Zaściankowa mentalność strefy euro

Nieszczęście polega na tym, że strefa euro rządzi się jak grupa małych krajów.

Unia Europejska to tyrania małych krajów – stwierdza Wolfgang Münchau, komentator Financial Times. To podejście ma swoje zalety, ale zawodzi, gdy na wokandzie staje problem makroekonomiczny.

Większość przywódców UE pochodzi z małych krajów, tak jak prezydent UE Herman Van Rompuy. I kiedy tacy przywódcy zaczynają mówić o ekonomii, przyjmują perspektywę małych krajów, z których pochodzą. Widać to w ich nacisku na kwestię konkurencyjności – najważniejszego bodajże czynnika determinującego sukces małego kraju. Jest to perspektywa gospodarek, które same z siebie nie mają dużego wpływu na resztę świata. Ale zarządzanie gospodarką Unii Europejskiej, drugą największą na świecie, to zupełnie inne wyzwanie.

Dziś wiele rządów wprowadza pakiety oszczędnościowe bez zważenia na ich skutki w innych krajach. Tą drogą kroczy Grecja, do której dołączyły Portugalia, Hiszpania, Włochy i Niemcy. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy uważa, że jest to polityka, która doprowadzi do powrotu recesji. Münchau stwierdza, że Francja jest jedynym państwem w UE, które ma mentalność dużego kraju i żałuje, że nie ma na Unię większego wpływu.

Mentalność małego kraju przejawia się w tym jak Unia Europejska podchodzi do zagadnienia rozwoju. Koncentruje się nie na samym wzroście, ale na konkurencyjności. Dla gospodarki, która jest mniej więcej zrównoważona zewnętrznie, to jest nienaturalny wybór.

Münchau uważa, że Unia Europejska wysyła sygnał, że wzrost gospodarczy nie jest jej najwyższym priorytetem. A trwałe obniżenie poziomu zadłużenia w warunkach zerowego wzrostu jest bardzo trudne.