Zielona wyspa, choć pod lodem

Co to za kraj: wystąpił z Unii Europejskiej, połowa zatrudnionych pracuje w administracji, a przyszłością są surowce, lecz kopalnie pozamykano wiele lat temu? Tak, to Grenlandia, największa wyspa świata w czterech piątych pokryta lodem, prowincja Danii obdarzona autonomią i własnym rządem. Przed Grenlandią rysują się nowe perspektywy i wyzwania.
Zielona wyspa, choć pod lodem

CC BY-NC-SA camillefrancois

Oto doniesienia z ostatnich kilku miesięcy. We wrześniu Grenlandię odwiedził prezydent Korei Południowej Lee Myung-bak, a korporacja Kores (Korean Resources Corporation) zawarła porozumienie z miejscową firmą górniczą Nuna Minerals w sprawie wspólnej eksploatacji metali ziem rzadkich. Na  rynku tych metali, niezbędnych w przemyśle elektronicznym monopolistą są Chiny. Koreański Samsung, LG i Hyundai są natomiast potentatami w produkcji komputerów, smartfonów, tabletów i innych urządzeń elektronicznych.

Wszystko więc jasne – Koreańczycy szukają sposobu na wyrwanie się z zależności od monopolisty. Ale nie tylko oni pielgrzymują na północ. W czerwcu  do Danii z trzydniową wizytą przyjechał prezydent Chin Hu Jintao, rzekomo nie rozmawiano o metalach ziem rzadkich. A w czasie wizyty na Grenlandii Hillary Clinton – jak relacjonuje Reuters – jedno z jej pierwszych pytań brzmiało: „Co z metalami ziem rzadkich?”

Rekonesans surowcowych gigantów

Nie tylko ziemie rzadkie budzą jednak zainteresowanie. London Mining, firma powiązana ze stalowniami chińskimi, planuje tu kopalnię rud żelaza. Wartość projektu 2,35 mld dol. Koncern amerykański Alcoa rozważa budowę huty aluminium (surowce dowożono by z Brazylii i Australii). Brytyjska Cairn Energy wydała w latach 2010-2011 aż 1,2 mld dolarów na poszukiwania ropy w pobliżu wyspy.

Bez efektu, ale niezrażona wynikam i konkurenta, Seadrill, największa firma poszukiwawcza ropy w złożach podmorskich, podpisała niedawno kontrakt na 1,18 mld dol. Eksperci z Wood Mackenzie szacują potencjalne złoża na Grenlandii i w jej pobliżu na 20 mld baryłek; byłyby to największe nieeksploatowane dziś pokłady ropy na świecie. Ich wartość wynosiłaby 2 biliony dolarów. Ludność Grenlandii liczy 58 tysięcy osób.

Liczba licencji eksploatacyjnych na Grenlandii wzrosła z 33 w 2005 roku do 75 w 2011 r. Firmy geologiczne i wydobywcze wydały w 2010 roku 100 mln dolarów na poszukiwania minerałów, a naftowe jeszcze więcej na poszukiwania ropy. W stolicy, Nuuk, buduje się siedziby firm górniczych, a opozycja w lokalnym parlamencie narzeka, że chińskie delegacje łażą po miasteczku, ale rząd nie mówi nic o swoich planach.

Z kolei premier Grenlandii Kuupik Kleist twierdzi, ze oficjele z Komisji Europejskiej  domagają się ograniczenia chińskiej obecności na Grenlandii, choć jeszcze Chińczyków, poza delegacjami, tu nie ma. Do tego dodajmy podniecające przemysłowców doniesienia o uwalnianiu Arktyki spod lodu, co ułatwi transport morski. Wolna od lodu część Grenlandii zwiększyła się w ciągu 30 lat z 380 do 410 tys. km kw. więc nic dziwnego, że zapanowało już nie ocieplenie, lecz gorączka. Jej objawy są widoczne, gorzej z efektami. Jeśli jednak w końcu liczne próby zakończą się powodzeniem, Grenlandia zmieni się nie do poznania.

Dotychczas usługi wypierały przemysł

Już się zmienia. Grenlandia otrzymała autonomię 33 lata temu, przed trzema laty została ona rozszerzona. 27 lat temu wystąpiła z Unii Europejskiej. Wtedy na 21 tysięcy pracujących 25 procent pracowało w administracji, a 3 tysiące w przemyśle i górnictwie, dalsze 3 tysiące  w budownictwie, 2,5 tysiąca w rybołówstwie. Dziś administracja rozrosła się do 11 tysięcy pracowników, natomiast przemysł skurczył do 1100 zatrudnionych, mimo że kilka lat temu wznowiono produkcję w kopalni złota (wcześniej wszystkie kopalnie, działające do końca lat 70, były zamknięte).

Przez ćwierć wieku budownictwo skurczyło się do ok. 2 tysięcy pracowników, przemysł połowowy i rybny do 1,3 tysiąca. Podwoiła się natomiast liczba zatrudnionych w handlu i transporcie. Grenlandzka statystyka jest bardzo dokładna: 11 osób hoduje zwierzęta, głównie owce, a także bydło (65 sztuk), a jeden Grenlandczyk renifery (pozostałych 20 hodowców to zaimportowani Samowie z Norwegii).

Ocieplenie w ostatnich latach sprawiło, że zaczęto hodować sałatę, jabłka, truskawki, kapustę oraz ziemniaki. Gdy Eryk Rudy odkrywał w X wieku wyspę, by zachęcić do kolonizacji Wikingów nazwał ją zieloną, bo faktycznie południowa Grenlandia na wybrzeżu była wówczas zielona. Dziś znowu zaczyna się zielenić, jednak rolnictwo pozostaje marginesem. Grenlandia – jak wynika z tej statystyki – stała się bowiem krajem o podobnej strukturze gospodarczej jak Skandynawia. Dużo usług, duży sektor publiczny, malejący przemysłowy i budowlany.

CC-BY-NC-SA banyanman/DG

CC-BY-NC-SA banyanman/DG

A teraz może być na odwrót

Grenlandię ominął kryzys, który zdewastował sąsiednią wyspę i jej szanse gospodarcze są większe niż Islandii, przede wszystkim ze względu na potencjał surowcowy. Kopaliny to nadzieja, ale i zagrożenie dla lokalnej kultury, czystego środowiska, dziewiczego charakteru.

Nadzieja, bo duńskie dotacje (co roku metropolia zasila budżet Grenlandii pół miliardem dolarów) zostały zamrożone kilka lat temu i tracą na wartości, a Grenlandia chciałaby być finansowo samowystarczalna.

Zagrożenie, bo np. kopalnia rud żelaza, którą chce wybudować London Mining zwiększyłaby ludność Grenlandii o 4 procent, ściślej – o 2 tysiące chińskich robotników, którzy przyjechałoby w niej pracować. Podobnie wspomniana huta aluminium oznaczałaby najazd skośnookich tanich pracowników. Więc rząd, choć  wydaje licencje i zgody na poszukiwania i eksploatację złóż, waha się, czy dopuścić tanią siłę roboczą tu do pracy. Premier twierdzi w rozmowie z Reutersem, że Grenlandia wytrzyma kulturowo i społecznie pięć dużych projektów w ciągu 10 -15 lat. Opozycja jest odmiennego zdania.

Rząd chroni też miejscową ludność podtrzymując za pośrednictwem kooperatyw  i państwowych przedsiębiorstw tradycyjne gałęzie gospodarki – rybactwo, łowiectwo, rzemiosło. Co roku Innuici – myśliwi zabijają ok. 100 000 fok oraz ponad 2 tysiące morświnów i wielorybów. Pod rządową kontrolą można też polować na piżmowoły, niedźwiedzie polarne (zabito ich w 2010 roku 127) i renifery.

Turyści dopiero docierają

Przyszłościową dziedziną gospodarki jest turystyka. Na Grenlandię można popłynąć z wschodniego wybrzeża Kanady i USA oraz polecieć samolotem. Przelot Air Greenland w okolicach święta narodowego 21 czerwca (święto ustalono w najdłuższy dzień w roku) z Kopenhagi do Nuuk kosztuje około tysiąca dolarów. Potem jeszcze kilkaset kilometrów na północ i już można obejrzeć miejsce Światowego Dziedzictwa Unesco – lodowy fiord Ilulissat w zachodniej Grenlandii. Ale turystów jest tu nadal niewielu, kilkanaście tysięcy osób rocznie na całej wyspie.

Choć turystów z Polski trudno spotkać, to jednak jakieś więzi z Grenlandią mamy. Po pierwsze mieszka tam 42 Polaków (w 2004 było ich 21). A po drugie, jej flaga jest podobna do polskiej – też białoczerwona, tylko w środku ma koło, z dolną połówką białą, a górną czerwoną, co symbolizuje zachodzące słońce odbijające się w lodowcu. Można być pewnym, że Grenlandczycy nie zmienią tego symbolu na platformę wiertniczą.

Piotr Aleksandrowicz

CC BY-NC-SA camillefrancois
CC-BY-NC-SA banyanman/DG
Porównajmy-Grenlandię-z-Islandią,-znacznie-mniejszą,-ale-lepiej- CC BY-NC-SA by banyanman

Otwarta licencja


Tagi