Autor: Witold Kwaśnicki

Pracował w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Niebezpieczny Piketty powraca

Po lekturze Kapitału w XXI wieku myślałem, że do czytania Thomasa Piketty’ego już nie wrócę, bo jest to po prostu stratą czasu. Złamałem jednak to postanowienie po przeczytaniu recenzji ostatniej książki Piketty’ego, jaką niedawno napisał Aleksander Piński na łamach Obserwatora Finansowego.
Niebezpieczny Piketty powraca

Kilka lat temu napisałem na łamach OF recenzję pierwszej powszechnie dyskutowanej książki Piketty’ego, czyli Kapitału w XXI wieku. Napisałem tam m.in.: „Książka Piketty’ego jest nudna i ciężka do czytania, jest po prostu przegadana. Daleko ważniejsze jest jednak to, że książka Piketty’ego jest intelektualnie niebezpieczna, bo przekazuje błędne przekonania w otoczce dużej liczby danych, sprawiających wrażenie naukowości. Odważę się postawić tezę, że z proponowanych przez Piketty’ego „fundamentalnych praw kapitalizmu” zostanie tyle, co na przykład z tzw. spiżowego prawa płacy – historia pokaże, że są one nieprawdziwe, a interesować się nimi będą jedynie historycy myśli ekonomicznej”.

Wtedy też pomyślałem sobie, że nie wrócę już do czytania tego autora. W tym postanowieniu wytrzymałem, kiedy ukazało się polskie tłumaczenie jego wcześniejszej książki pt. Ekonomia nierówności, czy angielskie wydanie jego Chronicles, On Our Troubled Times, a nawet wtedy kiedy kilka tygodni temu dotarła do mnie jego najnowsza książka Capital and Ideology (nawiasem mówiąc „straszna cegła” – 1105 stron!).

Nie przeczytałem całej książki Piketty’ego, na taką katorgę się nie zdobyłem.

Wysoka cena pieniędzy z UE

Odstąpiłem od tego postanowienia po przeczytaniu recenzji Aleksandra Pińskiego Wysoka cena pieniędzy z UE. Pragnę od razu uspokoić czytelnika. Nie przeczytałem całej książki Piketty’ego, na taką katorgę się nie zdobyłem. Skupiłem się na tym jednym wątku, do którego odwołuje się Aleksander Piński. Redaktor Piński pisze, że w książce Piketty’ego zobaczymy „porównanie średnich rocznych przepływów środków finansowych z Unii Europejskiej do Polski, Węgier, Czech i Słowacji z ich wypływem za granicę. I tak na przykład, w latach 2010-2016 otrzymaliśmy z UE średnio rocznie środki finansowe stanowiące 2,7 proc. PKB. Ale w tym samym okresie wypływało z naszego kraju netto 4,7 proc. PKB. We wszystkich wymienionych krajach więcej pieniędzy wypływało, niż wpływało w postaci oficjalnych transferów unijnych”.

Zajrzałem do Kapitału i ideologii, faktycznie na str. 639 znajdujemy wykres obrazujący te dane. Warto go pokazać, bo to jest kwintesencja manipulacji, jaką zwykle stosuje Thomas Piketty.

Różnice w wysokościach tych słupków robią wrażenie, prawda? Kiedy patrzy się na ten rysunek, to w naturalny sposób nasuwa się stwierdzenie, że to skandaliczne, że tak wiele pieniędzy wypływa z tych czterech krajów w porównaniu z tym, co do tych krajów wpływa. Szczególne wrażenie robią przedstawione przez Piketty’ego statystyki dotyczące Czech: prawie 2 proc. PKB wpływa do Czech w postaci wsparcia finansowego UE, a ponad 7,5 proc. PKB transferują za granicę ci „wstrętni, pazerni, zagraniczni kapitaliści”.

Nie trzeba być znawcą ekonomii, wystarczy zdrowy rozsądek, by dojść do wniosku, że porównanie tych dwóch kategorii (tj. przypływu środków finansowych z Unii Europejskiej i wypływu środków finansowych w postaci transferu zysków i innych dochodów kapitałowych podmiotów zagranicznych) jest bezzasadne i całkowicie mylące. Uczciwe byłoby przedstawienie porównania napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) z transferem zysków i innych dochodów kapitałowych podmiotów zagranicznych. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne w tych krajach są kilkukrotnie większe niż przypływ środków finansowych z UE. Gdyby Piketty przedstawił takie zestawienie, to nie wyglądałoby ono tak spektakularnie jak na tym rysunku.

Co ciekawe, w całej ponad 1000-stronicowej książce, Piketty nie wspomina o BIZ i roli BIZ w kreowaniu rozwoju gospodarczego krajów Europy Centralnej. Gdyby to zrobił uczciwie, to nie mógłby wykazać tez, które jak podejrzewam, wysunął przed napisaniem książki. To, co czyni Piketty jest działaniem wbrew standardom obiektywnego i naukowego badania rzeczywistości gospodarczej.

Bezpośrednie inwestycje zagraniczne mają bardzo duży wpływ na przyspieszenie rozwoju gospodarczego krajów, do których te inwestycje napływają. Literatura na ten temat jest ogromna. Tutaj odwołam się tylko do dwóch popularnych artykułów, które opublikowane zostały na łamach Obserwatora Finansowego: Inwestycje zagraniczne skracają dystans do bogatszych, Inwestycje zagraniczne dodały Polsce ponad 15 proc. PKB.

Inwestycje zagraniczne dodały Polsce ponad 15 proc. PKB

Kiedy patrzymy na transfery dokonywane przez podmioty zagraniczne, to faktycznie przy pierwszym wejrzeniu możemy czuć niepokój i niekiedy uznać, że jest to swego rodzaju okradanie nas z dobrobytu.  Używając określenia Henry’ego Hazlitta z jego Ekonomii w jednej lekcji (i Frederica Bastiata z Co widać i czego nie widać) – to jest pogląd „złego ekonomisty”. Jak pisze Hazlitt: „Zły ekonomista widzi tylko to, co bije w oczy; dobry ekonomista patrzy także dalej. Zły ekonomista widzi tylko bezpośrednie konsekwencje proponowanego kierunku polityki; dobry ekonomista spogląda także na konsekwencje dalsze i pośrednie. Zły ekonomista widzi tylko skutki, jakie dana polityka przyniosła lub przyniesie pewnej konkretnej grupie; dobry ekonomista bada także skutki, jakie ta polityka przyniesie wszystkim grupom”.

Thomas Piketty wyraźnie nie odrobił lekcji przedstawionej przez Hazlitta, którą streszcza on w jednym zdaniu: „Sztuka ekonomii polega na tym, by spoglądać nie tylko na bezpośrednie, lecz także na odległe skutki danego działania czy programu; by śledzić nie tylko konsekwencje, jakie dany program ma dla jednej grupy, lecz także te, jakie przynosi wszystkim”.

Dla zilustrowania tego, jak mylne może być takie pierwsze wrażenie z przyjrzenia się transferom zysków przez podmioty zagraniczne pokazuję swoim studentom przykład Irlandii. Do elementarza makroekonomii (w jego podręcznikowym, ortodoksyjnym wydaniu) należy rozróżnienie Produktu Krajowego Brutto (PKB) i Produktu Narodowego Brutto (PNB). Różnica pomiędzy PNB i PKB wynika z bilansu transferów zysków i dochodów kapitałowych  podmiotów zagranicznych (np. z Polski, czy z Irlandii) oraz transferu zysków i dochodów kapitałowych podmiotów krajowych (np. polskich albo irlandzkich przedsiębiorców) inwestujących w innych krajach. Zwykle dla krajów rozwijających się więcej środków jest transferowanych za granicę niż wpływających do tego kraju z tytułu inwestycji zagranicznych podmiotów gospodarczych tego kraju.

Po trudnym okresie w rozwoju gospodarczym Irlandii w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w 1985 roku zainicjowano w Irlandii radykalne, prorynkowe reformy gospodarcze, których ważnym elementem było sprzyjanie napływowi inwestycji zagranicznych do tego kraju. Wykres pokazuje zmiany PKB i PNB na osobę w Irlandii w ostatnich 50 latach. Linia przerywana obrazuje linię trendu wzrostu wykładniczego PNB na osobę wynikającą z rozwoju Irlandii w latach 1975-1985. Widać, że dzięki reformom zainicjowanym w 1985 r. rzeczywisty wzrost gospodarczy Irlandii do kryzysu finansowego w 2008 r. był znacznie większy niż wynikający z trendu wykładniczego. W 2008 r. PNB na osobę wynosił 51 tys. dolarów, natomiast gdyby Irlandia rozwijała się w podobnym tempie jak w latach 1975-1985 to PNB na osobę w 2008 roku byłoby równe 31 tys. dolarów. W dużym stopniu ten szybki wzrost gospodarczy Irlandii w latach 90. i na początku XXI wieku wynikał z dużego napływu inwestycji zagranicznych (zwłaszcza amerykańskich) do Irlandii. Naturalnie inwestorzy zagraniczni transferowali część swoich zysków i dochodów za granicę (pewną miarą tych transferów jest różnica pomiędzy PKN/osobę i PNB/osobę). Wielkich inwestycji zagranicznych w Irlandii praktycznie nie było przed rokiem 1985, pojawiły się one dopiero po zainicjowaniu reform gospodarczych.

Już w 1986 roku transfery zysków podmiotów zagranicznych z Irlandii dochodziły do 30 proc. PNB na osobę, a w 2004 r. było to nawet 40 proc. PNB na osobę. Wielkość tych transferów zmieniała się z roku na rok. Jak można wyliczyć z danych statystycznych, średni poziom transferów zagranicznych w latach 1986-2008 wynosił ok. 15 proc. PNB na osobę. „Zły ekonomista” stwierdziłby, że o tyle ubożsi są Irlandczycy w wyniku transferów zysków i dochodów z Irlandii przez podmioty zagraniczne. Natomiast „dobry ekonomista” powiedziałby, że dzięki inwestycjom zagranicznym w Irlandii w latach 1985-2008 Irlandczycy w 2008 roku są bogatsi o 65 proc. w stosunku do tego, co najprawdopodobniej mieliby bez tych inwestycji. „Dobry ekonomista” przyznałby też, że mogą zdarzyć się negatywne efekty BIZ. Jednym z takich negatywnych efektów może być gwałtowny odpływ inwestycji zagranicznych w okresie recesji gospodarczej.  Tak było w Irlandii po kryzysie finansowym w 2008 roku (nawiasem mówiąc kryzysie spowodowanym przez instytucje państwowe w USA, a nie mechanizmy rynkowe). Rynek nie znosi próżni i już po dwóch latach inwestycje zagraniczne (głównie amerykańskie) wróciły do Irlandii i ponowie przyczyniają się do szybkiego wzrostu gospodarczego tego kraju. Inwestycje zagraniczne w Irlandii są kilkukrotnie (a w niektórych latach kilkunastokrotnie) większe niż wielkość środków UE transferowanych do tego kraju.

Przedstawienie PKB i PNB w cenach bieżących jest jednak trochę mylące. Bliższym rzeczywistemu wzrostowi dobrobytu jest PKB na osobę wyrażony w wartości siły nabywczej. Groningen Growth and Development Centre, kontynuując prace Angusa Maddisona, umożliwia dostęp do danych odnoszących się do PKB wyrażonego w parytecie siły nabywczej (w dolarach amerykańskich z 2011 roku).

Wykonując podobny eksperyment jak poprzednio i prognozując rozwój gospodarczy Irlandii na podstawie danych z lat 1975-1985, można byłoby oczekiwać, że potencjalny PKB na osobę w 2016 roku byłby na poziomie ok. 40 tys. dolarów (stałych dolarów z 2011 roku). Natomiast rzeczywista wartość PKB na osobę w 2016 roku była równa ok. 57 tys. dolarom. Zatem, mimo bardzo dotkliwego dla Irlandii kryzysu finansowego 2008. roku, dobrobyt Irlandczyków w 2016 roku był o ok. 43 proc. większy niż ten potencjalny, wynikający z warunków gospodarowania sprzed prorynkowych reform dokonanych w Irlandii w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku.

Na koniec przyjrzyjmy się danym statystycznym dotyczącym zmianom PKB i PNB na osobę w Polsce. Zwykle prezentowany jest wykres odnoszący się do PKB na osobę wyrażonego w parytecie siły nabywczej (PPP). Dane te pokazują, że Polska jest jednym z niewielu krajów (obok np. Australii), które od 29 lat nie doświadczyły recesji gospodarczej. Realny PKB na osobę w Polsce wzrósł w tym czasie 2,5-krotnie – z ok. 9500 tys. dolarów amerykańskich na osobę w 1992 r. do ok. 25 tys. dolarów na osobę obecnie (choć nadal jest to ok. dwukrotnie mniejszy niż w Irlandii.

Charakterystyczne są natomiast zmiany nominalnego PKB i PNB na osobę. Rosnący w siłę polski złoty (w stosunku do dolara) przyczyniał się do stałego wzrostu nominalnego PKB i PNB na osobę (wyrażonego w dolarach amerykańskich) od końca lat 90. XX wieku do kryzysu finansowego w 2008 roku. Po 2008 roku polski złoty wyraźnie osłabł i nominalny PKB i PNB na osobę utrzymywał się na stałym poziomie ok. 13 tys. dolarów amerykańskich. Tak jak silny złoty sprzyjał napływowi inwestycji zagranicznych (i występowaniu transferów zysku i dochodów przez podmioty zagraniczne), tak słaby złoty po 2008 roku zatrzymał ten pozytywny wpływ BIZ na polską gospodarkę. Widać tu wyraźnie inny charakter zmian po 2008 roku w Polsce i w Irlandii.

W kontekście szeroko rozumianej wolności gospodarczej, taka różnica w charakterze rozwoju gospodarczego Polski i Irlandii nie dziwi. We wskaźnikach wolności gospodarczej w ostatnich latach Irlandia utrzymuje się na wysokich pozycjach, a Polska spada. W najnowszym wskaźniku wolności gospodarczej Heritage Foundation Index of Economic Freedom, Irlandia jest na 6. miejscu (spośród 180 krajów) a Polska jest na miejscu 46. (bliska nam Estonia jest na miejscu 10.). Podobnie, w stosującym inną metodologię oceny wolności gospodarczej, Frazer Institute Economic Freedom Index, Irlandia jest na 6. miejscu (na 162 klasyfikowane kraje), Polska jest na 59. miejscu (a Estonia na 13.).

Działalności gospodarczej sprzyja nie tylko swoboda jej prowadzenia, ale też szeroko rozumiana wolność, oznaczająca ogólny brak przymusu. Tak rozumianą wolność mierzy Human Freedom Index (HFI) w którym zastosowano 76 różnych wskaźników odnoszących się do wolności osobistej jak i ekonomicznej.  W rankingu HFI, Irlandia znalazła się na 10. miejscu a Polska na miejscu 40. (Estonia na 15. miejscu).

Otwarta licencja


Tagi