Niemieckie banki nie tracą pomimo kryzysu strefy euro

Pomimo kryzysu w strefie euro destrukcyjnego wpływu globalnych banków niemieckich bardziej boi się dziś Europa niż sami Niemcy. Ich rynek ochronią przed głębszym kryzysem banki lokalne. Według Bundesbanku osiągną one do 2015 roku dochód operacyjny o jedną czwartą wyższy niż wielkie niemieckie banki międzynarodowe.
Niemieckie banki nie tracą pomimo kryzysu strefy euro

(CC BY-NC matpe)

Paradoksalnie, kryzys systemu finansowego w strefie euro nie przeszkodził bankom niemieckim w poprawianiu kondycji. W 2011 roku zwiększyły one rentowność i wzmocniły bazę kapitałową.

W drugiej połowie 2011 roku zgromadziły depozyty od indywidualnych klientów w wysokości pozwalającej na ograniczenie finansowania z rynku bankowego. W dodatku dokonały tego bez obniżania swojej rentowności. Pod koniec roku ceny płacone za depozyty pozostały w niemieckich bankach na poziomie z jego początku. Silna w 2011 roku gospodarka niemiecka przełożyła się m.in. na obniżenie prowizji kredytowych, a ich poziom spadł do najniższego od 2008 roku. Radykalnie zmniejszyły się też prowizje za złe kredyty, klasyfikowane jako koszt działalności).

Najlepiej u siebie

Jednak wysoka integracja rynku finansowego strefy euro, ryzyko kryzysu systemowego odsuwa od Niemiec jedynie w czasie. Ale Niemcy mają swoją poduszkę bezpieczeństwa. Jest nią znaczące zróżnicowanie sektora i poważny udział w nim lokalnych, krajowych banków, które koncentrują swoją działalność  na rodzimym rynku. Dla nich zaś złe czasy mogą okazać się nawet całkiem dobre.

W projekcji rozwoju sytuacji na rynku finansowym Niemiec do 2015 roku, Bundesbank, niemiecki bank centralny, przyjmując scenariusz realizacji bazowego, uśrednionego tempa wzrostu PKB Niemiec, szacuje dochód operacyjny dużych banków międzynarodowych na poziomie łącznie około 41 mld euro (suma za lata od 2012 do 2015).Ten sam parametr dla małych, krajowych banków Bundesbank wylicza łącznie na około 53 mld euro. Już to pokazuje, jak dużą siłę rynku finansowego Niemiec stanowią banki lokalne.

Powstaje jednak pytanie, czy ich w miarę spokojny i zyskowny teren operacyjny nie stanie się pokusą dla niemieckich grup zmagających się ostro z kryzysem? Zagrożenie jest raczej mniejsze niż się wydaje. Interesy gospodarcze Niemiec w innych krajach i w związku z tym potrzeba obecności tam niemieckich banków ograniczają ewentualny manewr: redukcję zagranicznej skali ich działania i koncentrację na dochodowym rynku krajowym.

Ryzykowna piętnastka

Pokusy przeprowadzki nie można jednak nie dostrzegać. Problemy niemieckich potentatów bankowych, choć mniejsze niż innych światowych, zwłaszcza europejskich gigantów, są poważne. A ich sytuacja budzi zaniepokojenie niemieckiego banku centralnego.

Bundesbank klasyfikuje 15 banków swojego rynku, jako grupy o międzynarodowej skali działania. To operacji tych banków, jakości portfela, skali działania, ryzyka rynków, na których funkcjonują obawia się on najbardziej. Wyrazem tego, może być wydanie przez Bundesbank opinii, że jego posunięcia mogą okazać się niewystarczające dla zachowania stabilizacji rynku finansowego Niemiec w 2012 roku.

Jeszcze w pierwszym półroczu 2011 roku wielka piętnastka wypracowała zagregowany dochód operacyjny o 13 proc. wyższy w porównaniu z jego wartością na koniec czerwca 2010 roku (dochód operacyjny to dochód odsetkowy netto, ogółem dochód prowizyjny i dochód z portfela handlowego). Banki te, podobnie jak i pozostałe z sektora niemieckiego, zanotowały też, na koniec pierwszego półrocza 2011 roku, spadek prowizji na złe kredyty o ponad 600 milionów euro.

Głównym źródłem dochodów w 15 międzynarodowych bankach pozostawał dochód odsetkowy. W trzecim kwartale 2011 roku, marża odsetkowa w tych bankach przekroczyła średnią wieloletnią, tj. 0,72 proc., a uśredniona za 12 miesięcy była wyższa (0,83 proc.) od tempa wzrostu PKB w Niemczech. Ostatni kwartał ub.r i prognoza na 2012 rok, pokazują, że takiego wyniku nie uda się już globalnym bankom niemieckim osiągnąć.

Dla przykładu: Commerzbank, drugi co do wielkości niemiecki bank, już w trzecim kwartale odnotował stratę w wysokości ponad 687 mln euro. Przede wszystkim z powodu spadku wartości obligacji greckich. Na koniec września zysk netto banku nie przekroczył 322 mln euro.

Co więcej to właśnie w „globalistów” najdotkliwiej uderza rekomendacja Europejskiego Nadzoru Bankowego (EBA). Spełnienie warunku zwiększenia kapitałów i podniesienia wskaźnika adekwatności kapitałowej z 5 do 9 proc. dla kilku gigantów może być trudnym wyzwaniem. Zwłaszcza, że mają na to czas tylko do końca czerwca tego roku.

Według oceny EBA niedobór kapitału niemieckich banków przekracza 13 mld euro (dla porównania w Grecji 30 mld, w Hiszpanii 26 mld, we Włoszech 15 mld). Z tej kwoty prawie 11 mld euro zebrać muszą trzy: Commerzbank (5,3 mld euro), Deutsche Bank (3,2 mld euro) oraz Norddeutsche Landesbank (prawie 2,5 mld euro).

Trudno mówić jednak o większym zagrożeniu dla sektora. Kłopoty może mieć Commerzbank AG, który potrzebuje znacznych nowych kapitałów w stosunku do posiadanych aktualnie (21,3 proc.). Do końca czerwca zarząd, zgodnie z zaleceniem rządu, musi znaleźć inwestora. Jeśli się to nie uda państwo przejmie kontrolę. W ostatni czwartek Commerzbank poinformował, że nie będzie sięgać po pomoc rządu. Zapewnił, że 3 mld euro, czyli 57 proc. sumy wymaganej przez EBA, już zebrał. Dodatkowy 1 mld euro instytucja chce znaleźć do końca czerwca.

W Deutsche Banku również nie będzie żadnego problemu i ryzyka z pozyskaniem dodatkowego kapitału. Relacje nowego kapitału do aktualnych funduszy własnych i do sumy aktywów wynoszą tu tylko 6,2 proc. Bank po 9 miesiącach miał 4,1 mld euro zysku. Planuje sprzedać za minimum 2 mld euro część zarządzania aktywami i na wiosnę powinno się to mu udać.

Zyski z pomocy dla Europy

Nawet jeśli międzynarodowa piętnastka nie zachwieje rynkiem wewnętrznym, to i tak niemiecki podatnik musi się liczyć, że za ich działalność zapłaci. Niemcy stosują metodę brania na siebie głównego ciężaru uderzenia (kryzys strefy euro), nie z dobrego serca lecz dla odłożonych w czasie przyszłych korzyści, stąd inwestycje w ryzyko Włoch, Hiszpanii, Francji. Analiza kredytowego portfela nie pozostawia w tej kwestii niedomówień. W amerykański dług niemieckie banki zaangażowały 276 mld euro. Drugie tyle zainwestowały w dług włoski (101 mld), hiszpański (90 mld) i francuski (82 mld). W Grecję włożyły 20 mld euro.

Niemcy wyraźnie nie obawiają się braku obsługi zadłużenia krajowego, czy banków Hiszpanii i Włoch. Nadal lokują wolne środki w aktywa największych krajów strefy euro, przy czym wybierają bardziej rentowne od francuskiego inwestycje w dług hiszpański i włoski.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Dla Europy kluczowy jest z tego wniosek, że Niemcy są i będą zainteresowani każdym rozwiązaniem, które pozwoli na obronę wypłacalności Włoch, Hiszpanii i Francji. Sytuacja umorzenia części wartości długu tych krajów – jak to miało miejsce w przypadku Grecji – nie wchodzi w grę.

Niemcy liczą, że pieniądze zainwestowane w ryzyko sąsiadów, przyniosą im spodziewane korzyści, zrekompensują wydatki poniesione na ratowanie strefy euro. Zwykłych klientów wreszcie powinna choć częściowo uspokoić konstatacja, że niezależnie od wpływu kryzysu systemowego w strefie euro na Niemcy, pogorszenia pozycji 15 międzynarodowych grup bankowych z niemieckim kapitałem – siła i przyszły potencjał niemieckiego rynku finansowego tkwi w małych, krajowych bankach.

Autor jest specjalistą w zakresie bankowości, finansów, makroekonomii. Pracował w Banku Handlowym i w Grupie KBC Polska

(CC BY-NC matpe)
(Opr. DG)
ekspozycja-kredytowa-niemieckich-bankow

Otwarta licencja


Tagi