Jak długo banki utrzymają dobre wyniki

Wyniki polskich banków były w drugim kwartale 2011 roku tak dobre, że aż zniechęcają do komentowania, bo trudno się w nich doszukać czegoś zaskakującego. Eksperci szukają przede wszystkim wskazówek, jak długo może potrwać tak dobra passa banków. Pesymiści dopuszczają pogorszenie ich wyników w czwartym kwartale, optymiści nie spodziewają się tego w tym roku.
Jak długo banki utrzymają dobre wyniki

Kredyty hipoteczne są kluczowym produktem dla większości banków działających w Polsce. (CC BY Images_of_Money)

Spróbujmy mimo wszystko poszukać dziury w całym. Jeśli przyjmiemy scenariusz, że w 2012 roku dynamika PKB Polski osłabnie – a na to się coraz bardziej zanosi – jaki to wywoła skutek w wynikach branży bankowej. Odpowiedź brzmi, że banki niekoniecznie muszą na tym ucierpieć.

Zagrożeń dopatrywać można także w wysokim kursie franka szwajcarskiego. Banki, które udzieliły dużo kredytów w tej walucie silnie wzrosła z powodu kursu akcja kredytowa, w ślad za którą nie nadążało wzmacnianie pasywnej strony bilansu. Część prezesów banków zwraca na to uwagę, ale prawdziwe zagrożenie mogłoby powstać, gdyby kurs franka zdrożał jeszcze o 50 – 100 groszy. Frank tymczasem jednak staniał i zagrożenia na razie nie widać.

Największym najłatwiej

– Jeśli spojrzymy na stronę przychodową banków to w raportach za drugi kwartał swoje piętno odcisnęły podwyżki stóp procentowych w pierwszym kwartale – zwraca uwagę Michał Sobolewski, analityk rynku akcji w Domu Maklerskim IDM. W obecnym natomiast kwartale wynik banków będą kształtowały podwyżki z drugiego kwartału i to właśnie widzimy w notowaniach WIBOR-u. Jeśli chodzi o poziom marż odsetkowych to w poprzednim kwartale nie uległy one istotnym zmianom w porównaniu do pierwszego.

Tradycyjnie najwyższy poziom wyników utrzymują największe banki, czyli PKO BP i Pekao, które mają dużą sieć własnych oddziałów i dużą liczbę ROR-ów, co gwarantuje im dostęp do taniego pieniądza od klientów detalicznych. Do tej grupy należy zaliczyć także Citi Handlowy, który wysokość swojej marży buduje na bazie dużej liczby wydanych kart kredytowych. Dla porządku warto odnotować, że od dwóch kwartałów w bilansie Citi widzimy ruch marży w dół, choć odbywa się to z wysokiego jej poziomu.

Na drugim biegunie plasują się banki, które zawsze oferowały atrakcyjne oprocentowanie dla deponujących pieniądze, czyli BRE Bank czy ING Bank Śląski. W przypadku tego ostatniego banku wskaźnik depozytów do kredytów nie przekracza 70 procent. ING Bank Śląski ma stosunkowo duży portfel ulokowany w obligacjach.

– Wyprzedzając niejako rozwój wydarzeń – ocenia Michał Sobolewski – jestem spokojny o przychody i w trzecim kwartale. Zagadką są dla mnie dochody z opłat i prowizji, bo te mogą spaść z uwagi na zamieszanie na rynkach kapitałowych. Pytanie oczywiście brzmi w jakim stopniu.

Firmy przyszły po kredyty

Wyniki banków pozytywnie ocenia także Tomasz Bursa, odpowiedzialny za sektor bankowy w Ipopema Securities.

– Po pierwszym kwartale obawiałem się, że dynamika wzrostowa będzie wygasać, a marże kredytowe się kurczyć ocenia ekspert Ipopemy. Jednak wyniki drugiego kwartału są dla mnie miłą niespodzianką. Bankom udało się utrzymać dwucyfrową dynamikę wzrostu odsetkowego i takiej też spodziewałbym w obecnym kwartale. Pesymistą jestem za to jeśli chodzi o poziom marż. Wprawdzie bankom udało się je obronić w drugim kwartale, ale sądzę, że w obecnym okresie kwartalnym konkurencja o klienta skieruje je jednak w dół.

Dla Tomasza Bursy to nie jedyna pozytywna niespodzianka w wynikach banków w drugim kwartale 2011 r. Zwraca on uwagę na wyraźny wzrost akcji kredytowej dla sektora korporacyjnego.

– Co ciekawe – mówi Tomasz Bursa – zaznacza się on mocniej w dwóch skrajnych segmentach tego rynku. Zapotrzebowanie na finansowanie zgłaszają zarówno największe przedsiębiorstwa, jak i te najmniejsze, które pozostają na pograniczu sektora detalicznego. W sumie można mówić o 7 – 10 proc. dynamice akcji kredytowej w sektorze przedsiębiorstw.

W przypadku niektórych banków sprzedaż nowych produktów kredytowych przekracza nawet 20 procent. Banki z pewnością cieszy wzrost finansowania firm MSP, ponieważ marże są w tej części rynku znacznie wyższe niż w przypadku największych korporacji. To powinno rekompensować spadki zainteresowania pożyczaniem w innych segmentach rynku kredytowego.

Na wzrost zainteresowania kredytem ze strony firm zwraca uwagę także Michał Sobolewski, analityk DM IDM.

– W przeciwieństwie do kredytów walutowych dla ludności nie widzimy napięć w przypadku sektora korporacyjnego. Po kredyty walutowe firmy sięgają jeśli mają w tej walucie przychody. Można szacować, że w portfelu korporacyjnym blisko 20 procent stanowią kredyty w walucie innej niż złoty – ocenia Sobolewski.

Detal bardziej ryzykowny

Zupełnie przeciwstawne tendencje rysują się w obszarze consumer finance. O ile pierwszy kwartał 2011 roku przyniósł pierwsze oznaki ożywienia kredytowania przedsiębiorstw to w tym samym czasie branża bankowa odnotowała spadek akcji kredytowej dla ludności rzędu 5-6 procent w ujęciu rocznym.

– Dostrzegam tu dwie przyczyny – dzieli się swoja oceną Tomasz Bursa. Pierwsza to wejście w życie rekomendacji „T” Komisji Nadzoru Finansowego, która wymogła na bankach bardziej rygorystyczne traktowanie zdolności kredytowej klientów. Do większej ostrożności banków przyczyniły się także – to druga przyczyna – ich doświadczenia z kryzysu roku 2008, który ujawnił nadmierne przekredytowanie sektora detalicznego.

Tendencje te znajdują odzwierciedlenie w bilansach banków. Drugi kwartał przyniósł kontynuację spadku dynamiki akcji kredytowej w ujęciu rocznym. Spadła dynamika sprzedaży nowych kredytów konsumpcyjnych, a jednocześnie klienci spłacają stare zobowiązania. W efekcie w bilansach banków kurczy się udział tego typu pożyczek. Część banków sygnalizowała po drugim kwartale, że pogarsza się zdolność kredytowa klientów detalicznych. Jest to złą wiadomością również dla portfela pożyczek już udzielonych.

Banki mają różną strategię wobec tej tendencji.

– Lider rynku, PKO BP – ocenia Tomasz Bursa – stawia moim zdaniem na zachowanie swojego udziału w rynku. Inaczej zachowuje się grupa BRE Banku i w pewnym sensie także Pekao.

Która z tych tendencji zwycięży? – W moim przekonaniu – przewiduje Tomasz Bursa – trudno się spodziewać, aby w kolejnych kwartałach akcja kredytowa dla sektora detalicznego rosła szybciej niż polski PKB. Hamulcem jest sytuacja na rynku pracy. Consumer finance jest jednak bardzo atrakcyjnym rynku. Marże z ubezpieczeniem kształtują się na nim w przedziale 25-30 procent.

Królem kredyt hipoteczny

O stabilnym wzroście można natomiast mówić w przypadku rynku kredytów hipotecznych. Od półtora roku sprzedaż nowych produktów kształtuje się na poziomie 11 -13 mld złotych kwartalnie i można przyjąć, że w całym obecnym roku wyniesie ona 50 mld złotych. Może to być pewnym zaskoczeniem jeśli zwróci się uwagę na emocje, których dostarczył ostatnio osobom zainteresowanym kredytem hipotecznym szwajcarski frank.

– Nie należy jednak zapominać, że jest to rynek, który cechuje się dużą inercją – zwraca uwagę Małgorzata Kołakowska, prezes ING Banku Śląskiego. Umowy kredytowe podpisane w drugim kwartale, pojawią się w wynikach banku dopiero w trzecim. Nie należy się zatem zdziwić, gdy okaże się, że to właśnie druga połowa roku okaże się w tym segmencie rynku lepsza od pierwszej i to wbrew obecnym obawom związanym z kursem franka.

Dla branży bankowej kredyt hipoteczny jest kluczowym produktem, wokół którego buduje się cross selling. Na ten rynek stawiają wszystkie banki, co oczywiście prowadzi do coraz większej konkurencji i do zmniejszenia osiąganych marż. Banki zaczynają odczuwać tego skutki. Część ważnych uczestników rynku zasygnalizowała przy okazji ogłaszania wyników za drugi kwartał, że nie godzi się na dalszy spadek marż nawet, gdyby miało to prowadzić do zmniejszenia wolumenu sprzedaży.

Banki starają się utrzymać zainteresowanie klientów, kierując ich uwagę na dodatkowe produkty. Jeśli patrzeć na wyniki tych banków, które udzielają kredytów hipotecznych w złotówkach, a należy do nich ING Bank Śląski, czy Pekao, taka strategia rynkowa przynosi efekty.

Koszty pod kontrolą

Raporty za drugi kwartał pokazują, że banki zaczęły przywiązywać większą uwagę do ponoszonych kosztów. Przychody bankowe rosną obecnie generalnie szybciej niż koszty. W pierwszym półroczu koszty banków rosły w tempie przeciętnie 5 – 6 proc., niewiele więcej niż wyniósł wskaźnik inflacji.

Koszty operacyjne rosły w rzeczywistości jeszcze wolniej. Jedną z istotnych pozycji bankowych kosztów jest składka odprowadzana do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Jej wysokość zależy od wysokości gromadzonych depozytów, a te w bankach wzrastają. Bez składki do BFG dynamika bankowych kosztów była niższa o blisko 2 punkty procentowe.

Na tę pozycję kosztów banków zwraca uwagę Michał Sobolewski z DM IDM.

– Wielkość odprowadzanej składki w drugim kwartale była zbliżona do obciążeń w pierwszym kwartale, ale na tle roku 2010 okazała się ona znacząco wyższa – mówi Michał Sobolewski.

Inną znaczącą pozycją bankowych kosztów są wydatki na wynagrodzenia i marketing. – W obu przypadkach mamy do czynienia ze znaczącym wzrostem – analizuje bilanse bankowe Michał Sobolewski.

Analityk przyczyny tej sytuacji upatruje w obowiązującym w bankach systemie prowizyjnym od wzrostu sprzedaży. – Skoro przychody branży wzrosły, to siłą rzeczy musiała też wzrosnąć i ta pozycja kosztów – wyjaśnia Sobolewski.

Na wzrost wydatków na marketing zwraca uwagę także Tomasz Bursa. Jak szacuje pozycja ta wzrosła w bankach nawet o 30 do 40 procent, ale nie powinno to być niespodzianką, gdy przypomnimy sobie zabiegi w tym czasie banków o pozyskiwanie Rachunków Oszczędnościowo-Rozliczeniowych. Bardzo pozytywnie odbiera rosnącą dyscyplinę banków w ograniczaniu kosztów administracyjnych.

– Banki przestały otwierać nowe oddziały – zwraca uwagę Tomasz Bursa – nie ma inwestycji w rozwój ekstensywny. Mamy za to inwestycje w rozwój intensywny. Raporty kwartalne pokazują m.in. wzrost wydatków na rozwój systemów IT.

Zagadkowy frank

Dla Michała Sobolewskiego jednym z najważniejszych obecnie pytań są koszty ryzyka w przypadku kredytów hipotecznych. Mimo wielu rekordów w ostatnich tygodniach notowań zwyżkującej szwajcarskiej waluty nie spodziewa się on w obecnym kwartale znaczącego wzrostu kosztu ryzyka walutowego.

– Obowiązek tworzenia rezerw pojawi się dopiero wtedy, kiedy kredytobiorcy będą mieli problemy ze spłatą zobowiązań. Proszę pamiętać – mówi Iza Rokicka, analityk finansowy w Domu Inwestycyjnym BRE Banku – że bank niejako automatycznie zakwalifikuje kredyt jako niewypłacalny, czy zagrożony jeśli związane z nim płatności nie następują przez 90 dni. Potrzeba zatem co najmniej trzech niespłaconych rat miesięcznych, aby problemy kredytobiorców znalazły odzwierciedlenie w raportach kwartalnych.

Dla Tomasza Bursy sytuacja jest jeszcze bardziej złożona. Paradoksalnie, sytuacja dla banków będzie najkorzystniejsza jeśli kurs franka będzie kształtował się w granicach 3,50 – 4,0 złotych. – Wtedy, wyrażona w złotych marża kredytowa będzie wyższa, co oczywiście korzystnie wpłynie na finanse banków. Oczywiście pod warunkiem, że klient nie będzie miał problemów z obsługą kredytu, co pociągnęłoby za sobą konieczność tworzenia przez bank rezerw – zastrzega Bursa.

Ostateczny bilans banku zależy jednak przede wszystkim od sposobu finansowania działalności przez bank. Jeśli nie może on liczyć na wsparcie od swojego zagranicznego inwestora, a współczynnik depozytów do kredytów kształtuje się na poziomie 100 procent to bank może nie mieć „poduszki”, aby zrównoważyć wzrost akcji kredytowej wynikającej tylko z niekorzystnych zmian kursu walutowego.

Wtedy bank nie ma wyjścia, musi szukać pieniędzy na rynku, a będąc w sytuacji przymusowej będzie zmuszony do przepłacania, aby je pozyskać. – Tego jeszcze nie widać w bilansach banków – uspokaja Michał Sobolewski – ale zjawisko to może się pojawić w kolejnych kwartałach. Będziemy wtedy mieli w bankach wzrost presji na obniżenie kosztów.

Na to potencjalne ryzyko zwraca uwagę także Tomasz Bursa. – Zjawisko to nazywam „wypychaniem”, ponieważ banki mające problem zbyt drogiego franka będą musiały dla zrównoważenia swoich bilansów pozyskiwać dodatkowe depozyty.

W ocenie Tomasza Bursy sytuacja w branży zaczęłaby się polaryzować. Lepsza pod tym względem będzie pozycja BZ WBK, czy Pekao SA, a także PKO BP. Banki te pozyskane depozyty będą mogły przeznaczyć na rozwijanie normalnej akcji kredytowej. Gwarantowałoby to ich rozwój w tempie 8-10 procent w skali roku. Na drugim biegunie znalazłyby się banki, które udzielały kredytów frankowych, a nie mogą liczyć na finansowanie od spółki-matki.

– W kolejnych kwartały powinniśmy widzieć spore różnice między bankami w rozwijaniu akcji kredytowej – przewiduje ekspert Ipopemy. Jeśli chodzi o przyszłe wyniki banków liczą się obecnie trzy rzeczy. Po pierwsze płynność, po drugie obecność franka w bilansie oraz współczynnik wypłacalności, który wskazuje na szanse rozwoju – podsumowuje Tomasz Bursa.

A jeśli gospodarka zwolni

Ostatnie tygodnie przyniosły zmianę spojrzenia na prognozy makroekonomiczne dla Polski w 2012 roku. Powody są oczywiste. Niepewność na rynkach oraz cięcie wydatków publicznych w Europie, co zapewne pociągnie za sobą zmniejszenie popytu na importowane z Polski towary. Tej tendencji nie jest w stanie zmienić sytuacja na rynku walutowym. Osłabienie złotego wobec franka nie ma tak istotnego, pozytywnego znaczenia dla polskich eksporterów, jak dla negatywny jego wpływ na popyt gospodarstw domowych.

Jeśli przyjmiemy scenariusz niskiego wzrostu PKB to czy wpłynie to negatywnie na  wyniki branży bankowej w drugim półroczu? Eksperci są nastawieni optymistycznie.

– Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację – mówi Tomasz Bursa – że bankom uda się utrzymać obecny lub niewiele gorszy poziom wyników pomimo gorszej dynamiki wzrostu polskiego PKB. Gdy doszło do spowolnienia gospodarczego po upadku Lehman Brothers wyniki branży ucierpiały po pierwsze z powodu spadku stóp procentowych i spadku marży odsetkowej, a po drugie z powodu rezerw tworzonych na trudne kredyty dla sektora konsumenckiego.

Dziś to nie grozi. Jak pokazały raporty za drugi kwartał akurat w tym segmencie banki zachowują konserwatywną politykę i jeśli dojdzie do nowego spowolnienia gospodarczego to jego reperkusje powinny być słabsze niż kilka lat wcześniej. A oprócz tego przykład PKO BP i BGK przekonują, że nawet w trudnych czasach dla gospodarki można zbudować ciekawy portfel klientów zapewniających bankowi rentowność.

Kredyty hipoteczne są kluczowym produktem dla większości banków działających w Polsce. (CC BY Images_of_Money)

Otwarta licencja


Tagi