Michael Spence (PS)
Napięcia generowane przez te przemiany najbardziej widoczne są w eskalacji sporów handlowych. Pomimo pewnych dyslokacji w gospodarkach wschodzących, reakcja rynków na kolejne rundy taryf odwetowych była jak dotąd przytłumiona. Inwestorzy zakładają prawdopodobnie, że wszystko to jest jedynie częścią procesu renegocjacji, który ostatecznie doprowadzi do powstania nowych zasad funkcjonowania dla globalnego biznesu – zasad, które będą jeszcze bardziej korzystne dla silnych graczy.
Możliwe jednak, że przyjmując takie założenia nie doceniają oni złożoności omawianych zagadnień, począwszy od politycznie istotnej kwestii tego, gdzie tworzone są inwestycje i miejsca pracy. Taryfy celne i bariery handlowe same w sobie – o ile postrzegane są jako przejściowe taktyki negocjacyjne – nie zmienią znacząco globalnych modeli inwestycyjnych ani struktury globalnych łańcuchów dostaw i zatrudnienia.
Protekcjoniści tacy jak Trump twierdzą, że siła taryf i innych barier handlowych leży w ich zdolności do ograniczania nieuczciwych praktyk, oszustw i „jazdy na gapę” w handlu międzynarodowym. Wynika z tego, że takie środki mogą pomóc w wyeliminowaniu polaryzacji, nierównowag i napięć związanych z globalizacją.
Oczywiście poszczególni gracze różnie interpretują wspomniane „oszustwa”. Dotacje państwowe dla poszczególnych sektorów, włącznie z preferencyjnym traktowaniem przedsiębiorstw państwowych, mogą być uznane za nieuczciwą praktykę handlową. Podobnie można interpretować: wymaganie transferu technologii w zamian za dostęp do danego rynku, procedury zamówień publicznych faworyzujące podmioty krajowe, akceptację dla niebezpiecznych warunków pracy i wyzyskiwania pracowników, a także manipulowanie kursami walutowymi.
W przypadku zarzutu o „jazdę na gapę” (free-riding) ocenia się, czy dane państwo przyczynia się w zbyt małym stopniu – w stosunku do swego potencjału – do dostarczania globalnych dóbr publicznych, takich jak obrona i bezpieczeństwo, wiedza naukowa i techniczna, łagodzenie skutków zmian klimatycznych i przyjmowanie uchodźców. Lista państw oskarżonych o takie zachowanie jest różna w zależności od konkretnego problemu.
Niezależnie jednak od negatywnych konsekwencji nieuczciwych praktyk handlowych lub „jazdy na gapę”, jest mało prawdopodobne, aby zwalczenie takich zachowań pozwoliło na wyeliminowanie warunków, które przyczyniły się do obserwowanej obecnie polaryzacji gospodarczej, społecznej i politycznej. W końcu zjawisko arbitrażu płacowego (labor arbitrage) było głównym motorem organizacji globalnych łańcuchów dostaw przez co najmniej trzy dekady – oczywiście przyśpieszając wraz ze wzrostem potęgi Chin – ze znacznymi skutkami w zakresie dystrybucji i zatrudnienia. Wydaje się mało prawdopodobne, że skutki dystrybucyjne integracji Chin i innych gospodarek wschodzących z gospodarką światową zniknęłyby, gdyby państwa te ściśle przestrzegały reguł Światowej Organizacji Handlu.
Jaki jest zatem rzeczywisty cel wprowadzania taryf? Być może Trump rzeczywiście zainteresowany jest jedynie zapewnieniem równych zasad dla wszystkich uczestników handlu międzynarodowego, a wtedy dopiero zaakceptuje skutki funkcjonowania globalnego rynku. Jest jednak bardziej prawdopodobne, że wszystko to jest częścią jego strategii – naśladowanej obecnie przez przywódców w coraz większej liczbie państw na całym świecie – zdobywania poparcia poprzez twardą obronę suwerenności i narodowych priorytetów.
Takie działania popychają świat w kierunku systemu bardziej zbałkanizowanego. Co więcej, wyzwania i obawy wynikające z postępu technologicznego, a zwłaszcza technologii cyfrowych, zarówno w zakresie bezpieczeństwa narodowego, jak i funkcjonowania gospodarki, również pchają świat w kierunku większej fragmentacji.
Piętnaście lat temu mało kto przewidywał, że mega-platformy internetowe, takie jak Google czy Facebook, staną się kluczowymi graczami w obszarach takich jak rozpoznawanie obrazów, sztuczna inteligencja i rozwój pojazdów autonomicznych (w tym także pojazdów wojskowych). Jednak tak właśnie się stało, a Google jest obecnie przedsiębiorstwem działającym w branży obronnej (chociaż może nie odnowić swojej umowy).
Biorąc pod uwagę implikacje tych zmian dla bezpieczeństwa narodowego, a także szereg innych kwestii takich jak prywatność i bezpieczeństwo danych, fragmentacja społeczna i zagraniczne interwencje przy wyborach, poszczególne państwa nie są skłonne do pozostawienia internetu jako obszaru całkowicie wolnego od regulacji. Zarazem nie chcą one również przekazywać kwestii regulacji organom ponadnarodowym. W konsekwencji liczne państwa biorą sprawy w swoje ręce, co prowadzi do coraz większych rozbieżności w zakresie regulacji internetu pomiędzy poszczególnymi krajami.
Przykładem powiązania tych inicjatyw z obszarem bezpieczeństwa narodowego jest ostatnie rozszerzenie zakresu działania i kompetencji Komitetu ds. Inwestycji Zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (Committee on Foreign Investment in the United States – CFIUS) odpowiedzialnego za weryfikację skutków zagranicznej własności amerykańskich firm lub działalności gospodarczych dla bezpieczeństwa państwa.
Pomimo tych wysiłków pozostaje faktem, że przepływu innowacji ponad granicami państwowymi nie da się łatwo zablokować. Wręcz przeciwnie, dyfuzja idei może w przyszłości stać się najbardziej znaczącym wymiarem globalizacji.
Chociaż zjawisko to może skomplikować planowanie w obszarze bezpieczeństwa narodowego, zarazem oznacza ono nowe, wielkie możliwości dla biznesu, nawet w obliczu pojawiających się barier dla handlu. Już obecnie obserwujemy eksplozję innowacyjnych modeli biznesowych opartych o technologie cyfrowe. Niektóre spośród nich mogą stać się potężnymi motorami zrównoważonego wzrostu sprzyjającego inkluzji społecznej, zwłaszcza w gospodarkach wschodzących. Ekosystemy wykorzystujące technologie cyfrowe, cechujące się otwartą architekturą i niskimi barierami wejścia, są przykładem wyłaniającego się modelu posiadającego znaczny potencjał ekonomiczny.
Jest jeszcze jeden kluczowy czynnik, który kształtować będzie rozwój światowej gospodarki w nadchodzących dziesięcioleciach: strategiczna rywalizacja między Chinami i Stanami Zjednoczonymi. W tym momencie nie da się dokładnie przewidzieć, jaką formę przyjmie ta rywalizacja. Jest jednak oczywiste, że kształt przyszłej współpracy lub konkurencji między tymi państwami będzie mieć wpływ na każdą część globalnej gospodarki.
W obliczu wyłonienia się silnego rywala można by oczekiwać, że Stany Zjednoczone realizować będą strategię skupioną na budowaniu, rozszerzaniu i konsolidowaniu sojuszy ze swoimi naturalnymi sprzymierzeńcami – to znaczy krajami o podobnych strukturach zarządzania i wspólnych poglądach na temat korzyści wynikających ze współpracy międzynarodowej i otwartych rynków. Zamiast tego prezydent Trump doprowadził do skłócenia długoletnich sojuszników, zaatakował struktury i instytucje wielostronne, a jednocześnie zantagonizował Chiny, podejmując działania, które szybko przekształcają się w grę z udziałem dwóch zawodników.
Jest to zadziwiająca strategia. Wszelkie korzyści, jakie prezydent Trump w swoim przekonaniu uzyska, pozycjonując Stany Zjednoczone w opozycji do naturalnych sojuszników, będą niczym w porównaniu do poniesionych przy okazji strat. Gdyby rozłam między Stanami Zjednoczonymi a ich tradycyjnymi sojusznikami stał się trwałym elementem nowego ładu globalnego, doprowadziłoby to do głębszej fragmentacji wśród prorynkowych demokracji. W perspektywie długoterminowej z pewnością przechyli to równowagę sił na korzyść Chin, które stopniowo zmierzają ku zdobyciu pozycji największej gospodarki świata.
Michael Spence jest laureatem nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, profesorem ekonomii w Szkole Biznesu Sterna na Uniwersytecie w Nowym Jorku i starszym doradcą w Hoover Institution.
© Project Syndicate, 2018