Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Niemrawe wilki Wall Street

Sławne niegdyś że strategii tylko dla odważnych fundusze hedgingowe stały się bardziej konwencjonalne. Ich głównymi klientami są teraz publiczne fundusze emerytalne. Największy z nich, kalifornijski CalPERS zamyka swój hedgingowy portfel. To może oznaczać, że wilki rynku, które zawsze biły wynikami giełdę, straciły konkurencyjną przewagę.
Niemrawe wilki Wall Street

(CC By NC Dan Nguyen)

Wyniki sektora w ostatnich latach są mieszane. Z jednej strony aktywa funduszy hedgingowych rosną – majątek, jakim zarządzają, podwoił się od 2007 roku i dziś ma wartość 3 bln dol. Rosną też zarobki ich menadżerów – pośród 400 najbogatszych Amerykanów dwóch to menadżerowie FH, Larry Robbins z Glenview Capital Management i William Ackman z Pershing Square, a 31 wymienionych na liście 400 „Forbesa” zbiło majątek, prowadząc fundusze hedgingowe. Z drugiej strony w pokryzysowych latach fundusze znacznie częściej ciągnęły się za wynikami giełdy niż je biły, co było ich atutem przed 2008 r. Obraz tego sektora zmienił się także w wyniku pokryzysowych regulacji. Inni są inwestorzy i inne relacje między funduszami a inwestorami. Zaczęła się nowa epoka, ale jedno pozostaje bez zmian: fundamentalna zasada hedgingu, iż wygrywają niekonwencjonalnie myślący, agresywnie inwestujący ryzykanci.

Rosną na instytucjach

Byli najlepsi w kryzysie: ich straty wyniosły wówczas tylko 19 proc. w porównaniu np. do 37 proc. indeksu Standard & Poor 500. W 2008 r. 35 proc. klientów było rozczarowanych wynikami dostarczonymi przez te fundusze, 62 proc. doceniło jednak wysiłek ocalenia relatywnie większej części aktywów niż udało się to innym funduszom zarządzającym. Dziś niezadowolonych jest 28 proc., 72 proc. natomiast uważa, że menadżerowie spełnili albo przekroczyli oczekiwania, toteż inwestycje rosną.

Na początku 2014 r. roku 100 największych funduszy hedgingowych zarządzało majątkiem wartym 1,51 bln dol. To o 14 proc. więcej niż rok wcześniej (1,33 bln dol.). Cały sektor zarządza 3 bln. dol. W 2008 r. miał 3,5 tys. inwestorów, obecnie 4,75 tys. Najważniejszym z nich były niegdyś fundacje i bogate osoby prywatne, dziś są to instytucje. Dekadę temu inwestycje instytucjonalne stanowiły 45 proc. wszystkich aktywów, obecnie 63 proc., a największymi inwestorami są publiczne fundusze emerytalne. To dziwne, biorąc pod uwagę, że fundusze hedgingowe zawsze były ryzykowne. Grają na wszystkim, od korporacyjnych obligacji, przez waluty i akcje, po ceny zbóż, cukru czy kukurydzy. Na zwyżce cen akcji na giełdzie i na zniżce, na długoterminowych inwestycjach, na krótkiej sprzedaży i wszelkich instrumentach pochodnych.

Publiczne fundusze emerytalne są z zasady zawsze dokładnie prześwietlane, dlatego ich inwestycyjne portfolio zwykle składało się ze stabilnych obligacji federalnych i stanowych (rzadziej korporacyjnych) oraz akcji stabilnych firm (wzorcem zawsze był Berkshire Hathaway Inc. Warrena Buffetta). Kalifornijski CalPERS był pierwszym stanowym funduszem emerytalnym, który 15 lat temu zaryzykował inwestycje w hedge funds. Od tamtej pory był bardzo uważnie obserwowany. Dlatego kiedy zdecydował o porzuceniu tego rodzaju funduszy, instytucje monitorujące zaczęły indagować inwestorów i menadżerów, mają zamiar pójść za CalPERS-em.

Te badania wykazały, że jest to raczej – według określenia firmy Attain Capital – wyjście Godzili, a nie trzęsienie ziemi (Godzilli z uwagi na wielkość CalPERS-a, 300 mld dol. i wielkość zaangażowanych w FH aktywów— 4 mld dol.). Okazuje się, że inne fundusze emerytalne zwiększają swoje inwestycje w hedging, np. fundusz z New Jersey o 1 mld dol.). Nic dziwnego. Wobec 2,54 proc. zwrotu na 10-letnich papierach Skarbu Państwa wszyscy szukają wyższych wskaźników.

Pomiędzy epokami

10 lat temu wszystko było łatwiejsze – wspominają z melancholią weterani funduszy, którzy dziś uprawiają egzotyczne rośliny i hodują zwierzęta jak legendarny Michael Steinhardt, jeden z pierwszych menadżerów funduszy hedgingowych.

Przed 2008 regulacji prawie było. Teraz jest ustawa Dodda-Franka, Reguła Volckera, Jobs Act i FATCA, które branża zaczyna dopiero rozumieć i implementować. Ustawa Dodda-Franka nakłada na cały sektor finansowy ściślejsze regulacje. Szczególnie na derywatywy, którymi chętnie operują fundusze hedgingowe (wymagania wysokości kapiFptału i ograniczania ryzyka). Reguła Volckera zabroniła bankom inwestycji w hedge funds i ich sponsorowania. W ten sposób zabrała funduszom dobre relacje z bankami i łatwy dostęp do finansowania. Z drugiej strony ograniczenie w propriety trading (transakcje z użyciem środków własnych, obliczone na profit dla własnej instytucji, nie dla klientów) spowodowało, że większość banków zamknęła takie oddziały, a klienci i doświadczeni menadżerowi przeszli do funduszy hedgingowych.

Jobs Act i FATCA w dużym uproszczeniu wymagają od funduszy większej przejrzystość, edukacji na temat, czym fundusze są i jak działają. To mnoży koszty. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądać proces clearingu derywatywów i transakcji OTC (over the counter), albowiem komisja nadzorująca proces dopiero powstaje. Już dziś za to wiadomo, że zmienia się relacja pomiędzy funduszem a inwestorem.

Ograniczenie banków w propriety trading przyniosło ich wycofanie się z transakcji dużych transz akcji. Stan posiadania papierów wartościowych amerykańskich banków na koniec 2013 r. był o ponad 10 proc. mniejszy niż w roku 2012 (wtedy także spadł rok do roku). Spowodowało to zmniejszenie płynności rynku i rozmiarów tradingu i jest jedną z głównych przyczyn stosunkowo powolnego odbijania się giełdy po kryzysie.

Fundusze hedgingowe zaczynają wypełniać tę lukę, ale też są zmuszone (podobnie jak private equity) do szukania innych możliwości utrzymywania płynności finansowej niż w relacjach z bankami: poprzez ściślejsze angażowanie inwestorów-klientów w inwestycje, co wcześniej było nie do pomyślenia. Duży i nagły wzrost w ofercie bezpośrednich funduszy pożyczkowych też jest skutkiem nowych warunków działania. W ten sposób zacierają się granice między inwestorem a zarządem inwestycyjnym. Usługa zmienia się we wzajemne powiązanie.

Powolna pogoń za Alpha

Menadżerowie funduszy oceniają rok 2013 jako niezbyt udany. Według danych Hedge Fund Research przeciętny zwrot na inwestycjach wyniósł 9,3 proc. Wskaźnik Alpha (to jeden z pięciu technicznych wskaźników miary ryzyka inwestycji – cena ryzyka funduszy wzajemnych w porównaniu do giełdowych indeksów odniesienia) był negatywny (pozytywna wartość Alpha 1.0 oznacza, że fundusz miał o 1 proc. lepsze zyski niż indeks odniesienia).

Choć rynek odnotował 30-proc. wzrost obrotów, fundusze hedgingowe na tym nie zyskały. Wzrost był stymulowany przez tzw. gorące akcje. W 2013 roku były to firmy internetowe, technologiczne, medialne i sektora opieki zdrowotnej. Takie, których giełdowa wycena często nie wytrzymuje analizy fundamentalnych wskaźników. Oznacza to, że menadżerowie musieli się napracować, aby osiągnąć dobre wyniki, czyli znaleźć firmy i sektory poza tymi modnymi.

Specjalistą w tego rodzaju strategii jest np. David Tepper, założyciel funduszu Appaloosa Management, który w 2013 roku zarobił 3,5 mld dol., ryzykując inwestycje w tak niepopularne firmy jak American Airlines Group, Delta Air Lines i United Continental Holding. W ten sposób wypracował 42 proc. zysków dla swoich dwóch funduszy (Appaloosa i Palomino). Drugi na liście najlepiej zarabiających menadżerów, legendarny John Paulson (Paulson & Co.), zarobił 2,3 mld dol., unikając modnych branż.

Zarobki także nie były nadzwyczajnie wysokie. 25 menadżerów z najlepszymi wynikami w sumie zarobiło 21,15 mld dol. To o ponad 50 proc. więcej niż w latach 2012 i 2011, ale licząc od 2001 roku suma zysków najlepszej 25-tki zajmuje była czwarta, a średnia zarobków dopiero piąta na liście rekordów. I choć William Ackman i Larry Robbins znaleźli się w grupie 400 najbogatszych Amerykanów, to 84-letni George Soros z majątkiem wartości 24 mld dol. netto pozostaje najbogatszym, aczkolwiek byłym menadżerem funduszy hedgingowych.

2014 rok również nie zapowiada się przełomowo. W jego pierwszej połowie najlepsze wyniki miał Pershing Square Ackmana z blisko 25 proc. zwrotu na inwestycjach, czyli 5,8 mld dol. zysku. Jego strategia Ackmana opiera się głównie na wydarzeniach w świecie korporacyjnym — jak połączenie i przejęcia, toteż jego zakłady na Allerganie i Herbalife przyniosły pozytywny efekt. Glenview Capital Management Robbinsa odnotował za pierwsze 6 miesięcy 2014 tylko 9,6 proc. zysku, co jednak wystarczyło, aby pobić większość funduszy. Hedgingowy miliarder John Paulson, który zasłynął kolosalnymi zyskami z zakładów przeciw securities kredytów mieszkaniowych w 2007 roku, po spektakularnym powrocie w 2013 roku z ponad 43 procentami zwrotu na inwestycjach, w tym roku ma straty minus 14 procent.

Generalnie najlepiej mają się stare fundusze. Bridgewater Pure Alpha zarządzany przez Raya Dalio, utworzony w 1975 roku, zdetronizował pod względem zysków w tym roku Quantum Endowment George’a Sorosa, utworzony w 1973. Największym fuduszem pozostaje wciąż Bridgewater Associates zarządzający obecnie 154 miliardami dolarów (stan na koniec I połowy roku).

Najbardziej opłacalna była strategia oparta na wydarzeniach korporacyjnych i inwestycjach makro, specjalnie na wyłaniających się rynkach; najgorzej wydają sobie radzić te fundusze, których strategie oparte są na wymianie walut. Najlepiej opłacalną strategią pozostaje bez wątpienia samodzielne i niekonwencjonalne myślenie.

 

(CC By NC Dan Nguyen)

Otwarta licencja


Tagi