W strefach ekonomicznych wraca koniunktura

Specjalne Strefy Ekonomiczne wydały w 2010 roku 177 nowych zezwoleń na inwestycje. Firmy, które je otrzymały zadeklarowały inwestycje o łącznej wartości 4,5 mld zł, zamierzają utworzyć co najmniej 11,7 tys. nowych miejsc pracy. To wynik pod każdym względem lepszy niż w kryzysowym roku 2009.
W strefach ekonomicznych wraca koniunktura

W Katowickiej SSE powstaną duże projekty z branży motoryzacyjnej (CC BY-NC-SA urbangarden)

Koniunktura wróciła do specjalnych stref ekonomicznych (SSE). – Łącznie wszystkie strefy wydały 177 nowych zezwoleń – wobec 131 w 2009 roku. Inwestorzy zadeklarowali inwestycje na poziomie, w sumie, 4,5 mld zł oraz zatrudnienie 11,7 tys. osób. Rok wcześniej było to odpowiednio 3 mld zł i 6 tys. miejsc pracy. W sumie, na koniec 2010 roku, liczba zezwoleń na inwestycje na terenie SSE przekroczyła 1250 – wylicza Teresa Korycińska, wicedyrektor Departamentu Instrumentów Wsparcia w Ministerstwie Gospodarki.

To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że jeszcze w I półroczu 2010 roku nakłady inwestycyjne były mniejsze o 21 proc. niż w analogicznym okresie 2009 roku (raport KPMG o SSE, edycja 2010 r.). KPMG spodziewała się wręcz spadku nakładów inwestycyjnych o 31 proc.

Zostali z nami

Wszyscy eksperci –  podsumowując efekty pracy SSE w 2010 roku – zwracają uwagę, że kolejne inwestycje rozpoczynają inwestorzy, którzy już działają w Polsce.

– Ostatni rok był znacznie lepszy od 2009 r., ale wciąż gorszy niż lata 2008 i 2007 – te były chyba najlepsze w historii. Coraz więcej zezwoleń jest wydawanych dla firm, które już działają w danej strefie i chcą rozwijać swoje inwestycje, np. wybudować kolejny zakład, albo utworzyć jakieś centrum usług. Niestety, są także i takie strefy, które w ciągu całego roku nie pozyskały ani jednego nowego inwestora, a to nie jest dobry sygnał – mówi Adam Allen, ekspert Ernst and Young ds. inwestycji.

– Najważniejsze, że kapitał zostanie w Polsce. Należy się tylko cieszyć z tego, że „starzy” inwestorzy realizują u nas kolejne projekty, nie uciekają do innych krajów, nawet nie szukają sobie innego miejsca, chociaż mogliby pewnie gdzieś liczyć na lepsze wsparcie inwestycji niż w naszym kraju – uważa Paweł Barański, ekspert firmy doradczej KPMG.

Barański podkreśla, że trzeba docenić, że po dwóch trudnych latach wielu inwestorów zdecydowało się kontynuować działalność w Polsce. Na podobną tendencję zwracają uwagę szefowie specjalnych stref.

– W ubiegłym roku wydaliśmy 15 nowych zezwoleń, osiem z nich to drugie, a nawet trzecie zezwolenia dla inwestorów, którzy już u nas są. To świadczy o tym, że firmy mają znowu i pieniądze i pomysły, a to z kolei oznacza, że nawet ci w trudnej sytuacji już odbili się od dna – mówi Marek Indyk, dyrektor Tarnobrzeskiej SSE. W tym roku liczy on na co najmniej jednego bardzo dużego inwestora – jego inwestycja będzie na tyle istotna, że łączna wartość inwestycji może przekroczyć 0,5 mld zł, wobec 300 mln zł zadeklarowanych w 2010 r.

– O projekcie tym będę mógł opowiedzieć już za dwa tygodnie. W sumie chcielibyśmy wydać około 20 nowych zezwoleń, również dzięki temu, że powiększyliśmy strefę o nowe tereny na Mazowszu – mówi Marek Indyk.

Podobne oczekiwania mają także inne strefy, na przykład Katowicka SSE ma w planach co najmniej 25 nowych projektów o wartości 1,2 mld zł.

– Negocjujemy kilka dużych inwestycji, są wśród nich m.in. kolejne duże projekty z branży motoryzacyjnej – zapowiada Piotr Wojaczek, prezes Katowickiej SSE.

LG jak magnes

A jeszcze kilkanaście miesięcy temu niektórzy inwestorzy musieli dość mocno zaciskać pasa i ograniczać projekty. W związku z cięciami wydatków i ograniczeniem liczby tworzonych miejsc pracy w zeszłym roku pięć koncernów: LCD Sharp, fabryka opon Bridgestone, centrum usługowe UniCredit, fabryki sprzętu elektronicznego Funai i Toshiba wystąpiło o zmianę warunków umowy korzystania z pomocy publicznej.

Inwestorzy przyznali, że przy niższym popycie na światowych rynkach nie są w stanie zrealizować pierwotnych obietnic. W 2009 roku z podobnymi problemami borykał się koreański koncern LG, który w podwrocławskich Kobierzycach wybudował fabryki telewizorów LCD i sprzętu AGD. Zdaniem ekspertów, pomimo przejściowych problemów związanych z kryzysem, znaczenie inwestycji tej firmy dla naszej gospodarki jest bardzo duże.

– Inwestycje LG, obok inwestycji Manna, Fiata, General Motors i Della, to jedne z największych projektów zrealizowane w Polsce. Każda z nich miała ogromny wpływ na rozwój stref, w których działają, ale te projekty pociągnęły za sobą także rozwój całych regionów. Duży inwestor zwiększa na przykład wiarygodność i atrakcyjność regionu dla kolejnych firm – mówi Adam Allen.

Zdaniem zarządzających strefami nie trzeba od razu wątpić w inwestora. LG miała problem z wywiązaniem się ze zobowiązań, które zagwarantowały firmie rządowy grant. Jednak ostatecznie warunki wobec Tarnobrzeskiej SSE, która wydała zezwolenie na inwestycje firma wypełniła z nawiązką.

– LG, to jeden z naszych siedmiu inwestorów z Korei, którzy zaczęli inwestycje w tym samym, 2006, roku. Łącznie zobowiązali się do zainwestowania 2,2 mld zł i utworzenia 7 tys. miejsc pracy, a faktycznie wydali 2,4 mld zł i zatrudnili 9,5 tys. osób. Za nimi przyszli kolejni inwestorzy z Azji, dziś działa tam 15 firm, ale projekty koreańskie nadal są największe – mówi Marek Indyk.

Galopująca strefa

Zdaniem Paweł Barańskiego przyjazne otoczenie biznesowe, jakie przez kilkanaście lat zbudowali zarządzający strefami ekonomicznymi, to jest jeden z najmocniejszych argumentów w przyciąganiu zagranicznych inwestycji do Polski.

– Lokalizacja, dostęp do infrastruktury i kadry są dla dużych inwestorów najważniejsze. Możliwość uzyskania zwolnienia z podatku, czy rządowego grantu stoją na dalszych miejscach na liście warunków inwestora – wylicza Paweł Barański.

W ciągu kilkunastu lat działania SSE firmy działające na ich terenie zainwestowały kilkadziesiąt miliardów złotych i stworzyły kilkaset tysięcy miejsc pracy. Obszar SSE rozrósł się w tym czasie wielokrotnie. Tylko w ciągu ostatniego roku aż 15 razy zmieniano granice stref – ich powierzchnia wzrosła w sumie prawie o 1,5 tys. hektarów.

– Kiedy strefy startowały, ponad 15 lat temu, ich łączna powierzchnia nie przekraczała 500 hektarów. Na koniec 2010 roku to było 14,1 tys. ha – wylicza Teresa Korycińska.

Coraz częściej to strefa „podąża” za inwestorem i jego potrzebami – w granice SSE włączany jest konkretny teren, który interesuje konkretnego inwestora.

– Tak się dziś łowi inwestora, ale to jest możliwe tylko, gdy spełnione są określone warunki. Na przykład im niższe bezrobocie na danym obszarze, tym większe muszą być nakłady inwestycyjne, by taki grunt został objęty granicami strefy – wyjaśnia Adam Allen.

W Katowickiej SSE powstaną duże projekty z branży motoryzacyjnej (CC BY-NC-SA urbangarden)

Otwarta licencja


Tagi