Polskie drogi rozwoju, czyli co dalej z gospodarką

Starsze pokolenia bardziej niż młodsze doceniają sukces transformacji polskiej gospodarki. Może dlatego, że młodzi nie pamiętają pustych sklepowych półek czasów socjalizmu. Zmiany demograficzne i wyrównywanie nierówności mogą pomóc dzisiejszym studentom, ale też całej gospodarce, którą czekają trudniejsze lata.
Polskie drogi rozwoju, czyli co dalej z gospodarką

(CC Pixabay)

Po straconej dekadzie lat 80., już w 1991 r. Polska była najszybciej rozwijającym się krajem wśród byłych państw socjalistycznych i w ub.r. nasz średni poziom PKB na mieszkańca w stosunku do dawnej piętnastki krajów UE zwiększył się ponad dwukrotnie – z 32 proc. do 67 proc. – zauważa prof. Ryszard Rapacki ze Szkoły Głównej Handlowej.

Trzy ostatnie dekady nieprzerwanego wzrostu polskiej gospodarki to skutek udanej transformacji i polityki ekonomicznej realizowanej przez kolejne rządy i kierownictwa NBP. Prof. Stanisław Gomułka – uczestnik i świadek transformacji gospodarczej Polski – uważa, że jednym z najistotniejszych powodów naszego historycznego sukcesu był fakt, że tylko w Polsce – w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej – wyjątkowo szybka była ekspansja rodzimego sektora prywatnego poza rolnictwem.

Historia sukcesu

– Dobre świadectwo polityce gospodarczej w okresie transformacji wystawia wyjątkowy w skali światowej fakt, że od roku 1992 nie było w Polsce ani recesji w skali całej gospodarki, ani kryzysu bankowego – podkreśla Gomułka. Przypomina, że wzrost gospodarczy w Polsce w ostatnich trzech dekadach wynosił średnio 3,3 proc. i jest to ok. 1,5 pkt. proc. więcej, niż w Niemczech czy USA.

Co zatem sprawiło, że w latach 2016-2019 tempo wzrostu było jeszcze wyższe?

– Najważniejsze cztery przyczyny to: lepsza niż przeciętna koniunktura w Unii Europejskiej, pozwalająca na zwiększenie eksportu i praktycznie pełne wykorzystanie mocy wytwórczych, szybki wzrost konsumpcji, wzmacniany transferami socjalnymi i wzrostem płac, duża emigracja z Ukrainy, która stanowi nawet 8-10 proc. siły roboczej oraz wysokie inwestycje finansowane środkami unijnymi – mówi Gomułka.

Wyzwania najbliższych dekad

Jak jednak udane 30 lat przygotowało polską gospodarkę na wyzwania przyszłości – tak krajowe, jak i globalne? Jaki model kapitalizmu wyłania się po tych latach transformacji gospodarek Polski i innych krajów Europy Środkowo- Wschodniej?

Prof. Gomułka twierdzi, że po 2020 r. najprawdopodobniej nastąpi powrót do wieloletniej średniej wzrostu z ryzykiem spadku poniżej.

Ciemne chmury nad światową gospodarką, ale Polska się obroni

– Zejście na niższy poziom wzrostu jest spowodowany niższym tempem wzrostu krajów UE (w Niemczech oczekiwane tempo wzrostu PKB w 2019 r. wynosi zaledwie 0,7 proc., a w 2020 r. – 1,3 proc.), spadkiem aktywności zawodowej społeczeństwa, spadkiem liczebności pracowników z Ukrainy (hrywna jest jedną z niewielu walut, która wzmacnia się wobec dolara, a tym samym złotego) oraz dużym spadkiem inwestycji unijnych w Polsce po 2022 r. – uważa Gomułka.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy wśród zagrożeń dla rozwoju Polski w najbliższych latach zwrócił uwagę na trzy zjawiska: malejącą populację młodych ludzi, niewielkie inwestycje w środki trwałe i spadek wzrostu produktywności.

Gomułka obawia się, że negatywnie wpłynie na naszą sytuację spadek podaży na rynku pracy młodych, dobrze wykształconych osób, spadek napływu funduszy z UE oraz ryzyko prawne, związane ze zmianami legislacyjnymi, negatywnie wpływającymi na sytuację przedsiębiorców. Wskazując na możliwe drogi wyjścia z tej sytuacji, mówi m.in. o potrzebie zwiększenia inwestycji krajowych, zachęcaniu emerytów do powrotu na rynek pracy (w różnych formach) czy zwiększeniu stopy oszczędności. Przy zastosowaniu powyższych korekt, skala spowolnienie może być znacząco niższa.

Według optymistycznego scenariusza za 10-15 lat osiągniemy 80-85 proc. PKB Niemiec.

– Przyjąłem trzy warianty wzrostu, według wariantu średniego do 2030 r. Polska będzie rozwijać się średnio w tempie 2,5 proc., a w latach 2030-40 – 2 proc – mówi Gomułka. Wariant optymistyczny oznacza 0,5 pkt. proc. więcej, pesymistyczny oznacza tyle samo mniej. W efekcie: w wariancie pesymistycznym za 10-15 lat przestaniemy zmniejszać dystans dzielący nas od krajów najwyżej rozwiniętych, pozostając na poziomie ok. 65 proc. PKB Niemiec bez NRD. W wariancie optymistycznym w wymienionym okresie osiągniemy 80-85 proc. PKB Niemiec, liczony bez b. NRD – konkluduje Gomułka.

Demografia: zagrożenie czy szansa?

Zdaniem Aleksandra Olechnowicza z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych jesteśmy obecnie jeszcze stosunkowo młodym społeczeństwem na tle Europy, ale już za 40 lat Polska będzie prawdopodobnie jednym z najstarszych krajów UE. Główne problemy przyszłości to mniej ludności czyli słabszy motor wzrostu gospodarczego. Starsze społeczeństwo wymaga większych wydatków np. na służbę zdrowia, co jest potężnym wyzwaniem, biorąc pod uwagę obecny stan służby zdrowia w naszym kraju.

Jednak zdaniem analityka Ignacego Morawskiego zmiany demograficzne w Polsce to nie ryzyko – to szansa.

– Polska była przez 30 lat krajem bardzo wysokiej podaży taniej siły roboczej, szczególnie dotyczyło to wyżu demograficznego przełomu lat 70.-i 80., który wszedł na rynek pracy na początku tego wieku i wygenerował ogromne bezrobocie i niski wzrost płac. Teraz, dzięki zmianom demograficznym przechodzimy zmianę strukturalną, która skończy się większymi inwestycjami pracodawców w pracowników, większym przywiązaniem do pracowników i moim zdaniem wyższym wzrostem wydajności – uważa Morawski. Jego zdaniem obserwujemy obecnie recesję w światowym przemyśle i głębokie załamanie handlu światowego, a jednocześnie bezrobocie nie rośnie – w największych gospodarkach jest ono stabilne albo spada. Firmy są bowiem niechętne redukcji zatrudnienia, bo wiedzą że o pracownika jest znacznie trudniej niż w przeszłości.

Za dużo państwa w państwie

A co budzi niepokój? Zdaniem Morawskiego z punktu widzenia modelu polskiego kapitalizmu – zwiększenie roli firm państwowych. – Wydaje mi się, że obserwujemy generalnie spadek wiary w to, że prywatna przedsiębiorczość jest w stanie ciągnąć polską gospodarkę do przodu i jest przez to pewne ryzyko, że będziemy gospodarką opartą z jednej strony na dużych firmach zagranicznych, a z drugiej strony – na firmach państwowych – uważa Morawski.

Istotnym elementem kapitalizmu pozostają nierówności społeczne.

Czy zagrożeniem są też uporczywie utrzymujące się nierówności? Wszak kapitalizm generuje wzrost gospodarczy i dzięki temu wygrywa z innymi systemami ekonomicznymi, natomiast jego istotnym elementem pozostają nierówności społeczne. Obecne badania naukowe, w tym takich instytucji jak MFW i OECD wskazują na ujemną zależność pomiędzy nierównościami a wzrostem gospodarczym.

– Mamy już sporo badań potwierdzających, że nierówność szans czyli m.in. to gdzie się urodziłem, jak wykształceni są moi rodzice – te czynniki w znacznym stopniu determinują wyniki osiągane przeze mnie w dalszym życiu i coraz bardziej wskazuje się w literaturze, że nierówność szans jest kanałem negatywnego oddziaływania na wzrost gospodarczy w długim okresie. A wśród tych ludzi są stracone talenty, to także jest gorsza akumulacja kapitału ludzkiego. Mamy coraz więcej dowodów na to, że nierówności wpływają na preferencje wyborcze ludzi i sprzyjają rosnącemu populizmowi – zauważa dr Martyna Kobus z Polskiej Akademii Nauk.

Jak nierówności hamują wzrost gospodarczy

Z badań Kobus wynika, że w Polsce nastąpił wzrost nierówności – w okresie jednego pokolenia, czyli ostatnich 30 lat – czyli od czasu upadku socjalizmu – przeszliśmy od grupy krajów bardziej równych do najbardziej nierównych. Jej zdaniem w Polsce nierówności są na poziomie Niemiec i Wielkiej Brytanii, czyli krajów, gdzie są one jednymi z największych w Europie. – To jest bardzo ważna zmiana społeczna, jaka się dokonała w ciągu ostatniego 30-lecia w Polsce. Te nierówności dochodowe tworzą nierówności majątkowe i tworzy się system elitarny w społeczeństwie – uważa Kobus. To jej zdaniem może skutkować niższym wzrostem polskiej gospodarki w dłuższym okresie.

Młodzi bez sentymentów

Jak ocenia transformację młode pokolenie? – Mówiąc z perspektywy osoby urodzonej w 1989 r. mogę powiedzieć, że moi rówieśnicy po prostu chcieliby, żeby w Polsce było jak na Zachodzie. I nie myślą o trudach transformacji sprzed 30 lat – uważa dr Jakub Sawulski , kierownik zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym. – Największą słabością Polski dla młodych jest obecnie brak dostępnych mieszkań oraz niestabilne formy zatrudnienia. Z wymienionych powodów trudno młodym ludziom uwierzyć w narrację o wielkim sukcesie gospodarczym.

* Wypowiedzi i opinie zostały wygłoszone podczas VII edycji Kongresu Makroekonomicznego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie 13 listopada 2019 r.

Dariusz Rostkowski, Ewa Rzeszutek

(CC Pixabay)

Otwarta licencja


Tagi