Prywatyzacja nie dla samej prywatyzacji

Sprzedaż akcji PKO BP oraz pierwotna emisja akcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej, to największe w tym roku przedsięwzięcia Ministerstwa Skarbu Państwa. Enea nie została sprzedana, gdyż potencjalni nabywcy nie dawali dostatecznej gwarancji dla inwestycji w Kozienicach. Co ze sprzedażą innych przedsiębiorstw, np. w chemii, LOT-u – rozmawiamy o tym z Aleksandrem Gradem, ministrem skarbu państwa.

ObserwatorFinansowy.pl: Nie czuje się pan trochę jak między młotem a kowadłem? Z jednej strony potrzeby budżetowe, z drugiej strony obawy o odbiór tych planów. W efekcie kolejny etap prywatyzacji PKO BP to właściwie nie prywatyzacja, a sprzedaż kolejnej transzy, a w przypadku JSW by uspokoić górników MSP rozwadnia akcje spółki dopuszczając kolejne grupy pracowników. Nie jest to taka prywatyzacja z musu?

Aleksander Grad: Nie ma ani sztucznego przyspieszenia, ani działań z musu. Konsekwentnie robimy to, co wcześniej zaplanowaliśmy. Na ten rok zaplanowanych było kilka sztandarowych projektów i nadchodzi czas ich realizacji. Największe – myślę tu o Jastrzębskiej Spółce Węglowej, BGŻ, Polskim Holdingu Nieruchomościowym – będą odbywały się za pośrednictwem giełdy. Dojdzie być może jeszcze czwarta transakcja – PAK. Jeżeli dojdziemy do porozumienia w sprawie jego przyszłości, być może uda się wejść z tą spółką na giełdę jeszcze przed końcem roku.

Największe emocje pracownicze wzbudza dziś upublicznienie JSW. MSP się tym nie przejmuje?

Transakcja ta realizowana jest w ramach zapisów strategii dla sektora górniczego. Nie ma tu mowy o prywatyzacji, ale jedynie o upublicznieniu spółki, a więc podniesieniu jej na wyższy poziom przejrzystości rynkowej. Ponad 50 proc. akcji pozostanie po transakcji w rękach Skarbu Państwa. Strona społeczna, z którą prowadzimy dialog, jest jasno informowana przez MSP, że nie ma tu mowy o zmianie strategii. Sprawy związane z pakietami socjalnymi, układami zbiorowymi, gwarancjami zatrudnienia toczą się w odrębnym procesie negocjacyjnym, który prowadzi minister gospodarki. Związki zawodowe oczywiście chciałyby wykorzystać tę okazję aby coś wygrać dla siebie i dlatego oponują przeciwko zmianom, które poprzez upublicznienie spółki oznaczają większą przejrzystość w jej funkcjonowaniu.

I wygrają?

Wygrać powinna sama spółka. A w jej interesie leży aby była to spółka publiczna i żeby jakość zarządzania nią podnieść na jeszcze wyższy poziom.

Największa w tym roku będzie jednak sprzedaż akcji PKO BP. Właściwie ta jedna transakcja mogłaby wystarczyć dla realizacji tegorocznych planów MSP. Czy w tym sensie jest ona dla MSP przymusem?

Sprzedaż akcji PKO BP również wynika z naszych długoterminowych planów. Zastanawiamy się jeszcze jak duża będzie to oferta, czyli ile akcji banku będzie sprzedanych poza 10-procentowym pakietem należącym dziś do BGK. Gdyby chodziło tylko o ten pakiet, operacja mogłaby być uproszczona, w ramach przyspieszonej księgi popytu. Jest to jednak tak ważna spółka, a wręcz instytucja, że zdecydowaliśmy się na wtórną ofertę publiczną, tak aby każdy mógł wziąć udział w tym procesie. To znaczy chcemy zrobić normalny prospekt emisyjny, który został zatwierdzony już przez KNF, przedtem jeszcze dokonać zmian w statucie spółki, zaprezentować przy okazji plany banku na przyszłość i zaoferować akcje banku jak najszerszemu gronu inwestorów, w tym także inwestorom indywidualnym w ramach akcjonariatu obywatelskiego. Będzie to na pewno duże wydarzenie na naszym rynku. Cieszę się, że rynek kapitałowy dobrze odbiera tę propozycję.

Pieniądze za akcje, które ma dziś Banku Gospodarstwa Krajowego, mają – jak rozumiemy – trafić do samego banku. Czy jest jakiś plan, jak je przekazać budżetowi państwa? Może w formie dywidendy z BGK.

O to trzeba byłoby zapytać sam BGK. Bank podlega ministrowi finansów, a nie MSP. Pamiętajmy, że BGK zaangażował się wcześniej w podwyższanie kapitału PKO BP, kupił od nas prawa poboru, czyli zainwestował. I bardzo dobrze zrobił, chociaż pojawiały się komentarze, po co BGK taka transakcja. A proszę zobaczyć jak wysoka jest stopa zwrotu z tej inwestycji. Można więc powiedzieć, że minister finansów, jako ten który nadzoruje BGK, wychodzi w ten sposób z transakcji z dużym zyskiem.

Kiedy będzie wiadomo jak duża będzie łączna oferta sprzedaży akcji PKO BP?

Transakcję będziemy chcieli przeprowadzić w drugiej połowie września. O jej wielkości będziemy decydowali na samym końcu procesu po analizie rynku.

Mówił Pan o dużej roli akcjonariatu obywatelskiego przy okazji tej oferty. Czy możliwe jest wprowadzenie jakiegoś systemu zachęt dla akcjonariuszy indywidualnych?

Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Być może jednak sam bank będzie chciał opracować przy tej okazji jakiś program lojalnościowy dla swoich obecnych i przyszłych akcjonariuszy i klientów. Mogę wyobrazić sobie coś na wzór tego, co zrobiło PZU, czy Tauron. Akcjonariat obywatelski sprawdził się przede wszystkim dlatego, że w jego ramach oferowane były dobre firmy i były precyzyjne zasady sprzedaży, pozwalające uniknąć inwestorom lewarowania i ponoszenia nadmiernych kosztów przy zakupie. I dlatego ludzie zainteresowali się tymi ofertami. Myślę, że podobnie będzie przy wrześniowej ofercie PKO BP.

Czy zmiany dotyczące OFE weryfikują jakoś plany prywatyzacyjne?

Nie, planowane zmiany nie wpłyną znacząco na nasze plany. Proszę zauważyć, że cały czas mieliśmy mniej lub bardziej oficjalny spór jaką część akcji przeznaczać którym inwestorom – funduszom, inwestorom krajowym, czy zagranicznym. Spór był tym większy, im z większą nadsubskrypcją mieliśmy do czynienia. Staraliśmy się dotychczas eksponować rolę OFE. I to się nie zmieni, bo możliwości OFE inwestowania w akcje będą stopniowo powiększane. Trudno jeszcze ocenić, jak będzie wyglądał cały rynek po zmianach w OFE. Dziś mamy do czynienia z napływem dużej ilości kapitału z kraju i z zagranicy, więc nie ma ryzyka, że transakcja się nie uda.

Kryzys finansowy w świecie nie osłabił zainteresowania naszymi prywatyzacjami ze strony zagranicznego kapitału?

Zainteresowanie naszym rynkiem jest ogromne. Polska wyszła z kryzysu obronną ręką, giełda się wzmocniła i to jest bardzo pozytywnie odbierane przez zagranicznych inwestorów i przez rynki finansowe. Ma to znaczenie dla realizacji projektów prywatyzacyjnych. Dzisiaj księgi popytu transakcji liczonych w skali miliarda złotych, a nawet euro budowane są w ciągu zaledwie kilku godzin. To dowodzi jak poważne instytucje zainteresowane są obecnością na naszym rynku.

Kupnem polskich firm zainteresowany jest także kapitał ze Wschodu, z Rosji, z Chin. Pytamy o to w kontekście sprzedaży akcji Lotosu:  wygląda to trochę tak, jakby rząd z jednej strony chciał udziału tego typu inwestorów, a z drugiej trochę się ich bał.

Ostrożność wobec inwestorów to dobra cecha. Premier i ja bardzo wyraźnie mówimy, że nasz kraj, który jest członkiem Unii Europejskiej, nie może zastrzegać, że z góry dyskryminuje jakiś kapitał. Jesteśmy otwarci, natomiast trzeba patrzeć na intencje, przyglądać się czy ten kapitał, obojętnie czy wschodni czy zachodni, wpisuje się w strategię rozwoju gospodarczego naszego kraju, czy inwestor będzie realizował strategie rozwojowe kupowanej firmy, jakie będą gwarancje budowania jej wartości.

Czy uda się zrealizować plan wpływów z prywatyzacji? W latach 2010-2013 miały one w sumie wynieść 55 mld zł.

Tak. W ubiegłym roku wpływy wyniosły blisko 23 mld złotych. Na ten rok mamy plan uzyskania 15 mld złotych. Uwaga koncentruje się na największych projektach prywatyzacyjnych, ale nie należy zapominać o bardzo wielu drobniejszych transakcjach prywatyzacyjnych. Od początku kadencji zrealizowaliśmy ponad 440 z nich. W tej chwili prowadzimy ponad 300 kolejnych projektów. Myślę, że w tym roku uda się zakończyć 150, może 160.

Kiedy na giełdę trafią kolejne pakiety dużych spółek: PZU, PGE?

Raczej nie w tym roku. To byłby bardzo trudny test na chłonność rynku, gdybyśmy wypuścili taką liczbę akcji w jednym czasie.

Kilka pytań o firmy energetyczne. Co dalej z Eneą?

Enea pozostaje spółką giełdową, realizującą własny program inwestycyjny, w tym najważniejszą część – budowę nowych mocy wytwórczych w Elektrowni Kozienice. Zdecydowałem o zamknięciu procesu bez rozstrzygnięcia, ponieważ żadna z ofert nie spełniła naszych warunków. Przypomnę, że w pierwszej fazie negocjacji część ofert została odrzucona ze względu na poważne wątpliwości dotyczące zachowania integralności spółki, kontroli nad nią oraz bezpieczeństwa finansowania transakcji. W ostatnim etapie rozmowy z potencjalnym inwestorem nie zostały sfinalizowane ze względu na kwestię zobowiązań inwestycyjnych dotyczących właśnie Elektrowni Kozienice. Będę chciał wrócić do tematu prywatyzacji Enei, ale dopiero w momencie, kiedy inwestycja w Kozienice stanie się jej integralną i niepodważalną częścią. W tej chwili to jest najważniejsze i jako główny akcjonariusz będę oczekiwał przyspieszenia programu inwestycyjnego.

Największa własnościowa zmiana na rynku miała dotyczyć PGE i Energi. UOKiK zablokował tę transakcję i skierował do sądu antymonopolowego. Co dalej jeśli decyzja sądu również będzie negatywna?

My swojej decyzji na tym etapie nie zmieniamy. Jest pełne rynkowe uzasadnienie dlaczego PGE powinna kupić Energę. Argumentu „za” dostarcza także Komisja Europejska, która zapowiada liberalizację hurtowego rynku energii w 2015 roku, a to oznacza potrzebę jego konsolidacji wewnątrz kraju. Sąd będzie miejscem, w którym będzie można zaprezentować wszystkie argumenty, bo można odnieść wrażenie, że UOKiK nie chciał ich starannie przeanalizować, a pani prezes podjęła decyzję na długo przez złożeniem wniosku.

Przejęcie Energi przez PGE miało m.in. pomóc sfinansować budowę elektrowni jądrowej. Skoro PGE wyzbędzie się kapitału, w jaki więc sposób ma wzrosnąć jego siła kapitałowa?

Zdolność realizowania inwestycji nie jest zależna od tego, ile spółka ma w tej chwili wolnego kapitału, ale od długoterminowej zdolności generowania dobrego poziomu EBITD-y. Rynek, w tym i banki, inaczej patrzą na mniejszą firmę, a inaczej na dużą, która w przyszłości może wygenerować większe zyski i dysponować będzie większym rynkiem.

Biorąc pod uwagę brak konkurencji na detalicznym rynku energii i skalę koniecznych inwestycji w energetyce, w której wszystko się sypie, kapitał prywatny powinien pchać się do nas drzwiami i oknami. Nie powinien on sam sfinansować potrzebnych inwestycji?

Kapitał prywatny, bankowy będzie oczywiście wspomagał inwestowanie. Problem polega na tym, że kapitał prywatny wcale nie pali się do zobowiązań do inwestycji w moce wytwórcze. Gotowy jest wyłożyć duże pieniądze na połączenia transgraniczne, a tuż za granicami buduje nowe elektrownie. W domyśle chodzi więc tylko o dostęp do naszego rynku, bez inwestycji w kraju. My tymczasem mamy u siebie węgiel kamienny i brunatny. Czy to byłby właściwy kierunek myślenia by sprzedać sam rynek odbiorcy? Liberalna dusza mówi, że trzeba jak najwięcej prywatnego w gospodarce, ale trzeba działać w długoterminowym interesie naszego kraju i mieć na uwadze jakie, kto ma naprawdę interesy.

Ostatnio cisza zapadła wokół prywatyzacji chemii. Co się z nią dzieje?

Z chemią były już dwa podejścia. Zderzyliśmy się z rynkiem w sposób dość brutalny. Nie odpowiedział on na naszą ofertę, a jak pojawiły się oferty to były dla MSP nie do przyjęcia. Nas interesuje godziwa cena, a nie jakakolwiek.

Może nasza chemia nie jest po prostu zbyt wiele warta?

Nie, wręcz odwrotnie. Pokazaliśmy jak wiele można zrobić w tej dziedzinie będąc właścicielem państwowym, zmienić sposób działania firm i podnieść ich wartość. Proszę zauważyć jakie efekty dał prosty ruch łączenia zakładów w Tarnowie i w Kędzierzynie. Dziś widzimy jak rosną aktywa dzięki efektowi synergii między tymi spółkami. Efekty daje już twarda restrukturyzacja w Policach. Ciech był przed restrukturyzacją w poważnych tarapatach na skutek przeinwestowania i zbyt dużego zadłużenia. Dzisiaj Ciech jest po nowej emisji, którą ku zaskoczeniu rynku, weszliśmy też jako Skarb Państwa, a firma jest teraz na krzywej wzrostowej. Podnieśliśmy też wartość Puław.

Pora na trzecie podejście prywatyzacyjne?

Druga połowa roku na pewno będzie początkiem tych procesów. Myślę tu zwłaszcza o Puławach i o Ciechu, bo Tarnów, Kędzierzyn i Police muszą jeszcze poczekać na efekty podjętej restrukturyzacji, żeby rynek mógł je lepiej wycenić.

MSP ma „na stanie” jeszcze wiele innych, ciężkich przypadków. Co dalej np. z prywatyzacją LOT-u?

No tak, prywatyzacja LOT-u ma już długą historię. Wychodzimy z tarapatów. Postępuje restrukturyzacja całej grupy. Spinamy LOT z pozostałymi spółkami grupy, w których LOT nie był pełnym właścicielem, jak np., w przypadku Eurolotu, serwisu naziemnego, czy cateringu i przygotowujemy sprzedaż całej grupy. Plan jest taki, żeby pod koniec tego roku proces ten był już bardzo zaawansowany.

MSP jest z pewnością zainteresowane tym, co się będzie dalej działo z firmami, w których Skarb Państwa ma udziały pośrednio, poprzez firmy należące do państwa, np. w Polkomtelu, który ma być sprzedany. Jaki jest pana pogląd w sprawie tej sprzedaży?

Obserwujemy oczywiście to, co się dzieje z aktywami spółek, w których mamy korporacyjne władztwo. Patrząc na duże zainteresowanie na rynku myślę, że to dobry moment na sprzedaż Polkomtela. Dobrze, że wszyscy jego akcjonariusze łącznie z Vodafonem doszli do porozumienia, ma to swoją wartość, która zapewne znajdzie odzwierciedlenie w premii za oddanie kontroli nad firmą.

Skoro już robimy pełny przegląd wpływów MSP to zapytamy jeszcze o wielkość dywidend ze spółek Skarbu Państwa. Jakich się pan spodziewa?

W budżecie na ten rok mamy zapisane z tego tytułu 3,3 mld zł wpływów. Rok 2010 był dobry jeśli chodzi o zyski i myślę, że nie będzie najmniejszego problemu, żeby plan ten wykonać. Jaka będzie ostatecznie wielkość przychodów – o tym będę wiedział w drugiej połowie maja, w czerwcu, jak już będziemy się przygotowywali do konkretnych decyzji na walnych zgromadzeniach spółek.

Jaka może być polityka dywidendowa w kolejnych latach? MSP będzie sięgało po dywidendy, czy raczej wypracowane zyski zostaną w spółkach, by np. finansować inwestycje?

Właściciele powinni mieć korzyść z tego, że są właścicielami. Wypłata dywidendy jest rzeczą naturalną w gospodarce rynkowej. Jej wielkość zawsze jest jednak uzależniona od tego, jakie są plany rozwojowe firmy, na ile są one realne i jak budowana jest inżynieria finansowa. Obserwujemy, że firmy, które mają nadmiar pieniędzy nie zawsze zachowują się racjonalnie, dlatego też wolimy, aby projekty rozwojowe były realizowane także z zaangażowaniem finansowania bankowego, instytucji finansowych, bo to co najmniej jeszcze kilka dodatkowych par oczu, które optymalizują proces inwestycyjny. Staramy się, aby nie była to polityka „raz zero, a raz sto procent”. Polityka dywidendowa musi być rozsądna.

Rozmawiali Krzysztof Bień i Marek Chądzyński

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19