Wielu czytelników pomyśli, że oszalałam, po raz kolejny zostanę też wyrzucona z obozu libertarian, ale zrozumcie dobrze. Rozszerzone świadczenia dla bezrobotnych nie są może najlepszą możliwą polityką gospodarczą w najlepszym z możliwych światów, a jednak są najlepszą odpowiedzią na problemy, z którymi USA zmagało się w 2009 r.
Zapytacie: a co z hazardem moralnym? Płacisz komuś za bycie bezrobotnym, a więc zwiększasz bezrobocie. I w normalnych czasach tak jest. Jeśli coś subsydiujesz, to masz tego więcej. Tyle, że w tej konkretnej recesji, problemem rynku pracy nie była konieczność skłonienia ludzi do podjęcia pracy. Problemem był brak pracy i znalezienie im tej pracy, aby mogli ją podjąć.