Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Gospodarka musi mieć kompas nastawiony na średni okres

Najbliższa środa ma przynieść rozwiązania dla problemów krajów strefy euro i całej Unii. –  Decyzje w ramach Unii Europejskiej powinny zapaść natychmiast. Nie wolno tego odkładać. Nawet o kilka dni – mówi w rozmowie z Obserwatorem Finansowym Jacob Frenkel, szef rady nadzorczej JP Morgan Chase International.
Gospodarka musi mieć kompas nastawiony na średni okres

Jacob Frenkel, JP Morgan Chase International (Fot. J. Deluga)

Obserwator Finansowy: W Europie bank Dexia bankrutuje przez greckie obligacje [inne opinie: geneza problemów banku Dexia – red.]. Ratuje go państwo belgijskie za 4 mld euro. To dobry plan?

Jacob Frenkel: Nie jestem w pozycji, żeby to oceniać. Ostatnie lata powinny dać nam lekcję, byśmy pilnowali, żeby banki miały odpowiedni, relatywnie wysoki, stosunek kapitału do należności niepewnych, żeby nie było zbyt dużo mechanizmów dźwigni finansowych w inwestowaniu i żeby ryzyko było kontrolowane. Oraz, żeby w analizach finansowych bazować na konkretnych informacjach. Widać, że jest to wciąż duże wyzwanie dla profesjonalistów.

Unijni przywódcy uzgodnili niedawno, że europejskie banki potrzebują dokapitalizowania. Oszacowano tę kwotą na ok. 100 mld euro. Czy ta kwota wystarczy?

Szczerze mówiąc, jeśli istnieją prywatni udziałowcy banków, to oni powinni zapewnić ich rekapitalizację. Banki same powinny wyjść z konkretnym planem odbudowy kapitału, pozyskania go na rynkach, jeśli mają tego kapitału niedobór. A nie twierdzę wcale, że mają.

Udział rządów w tej debacie jest tak mocny, ponieważ przyczyną problemów banków komercyjnych w Europie jest Grecja. Czy to dobrze, że kraje unijne ratują Grecję przed bankructwem?

Bankructwo powinno się rozważać w pewnej perspektywie. I chcę od razu powiedzieć, że nie jest tu zupełnie istotne, co ja osobiście myślę na temat Grecji. Ważna jest rzeczywistość. A ona przedstawia się następująco: Grecja nie jest dziś w stanie w stu procentach i na czas spłacać swoich zobowiązań. I teraz każda decyzja dotycząca Grecji powinna być podejmowana ze świadomością tego stanu rzeczy oraz mieć rynkowe uzasadnienie. Politycy muszą z kwestią Grecji poradzić sobie tak, żeby nie zakazić innych rynków jej problemem. A to jest możliwe – zarówno teoretycznie, jak i praktycznie.

W międzyczasie szósta transza pieniędzy płynie do Grecji. Debata na temat, czy uruchomić tę transzę, czy nie, trwała prawie dwa miesiące.

No właśnie. W dyskusji o Europie nadszedł dziś czas, by podjąć realne działania: podnieść efektywność oraz siłę uderzeniową funduszu stabilizacyjnego (EFSF), zadecydować, jak kapitalizować banki i jak walczyć z grecką sytuacją. I to nie jest tylko kwestia tego, czy wysłać kolejną transzę uchwalonego już jakiś czas temu pakietu do Grecji, czy go nie wysyłać. To musi być spójna decyzja o tym, czy umorzyć Grecji część długu, jakiej wielkości haircut zastosować i jak w tym powinien partycypować prywatny sektor.

I to są wszystko sprawy, których nie można przekładać, nawet o kilka dni. Europejscy przywódcy muszą dostrzec, że czas skoordynować w końcu dwa zegary: zegar rynku i zegar polityczny. Zegar rynkowy tyka dziś dużo szybciej niż zegar polityczny. Polityczne decyzje trzeba przyspieszyć, żeby spotkały się z rynkowymi. W innym przypadku politycy będą wciąż ścigać rynek, a to nie jest dobre.

Sektor prywatny uzależnia decyzję o kapitalizacji banków od tego, jaki plan redukcji długu publicznego w Europie przyjmą politycy. Tego planu wciąż nie ma. Tymczasem w różnych wypowiedziach pojawia się coraz więcej pomysłów, by od problemu długu pomogły rządom uciec banki centralne – by Europejski Bank Centralny obniżał stopy procentowe, bank centralny Szwajcarii interweniował w kwestii kursu franka. Podobnie jest w Stanach, gdzie niedawno wszyscy czekali na jedną tylko informację Bena Bernanke – czy rozpocznie quantitative easing 3.

Jak pan, jako były bankier centralny, ustosunkowuje się do tego?

Nie powinniśmy nadmiernie obciążać polityki monetarnej. Jest bardzo istotne, żeby honorować podział odpowiedzialności pomiędzy rządami i bankami centralnymi. Polityka monetarna musi być prowadzona przez niezależny bank centralny, który ma na względzie cele średniookresowe, który nie podlega cyklicznym krótkookresowym perspektywom. Tym bowiem poddaje się system polityczny. Mierzenie się z celami krótkookresowymi, podleganie wahaniom związanym z wyborami – to cechy systemu politycznego. Gospodarka natomiast musi mieć kompas nastawiony na średni okres. Z perspektywy gospodarczej potrzebna jest logika, która pozwoli bankom centralnym na realizowanie ich zadań: stabilizowania cen, itd. Rządy powinny finansować swoje potrzeby przy użyciu instrumentów polityki fiskalnej.

Jeśli jest deficyt budżetowy, to trzeba albo ciąć wydatki albo podnosić wpływy, a nie szukać pomocy w polityce monetarnej. Presja, która jest dziś widoczna na całym świecie: w Stanach Zjednoczonych, w Europie itd. jest wynikiem niemocy polityki fiskalnej. Rządy nie są w stanie poradzić sobie z rzeczywistym deficytem. Stąd coraz większe ciśnienie w kierunku bankierów centralnych, by wspierali oni wzrost gospodarczy i żeby zbłądzili trochę z drogi ku ich średniookresowym celom. Nie twierdzę, że bankierzy centralni odchodzą od swojej logiki, ale twierdzę, że jest to zagadnienie, wymagające już dziś pewnych rozstrzygnięć.

A czy podziela pan panujące w Europie przekonanie, że polityka makroostrożnościowa powinna leżeć także w gestii banków centralnych?

Tak. Trzeba pamiętać oczywiście, że polityka makroostrożnościowa nie jest narzędziem, które może zastąpić albo wyprzeć politykę monetarną. Jest natomiast, w moim przekonaniu, perspektywą polityki, która uzupełnia politykę monetarną w pewnych kwestiach. W związku z tym uważam, że może być implementowana przez banki centralne. Co więcej: banki centralne powinny być współodpowiedzialne za projektowanie polityki makroostrożnościowej i nie powinny zrzucać tej odpowiedzialności. Udział w polityce makroostrożnościowej daje bankom lepszy wgląd w sytuację w różnych sektorach gospodarki.

Jak pan, szef rady nadzorczej najważniejszego według Bloomberga banku komercyjnego USA, zapatruje się na kwestię nadzoru bankowego? Skoro w różnych krajach funkcjonują różne instytucje nadzorcze – w USA aż 5 – to bank centralny powinien nadzorować banki komercyjne?

Absolutnie tak. Nadzór bankowy powinien być w gestii banków centralnych właśnie, a nie żadnych innych instytucji. I to nie chodzi o jakieś budowanie imperium wokół banku centralnego. Chodzi o logikę – bank centralny jako pożyczkodawca ostatniej instancji musi mieć szczegółową wiedzę, dotyczącą kondycji banków.

> video

Rozmawiała Katarzyna Kozłowska

Jacob Frenkel, przewodniczący rady nadzorczej banku JP Morgan Chase International, szef banku centralnego Izraela w latach 1991-2000.

Jacob Frenkel, JP Morgan Chase International (Fot. J. Deluga)

Otwarta licencja


Tagi