Autor: Regina Skibińska

Dziennikarka specjalizująca się w tematyce ubezpieczeniowej.

Towarzystwa rozliczą się za OC ryczałtem

Po wielomiesięcznych pracach ubezpieczyciele zdecydowali się na wprowadzenie bezpośredniej likwidacji szkód z komunikacyjnego ubezpieczenia OC. Rozliczać się będą między sobą ryczałtowo, według zmodyfikowanego modelu belgijskiego. Dzięki temu niewielkie zakłady przestały obawiać się nowego systemu.
Towarzystwa rozliczą się za OC ryczałtem

(CC BY-NC-SA John Thrum)

Prawie w całej Europie w komunikacyjnym ubezpieczeniu OC od wielu lat odszkodowanie za szkody rzeczowe wypłaca towarzystwo, w którym poszkodowany ma polisę OC, a następnie rozlicza się z ubezpieczycielem sprawcy. Ten system nosi nazwę bezpośredniej likwidacji szkód. W Polsce komunikacyjne OC jest zmorą i klientów, i zakładów ubezpieczeń. Ci pierwsi narzekają na wysokość odszkodowań, ci drudzy na marne dochody ze sprzedaży tych ubezpieczeń.

W 2013 r. Polska Izba Ubezpieczeń (PIU) zapowiedziała wprowadzenie w roku 2014 bezpośredniej likwidacji szkód, ale po szumnych zapowiedziach prace nad nowym systemem przystopowały. Ubezpieczyciele nie mogli się dogadać, jak mają rozliczać się między sobą wypłacane odszkodowania, by nikt na tym nie stracił.

Pierwsi w zmianach

Na tę przewlekłość zareagowało PZU, które w kwietniu 2014 r. roku wprowadziło bezpośrednią likwidację szkód. Jako pionier na rynku największy ubezpieczyciel nie miał wyboru, w jaki sposób rozliczać się z innymi towarzystwami, może jedynie żądać od nich zwrotu wypłaconych przez siebie odszkodowań w faktycznie poniesionej wysokości. W ślad za PZU poszły Uniqa i Allianz, które również nie miały wielkiego wyboru w tej kwestii i musiały rozliczać się podobnie jak PZU. Na niewielką skalę i dla wybranych klientów wypłacały w ten sposób odszkodowania od kilku miesięcy Warta i Interrisk, w Warcie w ten sposób wypłacono kilkadziesiąt odszkodowań.

Działanie ubezpieczeniowego giganta sprawiło, że prace Polskiej Izby Ubezpieczeń nad bezpośrednią likwidacją szkód ruszyły z kopyta, a ubezpieczyciele błyskawicznie porozumieli się co do sposobu, w jaki będą się rozliczać między sobą. W ciągu kilku miesięcy nowy system powinien zacząć działać.

Oczywiste nie zawsze jest najlepsze

Najprostszym i najbardziej oczywistym, a równocześnie najłatwiejszym do wprowadzenia sposobem rozliczania między ubezpieczycielami wydaje się rachunek według kosztów rzeczywistych: ile ubezpieczyciel poszkodowanego wypłacił, tyle ubezpieczyciel sprawcy powinien mu oddać. Okazuje się jednak, że to tylko pozory. Taki system wprowadziła przed laty Wielka Brytania i skończyło się na tym, że w krótkim czasie odszkodowania z OC poszybowały w górę prawie o 1/3, gdyż ubezpieczyciele chętnie płacili swoim klientom wyższe kwoty, wiedząc, że przeniosą ciężar tej wypłaty na kogoś innego. Wypłaty zaczęły przekraczać wysokość poniesionych szkód, co jest niezgodne z samą ideą odszkodowań, które powinny być rekompensatą za szkodę, a nie zarobkiem. System ten byłby też niekorzystny dla firm z niższą niż rynkowa średnią kwotą odszkodowania.

Do tego dochodzą jeszcze skomplikowane obliczenia oraz ryzyko licznych procesów sądowych między ubezpieczycielami. Nic dziwnego, że polscy ubezpieczyciele nie zapałali sympatią do tego modelu.

Model ryczałtowy też ma wady

Alternatywą jest rozliczenie ryczałtowe, czyli według określonych stawek, funkcjonujące między innymi we Włoszech i w Grecji. Ta metoda ma kilka zalet: jest stosunkowo prosta, a zakłady ubezpieczeń nie mają motywacji do zawyżania odszkodowań, gdyż płaciłyby za to z własnej kieszeni. Taki system pozwoliłby też uniknąć sporów między ubezpieczycielami.

Nie ma róży bez kolców. Metoda ta byłaby niekorzystna dla firm z wyższą niż rynkowa średnią odszkodowań. Jeżeli ktoś ma w portfelu auta droższe i nowe, gdyż opiera się na współpracy z dilerami, to traciłby na rozliczeniu ryczałtowym. Taki system nie opłacałby się też firmom z wysokim kosztem procesu (np. firmy z mniejszą skalą).

Poza tym jest ryzyko „ogrywania” systemu i dopasowywania wycen do wysokości ryczałtu, większej liczby zgłaszanych małych szkód czy celowego zawyżania wycen, żeby uniknąć rozliczania ryczałtowego. To ostatnie wynika z tego, że bezpośredniej likwidacji szkód podlegają tylko szkody do określonej wysokości, w kwocie wyższej rozliczane są według rzeczywistej wysokości.

Z elementem losowania

W Belgii, która może się poszczycić ponad 40-letnim doświadczeniem w bezpośredniej likwidacji szkód, funkcjonuje zmodyfikowany model ryczałtowy, który pozwala na uniknięcie wad samego ryczałtu. Wprowadzono mianowicie losowe progi rozliczenia ryczałtowego, dzięki czemu system jest trudno „ograć”, nie można jednak wykluczyć zawyżania wycen, żeby ominąć rozliczenie ryczałtowe.

To właśnie na systemie belgijskim wzorowali się polscy ubezpieczyciele, został jednak zmodyfikowany. Wprowadzono zmienny próg rozliczenia ryczałtowego, powyżej którego towarzystwa będą się rozliczać według poniesionych kosztów, czyli skomplikowano system jeszcze bardziej, ale za to pozbawiono go praktycznie wszystkich wad. Dzięki temu nawet nieduzi ubezpieczyciele, którzy najbardziej obawiali się bezpośredniej likwidacji szkód, chcą teraz z niej korzystać, nie obawiając się strat.

W Polsce będzie wyglądało tak, że losowane będą liczby od 1 do 99 i w zależności od wyniku losowania odpowiednia kwota będzie wypłacana w przypadku szkód mieszczących się w określonym przedziale. Stawki ryczałtu będą w ten sposób ustalane co miesiąc. Próg szkód rozliczanych w ramach ryczałtu będzie więc ruchomy, a rozliczanie większych szkód oparte na rzeczywistych kosztach. Za przyjęciem tego systemu głosowało 41 członków PIU, siedem towarzystw było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu.

Dzięki tej metodzie ubezpieczyciele nie będą mogli zawyżać wycen, gdyż nigdy nie będą wiedzieli, czy im się to opłaci, skoro nie będą znali górnego progu rozliczania ryczałtowego. Jako że dla wszystkich stawki będą niewiadome do czasu losowania, nie będzie ryzyka, że mniejsi ubezpieczyciele stracą na rozliczeniach. Bez znaczenia będzie również to, czy dane towarzystwo ma w portfelu głównie samochody nowe i drogie, czy tańsze i wiekowe. Wydaje się, że ta – nowatorska w Europie – metoda nie ma większych wad.

To sprawiło, że niewielkie towarzystwa przestały się opierać wprowadzeniu bezpośredniej likwidacji szkód, choć z drugiej strony i tak zostały postawione pod ścianą. Jeżeli system zostanie wprowadzony, to firmom, zwłaszcza małym, nie opłaci się być poza nim. Po pierwsze dlatego, że klienci chętniej korzystają z usług ubezpieczycieli, które otoczą ich całkowitą opieką, czyli wypłacą odszkodowanie także wtedy, gdy wina będzie leżała po stronie innego kierowcy. Po drugie: zakłady likwidujące szkody bezpośrednio rozliczałyby się z nimi po kosztach rzeczywistych, co biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo zawyżonych wypłat, nie byłoby dla nich opłacalne.

Deklarację przystąpienia do zmodyfikowanego o losowanie systemu ryczałtowego złożyło także PZU, obecnie rozliczające się według poniesionych koszów. Gigant ubezpieczeniowy, który był inicjatorem i prekursorem zmian w wypłatach odszkodowań z OC, chce funkcjonować w systemie na normalnych zasadach.

Przyjęty model rozliczeń między ubezpieczycielami nie powinien wpłynąć na układ sił na rynku. Uzdrowi się konkurencja między towarzystwami, gdyż klienci będą brać pod uwagę nie tylko cenę polis, lecz również jakość obsługi, ale nikt nie powinien na tym stracić finansowo ani tym bardziej wypaść z rynku. Z punktu widzenia konsumentów natomiast wewnętrzne rozliczenia między zakładami ubezpieczeń nie mają żadnego znaczenia.

(CC BY-NC-SA John Thrum)

Otwarta licencja


Tagi