Mervyn King "The End of Alchemy: Money, Banking and the Future of the Global Economy"
King próbuje zawrzeć mnóstwo różnych elementów w swojej opowieści. Jest w niej: podsumowanie kryzysu finansowego, najnowszy stanu wiedzy w ekonomii i poglądów na reformę rynków finansowych, skierowaną do laików i studentów, projekt dużo bardziej stabilnego systemu bankowego i próba naprawienia gospodarki światowej. W rozmaitym stopniu, King osiąga swój cel w każdym z tych obszarów.
Pojawiająca się w tytule „alchemia” odnosi się do obecnego modelu bankowości polegającego na przyjmowaniu krótkoterminowych, gwarantowanych depozytów i udzielaniu długoterminowych, obarczonych ryzykiem kredytów. Iluzja, że możemy dysponować naszymi depozytami kiedy chcemy i mimo to zarabiać odsetki jest tak samo realistyczna jak transmutacja miedzi w złoto – twierdzi King – i tworzy samonapędzający się mechanizm generowania kryzysów. King postuluje, żeby na ekonomię patrzeć w nowy sposób, uznając że panuje w niej „radykalna niepewność”. Przyszłość jest nieznana, więc zarówno konsumenci jak i decydenci muszą radzić sobie z nią wykorzystując jedynie zdroworozsądkowe zasady (rules of thumb).
Książka, która w zamierzeniu miała być przystępna dla osób bez wykształcenia ekonomicznego, ostatecznie trochę kuleje. Zarysowawszy bardzo ambitnie swoje cele we wstępie, King przedziera się przez zawiłości historii gospodarczej, wyjaśnienia kryzysu z 2008 r., dyskusje nad reformą bankową i obecnym stanem debaty . Jasno widać, że z zawodu jest nauczycielem: jego wyjaśnienia są proste i przystępne. Ale dla czytelnika, który zna tę tematykę, książka jest nieco nużąca. Z drugiej strony, bardziej radykalne zagadnienia, są potraktowane niemalże pobieżnie.
Lombard na każdą porę roku
Jednak, w rozdziale 7, po 250 stronach lektury King nagle naciska nogę na gaz. W tym miejscu przedstawia swoją propozycję, aby zakazać bankom parania się alchemią. Centralną rolę ma w tym bank centralny – co nie jest żadnym zaskoczeniem biorąc pod uwagę ścieżkę kariery Kinga. Jego rozwiązanie plasuje się między obecnym systemem rezerwy cząstkowej, gdzie banki tworzą pieniądz a ideą „suwerennego pieniądza”, gdzie wszystkie zobowiązania banku muszą być pokryte przez płynne aktywa i tylko bank centralny tworzy pieniądz. Obecny system sprawia, że kryzysy ciągle wracają, ale „suwerenny pieniądz” wiąże się z niepotrzebnymi kosztami dla społeczeństwa – uważa King.
Zamiast tego King proponuje system, w którym banki muszą mieć pokrycie w płynnych aktywach dla wszystkich swoich krótkoterminowych zobowiązań, ale nie muszą mieć pokrycia dla zobowiązań długoterminowych. W tym miejscu do gry wchodzi bank centralny, który ma spełniać rolę podobną do pożyczkodawcy ostatniej instancji. King nazywa tę funkcję „lombardem na każdą porę roku”. Banki komercyjne próbując pokryć swoje krótkoterminowe zobowiązania płynnymi aktywami mogłyby to zrobić utrzymując rezerwy banku centralnego albo wstępnie złożyć zabezpieczenie w banku centralnym, tak że bank centralny może wstępnie ustalić odpowiednie, konserwatywne poziomy ścięcia (haircut) kwot pożyczanych bankom.
W ten sposób banki z góry płaciłyby ubezpieczenie za potencjalne szkody, jakie mogłyby wyrządzić gospodarce. Uprawianie alchemii byłoby ograniczone, jeśli nie całkiem zakazane, a banki centralne miałyby znacznie lepsze narzędzia, żeby chronić system finansowy gdyby potrzebował on awaryjnego finansowania. King proponuje wskaźnik dźwigni na poziomie 10 proc., a resztę ustaleń Bazylei III najchętniej wyrzuciłby do kosza. Nie jest fanem aktywów ważonych ryzykiem, mówiąc że ustalanie wag ryzyka w warunkach radykalnej niepewności jest w najlepszym razie daremnym wysiłkiem.
Propozycje te mają wiele pociągających cech, a King dodaje pewne czynniki, dzięki którym jest to rozwiązanie możliwe do wdrożenia w praktyce.
Po pierwsze, banki centralne takie jak Bank Anglii wprowadziły zmiany, dzięki którym banki komercyjne wstępnie składają zabezpieczenie, choć obecnie dzieje się to na znacznie mniejsza skalę niż wartość krótkoterminowych należności.
Po drugie, pokryzysowe programy łagodzenia ilościowego zapewniły dodatkowe rezerwy, których banki będą potrzebowały dla pokrycia swoich zobowiązań. Po prostu nie trzeba będzie wycofywać łagodzenia ilościowego.
Następnie King zwraca się ku słabościom międzynarodowego system finansowego. Wskazuje na nierównowagę na rachunku obrotów bieżących jako główny powód kryzysu finansowego i niemocy obecnej polityki gospodarczej. Ostre słowa kieruje pod adresem największych winowajców – mianowicie Niemiec i Unii Europejskiej jako całości. Skorygowanie tych nierówności wymaga, jego zdaniem, reform strukturalnych, ułatwień w handlu i przywrócenia płynnych kursów walutowych. Kraje notujące nadwyżki powinny więcej wydawać, a kraje z deficytami więcej oszczędzać. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, po zreformowaniu się, mógłby być arbitrem w procesie korygowania nierównowagi makroekonomicznej.
Wydaje się, że w tym miejscu argumenty Kinga są najsłabsze. Nie jest oczywiste czy spojrzenie na gospodarkę światową poprzez pryzmat radykalnej niepewności i zdroworozsądkowych zasad stanowi w debacie krok naprzód. King zdaje się zbyt pochopnie ignorować rolę cykli finansowych w tworzeniu realnych efektów makroekonomicznych. Ale pomimo to, w jednym ma rację na pewno. Banki centralne być może już są uczestnikami nowej fali wojen walutowych, a bardzo niewielu decydentów przedstawiło realistyczne rozwiązania problemu globalnej nierównowagi makroekonomicznej. Wystarczy spojrzeć na komunikat z ostatniego posiedzenia G20. King stwierdza „Gadanie może być użyteczne, ale tylko wtedy gdy gadka jest dobra”.
Choć książce zaszkodziły próby być wszystkim dla każdego, propozycje Kinga mają wielką wartość – i zasługują co najmniej na poważną debatę. King może mieć rację mówiąc „Bez reformy finansowej, jak w rozdziale 7, kolejny kryzys jest pewny.”
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w Central Banking. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.