Chiny zdołowały giełdy

Minikrach giełdowy w piątek to finał korekty, czy zapowiedź światowej recesji? Nadto dziś warto przeczytać m.in. dwa ciekawe teksty z Project Syndicate, o tym czy dla krajów rozwiniętych problem demograficzny jest rzeczywiście tak ważny, oraz czy kapitalizm prowadzi do biedy. W obu przypadkach odpowiedź autorów brzmi: nie.
Chiny zdołowały giełdy

wiadomosciDawno nie było na giełdach tak złego dnia jak piątek. Indeksy na głównych parkietach spadły 2,5-4 procent. Najpierw chiński PMI w wytwórczości zasygnalizował coraz głębszą recesję (47,1 – najniższy od ponad 6 lat), a potem rynki dostrzegły nowe problemy z Grecją.

W ten sposób zakończył się na giełdach akcji, towarów i wielu walut krajów wschodzących najgorszy tydzień od kilku lat – pisze Reuters

makroekonomiaRopa WTI kosztuje już poniżej 40 dolarów za baryłkę. Bank of America pokazuje, że sierpniowe spadki cen są spowodowane gwałtownym obniżaniem się popytu, czyli zjawiskami recesyjnymi w gospodarce światowej. Jeszcze w pierwszej połowie roku spadki wynikały zarówno z czynników popytowych jak i podażowych. Analitycy Banku obniżyli ostatnio prognozy wzrostu gospodarczego m.in. dla Brazylii, Turcji (zapowiedziano właśnie nowe wybory), RPA, Japonii i Meksyku.

Na znaczenie spadku cen ropy , ale głównie w wyniku wzrostu podaży, zwraca uwagę komentator Washington Post Fareed Zakaria. W ciągu roku spadły o ponad 50 procent, w przyszłym zdaniem niektórych ekspertów obniżą się do 35 dolarów za baryłkę. Wiele krajów – producentów ropy przeżywa fiskalny dzień prawdy. Wenezuela, Rosja, Irak – wszędzie panuje już recesja, a można także spodziewać się zaburzeń społecznych.

prasaO wyprzedaży surowców pisze także najnowszy The Economist, przewidując, że kac po surowcowej balandze w pierwszej dekadzie stulecia może potrwać nawet 15 lat. Boom napędzał słaby dolar, teraz sytuacja jest odwrotna – mocny dolar wpędza w recesję. Surowce wyceniane w mocnym dolarze tanieją z dnia na dzień, a niektóre kosztują już mniej niż 10 lat temu. Sprawiły to wielkie inwestycje w wydobycie i produkcje surowców w ostatnich latach, ale mimo spadku cen, kapitał nadal jest lokowany w „dziury w ziemi” – kopalnie odkrywkowe i szyby wiertnicze, gdyż producentom udaje się równocześnie obniżyć koszty produkcji.

mobilnaO tym jak smętnie wygląda Rosja i jej gospodarka jeśli wyjechać na prowincję z Moskwy – pisze także The Economist. Tytuł tekstu: Droga do ubóstwa. To reportaż, z podróży, która zaczyna się stołecznej Moskwie a kończy w małej Moskwie w guberni twerskiej prawie 500 kilometrów na zachód, gdzie pozostało już tylko czterech mieszkańców. „Po drugiej wojnie światowej przetrwaliśmy jedząc trawę. Teraz też Rosja przetrwa” – mówi mieszkanka małej Moskwy. Jej ubezpieczeniem jest przydomowy ogród z ziemniakami, ogórkami , cebulą i burakami.

Rosjanie potrafią się dostosować do recesji (4,6 proc. w II kwartale), spadających płac (dochody realne obniżyły się po 3,1 proc.) i rosnących cen (inflacja ponad 15 procent), a nacjonalistyczna retoryka łagodzi rany. Także moskiewska klasa średnia z dużej Moskwy musi oszczędzać, nie jeździ w tym roku na zagraniczne wakacje i nie kupuje samochodów (sprzedaż spadła o 36 procent). Ale, jak mówi jeden z drobnych biznesmenów właśnie zamykający swój sklep, Putin jest nadal bohaterem. Rosjanie nie wiążą problemów ekonomicznych z politycznym kierownictwem.

makroekonomiaAmbrose Evans-Pritchard pisze w Telegraph, że odpływ kapitału z Chin wyniósł 190 mld dolarów w ciągu zaledwie siedmiu tygodni. Długi i dość chaotyczny tekst zawiera interesującą obserwację, że w prasie pojawiła się krytyka oficjeli chińskich, którzy nieudolnie prowadzą proces reform, co świadczy, że prezydent Xi Jinping jest na nich wściekły.

finanse-publiczneCiekawy tekst George’a Serafeim z Harvard Business School na temat strat finansowych, jakie poniósł rząd i Grecja w wyniku fatalnej polityki przez ostatnie siedem miesięcy. Autor wylicza je na 56 mld euro, czyli równowartość 18-miesięcznej płacy każdego z 3,5 miliona pracujących Greków. Komisja Europejska czy MFW postulują reformy strukturalne, ale ożywienie gospodarki nie zależy od tego, czy sklepy będą otwarte w sobotę i gdzie będzie wolno sprzedawać mleko i chleb. Niedostrzeganym słoniem w pokoju jest rozdęty sektor publiczny z 650 tysiącami pracowników. Autor uważa, że sytuację Grecji mogłoby poprawić włączenie greckich obligacji do luzowania ilościowego EBC, lepszy rating w agencjach (dług netto nie jest tak duży jak brutto) przez co obniżeniu uległyby stopy procentowe i Grecja mogłaby powrócić na rynek finansowy. Problem polega na tym, że premier Tsipras prawdopodobnie wygra wybory sam lub w koalicji z partią To Potami i nadal będzie rządził.

mobilnaAdair Turner pisze o tym, dlaczego demograficzne zagrożenie dla krajów Europy Zachodniej nie jest tak wielkie. Na początek zauważa , że starzenie się społeczeństw w krajach rozwiniętych jest skutkiem pozytywnych zmian, natomiast gwałtowny wzrost liczby ludności w krajach biednych jest zagrożeniem dla ich dobrobytu. Od 1950 do 2050 roku ludność Ugandy zwiększy się 20-krotnie, a Nigru 30-krotnie. Kraje uprzemysławiające się w XIX wieku czy azjatyckie tygrysy w II poł. XX, nie doświadczyły takiego przyrostu. Ani kapitał na głowę, ani umiejętności nie są stanie rosnąć w takim tempie. Nadto gęstość zaludnienia – np. w Indiach 10 krotnie większa niż w USA – nasili walkę o ziemię.

Na tym tle demograficzne problemy Zachodu wydają się niewielkie. Nie będzie zagrożenia dla systemów emerytalnych ani wzrostu gospodarczego, jeśli w odpowiednim tempie będzie przesuwał się wiek emerytalny. Natomiast stabilizacja liczby ludności pozwoli zachować bogactwa naturalne, w tym krajobraz. Automatyzacja pozwoli złagodzić braki w podaży pracy w krajach rozwiniętych. Jeśli jednak produkcja w niemal pozbawionych pracowników fabrykach wróci do tych krajów, będzie to dodatkowy impuls do wzrostu bezrobocia w krajach rozwijających się, które sprzyjać będzie masowej emigracji, zwłaszcza do Europy. To może się okazać się większym problemem dla Europy niż zagrożenie demograficzne.

gieldaRicardo Hausmann, ekonomista i były polityk wenezuelski, aktualnie w Harvard University, zastanawia się w Project Syndicate, czy istotnie kapitalizm prowadzi do biedy. Kapitalizm obwiniany jest za biedę, nierówności, bezrobocie, nawet globalne ocieplenie. Papież uważa, że takiego nieposkromionego systemu nie wolno go tolerować. Pytanie czy należy go „poskromić” czy przeciwnie, znosić bariery dla ekspansji. W przypadku krajów Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej ta druga metoda ma sens – twierdzi Hausmann. Fundamentalny problem krajów rozwijających się polega bowiem na tym, że kapitalizm zostawił poza swoim zasięgiem działania liczne kraje i regiony razem z ich ludnością.

Dlatego w Meksyku stan Nuevo Leon, w którym ludzie w większości pracują w kapitalistycznych firmach, ma PKB capita dziewięciokrotnie większe niż w ubogim Chiapas, gdzie kapitalistycznych firm nie ma. Wiele krajów rozwijających się ma negatywny stosunek do kapitalizmu, co prowadzi je do państwowego interwencjonizmu, przeregulowania gospodarki i sprawia, że kapitalizm nie rozwija się, a gospodarki, państwa i obywatele pozostają ubodzy.

wiadomosci
makroekonomia
prasa
mobilna
makroekonomia
finanse-publiczne
mobilna
gielda

Tagi