W recesji zwykle powstaje dużo nowych firm. Nie tym razem

Największym problemem amerykańskiej gospodarki pozostaje długoterminowe bezrobocie. Widać oznaki słabnącego ducha przedsiębiorczości Amerykanów. Niektórzy ekonomiści ostrzegają, przed kumulującymi się pod powierzchnią zagrożeniami, które mogą przynieść kolejną falą kryzysu. Ale sektor energetyczny może pomóc gospodarce.

Nie ma start-upów, choć powinny być

Choć w tym tygodniu upływa cztery lata, od dnia gdy szefowa doradców ekonomicznych prezydenta Obamy Christina Romer ogłosiła koniec recesji (formalnie National Bureau of Economic Research potwierdził ten fakt we wrześniu 2010 roku) to jak stwierdził Gary Becker co najmniej trzy fakty wskazują, iż był to ruch przedwczesny. Są to wysokie bezrobocie, decyzja Fed o utrzymaniu bardzo łagodnej polityki pieniężnej i gwałtowne osłabienie przedsiębiorczości Amerykanów.

I rzeczywiście powstaje coraz mniej start-upów. Jak wskazuje Tim Kane, ekonomista Hudson Institute, w 1982 roku nowe przedsiębiorstwa stanowiły połowę firm funkcjonujących w amerykańskiej gospodarce. Po recesji 2001 roku w gospodarce amerykańskiej w jej najlepszym okresie, to jest w 2006 roku, powstało 667 tys. takich firm. Ich ilość spadała systematycznie do 548 tysięcy w 2009. Rok później było ich już tylko 505 tysięcy.  Do 2011 ich ilość nie przekraczała już jednej trzeciej wszystkich przedsiębiorstw. Odsetek pracowników zatrudnionych w firmach tego typu spadł z 20 do 11 proc. między 1982 a 2011 rokiem. Według PricewaterhouseCoopers wartość kapitału inwestycyjnego finansującego rozwój start-up-ów zmniejszyła się w 2012 roku o 10 proc., w porównaniu z 2011.

3

Czy nowe firmy nie powstają dlatego, że w amerykańskiej gospodarce kapitał jest zbyt skoncentrowany? Według raportu University of Chicago z grudnia 2012 roku w Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych jest ponad 6 milionów przedsiębiorstw, z których 2600 jest właścicielem ponad 80 proc. wszystkich aktywów (parku maszynowego, oprogramowania, budynków, ziemi etc.).

Inną z przyczyn, jak wskazują ekonomiści American Enterprise Institute, mogą być także rosnące koszty ubezpieczenia zdrowotnego i opłat koncesyjnych i certyfikatów uprawniających do reglamentowanych zawodów. Według jednego z badań z 2011 roku blisko 30 proc. pracowników musiało uzyskać rządowe certyfikaty, a w latach 1950-ych tym obowiązkiem było obciążonych tylko 5 proc. pracowników. Innym problemem może być, jak tłumaczy Gary Becker, polityka banków, które wskutek polityki łagodzenia Fed, umacniają swoją pozycję finansową „nie mają bodźca, by zachęcić klientów do podejmowania ryzyka związanego  z inwestycjami w start-upy.

2

źródło: AEI

Niemniej poważny problem stanowią nadmierne regulacje związane z ochroną środowiska. Jak wskazują ekonomiści z New York University specjalizujący się w urbanistyce, te restrykcyjne przepisy uniemożliwiają rozrost miastom, które odnoszą sukcesy inwestycyjne.

Bardzo liczne pokolenie Amerykanów odchodzi na emeryturę

A czy rynek pracy się umocnił? Tylko nieznacznie. Bo choć w maju przybyło 175 tys. nowych miejsc pracy, to bezrobocie utrzymuje się na poziomie 7,6 procent. Jednak większość z nich to nisko opłacana praca w sektorze usług: restauracjach i sprzedaży detalicznej.

Zwiększyło się zatrudnienie w administracji rządu centralnego – o 11 tys. osób. W 2013 roku rządy federalny i stanowe łącznie stworzyły 25 tys. stanowisk. Spadła natomiast ilość miejsc pracy w produkcji. Mniejszą szansę na znalezienie pracy mają osoby w grupie wiekowej od 50-60 lat.  Według raportu American Enterprise Institute i Center for Economic and Policy Research bezrobotni w takim wieku pozostający bez pracy przez rok mają tylko 9 proc. szans na znalezienie zatrudnienia w ciągu kolejnych trzech miesięcy. Na każde nowe miejsce pracy przypada obecnie 3,3 bezrobotnego w tym wieku.

1

źródło: CalculatedRisk

Prawie 4,5 mln  ludzie pozostaje bez pracy dłużej niż 27 tygodni. Długoterminowe bezrobocie stanowi najpoważniejszy problem amerykańskiego rynku pracy – uważa ekonomista i były doradca prezydenta Clintona Robert Reich. Dodaje jednak, iż pojawił się zwiastun nadziei. Stopniowo rośnie wielkość siły roboczej. Oznacza to, że ludzie, których określano jak „zniechęconych” znów szukają pracy. Jest to interpretowane jako objaw optymizmu co do możliwości znalezienia zatrudnienia. Jednak wielkość siły roboczej nie wróci do poziomu sprzed recesji. Powodem jest bardzo silny trend demograficzny: w 2010 roku bardzo liczne pokolenie zaczęło przechodzić na emeryturę. Ten trend utrzyma do końca obecnej dekady.

Przed burzą, która uderzy w gospodarkę ostrzega profesor Robert Reich. Jego zdaniem spadnie konsumpcja, która stanowi 70 procent całej aktywności gospodarczej USA. Powodem są spadające płace. I wskazuje na raport Departamentu Handlu, z którego wynika, iż w pierwszym kwartale 2013 r. konsumpcja wzrosła 3,4 procent, a stopa oszczędności spadła z 5,3 w ostatnim kwartale 2012 do 2,3 procent. I według Reicha znajduje się ona na najniższym poziomie od początku recesji w 2008 roku.

Ekspansywna polityka pieniężna jest niebezpieczna – dla innych

O niebezpieczeństwie kolejnej fali kryzysu mówi także profesor Simon Johnson, autor bestselleru „13 Bankers”, który jest ekspertem ds. gospodarczych w Senacie USA. W ostatnich dniach maja na forum komisji senackiej ostrzegł, że zwiększone ryzyko w sektorze finansowym spowodowane polityką łagodzenia Fed może wywołać pęknięcie baniek, tym razem, poza Stanami Zjednoczonymi: w Azji i Ameryce Południowej. Jego zdaniem następna fala spekulacyjna uderzy w kraje, które mają silny sektor bankowy z dobrym dostępem do globalnego rynku kapitałowego. W tych krajach „widać pewne oznaki boomu gospodarczego”.

Czy jest możliwość uniknięcia tego scenariusza? Johnson podkreślił, że należy w jeszcze większym stopniu podnieść poziom wymaganego kapitału dla banków. Tłumaczył, że „bank taki jak Goldman Sachs nadal ma mieć 1 mld dol. kapitału na każde 13 mld aktywów”. Jego zdaniem regulacje bankowe wprowadzone za pośrednictwem Ustawy Dodda-Franka to krok w dobrym kierunku, ale są niewystarczające.

Kolejnym krokiem powinno być ograniczenie transgranicznych operacji tzw. mega banków. Jednym z aspektów tego problemu jest „ściąganie z powrotem kapitału z banków córek w krajach niedotkniętych recesją do ich central”.  Innym możliwość taniego taniego powiększania zadłużenie dzięki niskim stopom procentowym. Johnson przestrzega przed pułapką jaką stanowią rozrastające się banki: „skłonność rządów do ratowania zbyt dużych by upaść umacnia się proporcjonalnie do zagrożenia jakie te banki stwarzają dla gospodarki”.  A takie swoiste subsydium to zdaniem ekonomisty przypuszczalnie najniebezpieczniejsza na świecie polityka: bo przy odrobinie szczęścia dla banku akumulacja większego długu to więcej zysku, a w przypadku niebezpieczeństwa ów dług stanowi problem podatników.

Im więcej państwowej pomocy, tym gorsze kłopoty ze zbyt dużymi aby upaść

A według profesora Charlesa Tapiero z NYU Poly ryzyko systemowego w sektorze finansowym będzie się zwiększać. W artykule artykule „The Future of Financial Engineering”,  pokazuje, że świat finansów zmierza w stronę gdzie, instrumenty finansowe nie będą ani funkcjonować w sposób uczciwy ani nie będą przejrzyste z punktu widzenia inwestorów. W takim świecie „mega instytucje finansowe” – staną się dyktatorami reguł rynku i cen dla bezradnych inwestorów. I w tej sytuacji ryzyko stanie się znacznie trudniejsze do zidentyfikowania.

Tapiero stawia pytanie, które być może jest dziś najważniejsze w świetle obecnego kryzysu na rynku pracy: jak nadmierne regulacje wpływają na tworzenie „realnych miejsc pracy” (spoza sektora rynku finansowego)? I czy te regulacje nie doprowadzą do powstania „mega korporacji”, które uniemożliwią konkurencję na wolnym rynku? Tapiero konkluduje, że sektor finansowy jest niezbędny dla wzrostu gospodarczego, jednak rozwój tego sektora jak cel sam w sobie przyniósł wielkie szkody gospodarce.

Małe elektrownie jądrowe

Część ekonomistów USA i Kanady ma nadzieję, że sektor energetyczny w jeszcze większym stopniu stanie się lokomotywą gospodarki.

Coraz więcej rządów stanowych decyduje się na budowę elektrowni atomowych. Małe modularne reaktory atomowe (SMR) zyskują popularność. Dwa z nich staną na brzegu rzeki Clinch w stanie Tennessee.  W tym miesiącu zostaną wykonane odwierty, a także geologiczne, hydrologiczne i sejsmiczne badania. Nowe reaktory mają moc 180 MW i są mniejsze od dotychczasowych generatorów o mocy od 500 do 1000 MW.  Jednak ich zaletą jest właśnie modularność, która umożliwia usunięcie jako pojedynczej instalacji. Dlatego są bezpieczniejsze i łatwiejsze do obsługi zarówno pod względem odpadów jak i recyklingu. Ich wielkość nie przekracza kadłuba Boeinga 737.  Zostaną uruchomione około 2022 roku.

Opracował Tomasz Pompowski

3
3
2
2
1
1

Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją