Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Grecja, jak Sri Lanka i Wenezuela. Co dalej?

„Urządzili prowokację przeciw Strauss-Kahnowi ponieważ pomagał zadłużonym krajom UE. A teraz cały czas mówią o restrukturyzacji długu Grecji, bo chcą zrobić wielkie bum i wysadzić w powietrze strefę euro” – takie opinie można teraz usłyszeć w Brukseli od europejskich socjalistów. Kogo mają na myśli? „Anglosasów, którzy liczą, że dzięki temu zyska ich dolar i funt”.
Grecja, jak Sri Lanka i Wenezuela. Co dalej?

Już 80 proc. Greków jest przeciwnych polityce zaciskania pasa, czemu dają wyraz co jakiś czas. (CC BY-NC-SA agelakis)

– Spisek między głównymi mediami, agencjami ratingowymi i bankami jest oczywisty, a staje się widoczny, jeśli spojrzymy, kto zyskuje na plotkach, jak ta rozpowszechniana przez Spiegel Online o możliwości wyjścia Grecji z eurolandu – są to mianowicie banki, a przede wszystkim Deutsche Bank, zarabiające na wydawaniu i handlu credit deafult swaps (CDS) na greckie obligacje – napisał analityk tygodnika „New Europe”, wydawanego w Brukseli przez wydawcę greckiego pochodzenia.

Teorie spiskowe krążą po Europie i w czasach informacyjnego chaosu zaczynają w nie wierzyć nawet ci, którzy zazwyczaj myślą racjonalnie. Skoro podczas debaty na ostatnim Brussels Economic Forum moderator z „The Economist” ciągle pytał wpływowych polityków odpowiedzialnych za finanse UE o możliwość restrukturyzacji Grecji, to może jednak nie chodziło mu tylko o ożywioną dyskusję? Mimo że kolejne zapowiedzi końca świata nie znalazły potwierdzenia, to prorocy apokalipsy zawsze będą mieli zagorzałych zwolenników i zdobywać będą kolejnych.

– Dlaczego złamał Pan ósme przykazanie? – pytają dziennikarze w najnowszym wydaniu niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” Jeana-Claude’a Junckera.

Premier Luksemburga i równocześnie szef eurogrupy zaczyna teologicznie: „Najważniejszym przykazaniem jest nie szkodzić innym”. I kontynuuje już bardziej politycznie: „Kilku ministrów finansów UE spotkało się z szefem EBC, ale na giełdach trwał jeszcze handel i musiałem zanegować fakt tego spotkania. Inaczej kurs euro do dolara obniżyłby się w sposób katastrofalny” – tak Juncker przedstawia swój grzech jako obronę konieczną wspólnego dobra wszystkich Europejczyków. Przy czym nadal utrzymuje, że na słynnym spotkaniu 6 maja nie zaplanowano rozmowy o wyjściu Grecji ze strefy euro.  „To, że ministrowie mieli dokumenty na temat różnych kwestii dyskutowanych publicznie, nie jest przecież niczym nadzwyczajnym” – dodaje. Spowiadając się niemieckiemu tygodnikowi Jean-Claude Juncker próbuje odzyskać wiarygodność, ale Grecy od dawna nie wierzą w jego dobre zamiary, z kolei rynki i tak coraz mniej wierzą w polityków i skuteczność ich walki z kryzysem.

Rok temu UE i MFW przyznały Grecji pomoc o wartości 110 mld euro obwarowaną koniecznością wprowadzenia w życie programu oszczędnościowego. Jednak cięcia budżetowe i reformy gospodarcze nie tylko wywołały niezadowolenie społeczne, ale również zmniejszyły wpływy do budżetu państwa. Dziś greckie zadłużenie wynosi ponad 142 proc. PKB (ponad 340 mld euro) i nadal rośnie.

W zeszłym tygodniu rating dla Grecji został obniżony po raz kolejny i znalazł się na poziomie Sri Lanki i Wenezueli (według Fitch). Greckie obligacje są znacznie gorzej wyceniane niż papiery irlandzkie i portugalskie. Oprocentowanie 10-letnich obligacji Grecji wynosi około 17 proc. (w przypadku dwuletnich papierów jest to już ponad  25 proc.), czyli jest najwyższe w historii i rośnie w tempie ponad 1 pkt. proc. na tydzień. Utrzymujący się od ponad roku trend, każe przypuszczać, że to nie koniec niechlubnych rekordów. Czy w tej sytuacji Grecja będzie w stanie sprostać zobowiązaniom sprzed roku i spłacić ponad 66 mld euro w latach 2012-13?

Niewypłacalność Grecji doprowadziłaby do turbulencji w strefie euro i otwartą kwestią pozostaje jedynie to, jak bardzo byłyby one poważne. Poza greckimi bankami najwięcej straciłby na niej banki francuskie, a w dalszej kolejności niemieckie. Co prawda niektóre z nich bagatelizują rozmiar strat (Crédit Agricole liczy się stratami rzędu 150 mln euro), to jednak w przypadku BNP Paribas i Société Général oraz niemieckiego Commerzbanku byłyby one znacznie wyższe. Pewne konsekwencje mogłoby to mieć również dla tzw. realnej gospodarki w Niemczech i Francji. Jednak szczególnie wysokie straty na oddłużeniu Grecji może ponieść Europejski Bank Centralny. ECB posiada greckie obligacje rządowe o wartości ponad 45 mld euro oraz pożyczył bankom w Grecji ponad 90 mld euro (w ciągu ostatniego półtora roku wartość tych kredytów wzrosła ponad dwukrotnie). Niewypłacalność Grecji i z tym związana z tym zapaść jej sektora bankowego prowadziłaby więc do znacznego pogorszenia się bilansu EBC i być może również do konieczności kapitałowego wzmocnienia przez pozostałe banki centralne strefy euro.

Co gorsza, inwestorzy zaczęliby wierzyć, że spełnią się kolejne kasandryczne wizje i podobny los spotka Portugalię i Irlandię. Poza tym już teraz coraz bardziej podejrzliwie traktowane są przez rynki Hiszpania i Włochy. I właśnie dlatego władze EBC szczególnie głośno protestują przeciwko jakimkolwiek spekulacjom na temat restrukturyzacji greckiego długu. „Byłaby to katastrofa” – uważa członek zarządu EBC Jürgen Stark.

Według niego tylko dalsza konsolidacja greckich finansów publicznych może przynieść trwałe rozwiązanie. Podobnego zdanie jest Lorenzo Bini Smaghi, przyszły szef EBC („redukcja długów jednego państwa może stanowić zagrożenie dla całej Europy”).

Jednak od ostatniego tygodnia wpływowi politycy UE próbują rozwiązać ten gordyjski węzeł bez radykalnych cięć. Nie używają więc słowa „restrukturyzacja”, a co najwyżej mówią o „reprofilingu” (Juncker) greckiego zadłużenia. „Można używać różnych słów na „re-”, ale restrukturyzacji długu Grecji nie będzie. To, na co moglibyśmy się zgodzić, to regulacje oparte na dobrowolnych ustępstwach ze strony banków” –  tak rozwijała myśl luksemburskiego premiera minister finansów Francji Christine Lagarde w piątkowym wywiadzie dla austriackiego dziennika „Der Standard”. Mimo pozornie ostrego tonu jest to znaczące zmiękczenie retoryki w tej sprawie. Jak mogłaby więc wyglądać ta „nie-niewypłacalność” Grecji? Według Jeana-Claude’a Junckera „miękkie oddłużenie” lub „reprofiling” tego kraju oznaczałby obniżenie oprocentowania pożyczek i wydłużenie okresu ich spłaty – wszystko to jednak pod warunkiem dalszej realizacji polityki zaciskania pasa przez rząd w Atenach. Juncker domaga się m.in. zmniejszenia administracji państwowej i szybkiej prywatyzacji, którą jego zdaniem należałoby przeprowadzić na wzór niemieckich rozwiązań praktykowanych w byłej NRD w latach 90. Dziś tylko wartość nieruchomości należących do skarbu państwa w Grecji szacowana jest na około 300 mld euro. Dodatkowo do dyspozycji są udziały w przedsiębiorstwach (szacowane na ponad 40 mld euro. Do 2015 r. dochody z prywatyzacji zaplanowano na 50 mld euro, co pozwoliłoby znacząco zmniejszyć dług, ale czy socjalistyczny rząd rzeczywiście będzie w stanie zrealizować ambitny ten program?

Czy „miękkie oddłużenie” jest do zaakceptowania dla strażników europejskiej waluty z Frankfurtu i rynków finansowych? Władze EBC co prawda głośno opierają się wszelkim pomysłom dotyczącym oddłużania, ale wola polityków, którzy szukają nowych recept dla Grecji, może być silniejsza. Przecież podczas pierwszego greckiego kryzysu na wiosnę 2010 r. Jean-Claude Trichet najpierw zapowiadał, że nie zgodzi się na zmianę zasad dla Grecji, by miesiąc później na to przystać (jako zabezpieczenie krótkoterminowych pożyczek dla greckich banków EBC zaczął wtedy akceptować obligacje rządowe mimo że nie posiadają one wymaganej wcześniej wyceny). W przypadku prywatnych inwestorów ważniejsza niż presja polityków mogą się okazać uspokajające deklaracje, że do połowy 2013 r. (wtedy zacznie obowiązywać w strefie euro stały mechanizm antykryzysowy EMS i nowe regulacje) nie będą oni zmuszani do rezygnacji z części udzielonych kredytów. Chyba, że – jak sygnalizuje minister Lagarde – sami na to się zgodzą. (Notabene w „Wall Street Journal Europe” już pojawiały się pomysły jak można taką dobrowolną zgodą osiągnąć, np. EBC mógłby refinansować banki pod warunkiem, że jako zabezpieczenie przedłożą one nowe grecki papiery o wydłużonym terminie spłaty).

Jednak po drugiej stronie są uczestnicy rynku, którym więcej niż na uzdrowieniu Grecji zależy na ogłoszeniu bankructwa tego kraju. Według niektórych szacunków wartość greckiego zadłużenia ubezpieczona od niewypłacalności tego kraju (CDS) wynosi 50 mld euro. Dla tych inwestorów upadek Grecji byłby niezłym biznesem i otwarciem do dalszych działań w kolejnych państwach grupy PIIGS. Tym scenariuszem nie martwi się również część greckiej opinii publicznej. Już około 80 proc. Greków jest przeciwnych dalszej polityce zaciskania pasa. Poza tym wielu z nich uważa, że warunki pomocy UE są nieuczciwe („Dlaczego EBC oferuje nam pożyczki trzykrotnie wyżej oprocentowane niż MFW? Dlaczego najgorsze banki w Europie uważane są za bardziej wiarygodne od Grecji?” – pytają autorzy „New Europe”) i należy ją odrzucić. Dla nich rozwiązaniem jest wypłata odszkodowań za drugą wojnę światową przez Niemcy oraz powrót do drachmy. Ale czy to nie Grek Zorba cieszył się z „pięknej katastrofy”?

Już 80 proc. Greków jest przeciwnych polityce zaciskania pasa, czemu dają wyraz co jakiś czas. (CC BY-NC-SA agelakis)

Otwarta licencja


Tagi