Stresujące warunki stress-testów

Amerykański bank centralny uruchomił jakiś czas temu narzędzie pod nazwą operacja Twist. W skrócie, chodziło o zamianę formy aktywów, które posiada bank. Zamiast inwestować w krótkoterminowe papiery rządowe postanowił przenieść kapitał w nie zainwestowany w papiery rządowe o dłuższym terminie zapadalności.

W teorii miało to wpłynąć na zmniejszenie stóp procentowych na rynku i poskutkować poszerzeniem akcji kredytowej banków komercyjnych. Ponieważ rezultaty tego zabiegu wyglądają bardzo kiepsko, Fed zdaje się rozważać przeprowadzenie trzeciej rundy ilościowego poluzowania (QE).  Na to wskazują minutes opublikowane niedawno na stronie Fedu.

Jak trafnie spostrzega Agustino Fontevecchia, celem tej publikacji jest odpowiednia komunikacja z otoczeniem w celu wpłynięcia na oczekiwania podmiotów rynkowych. Celem jest również pokazanie, że dotychczasowi oponenci kolejnej rundy ilościowego poluzowania zamierzają ustąpić i dostosować się do decyzji promowanej przez prezesa Fedu Bena Bernankego. Stąd autor konkluduje, że skoro projekcje są w zasadzie te same co rok temu, to należy się spodziewać wkrótce uderzenia QE3:

With the Fed failing at both of its objectives, and projections for the situation to remain pretty much the same next year, it seems like Bernanke will have pull on the trigger on QE3.

Kłopoty amerykańskiej gospodarki mogą być większe, jeśli rozważymy powiązania banków z europejskimi gospodarkami. Z tego powodu w komunikacie z 22 listopada Rezerwa Federalna zaleca zastosowanie nowych stress-testów dla banków:

(…) the Federal Reserve launched the 2012 review, issuing instructions to the firms, including the macroeconomic and financial market scenarios the Federal Reserve is requiring institutions to use to support the stress testing used in their capital plans. As a part of the review, known as the Comprehensive Capital Analysis and Review (CCAR), the Federal Reserve in 2012 will carry out a supervisory stress test based on the same stress scenario provided to the firms to support its analysis of the adequacy of the firms’ capital (…)

In addition to the macroeconomic scenario provided by the Federal Reserve, the six largest firms will be required to estimate potential losses stemming from a hypothetical global market shock. The global market shock will be based on market price movements seen during the second half of 2008, a time of significant volatility, with adjustments made to incorporate potential sharp market price movements in European sovereign and financial sectors. [podkreślenie moje]

Chodzi oczywiście o takie testy, które rozważą scenariusze częściowo podobne do przypadku 2008 (upadku Lehman Brothers) poszerzone dodatkowo o upadek strefy euro. Testy te przeprowadzają symulację, co będzie się działo z kapitałem banków i jego aktywami w przypadku, gdyby ceny na rynkach finansowych uległy wcześniej nieprzewidywanym zmianom. Wyjściowe zmienne tych testów wydają się interesujące. Jak podaje Bloomberg, mają one dostarczyć nam odpowiedzi, co będzie z bankami, gdy dojdzie do następującej sytuacji w USA: bezrobocie na poziomie 13 proc., spadek PKB o 8 proc. i spadek akcji o 52 proc. W istocie scenariusz mało optymistyczny. Ceny domów mają spaść o kolejne 20 proc. (wykres na Calculated Risk).

Na dodatkową naszą uwagę zasługuje dalsza część komunikatu, w której Rezerwa Federalna mówi o zwróceniu szczególnej uwagi na szęść największych podmiotów na rynku kapitałowym. Mają zostać poddane szczególnej analizie. Bank centralny będzie przeprowadzał projekcje, jak wielkie straty mogą osiągnąć te firmy w przypadku powtórki przypadku listopada 2008. Steve Schaefer uważa, że będą to zapewne tradycyjni podejrzani. Czyli bohaterowie głównych stron gazet już od początku 2008 roku: Bank of America, Citigroup, Goldman Sachs Group,  JPMorgan Chase, Morgan Stanley oraz Wells Fargo.

Mike Hanson poddaje w wątpliwość tezę, że Europa mogłaby pociągnąć za sobą na dno resztę świata, w tym amerykańską gospodarkę. Gavyn Davies z Financial Times, przeciwnie, raczej twierdzi, że w wypadku pogłębiania się kryzysu europejskiego amerykańska gospodarka nie będzie w stanie utrzymać obecnego tempa wzrostu.

W międzyczasie europejski pożar nie przestaje się rozprzestrzeniać. Okazuje się, że problemy z finansowaniem deficytu dotknęły też niemieckiego rządu. Rentowności obligacji przekroczyły 2 proc., a sprzedano ich trzydzieści pięć procent mniej niż oczekiwano. W międzyczasie wzrosły rentowności francuskich i belgijskich obligacji. Nic dziwnego, o czym donosi Wall Street Journal, że banki szykują się na rozliczanie kontraktów w wypadku rozpadu strefy euro.

Desmond Lachman uważa, że teraz następuje „moment Merkel”, w którym kanclerz Niemiec staje przed dwoma sprzecznymi wyborami, ponieważ może albo zezwolić na dalsze finansowanie bankrutujących krajów, albo postawić na proces dostosowawczy, który i tak od razu nie przyniesie efektów:

If past is prologue to the future, there is little reason to believe that Merkel will now throw caution to the wind and allow the ECB to provide unlimited support to the periphery. She will not do so even though that is what might be necessary to save the euro. Rather, the most that might reasonably be expected of the German chancellor is that she will allow the ECB to significantly step up its purchases of Italian and Spanish bonds, subject to stringent conditions on those countries to undertake fiscal austerity and structural reform. This should allow the can to be kicked forward yet again for a few more months. However, it will not eliminate the very real risk that the euro could unravel in the course of 2012, especially as the European economy sinks deeper into recession.

Ciągłe finansowanie upadających rządów nie będzie możliwe za pomocą niemieckiego budżetu. Jak już wspominaliśmy kilkukrotnie, jedynym wyjściem byłoby postawienie na inflacyjną politykę Europejskiego Banku Centralnego, który zaangażowałby się w pełną monetyzację długów upadających państw. Z tym, że należy pamiętać, że EBC już taką monetyzację przeprowadza. Ben Vickers z Businessweeka, pokazuje interesującą pozycję w bilansie EBC o nazwie securities held for monetary policy purposes, która zaczęła radykalnie rosnąć w momencie, gdy europejskie rządy zaczęły mieć kłopoty z obsługą długu publicznego. Pozycja ta wynosi prawie 255 miliardów euro i wzrosła prawie dwukrotnie od sierpnia tego roku, gdy EBC zaczął ratować dług hiszpański i włoski.

Jak widać na wykresie w opracowaniu Vickersa, EBC jest już bardzo aktywny na rynku długu, jeszcze zanim kanclerz Merkel dała zielone światło na pogłębione interwencje. Ciężko sobie wyobrazić, co zaczęłoby dziać, gdyby EBC miał zaangażować się „w pełni”. Uratowałoby to wypłacalność poszczególnych rządów, ale tylko nominalną i bardzo wątpliwe jest, że uratowałoby to euro przed inflacyjną katastrofą.

Opracował Mateusz Machaj, główny ekonomista Instytutu Misesa


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (09–13.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Trendy gospodarcze
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (30.05–03.06.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce