Autor: Joseph Stiglitz

Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, profesor Uniwersytetu Columbia, publicysta Project Syndicate.

Umowy inwestycyjne to ochrona interesów USA

Międzynarodowe porozumienia inwestycyjne znów stały się medialnym newsem. Do dwóch negocjowanych właśnie tak zwanych „porozumień o partnerstwie“ - jedno ma łączyć kraje nad Atlantykiem, a drugie nad Pacyfikiem - Stany Zjednoczone próbują włączyć wiążący pakt inwestycyjny. Narasta jednak opór wobec takich posunięć.
Umowy inwestycyjne to ochrona interesów USA

Joseph Stiglitz (CC BY-NC-ND Asia Society)

Republika Południowej Afryki zdecydowała się wstrzymać automatyczne odnawianie umów inwestycyjnych, podpisanych w okresie niedługo po zakończeniu apartheidu, ogłosiła także, że niektóre z nich zostaną wypowiedziane. Swoje umowy wypowiedziały już Ekwador i Wenezuela. Indie twierdzą, że porozumienie inwestycyjne ze Stanami Zjednoczonymi podpiszą tylko wówczas, gdy zostanie zmieniony mechanizm rozwiązywania sporów. Brazylia natomiast nigdy takich porozumień nie zawierała.

Ten opór ma uzasadnione przyczyny. Proponowanym przez rząd amerykański porozumieniom w samych USA sprzeciwiają się związki zawodowe oraz organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną środowiska, zdrowiem, rozwojem a także innymi problemami.

Porozumienia te znacznie ograniczą zdolność rządów krajów rozwijających się do ochrony: środowiska naturalnego – przed firmami wydobywczymi i innymi; obywateli – przed firmami tytoniowymi, celowo dostarczającymi im produkt, o którym wiedzą, że powoduje śmierć i choroby; gospodarki – przed rujnującymi produktami finansowymi, które tak wielką rolę odegrały w kryzysie finansowym z 2008 roku. Zabraniają one rządom wprowadzania nawet okresowej kontroli przepływów rożnego typu destabilizujących kapitałów krótkoterminowych, które nader często siały spustoszenie na rynkach finansowych i napędzały kryzysy w krajach rozwijających się. Tymi porozumieniami posługiwano się nawet do podważania rozmaitych działań rządu – od restrukturyzacji długu po akcję afirmacyjną.

Zwolennicy takich porozumień twierdzą, iż są one potrzebne, żeby chronić prawo własności. W krajach takie jak RPA istnieje już jednak silna konstytucyjna ochrona praw własności. Nie ma powodów, żeby własność zagraniczna była chroniona lepiej niż obywateli własnego kraju.

Ponadto, jeśli gwarancje konstytucyjne nie wystarczają do przekonania inwestorów, że RPA zdecydowana jest chronić prawa własności, cudzoziemcy zawsze mogą skorzystać z ubezpieczenia od wywłaszczenia, jakie wystawia Agencja Wielostronnych Gwarancji Inwestycji (Multirateral Investment Guarantee Agency, MIGA), która jest filią Banku Światowego albo z podobnych ubezpieczeń, oferowanych przez liczne instytucje krajowe. Na przykład Amerykanie mogą kupić takie ubezpieczenie od Overseas Private Investment Corporation.

Tak naprawdę zresztą orędownikom tych porozumień nie chodzi o ochronę praw własności. Ich prawdziwy cel stanowi zawężenie uprawnień rządów do regulowania i opodatkowania działalności korporacji – czyli ograniczenie zdolności do wymuszania na tych firmach odpowiedzialnego postępowania, a nie tylko do przestrzegania prawa. Korporacje usiłują ukradkiem – za pomocą wynegocjowanych w tajemnicy porozumień – osiągnąć to, czego nie mogły uzyskać w jawnym procesie politycznym.

Wybiegiem jest nawet stwierdzenie, że chodzi tu o ochronę firm zagranicznych: spółki zarejestrowane w kraju A mogą w kraju B utworzyć spółki zależne, żeby podać do sądu rząd kraju A. Na przykład sądy amerykańskie konsekwentnie orzekają, że firmom nie należy się odszkodowanie za utratę zysków wskutek zmiany przepisów. Jest to tak zwane ryzyko prawne. Zgodnie z typowym porozumieniem inwestycyjnym firma zagraniczna (albo firma amerykańska, działające za pośrednictwem zagranicznej spółki zależnej) może się jednak w takiej sytuacji domagać odszkodowania!

Co gorsze, porozumienia inwestycyjne umożliwiają firmom zaskarżenie rządu za wprowadzenie bardzo rozsądnych i sprawiedliwych zmian prawa – gdy np. w efekcie zakazów palenia papierosów spadają zyski firmy tytoniowej. W RPA firma może pójść do sądu, jeśli uważa, że jej bilansowi mogły zaszkodzić programy, mające na celu uporanie się ze spuścizną oficjalnego rasizmu.

Od dawna istnieje domniemanie „immunitetu państwa”; państwo można zaskarżyć tylko określonych okolicznościach. Jednak porozumienia inwestycyjne, takie jak forsowane obecnie przez USA, żądają od krajów rozwijających się uchylenia tego domniemania i dopuszczenia do rozpatrywania pozwów według procedur znacznie odbiegających od tych, jakich należałoby oczekiwać od demokratycznych państw XXI wieku. Te procedury okazały się uznaniowe i kapryśne, poza tym nie ma systemowej metody pogodzenia sprzecznych wyroków, wydawanych przez różne składy orzekające. Choć orędownicy traktatów inwestycyjnych dowodzą, że zmniejszają one niepewność działalności, to zawarte w tych porozumieniach niejasności i sprzeczne interpretacje ich zapisów powodują zwiększenie niepewności.

Kraje, które podpisały takie porozumienia, płacą za to wysoką cenę. Wobec kilku wysunięto ogromne roszczenia – i musiały zapłacić ogromne kwoty. Pojawiały się nawet żądania, żeby kraje te honorowały kontrakty zawarte przez poprzednie, niedemokratyczne i skorumpowane władze i to wówczas, gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz inne organizacje wielostronne rekomendowały unieważnienie kontraktu.

Nawet jeśli rządy krajów rozwiniętych wygrywają w tych sprawach (co w ostatnich 15 latach zdarza się coraz częściej), to koszty sporu sądowego są ogromne. Skutkiem (zamierzonym) tych poczynań ma być ostudzenie prawomocnych dążeń rządów do ochrony i wspierania interesów obywateli za pomocą nakładania na korporacje przepisów opodatkowania i innych obowiązków.

Ponadto są dowody, że kraje rozwijające się, które były na tyle głupie, żeby podpisać takie porozumienia, odnoszą z nich bardzo niewielkie korzyści – lub żadne. Z dokonanego w RPA przeglądu wynika, że nie było znaczących inwestycji z państw, z którymi RPA podpisała porozumienia inwestycyjne, pojawiły się natomiast znaczne inwestycje z krajów, z którymi nie zawarła podobnych umów.

Nic więc dziwnego, że po uważnym przeglądzie traktatów inwestycyjnych RPA uznała, że powinno się je co najmniej renegocjować. Nie jest to posunięcie anty-inwestycyjne; jest prorozwojowe. A jeśli rząd RPA zamierza uprawiać politykę, która najlepiej służy gospodarce kraju i jego obywatelom, to ma ono zasadnicze wręcz znaczenie.

Wyjaśniając bowiem dokładnie w ustawodawstwie krajowym, jaką ochronę oferuję się inwestorom, RPA ponownie zademonstrowała – co zresztą czyni od przyjęcia nowej konstytucji w 1996 roku – swoje przywiązanie do rządów prawa. Tymczasem właśnie wspomniane porozumienia inwestycyjne stanowią najpoważniejsze zagrożenie dla podejmowania decyzji w sposób demokratyczny.

Republice Południowej Afryki należą się gratulacje. I trzeba mieć nadzieję, że inne kraje szybko pójdą w jej ślady.

© Project Syndicate, 2013

www.project-syndicate,org

Joseph Stiglitz (CC BY-NC-ND Asia Society)

Tagi