Właściwa polityka gospodarcza ważniejsza od euro

Musimy nadrobić dystans do najbogatszych gospodarek Europy. Dopiero wówczas rozmowa o przystąpieniu do euro będzie mieć sens – takie wnioski płyną z konferencji Akademii Kopernikańskiej, która odbyła się 11 i 12 grudnia.
Właściwa polityka gospodarcza ważniejsza od euro

(©GettyImages)

Narodowy Bank Polski był współorganizatorem wydarzenia w ramach programu edukacji ekonomicznej. Oba dni konferencji w Warszawie otworzyła prof. Marta Kightley, wiceprezes i pierwszy zastępca prezesa NBP.

„Wejście do strefy euro jest bardzo złożonym przedsięwzięciem i co najważniejsze procesem rozłożonym w czasie. Nawet najwyżej rozwinięte kraje dzisiejszej Unii Europejskiej potrzebowały około trzech dekad do tego aby móc wprowadzić wspólną walutę” – mówiła.

„Owszem, można obrać drogę na skróty, ale jak pokazuję doświadczenie wielu krajów jest to ścieżka usiana wieloma niebezpieczeństwami” – dodała wiceprezes NBP.

Także stanowiska doradców prezesa NBP: prof. Grażyny Ancyparowicz, prof. Leona Podkaminera i dr Andrzeja Raczki można chyba streścić następująco: na razie nie ma sensu wchodzić do euro, bo rośniemy i będziemy rosnąć szybciej poza tą strefą. Kiedy dzięki temu osiągniemy poziom zamożności Niemiec lub Francji (EBC musi uwzględniać cykl głównie w największych gospodarkach), wówczas otworzy się pole do dyskusji o przystąpieniu do wspólnego obszaru walutowego.

„My mamy prognozę wzrostu PKB około 3 proc., strefa euro około 0,8 proc. Inflacja w strefie euro na przyszły rok to około 2,7 proc., nasza ostatnia projekcja to jest 4,6 proc. Czy dzisiaj chcielibyśmy mieć taką stopę procentową jaką ma Europejski Bank Centralny? Nawet to bardzo proste porównanie liczb pokazuje, że mamy o 2 pkt. proc. wyższą inflację o 2 pkt. proc. wyższy wzrost i dzisiaj mamy mniej więcej o 2 pkt. proc. wyższą stopę procentową: w strefie euro stopa depozytowa to 4 proc., u nas 5,75 proc.” – wymieniał Witold Grostal, p.o. dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP.

„Jeżeli mielibyśmy za niską stopę procentową, a jednocześnie wyższą niż w krajach strefy euro inflację, to będziemy mieli stopę realną trwale niższą niż nasza stopa równowagi i możemy sobie zafundować poważne ryzyko nierównowag w gospodarce, w szczególności nadmiernego zadłużenia” – zauważył wcześniej.

„W tej chwili ani finansowych, ani realnych, ani nawet prawnych kryterium nie spełniamy i ten proces spełniania to nie jest coś do uzyskania w pół roku, rok” – zauważył dr Andrzej Raczko. „Natomiast w iluzję, że stworzy się szybką ścieżkę, aby Polska do strefy euro mogła uzyskać dostęp niespecjalnie wierzę. Z mojego doświadczenia wynika, że Komisja Europejska w sprawie kryteriów konwergencji zawsze była nastawiona fundamentalnie”.

„Jesteśmy w fazie konsolidacji strefy euro, ona ma sporo własnych problemów, z którymi musi sobie dać radę” – dodał.

Kierunek transferów

I tym wewnętrznym problemom i wyzwaniom poświęcony był pierwszy dzień konferencji o tematyce „Euro: jego nadchodząca i odległa przyszłość”. Najwięcej intelektualnego fermentu wzbudziła prezentacja Paula De Grauwe – profesora London School of Economics (przygotowana wspólnie z prof. Yuemei Ji).

Zauważył on, że największe banki centralne od początku 2022 r. walczą z inflacją w nieoptymalny – w jego przekonaniu – sposób. Zarówno EBC jak i Fed podniosły stopy oprocentowania rezerw bankowych, co jego zdaniem jest nadmiernym kosztem dla banków centralnych, które zamiast płacić bankom komercyjnym za rezerwy, powinny część tych środków zwrócić np. podatnikom. Szczególnie, że tych ostatnich zwykłe banki nie rozpieszczają oprocentowaniem depozytów.

Mowa o niebagatelnych kwotach bo 3,56 bln euro rezerw EBC oprocentowanych na 4 proc. daje 146 mld euro transferów odsetkowych, czyli 1,1 proc. PKB. W przypadku Fed to odpowiednio 3,13 bln dolarów rezerw, które przy stopie 4,25 proc. (dane z sierpnia 2023) dają 162 mld dolarów transferów odsetkowych czyli równowartość 0,64 proc. PKB. Prof. De Grauwe proponuje ograniczenie tych transferów np. o połowę. Miałoby to się przyczynić do ograniczenia strat bilansowych banków centralnych i zwiększenia efektywności polityki monetarnej.

Płynność jako ubezpieczenie

Na ta zarzuty odpowiedziało wielu bankowców, w tym Ulrich Bindseil, dyrektor generalny ds. infrastruktury rynku i płatności w EBC. Podkreślał, że nie można patrzeć tylko na stan dzisiejszy, ale na relacje kosztów i korzyści między bankiem centralnym, bankami komercyjnymi a rządami w całym cyklu gospodarczym.

„Nie mam wrażenia, że banki są wielkimi beneficjentami z powodu nadzwyczajnej sytuacji, którą mieliśmy w ostatnich latach w cyklu gospodarczym, a w kategoriach zysków banków centralnych jedynym koszmarem dla nich jest utkwienie na zawsze na zerowej dolnej granicy (zero lower bound) (…) Z tego powodu powrót do dodatnich stóp procentowych jest dla banków centralnych powrotem do normalności.” – wyjaśniał. „Nie mam wrażenia, że mamy teraz problem z transmisją bo banki w Europie są tak nieprawdopodobnie bogate w aktywa i zyskowne” – powtórzył.

Tej polityki bronili także inni przedstawiciele banków centralnych, podkreślając, że płynność dostarczana bankom komercyjnym niekoniecznie musi być nadmierna, jeśli postrzegać ją jako formę ubezpieczenia. Przykładem kryzys płynnościowy w USA we wrześniu 2019 r. Fed wówczas gładko podnosił stopy procentowe i redukował swój bilans, ale musiał nagle interweniować gdy stopy na rynku repo wystrzeliły wyraźnie nad górne ograniczenie stopy procentowej Fed.

Reformy są nieuniknione

Te dość techniczne rozważania prowadzą do jednego wniosku – światowa gospodarka daleka jest od stabilności, zmiany gwałtowne, a strefa euro jest konstrukcją domykaną w trakcie jej działania. W dodatku rzeczywiście skuteczne rozwiązania jej bolączek np. wspólna polityka fiskalna są perspektywą lat jeśli nie dekad.

Paneliści podkreślali także, że w Europie Środkowej i Wschodniej euro przyjęły raczej mniejsze kraje, a większym trudniej zrezygnować z samodzielnej polityki monetarnej. Przy czym nie jest też tak, że decyzja o adopcji bądź nie euro wymaga prowadzenia dwóch odmiennych polityk gospodarczych. Przeciwnie – reformy, które sprzyjałyby krajowej produktywności, ułatwiają także drogę do euro.

Świetnie podsumował to w prezentacji o krajach regionu Geoff Gottlieb, stały reprezentant Międzynarodowego Funduszu Walutowego na Europę Centralną, Wschodnią i Południowo-Wschodnią.

„Nasze ogólne stanowisko w sprawie euro zawsze było takie, że ono niesie ze sobą ogromne potencjalne korzyści. Po drugie nie jest to panaceum, ale decyzja o dużych konsekwencjach. Mówiliśmy już, że kraje mogą odnieść sukces zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, ale obciążenie policy mix rzeczywiście wzrasta po przystąpieniu do eurosystemu. I w końcu te same reformy, które są ważne dla przystąpienia są również ważne poza euro – ogólnie rzecz biorąc większa produktywność i reformy rynku pracy” – wyjaśniał.

Transmisja pierwszego dnia konferencji tutaj.
Transmisja drugiego dnia konferencji
tutaj.

(©GettyImages)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Dokąd zmierza polityka pieniężna

Kategoria: Trendy gospodarcze
W latach 90. XX w. wydawało się, że patent na prowadzenie polityki pieniężnej jest znany. Kraje małe, o otwartej gospodarce i swobodnych przepływach finansowych, powinny zrezygnować z prowadzenia własnej polityki monetarnej i przywiązać kurs swojego pieniądza do zagranicznej waluty dominującej w obrotach handlu zagranicznego. Oczywiście takie rozwiązanie wymagało prowadzenia odpowiedzialnej polityki budżetowej i zaufania rynków finansowych wykluczające raptowny odpływ zagranicznego finansowania.
Dokąd zmierza polityka pieniężna

W Toruniu o euro i polskiej gospodarce

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jak rysuje się przyszłość strefy euro oraz jak szybko Polska może dogonić zachodnie gospodarki – to tylko dwa z wielu pytań zadanych podczas ekonomicznych debat Światowego Kongresu Kopernikańskiego.
W Toruniu o euro i polskiej gospodarce