Koszty leczenia ofiar wypadków w rękach prokuratorów

Senatorowie chcą zapewnić poszkodowanym w wypadkach szybszą wypłatę zaliczek na leczenie i rehabilitację. Pomysł budzi wątpliwości ubezpieczycieli i środowiska sędziowskiego, a dodatkowo wydaje się nieco spóźniony. Działalność kancelarii odszkodowawczych i zmiana  podejścia ubezpieczycieli spowodowały, że poszkodowani mogą liczyć nie tylko na wypłaty zaliczek, ale też – coraz częściej - organizację procesu leczenia i rehabilitacji.

Do rozpatrzenia przez Komitet Stały Rady Ministrów trafił senacki projekt zmian kodeksu postępowania karnego.

Jego istotą jest wprowadzenie do Kpk instytucji zaliczki na poczet świadczenia na pokrycie kosztów leczenia i rehabilitacji ofiar wypadków komunikacyjnych. Rzecz ma dotyczyć tylko poważnych uszkodzeń ciała – zdefiniowanych w art. 157 kodeksu karnego.

Chociaż tę kwestię reguluje kodeks cywilny, który określa zasady wypłat świadczeń w takich wypadkach, to senatorowie zauważyli, że część klientów nie ma świadomości składania takich roszczeń, a jeśli nawet – to nie mają pieniędzy na uiszczenie opłaty sądowej od powództwa. Dodatkowo proces cywilny czy podjęcie decyzji przez ubezpieczyciela, często się przeciąga – a koronnym argumentem jest oczekiwanie na zakończenie postępowania karnego.

Prokurator zdecyduje o wypłacie

Stąd pomysł, żeby dać sądom i prokuratorom zajmującym się sprawą karną, prawo do określenia jaką kwotę zakład ubezpieczeń powinien wypłacić nie czekając na wynik postępowania karnego. Projekt ustawy stanowi, że określając wysokość i terminy płatności trzeba brać pod uwagę szacunkową wartość szkody, górną granicę odpowiedzialności towarzystwa oraz potrzeby poszkodowanego.

Na szczęście dla ubezpieczycieli przed podjęciem takiej decyzji sąd lub prokurator, będą musieli zapytać ubezpieczyciela na ile szacuje wysokość odszkodowania i w jaki sposób je wyliczył. Towarzystwo ma na odpowiedź 14 dni, a spóźnienie nie wstrzymuje wydania postanowienia. Tu powstaje pytanie o przygotowanie sędziów i prokuratorów do decydowania o wysokości wypłat. Ubezpieczyciele obawiają się, że będą one zbyt wysokie, oparte o pewną średnią, bez uwzględnienia specyfiki pojedynczego przypadku. Sami sędziowie obawiają się, czy nie będzie to dodatkowe obciążenie, które spowolni prace sądów.

Wypłacona zaliczka jest oczywiście zaliczana na poczet przyszłego odszkodowania. I tu pojawia się problem: co w przypadku, kiedy w trybie postępowania okaże się, że odszkodowanie jednak się nie należy? Ustawa przewiduje, że wystarczy aby dowody wskazywały na „duże prawdopodobieństwo”, że to właśnie dana osoba spowodowała katastrofę drogową. Prawdopodobieństwo, a nie pewność – należy podkreślić. Stąd ustawa przewiduje sytuację, w której wypłacona zaliczka może być zwrócona, jeśli okaże się, że brak było podstaw do wypłaty. Wydaje się jednak, że to tylko teoretyczna możliwość.

Pieniądze nie do odzyskania

Wyobraźmy sobie sytuację w której mężczyzna, głowa rodziny, wpada pod samochód. Wstępne postępowanie wskazuje, że wyłącznym winnym jest kierowca pojazdu. Ubezpieczyciel wypłaca więc np. 30 tys. zł tytułem zaliczki na leczenie i rehabilitację. W dalszym postępowaniu, okazuje się jednak, że to poszkodowany przyczynił się do wypadku lub jest za niego całkowicie odpowiedzialny. Teoretycznie ubezpieczyciel będzie miał podstawy prawne do żądania zwrotu całości lub części wypłaconych już pieniędzy. Czy jednak w praktyce zdecyduje się na to? Raczej nie, z obawy o rwetes jaki podniesie się mediach. Nikt nie będzie chciał być bohaterem programów interwencyjnych, w których po jednej stornie będzie przykuty do łóżka inwalida i jego pozostała bez środków do życia rodzina, a po drugiej ubezpieczyciel, który chce im odebrać wypłacone raz pieniądze.

Niechęć do takiego postępowania będzie tym większa, gdyż większości przypadków przekazane raz pieniądze będą nie do odzyskania, nawet przy wszczęciu postępowania komorniczego. Rodzina, której jeden z członków poważnie ucierpiał w wypadku, niewątpliwie bardzo łatwo może popaść w kłopoty finansowe i wykazać, że na zwrot pieniędzy po prostu jej nie stać.

W tej sytuacji wypłacone na podstawie postanowienia pieniądze w praktyce będą musiałby być uznane za ostatecznie wypłacone, bez względu na to czy ostatecznie byłaby ku temu podstawa czy nie.

Coraz szybsze towarzystwa

Pomysł jest o tyle dyskusyjny, że wydaje się nieco spóźniony. Ubezpieczyciele zdają się coraz lepiej rozumieć sens powiedzenia: „Chytry dwa razy płaci”. Ponieważ rośnie wysokość wypłacanych dożywotnich rent po wypadkach, w interesie towarzystw jest jak najszybsze zajęcie się poszkodowanym. Chodzi o to, żeby na skutek braku odpowiedniej opieki tuż po wypadku, nie doszło do trwałego uszczerbku na zdrowiu. Doświadczenia krajów zachodnich pokazują, że osoby dobrze rehabilitowane po wypadku, często są w stanie wrócić do normalnego życia, a przynajmniej ich stan jest na tyle dobry, że nie wymagają np. całodziennej opieki. A to oznacza dla towarzystw mniejsze wydatki tytułem rent. W towarzystwach, które mają świadomość korzyści wynikających z takiego podejścia, już teraz, w przypadkach, które nie budzą wątpliwości, zaliczki wypłacane są możliwie szybko.

Nie przypadkowo pojawiają się takie inicjatywy jak Ergo Hestii, które mają na celu możliwie szybkie objęcie dobrą opieką osoby poważnie poszkodowane w wypadkach komunikacyjnych. Ergo Hestia podpisała też umowę z firmą Serenity na bezgotówkową obsługę osób poszkodowanych przez posiadaczy OC w Ergo Hestii. Również PZU rozbudowuje sieć współpracujących placówek rehabilitacyjnych, w których poszkodowani mogą dochodzić do zdrowia. Dla ubezpieczycieli lepszym rozwiązaniem jest bezpośrednie pokrywanie kosztów rehabilitacji, niż wypłacanie pieniędzy na konto, bez gwarancji podjęcia leczenia przez poszkodowanego. Przelewając gotówkę, nie mają pewności, że osiągną swój cel – czyli poprawę stanu zdrowia poszkodowanego w dłuższym terminie. Z tego też powodu pomysł z obligatoryjnym wypłacaniem zaliczek w gotówce, budzi ich niechęć.

Kancelarie rozwijają świadomość

Swój wkład w taki stan rzeczy mają tzw. kancelarie odszkodowawcze. Docierając bardzo szybko do poszkodowanych, przedstawiają im wszystkie uprawnienia płynące z ochrony w ramach polisy OC. Obecnie do rodzin ofiar wypadków czy samych poszkodowanych, leżących jeszcze w szpitalu  dociera w ciągu kilku dni 3-4 przedstawicieli tego typu firm. Poprawiają tym samym świadomość poszkodowanych, której brak sygnalizowali senatorowie uzasadniając konieczność wprowadzenia nowej regulacji.

Mało tego, te większe postanowiły zrobić na tym dodatkowy interes, samodzielnie tworząc ośrodki rehabilitacyjne. Na przykład firma Votum, ma spółkę Votum Reha Plus, która zajmuje się właśnie takimi przypadkami. Wystawia rachunki za leczenie i rehabilitację, które potem ubezpieczyciele muszą pokrywać, jeśli nie chcą by sprawa skończyła się w sądzie.

Nic więc dziwnego, że ubezpieczyciele wolą od początku współpracować z poszkodowanymi i kierować ich do ośrodków współpracujących z nimi, a nie z kancelariami odszkodowawczymi. W ten sposób ponoszą niższe koszty opieki i łatwiej im kontrolować zasadność podjętych środków leczenia czy rehabilitacji.


Tagi