnym hamulcem postępu jest niedostosowany do wymogów XXI wieku system edukacyjny. Aby odnieść sukces na wysokim poziomie produkcji przemysłowej należy zainwestować w zaawansowane technologie, kupić maszyny, ale kluczem do sukcesu są wyedukowani pracownicy. ChRL tymczasem zajmuje osiemdziesiąte miejsce w Raporcie ONZ o Rozwoju Społecznym. Ta potęga gospodarcza to jednocześnie potęga analfabetów, których liczba szacowana jest na ponad 110 mln. Zgodnie z Ministerstwem Oświaty około 40 proc. narodu nie jest w stanie porozumiewać się oficjalnym językiem państwowym.

Mankamenty dotyczą nie tylko szkolnictwa podstawowego, ale także wyższego. Chińskie szkolnictwo, również wyższe, jest nastawione na teorię, a nie na zagadnienia praktyczne, do tego dochodzi słaba znajomość języków obcych. Zdają sobie z tego sprawę władze prowincji Guangdong, które rozpoczęły proces zmiany po hasłem „przekształcamy się z systemu eksploatującego zasoby na napędzany innowacyjnością”.

Inicjatywa prowincji Guangdong dała impuls władzy centralnej, aby rozpocząć proces przestawiania gospodarki z uzależnionej od inwestycji i eksportu na gospodarkę konsumpcji wewnętrznej i rozwoju krajowego rynku. Wprowadzane są ograniczenia – w postaci znoszenia ulg podatkowych – dla eksporterów mocno uzależnionych od energii i surowców.

Chińska konkurencyjność zostanie też osłabiona w rezultacie zwiększenia wydatków na opiekę zdrowotną, ubezpieczenia, edukację, transport i składowanie. To z kolei wpłynie na podwyższenie cen produktów codziennego użytku. Ogromne wydatki wymusi na Chinach budowa systemu zapobiegania i leczenia chorób zawodowych milionów osób narażonych na pracę w skażonych warunkach i przebywanie na skażonych ekologicznie terenach.

Przed ChRL stoi więc zadanie przeprowadzenia reform na skalę niespotykaną do tej pory w żadnym innym kraju. Wydaje się, że Pekin zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności i konieczności poświęcenia części swojej konkurencyjności dla dobra Chin, jak i całego świata. Należy też wspomnieć o historycznych i cywilizacyjnych uwarunkowaniach, które mogą być dowodem, iż chińskie władze podjęte postanowienia wprowadzają w życie skutecznie.

Andrzej J. Sajkiewicz jest jednym z najwybitniejszych polskich znawców krajów dalekowschodnich. Przez wiele lat mieszkał w Japonii i w Chinach piastując wysokie funkcje w japońskich korporacjach gospodarczych.


Degradacja środowiska w Chinach jest konsekwencją szybkiego wzrostu gospodarczego. (CC BY art_es_anna)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1