Rezultaty i przyszłość układu handlowego USA-Meksyk-Kanada
Kategoria: Trendy gospodarcze
Doktor nauk ekonomicznych, doradca Prezesa NBP. Minister finansów w latach 2003-2004
(@Getty Images)
W stosunku do Państwa Środka nie chodzi tylko o eliminację głębokiego deficytu handlowego USA, ale również o osłabienie chińskiej ekspansji kapitałowej w Ameryce Południowej i Środkowej oraz zahamowanie szybkiego rozwoju technologicznego. Cele strategiczne wobec obu Ameryk dotyczą ograniczenia migracji do Stanów Zjednoczonych, ustanowienia korzystnych umów handlowych z poszczególnymi krajami i utrzymania dominacji amerykańskiego rynku finansowego. W strategii zagranicznej Trumpa Europa nie jest najważniejszym podmiotem, chociaż będzie on zmierzał do osłabienia spójności Unii Europejskiej, preferując ustalenie kontaktów gospodarczych na poziomie bilateralnych porozumień. Euro nie stanowi obecnie konkurencji dla pozycji dolara, nie mniej wspólny europejski rynek eurowy odciąga część europejskich inwestycji od amerykańskiej waluty. Oddzielny punkt w strategii prezydenta USA stanowi plan zbudowania trwałej bazy surowcowej dla gospodarki amerykańskiej, nie tylko z uwagi na dostępność surowców, ale również ze względu na utrzymanie ich stabilnych cen. Osiągnięcie wymienionych celów ma zapewnić nowa polityka handlowa.
Na froncie wewnętrznym Trump zamierza wskrzesić tradycyjne gałęzie przemysłu, które wyemigrowały z USA. Wzrost gospodarczy ma się opierać na pobudzonej innowacyjności i tanich nośnikach energii. Tym celom ma służyć polityka budżetowa. W pierwszej kolejności zostanie dokonany przegląd wydatków i ich obcięcie w sferze socjalnej oraz ekologicznej. Następnie uruchomiony będzie pakiet podatkowy stymulujący inwestycje. Całość ma domknąć poluzowanie regulacji administracyjnych.
Nowa polityka handlowa
Zamiarem Trumpa jest wyzwolenie się z ograniczeń narzuconych przez międzynarodowe umowy i zbudowanie polityki handlowej na relacjach bilateralnych, których podstawą jest narzucenie amerykańskich warunków. Esencją tej polityki jest jednostronne nakładanie wysokich ceł. Oczywiście przyjęcie takiej taktyki oznacza wojnę celną, ponieważ USA spotkają się z symetryczną reakcją krajów, których podwyżki ceł będą dotyczyć. Na pierwszy rzut oka Stany są w lepszej pozycji, ze względu na wielkość gospodarki i niski stopień jej otwartości. Wystarczy przytoczyć liczby. Import towarów do USA to tylko 10 proc. PKB tego państwa. Ważne jest również to, że jest on znacznie rozproszony. Ta przewaga amerykańska najbardziej jest widoczna, gdy porównuje się USA z sąsiadami. Eksport Meksyku do USA stanowi aż 27,4 proc. PKB tego kraju, natomiast amerykański eksport do Meksyku to tylko 1,16 proc. PKB USA. Podobnie jest z Kanadą, dla niej eksport do USA to 20,6 proc. PKB, a amerykański do północnego sąsiada to tylko 1,28 proc. produktu krajowego USA. Przewaga amerykańska, chociaż w mniejszej skali, jest widoczna, jeśli wziąć pod uwagę liderów Azji i Europy. Eksport Chin do Stanów to 2,85 proc. PKB, amerykański eksport do tego kraju to 0,53 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. Eksport Niemiec do USA stanowi 3,77 proc. niemieckiego PKB, a odpowiednio amerykański tylko 0,28 proc.
Zobacz również:
Davos 2025: Ofensywa Donalda Trumpa, defensywa Europy
Jak widać, Trump wygrywa z każdym z tych państw z osobna, zakładając scenariusz wojny handlowej. Ryzyko powszechnych ceł odwetowych nałożonych na USA to możliwy scenariusz, ale mało prawdopodobny. Stawka celna 10 proc. ma dotyczyć około 16 proc. całego amerykańskiego importu, a 25-proc. stawka celna obejmuje aż 24 proc. importu USA. To drastyczny scenariusz, który cofa amerykańską politykę handlową do lat 70. XX w. Ryzyko powszechnej wojny handlowej wydaje się mniejsze, gdy spojrzy się na zestaw krajów, które zostaną dotknięte amerykańskimi cłami. Prawie czterdzieści procent importu objętego nowymi cłami będzie dotyczyć trzech państw: Kanady (11 proc.), Meksyku (15 proc.) i Chin (13 proc.). Ryzyko ceł odwetowych będzie przede wszystkim ich dotyczyć.
Scenariusz ten na początku kwietnia 2025 r. uległ zaostrzeniu.
Wstępne szacunki skutków nałożonych sankcji wskazują na ich ograniczone znaczenie. Symulacje przeprowadzone przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy sygnalizują niewielki spadek tempa wzrostu gospodarczego USA z 2,15 proc. w scenariuszu bazowym do 1,76 proc. w scenariuszu uwzględniającym nałożenie ceł w 2025 r. Podobny wynik przewidywany jest dla Chin – spadek z 4,48 proc. do 4,28 proc. tempa wzrostu. Jeszcze mniej istotny jest rezultat dla strefy euro, której tempo wzrostu obniży się minimalnie z 1,25 proc. do 1,21 proc. Większe obawy budzi wpływ ceł na inflację, różne szacunki wahają się od 0,5 pkt proc. do 1 pkt proc. wzrostu cen dla USA. Oczywiście należy ostrożnie podchodzić do tych wstępnych informacji, gdyż negatywne efekty mogą być większe, a to zależy od sposobu przeprowadzenia całej operacji podnoszenia ceł.
Ryzyko prowadzonej, nowej polityki handlowej
Cła działają podobnie jak podatek obrotowy, a ich efekt rośnie proporcjonalnie do długości łańcucha kooperacyjnego, którego efektem jest produkt końcowy. Okres globalizacji sprzyjał rozbudowie międzynarodowej sieci kooperacyjnej, jest to szczególnie widoczne, gdy weźmie się pod uwagę sąsiadów USA. Prasę obiegł sugestywny przykład. Amerykańskie drewno wędruje do Kandy, gdzie przerabiane jest na masę celulozową, z której w Stanach wytwarza się tekturę, a ta jest eksportowana do Meksyku i służy jako opakowanie dla towarów żywnościowych wywożonych do USA. Meksykańskie produkty rolnicze są pracochłonne i ich wytwarzanie nie jest opłacalne w USA, szczególnie w warunkach zahamowania napływu taniej imigranckiej siły roboczej, dlatego trudno z nich zrezygnować. Za kaskadowo naliczane cła ostatecznie zapłaci amerykański konsument. Takich przypadków będzie oczywiście więcej, a każdy z nich ma polityczne konsekwencje. Dotknięci cłami producenci uruchomią system lobbingowy w Kongresie. W rezultacie proces podnoszenia taryf będzie przebiegał „zygzakowatą” drogą, co już widać w decyzjach o czasowym zawieszeniu ceł. Zdeterminowane strony wojny handlowej użyją wszelkich środków nacisku, a przykładem jest kanadyjski stan Ontario, który zrezygnował z zakupu Starlinka, uderzając bezpośrednio w firmę Elona Muska.
Zobacz również:
Europa w obliczu zmian w globalnej polityce handlowej
Czy ekipa prezydenta USA uporządkuje początkowy chaos decyzji o taryfach? Promotor nowej polityki handlowej, zagorzały przeciwnik wolnego handlu profesor Peter Navarro jest chętnie słuchany przez Trumpa, ale całym aparatem departamentu handlu kieruje Howard Lutnick, w przeszłości szef znanego funduszu inwestycyjnego, osoba umiejąca zarządzać i prowadzić handlowe negocjacje. Chociaż i Scott Bessent, sekretarz skarbu, i Stephen Miran, szef doradców ekonomicznych prezydenta, popierają podwyżki ceł, to jednak za istotny czynnik zmniejszenia deficytu handlowego uznają osłabienie dolara. Formalnie ekipa gospodarcza ma wystarczające kompetencje, ale najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy są one wystarczające do sprostania nadchodzącym problemom?
Agresywna polityka celna jest wdrażana w okresie nasilenia się sygnałów spowolnienia gospodarki amerykańskiej. Widać to w danych zarówno rynku pracy, jak i koniunktury gospodarczej. Większość analityków obcięła prognozy wzrostu gospodarczego. Rosnące prawdopodobieństwo recesji spowodowało spadek notowań na giełdzie nowojorskiej. Nastąpiła istotna przecena spółek technologicznych. Oczekiwania biznesu na „podkręcenie” wydatków spotkały się z chłodną reakcją Bessenta, który stwierdził, że popyt powinien być pobudzony przez wydatki prywatne, a nie przez impuls fiskalny. Kevin Hassett, szef Narodowej Rady Gospodarczej i prawdopodobny, przyszły szef Fedu, publicznie zlekceważył złe wskaźniki gospodarcze z pierwszego kwartału 2025 r., uznając je za chwilowy efekt statystyczny. Zaufanie do spójności polityki gospodarczej nowej administracji najbardziej podważa Elon Musk. Jego decyzje o grupowych zwolnieniach centralnej administracji wprowadzają zamieszanie w funkcjonowaniu systemu pomocy socjalnej i powodują straty wizerunkowe bez istotnych oszczędności budżetowych. Bessent i Lutnick w przeciwieństwie do Muska wiedzą, że administracji nie należy niszczyć, ale ją sobie podporządkować.
Różnokierunkowe sygnały gospodarcze będą miały wpływ na przyszłe decyzje Fedu. Ostatni nieoczekiwany spadek inflacji powinien zachęcać do obniżki stóp procentowych. Zmienne decyzje w sprawie ceł utrudniają oszacowanie skutków inflacyjnych, a słaby dolar pobudza wzrost cen, zaś cięcia wydatkowe Muska nie zahamowały wzrostu wydatków budżetowych. Prasę obiegły informacje o możliwym scenariuszu stagflacji. Wszystkie te czynniki skłonią Rezerwę Federalną do dalszej ostrożnej polityki, powstrzymania się od luzowania polityki pieniężnej i oczekiwania na bardziej klarowne informacje o stanie gospodarki.
Zmiana taktyki polityki handlowej?
Ostateczny kształt polityki handlowej będzie determinowany przez prezydenta USA. Otoczenie Trumpa akceptuje jego założenia dotyczące polityki taryfowej i w odróżnienia od ekipy gospodarczej z jego pierwszej kadencji, nie będzie się przeciwstawiać woli gospodarza Białego Domu. Czy prezydent zmieni taktykę, biorąc pod uwagę napływające informacje?
Zobacz również:
Co zrobi Fed
Kluczem jest i jego doświadczenie, i jego gospodarcze umiejętności, a do tego jest on specyficznym biznesmanem. Nie jest przedstawicielem Wall Street, czyli osobą zanurzoną w działalność rynków finansowych, która rozumie sposób ich funkcjonowania i powiązanie z procesami makroekonomicznymi. Jego doświadczenie związane jest z rynkiem wielkomiejskich nieruchomości. W tym przypadku liczą się umiejętności w pozyskiwaniu przestrzeni inwestycyjnej, a te zależą: od efektywnej gry na lokalnym forum politycznym, od bardzo dobrego zaplecza prawnego i od właściwych kontaktów z mediami. Współpraca z finansistami raczej była dla Trumpa traumatyczna, biorąc pod uwagę historię finansowania jego nieudanego projektu kasyna w Atlantic City. Żywiołem dla niego jest prowadzenie negocjacji biznesowych. Taktyka w prowadzeniu polityki handlowej przypomina biznesowe negocjacje. Problem polega na tym, że w warunkach scenariusza recesji zawiłe gry prowadzone przez prezydenta i jego otoczenie nie są dla rynków finansowych transparentne. Dobrym przykładem sposobu myślenia jest Fed: nie jest on w stanie przewidzieć gospodarczych skutków działania Trumpa, dlatego powstrzymuje się od decyzji. Ten schemat reakcji może być powielony przez szerokie kręgi gospodarcze i zahamować inwestycje.
Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.