Premier ma rację. Inwestycje w infrastrukturę ruszą gospodarkę Unii

Europa debatuje na temat kryzysu greckiego, Grecja ostrzega Portugalię, że będzie następna w kolejce, a premier Tusk apeluje do Europy o to, aby w strategii „Europa 2020” wydatki na „twardą” infrastrukturę pozostały priorytetem. Należy wesprzeć premiera w zainicjowanych działaniach, gdyż Polska jest krajem, który przez lata komunizmu był opóźniony w budowie wszelkiej infrastruktury i budowaniu rynku opartego na konkurencji instytucji gospodarczych. Dlatego też w ramach obecnej fazy kryzysu, który przejawia się olbrzymimi deficytami finansów publicznych i debatą nad koniecznością oszczędności, kluczowa jest optymalizacja wydatków publicznych. Aby jednak przeprowadzić ją prawidłowo, należy zdefiniować, jak powinna wyglądać infrastruktura – twarda oraz miękka – w tym ta polegająca na posiadaniu efektywnych instytucji, po to żeby polska gospodarka mogła się szybciej rozwijać i doganiać inne gospodarki w procesie konwersji dobrobytu.

Zdefiniowanie istotnych potrzeb infrastrukturalnych jest kluczowe zarówno dla przyspieszenia procesu wzrostu, jak i skutecznego zaprezentowania partnerom w UE naszych priorytetów dotyczących jej budowy. W jej ramach kluczowe jest zbudowanie kosztownej infrastruktury transportowej, która jest pierwszym wyznacznikiem możliwości utworzenia miejsc pracy w naszym kraju. Dopiero na późniejszym etapie rozwoju inwestycja w wiedzę może okazać się absorbowalna przez krajowe instytucje gospodarcze. Przy czym opracowanie modelu infrastruktury wzrostu pomogłoby w argumentacji, ale również pomogło efektywnie wydatkować środki publiczne, zaczynając od najbardziej efektywnych projektów, zwracających się najszybciej w postaci szybszego wzrostu gospodarczego i poszerzenia bazy podatkowej, i po to aby można było racjonalnie wybrać projekty, posiadając ograniczone środki publiczne.

Charakterystyczne w debacie dotyczącej deficytów budżetowych jest uwzględnianie tych form infrastruktury, które dane kraje posiadają. Dobrym przykładem jest konieczność dokonania fiskalnych oszczędności w Hiszpanii i Japonii, w których mają się one dokonać kosztem nakładów na infrastrukturę, ponieważ jej aktualny poziom jest wystarczający do utrzymania zakładanego tempa wzrostu. Hiszpania, zdaniem prof. Juan Toribio z IESE, może podołać wyzwaniom kryzysowym, gdyż z jednej strony posiada rozbudowaną infrastrukturę, a z drugiej efektywne instytucje gospodarcze, konkurencyjne na rynku europejskim i amerykańskim.

Dlatego na tym etapie rozwoju należy wesprzeć premiera w jego dążeniu do zdobycia środków na zbudowanie kapitałochłonnej infrastruktury, która umożliwi nam elementarny poziom konkurencji z innymi krajami. Należałoby też przestrzec przed wszelkiego typu działaniami, które mają na celu wyzbywanie się instytucji mogących zaabsorbować przyszłe środki i pomóc w rozwoju gospodarczym opartym wiedzy. Gdyż z jednej strony nie będziemy mieli wystarczającej infrastruktury transportowej, przyciągającej miejsca pracy, a z drugiej pomoc, jaką państwo i UE będzie udzielała na rozwój badań naukowych i poprawę innowacyjności, może być udzielana instytucjom zagranicznym bezpośrednio lub pośrednio, jako jedynie podwyższenie kwalifikacji zmuszonych do emigracji rodaków, nie znajdujących w kraju instytucji gotowych do ich zatrudnienia.

Wspierając premiera w konieczności utrzymania pomocy dla krajów Europy Centralnej, w formie nakładów na kapitałochłonną infrastrukturę, jednocześnie należy ostrzec przed dążeniem do przedwczesnego powiązania polskiej złotówki z euro, ponieważ tego typu działanie spowodowałoby znaczące ryzyko w sytuacji kryzysu, jaki mieliśmy w poprzednim okresie. Skłaniałoby do zaciągania zobowiązań w obcej walucie, a z drugiej strony bilanse banków byłyby narażone na ryzyko w razie osłabienia waluty krajowej.

Oferowanie kredytów w innej walucie niż krajowa stanowiłoby zagrożenie kredytowe dla banków, majątkowe dla obywateli, a popytowe dla gospodarki kraju. Negatywnie wpływałoby na swobodę w określaniu polityki pieniężnej i sprzyjałoby spekulacji na rynku kapitałowym  i na rynku nieruchomości. Jeśli znaczna część portfela miałaby taki charakter, a to nawet przy kursie zmiennym w Polsce występuje, to w przypadku znaczącej deprecjacji oddziaływałoby negatywnie na wyniki instytucji finansowych, a w razie wystąpienia znaczących strat zachęcało do przerzucenia ich na państwo. Również wzbudzone trendy popytowe likwidują miejsca pracy w eksportowej gospodarce, na rzecz cykliczności w budownictwie, a efekt majątkowy u klientów sprzyja nadmiernemu zlewarowaniu gospodarstw domowych. Chwilowy boom w gospodarce może oznaczać kłopoty walutowe, połączonym z gwałtownym spadkiem popytu i kłopotami systemu bankowego.

W sytuacji Polski powinno się rozważać optymalizację wydatków publicznych i zwrócić uwagę na to, że większe dochody można byłoby uzyskać poprzez większe obciążenie kapitału, jak  też poprzez zmniejszenie dysproporcji społecznych. Nie należy liczyć na to, że obniżenie kosztów, obniżenie opodatkowania doprowadzi do znaczącego wzrostu produkcji. Charakterystyczne jest, że 500 największych przedsiębiorstw indeksu S&P500 potroiło zyski w ostatnim kwartale 2009 r., przy czym ich sprzedaż była ulokowana w szybko rozwijających się krajach – w Indiach, Chinach i Brazylii. A uzyskane wzrosty były powiązane z obniżaniem zatrudnienia i kosztów w USA. Jak przykładowo podaje „Financial Times”, Alcoa, która miała 1,5 mld gotówki,  pod koniec 2009 r. pomnożyła je dwukrotnie w porównaniu z końcem 2008 r. poprzez zmniejszenie o 32 proc. liczby pracowników, o 28 tys. osób, i jednoczesne zmniejszenie wydatków inwestycyjnych o 43 proc. Przedsiębiorcy wykorzystują w kryzysie posiadane środki nie do rozwoju, tylko do wykupywania konkurencji i dalszego redukowania… mocy produkcyjnych.

Jednocześnie małe i średnie przedsiębiorstwa, które wynajdują nowe motory wzrostu, nie mają dostępu do kapitału i w efekcie następuje rozdźwięk między dużymi korporacjami nastawionymi na eksport, które nie pociągają jednak wzrostu popytu wewnętrznego, a brakiem środków na restrukturyzację gospodarki. Dlatego w USA proponowane jest pobudzenie popytu poprzez opodatkowanie 10 proc. tych, którzy mają najwyższy poziom dobrobytu, w celu redukcji poziomu oszczędności, w sytuacji, kiedy pakiety stymulujące będą podlegały redukcji. My również powinniśmy z jednej strony optymalizować nasze wydatki, powrócić do poprzednich składek rentowych, w celu ograniczenia deficytu ZUS-u, a z drugiej  zminimalizować negatywny efekt popytowy poprzez powrót do poprzedniej skali podatkowej.


Tagi