Cięcia w USA są mocno przereklamowane

W środę (3 sierpnia) spadły wszystkie największe indeksy giełdowe. W ten sposób rynek wyraził opinię na temat porozumienia republikanów i demokratów w sprawie długu publicznego. Inwestorzy nie akceptują ustawy Budget Control Act of 2011, na mocy której zadłużenie USA wzrośnie o 2,4 bln dol.
Cięcia w USA są mocno przereklamowane

Prof. Paul Krugman uważa, że cięcia wydatków budżetu w recesji są najgorszym rozwiązaniem. (CC By-NC-SA Taekwonweirdo)

Porozumienie nie upewniło inwestorów, że dług zostanie ograniczony. Ustawa wprawdzie mówi o “cięciach wydatków” w wysokości 2,1 bln dol., ale nie wprowadza mechanizmów zobowiązujących do ich uchwalenia. Także wielkość cięć została mocno przereklamowana.

Reforma kreatywna

Bo cięcia dotyczą tzw. wydatków opcjonalnych, to znaczy nie obejmują opieki medycznej i zabezpieczeń socjalnych, które stanowią największy ciężar dla budżetu. Cięcia same w sobie są niewielkie – 918 mld – w stosunku do obecnego zadłużenia 14,3 bln (w 2012 r. wyniosą 22 mld czyli 1 procent budżetu.)

Jednak kalkulacje przedstawione w ustawie i załącznikach do niej nie uwzględniają inflacji. Ekonomiści, z The American Enterprise Institute, posługując się Personal Consumption Expenditure Deflator obliczyli, że zapisana kwota w ustawie zmniejsza się do 717 mld.
Również kwota 1,5 bln oszczędności budżetowych po uwzględnieniu inflacji zmniejsza się do 937 mld. A zatem, jeśli dojdzie do cięć, to wyniosą one 1,654 bln dol .(717+937), a nie, jak zapewniali autorzy ustawy – 2,1 bln.
Wcale nie jest też pewne, że do cięć rzeczywiście dojdzie – przynajmniej z trzech powodów. Na dwa z nich wskazuje były doradca ds. gospodarczych prezydenta Reagana, prof. Norman Bailey.

– Cięcia zależą od opinii dyrektora ds. zarządzania i budżetu w Białym Domu. Jeśli będzie współdziałał z prezydentem, to do cięć nie dojdzie – tłumaczy.

Ponadto kongresmeni mogą zaopiniowane cięcia wydatków przez dyrektora ds. budżetu określić mianem “nadzwyczajne” i uchwalić w trybie nadzwyczajnym. Tak stało się w maju 2011 r., gdy Kongres zobowiązał się do cięć 61 mld dol. wydatków. Najpierw Kongresmeni wydatki obcięli, a następnie w trybie nadzwyczajnym autoryzowali 53 mld wydatków Food and Drug Administration, Federal Aviation Administration oraz Environment Protection Agency.
Trzeci powód, to fakt iż ustawa nie wymaga od Kongresu przeprowadzenia cięć budżetowych na kwotę 1,5 bln dol. Jedynie mówi, że wspólna komisja przedstawi rekomendacje cięć deficytu w wysokości co najmniej 1,5 bln w okresie od 2011 do 2021 roku. Zobowiązanie byłoby mechanizmem gwarantującym, że dojdzie do cięć.

Co się może stać

Wspólna komisja może zarekomendować mniejsze oszczędności lub nawet się rozmyślić. (Akapit 401 (b) (2) ustawy mówi, że “celem komisji będzie redukcja deficytu przynajmniej 1,5 bln dol.”. Ten cel, to znaczy cięcia w wysokości 1,5 bln, nie jest wymagany w ustawie, który stworzy wspólna komisja po zakończeniu swoich prac.)

Inwestorzy obawiają się, że rząd Stanów Zjednoczonych, by utrzymać wydatki na planowanym poziomie będzie musiał zwiększyć obciążenia fiskalne. To prawda, że republikanie, współautorzy ustawy, zapewniają iż podatki nie wzrosną. Jednak istnieją co najmniej dwie wątpliwości, na które wskazuje ekonomista związany z promującym wolnorynkowe idee instytutem CATO dr Daniel Mitchell.
Po pierwsze co stanie się z ulgami podatkowymi prezydenta George’a W Busha, które wygasają w 2012 roku? Jak zauważają ekonomiści z Congressional Budget Office, jeśli Kongres je przedłuży wtedy one “same w sobie, będą stanowiły cięcia” (ekonomiści w ten sposób określają obniżenie dochodów budżetowych z podatków). Ile owe “cięcia” wyniosą? Doradcy ds. gospodarczych prezydenta Obamy szacują iż od 2 bln do 4 bln dol.
Drugą wątpliwość rodzi wypowiedź prezydenta Obamy w czasie jego telewizyjnego wystąpienia (31 lipca 2011 r.), w którym podkreślił, że integralną częścią “cięć deficytu” musi być wzrost podatków. Choć republikanie zaprzeczają, że do nich dojdzie to demokraci powołują się na opinie prezydenckich ekonomistów. Oni właśnie twierdzą, że nadzwyczajna wspólna komisja powoływana przez ustawę zezwalającą na zwiększenie deficytu prócz zarekomendowania cięć ma właśnie porozumieć się co do wzrostu podatków. Demokraci, jak lider większości senackiej Harry Reid, twierdzą iż należy podnieść podatek dla “wielkich korporacji”.

Rynki są przerażone fikcyjnymi cięciami, wizją wzrostu podatków a także największym wzrostem limitu zadłużenia w historii powojennej gospodarki USA. Kongres od 1945 roku zwiększał deficyt 78 razy. Jednak ten 79 raz mocno oddziaływuje psychologicznie. Uchwalony przez Kongres wzrost długu sprawi, że za kadencji prezydenta Baracka Obamy zwiększy się o 6 bln czyli o 50 proc.

Bardzo poważne obawy budzi fakt, iż bez realnych cięć budżetowych limit zadłużenia wyczerpie się już za kilkanaście miesięcy – twierdzi ekonomista, zwolennik wolnego rynku, dr Michael Panzner. Bo, jak mówi Panzner, jeśli wydatki rządu USA będą rosły w takim samym tempie jak w roku fiskalnym 2009, to miesięczne zadłużenie wyniesie 158 mld. W roku fiskalnym 2010 kwota ta wynosiła 138 mld, a w 2008 – 86,5 mld dolarów.
Przerażenie inwestorów jeszcze wzrosło po wypowiedzi przewodniczącej mniejszości w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi, która stwierdziła iż dodatkowe 2,4 bln wystarczy na 18 mies. To znaczy, że miesięcznie Departament Skarbu wyda ponad 133 mld dol.

Czego oczekiwali inwestorzy

Co najmniej czteroczęściowej reformy przed zwiększeniem limitu deficytu budżetowego.

– gruntownej reformy prawa podatkowego. Indeksy giełdowe poszybowały w górę gdy pod obrady Izby Reprezentantów trafiła ustawa kongresmena Dave’a Campa zmniejszająca i upraszczająca podatki: zamykająca luki i wprowadzające stałą niższą kwotę podatku od dywidend i podatku CIT.

– ograniczenia kosztów, które generuje ustawa Dodda-Franka. Z pozytywną reakcją inwestorów spotkał się projekt ustawy senatora Randa Paula, która wymaga przegłosowania tych regulacji, których wprowadzenie kosztuje gospodarkę ponad 100 mln dolarów.
Natomiast przedstawiciele małego i średniego biznesu przekonywali Kongres, że część regulacji powoduje, iż nie zwiększą zatrudnienia ani w 2012 ani 2013 roku. Bo zwiększają one koszty każdego pracownika o 10 tys. dolarów.

– reformy programów opieki zdrowotnej i społecznej. Przedsiębiorcy pozytywnie opiniowali podniesienie wieku emerytalnego. A także przywrócenie konkurencji funduszy ubezpieczeniowych, które ogranicza uchwalona w tym roku nowa forma ustawy Medicare, czyli Obamacare. Oczekiwali też cięć także tych programów. Bo jak wskazuje część ekonomistów, a wśród nich dr Michael Boskin z Hoover Institution, faworyzujący rozwiązania wolnorynkowe: “Nawet cięcia zaplanowane w projekcie ustawy przewodniczącego Johna Boehnera [szef republikanów – red.] nie wystarczałyby by zaradzić problemowi”.
Republikanin proponował 4 bln dol. cięć. Jak podkreśla Boskin utrzymanie długu w relacji do PKB na obecnym poziomie do 2085 roku “wymagałoby redukcji wydatków o 8,3 PKB rocznie przez następne 75 lat”. A zatem Kongres musiałby zredukować deficyt o 15 bln dolarów, czyli trzykrotnie więcej niż proponował Boehner. O konieczności takich cięć informowali kongresmenów przedstawiciele trzech największych agencji ratingowych (w lipcu ekonomiści z agenci S&P informowali o konieczności 4 bln dol. cięć w ciągu 3 lat). Gdyby do nich nie doszło, ostrzegali, USA straciłoby rating AAA.

–  nałożenia permanentnego ograniczenia rosnącego stosunku długu do PKB. W maju, w czasie konferencji na rzecz innowacji pod auspicjami komisji finansów senatu USA, przedstawiciele zarządów 17 największych przedsiębiorstw poparli propozycję, którą przedstawił senator Marco Rubio. Przedstawił on plan redukcji długu publicznego o 60 proc. w ciągu dekady. Zakładał on osiągnięcie mniejszego zadłużenia w każdym roku, a w przypadku trudności uruchomienie mechanizmów cięcia wydatków, które zamknęły by luki. Senator Paul proponował zobowiązanie Kongresu do uchwalenia poprawki wymuszającej równoważenie budżetu

Zdaniem ekonomistów

Z uchwalenia ustawy “Budget Control Act of 2011” zadowoleni są ekonomiści preferujący wolny rynek nad interwencją państwa.

– Ustawa ogranicza wydatki bez konieczności podniesienia podatków. Autorzy kierują się zasadą, że wzrostowi deficytu muszą towarzyszyć cięcia wydatków. To jest osiągnięcie samo w sobie – podkreśla Prof. John Taylor.

Zupełnie inaczej opiniują porozumienie republikanów i demokratów zwolennicy interwencji rządu w gospodarkę. Profesor Paul Krugman przekonuje, że “cięcia wydatków budżetowych w okresie recesji są najgorszym rozwiązaniem. Osłabiają gospodarkę i jej rozwój w dłuższej perspektywie”. I w efekcie przyczyniają się do zmniejszenia wpływów z podatku. Także za zwiększeniem wydatków, a nawet III programem stymulacyjnym, opowiedział się prof. Brad DeLong.

Doradca ds. gospodarczych prezydenta Billa Clintona, także zwolennik Keynesa, prof. Robert Reich, uważa, że debata dotycząca deficytu została “wykolejona”.

– Mamy w USA kryzys bezrobocia budżetu – tłumaczy. – Ameryka jest najbogatszym krajem mimo, że kryzys wypłukał nasze bogactwo o wartości około 10 proc. PKB.

Zgadza się jednak, że stosunek PKB do zadłużenia, który wynosi 71 proc. jest “niepokojący”. Ale dodaje, że nie jest “tak poważny jak po II wojnie światowej kiedy wynosił 110 proc”. Ale wówczas wzrost gospodarczy, wzrost stopy zatrudnienia zmniejszył “w szybkim tempie tę trudną sytuację”. Prof. Reich jest gorącym zwolennikiem rozwiązań Keynesowskich i zaleca jeszcze większy wzrost deficytu poprzez stworzenie rządowych programów na rzecz zatrudnienia. Doradca byłego prezydenta zaleca stworzenie banku na rzecz finansowania projektów infrastrukturalnych, administracji ds. programów zwiększenia zatrudnienia, a także ulg podatkowych dla małych firm.

Prof. Paul Krugman uważa, że cięcia wydatków budżetu w recesji są najgorszym rozwiązaniem. (CC By-NC-SA Taekwonweirdo)

Otwarta licencja


Tagi