Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Nowy szef Fed – zmiana bez większej zmiany

Jerome Powell jest kandydatem prezydenta Trumpa na stanowisko szefa Federalnej Rezerwy i ma duże szanse na akceptację Senatu. Jest postrzegany jako kontynuator polityki Janet Yellen, którą ma zastąpić.
Nowy szef Fed - zmiana bez większej zmiany

Jerome Powell (CC BY-NC-ND 2.0 Brookings Institution)

Kadencja Janet Yellen kończy się w lutym 2018 roku. Będzie pierwszym od 1981 roku szefem Rezerwy z nieprzedłużoną kadencją. Poprzednicy Donalda Trumpa dla podkreślenia niezależności i kontynuacji polityki Fed przedłużali kadencje jej szefom (kolejno Paulowi Volckerowi, Alanowi Greenspanowi i Benowi Bernanke), nawet jeśli pochodzili z opozycyjnej partii.

Donald Trump rozważał pięcioro kandydatów, w tym Janet Yellen, o której wyrażał się w superlatywach. Jej przynależność do partii Demokratów zdecydowała jednak o tym, że większe szanse nie tylko u prezydenta, ale także w uzyskaniu akceptacji od zdominowanego przez Republikanów Senatu mieli kandydaci związani z tą partią. Niemniej wybór padł na mniej oczekiwanego.

Wygrał polityczny pragmatyzm

Kevin Warsh, John Taylor, Jerome Powell i Gary Cohn – wszyscy reprezentują środowisko republikańskie. Kandydatura Gary’ego Cohna, który jest obecnie szefem prezydenckiej Rady Ekonomicznej, była rozważana krótko.

Kandydatem o najsłabszych według wielu analityków kwalifikacjach był Kevin Warsh. Ekonomiści z lewej strony mają o nim miażdżąco negatywne opinie. Jeffrey Frankel zastanawiał się niedawno, czy Warsch w ogóle rozumie jak funkcjonuje gospodarka, a noblista Paul Krugman zalecał obstawianie zakładów przeciwnie do prognoz wygłaszanych przez Warsha. Niemniej Warsh ma doświadczenie z pracy w Federalnej Rezerwie, był bowiem jednym z jej gubernatorów. Krytykował ostro politykę Bena Bernanke i Janet Yellen za – jak to określał – „doraźne” prowadzenie polityki (make-it-up-as-you-go-along-approach). To obok przynależności do Republikanów i personalnych koneksji były karty Warsha.

Najwyższe oceny wśród ekonomistów mieli Janet Yellen i John Taylor. Yellen z oczywistego powodu — wyniki gospodarki USA wystawiają jej jak najlepsze świadectwo. Kiedy obejmowała stanowisko wiceszefa Rezerwy w 2010 roku, Ameryka była w trzecim roku kryzysu, a bezrobocie wynosiło 9,9 proc. Gdy awansowała na szefa Fed w 2014 roku, bezrobocie wynosiło 6,7 proc., a obecnie utrzymuje się na poziomie 4,2 proc. Inflacja pozostaje niska. Środowisko ekonomiczne określa to stanem makroekonomicznej nirwany. Jest to wynik awangardowej, nieortodoksyjnej polityki, jaką wprowadził Ben Bernanke, zbijając w ciągu roku stopy procentowe z 5,25 proc. do zera, a następnie uruchamiając program ilościowego luzowania, którą to politykę Yellen nadzorowała i której skutki następnie utrzymała.

John Taylor był uznawany za najsilniejszego przeciwnika Yellen. Jest znanym i uznanym ekonomistą (jest szóstym najczęściej cytowanym ekonomistą na świecie!). Powodem jest ustalona przez niego reguła Taylora, która eliminuje swobodę uznaniową z procesu ustalania stóp procentowych. Jak Yellen miał świetne osiągnięcia akademickie. W prowadzaniu makroekonomicznej polityki sprawdził się również jako praktyk, będąc podsekretarzem skarbu w administracji George’a W. Busha (syna). Krytycy Taylora wskazywali, że prawdopodobnie prowadziłby normalizację znacznie szybciej niż Yellen, co mogłoby udusić wzrost gospodarczy.

Ostatecznie jednak wybór padł na Jerome’a Powella, faworyta Stevena Mnuchina, sekretarza skarbu, który prowadził selekcję kandydatów.

Najbogatszy szef Rezerwy w historii USA

64-letni Jerome Powell jest ekonomistą z doświadczeniem pracy tak w instytucjach finansowych, jak i w administracji państwa i co najważniejsze – od pięciu lat zasiada w Radzie Rezerwy, gdzie mianował go prezydent Barack Obama. Wcześniej pracował jako bankier inwestycyjny, m.in. w Carlyle Group, gdzie zarobił fortunę, którą pomnaża przez inwestycje na przykład w Funduszu Inwestycyjnym Vanguard. Zapewniło mu to pozycję (oczywiście jeśli zostanie zaakceptowany przez Senat) najbogatszego w historii USA szefa banku centralnego. Jego majątek obliczany jest na ponad 110 milionów dolarów, czyli należy do niesławnego 1 proc. najbogatszych w USA. Prowadzi to do pytania, czy będzie wrażliwy na los większości Amerykanów, średnio 40-krotnie biedniejszych niż on sam, oraz określa administrację Donalda Trumpa, w której przeważają bogaci patrzący na gospodarkę z górnego pułapu.

Zdaniem malkontentów Powell nie ma też dostatecznie silnego zaplecza akademickiego. To o tyle ważne, że środowisko ekonomistów na najwyższych stanowiskach resortów gospodarczych (w ministerstwie skarbu i w Rezerwie), na przykład Janet Yellen, Ben Bernanke, Alan Greenspan czy Paul Volcker, ma liczne osiągnięcia akademickie, operuje akademickim żargonem i ma ograniczone zaufanie do osób spoza uczelni. Ci, którzy znają Powella, twierdzą jednak, że ma kolosalne zalety — nie boi się zadawać pytań i nie jest ideologiem.

Niektórzy Republikanie mieli za złe Powellowi, że nie oponował przeciwko wprowadzeniu bardziej rygorystycznego nadzoru nad firmami finansowymi, co forsował Daniell Tarullo, były członek Rady Rezerwy. Konserwatyści uważają natomiast, że podobnie jak Yellen jest za bardzo gołębi.

Niemniej zdaniem wielu amerykańskich obserwatorów wybór Jerome’a Powella jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą decyzją personalną Donalda Trumpa. Dlaczego? Bo jest wyborem bezpiecznym — Powell jest postrzegany jako kontynuator polityki Janet Yellen, a jednocześnie jako Republikanin ma większe niż ona szanse na akceptację w Senacie.

Różnice w zapatrywaniach poszczególnych kandydatów i generalnie ekonomistów skupiają się wokół pytania, kiedy podnosić stopy procentowe. Podwyżka przyhamuje inflację, ale także wzrost gospodarczy. Pytanie, czy Jerome Powell będzie niezależnym szefem Rezerwy. Jak przypomniał Tyler Cowen, obawa jest taka, że Donald Trump może zażądać od szefa Rezerwy poluzowania polityki pieniężnej dla poprawy szans na powtórny wybór na stanowisko prezydenta. Precedens w historii USA jest — tak zachował się Richard Nixon przed wyborami w 1972 roku, żądając od ówczesnego szefa banku Arthura Burnsa takiego właśnie wsparcia. Stawką jest więc gospodarka, ale też polityka i wiarygodność samego banku.

Normalizacja polityki stopniowa

Rezerwa zgodnie z planowaną dotąd polityką ma rozpocząć proces normalizacji, czyli odwrotu od polityki luzowania ilościowego z niskimi stopami procentowymi oraz upłynniania 4,5 bln dolarów, które obciążają dziś bilans banku. Jeśli proces upłynniania wpłynie negatywnie na rynek i gospodarkę, z nowym szefem Rezerwy trudniej będzie uniknąć odpowiedzialności politycznej.

Jerome Powell wielokrotnie podkreślał konieczność stopniowego upłynniania aktywów w ciągu najbliższych pięciu lat, maksymalnie do poziomu 2,5 bln dolarów pozostawionych w Rezerwie. Utrzymanie inflacji na obecnym poziomie poniżej 2 proc. uważa on za konieczność. Spodziewa się także obecnego tempa wzrostu gospodarczego (około 2 proc. rocznie) oraz oczekuje, że bezrobocie spadnie jeszcze niżej (obecnie 4,2 proc.).

Powell podziela także powszechny obecnie wśród ekonomistów pogląd, że rozumienie relacji między inflacją a ścisłością polityki monetarnej jest inne niż 30-40 lat temu. Inflacja zależy dziś bardziej od tego, jakiego jej poziomu spodziewają się biznes i pracownicy. A oczekują oni raczej stabilnego poziomu i mniejszej niż niegdyś fluktuacji. Z tego powodu inflacja jest mniej podatna na cykliczne zmiany w gospodarce.

Stopniowość może też dobrze służyć giełdzie. Bardziej gwałtowne podwyżki stóp procentowych (czyli polityka jastrzębia) szybko zastopowałyby trwającą od blisko roku hossę. Nic dziwnego, że reakcja rynku na wiadomość, że to właśnie Powell ma kierować Rezerwą, była spokojna. Przed ogłoszeniem wyboru traderzy uważali, że szczególnie jeden zakład będzie kuloodporny— obstawianie jeszcze bardziej płaskiej krzywej dochodowości w USA. Krzywa pnąca się w górę mówi, że inwestorzy spodziewają się tego, że gospodarka będzie rosła, a silniejszy wzrost napędzi inflację i wyższe stopy procentowe. Krzywa bardziej płaska mówi o powolności wzrostu.

Stopniowość może wobec tego służyć utrzymaniu wprawdzie niezbyt szybkiego, ale jednak wzrostu gospodarki. Problem w tym, że cykl koniunkturalny USA w dziewiątym roku ożywienia pokryzysowego jest w późnym etapie (w porównaniu z danymi historycznymi). Zawężenie spreadu między dwuletnimi a dziesięcioletnimi papierami skarbowymi jest poważnym sygnałem, że następuje spowolnienie tempa wzrostu i wzmaga się niebezpieczeństwo kolejnej recesji.

Wiarygodność Rezerwy Federalnej jako niezależnego banku centralnego zbudowała polityka poprzednich szefów prowadzona zdaniem wielu obserwatorów metodycznie i starannie od wczesnych lat 80. XX wieku – od mało popularnej decyzji ówczesnego szefa banku Paula Volckera, który podniósł stopy procentowe, akceptując tymczasowy wzrost bezrobocia. Ból był krótkoterminowy Volcker uchronił natomiast w ten sposób gospodarkę USA przed inflacyjną spiralą.

Jak może zachować się Powell wobec spowolnienia gospodarczego? Trudno przewidzieć. Tym bardziej że ma ograniczone narzędzia — obniżka stóp procentowych byłaby niewielka, ponowne pompowanie pieniędzy w gospodarkę przy nadętym bilansie Rezerwy także byłoby mało prawdopodobne. Najpoważniejsze pytanie przy okazji wyboru nowego szefa Federalnej rezerwy postawił Desmond Lachman z American Enterprise Insitute – czy przypadkiem następca Janet Yellen nie otrzymuje w spadku laski dynamitu. Jej ultraluźna polityka monetarna przyczyniła się bowiem do rekordowego wzrostu zadłużenia za świecie.

Jerome Powell (CC BY-NC-ND 2.0 Brookings Institution)

Otwarta licencja


Tagi