Ameryka nie radzi sobie z infrastrukturą energetyczną

Na zamieszkanych przez wyższą klasę średnią przedmieściach Nowego Jorku nikt nie marzy już o posiadaniu najnowszej lodówki za 7,5 tys. Teraz stanem wyższej konieczności jest posiadanie generatorów prądu, które przełączają się automatycznie, gdy wysiada sieć elektryczna.
Ameryka nie radzi sobie z infrastrukturą energetyczną

(CC BY USCPSC)

Częściowo to oczywiście efekt huraganu Sandy, ale żądza posiadania generatorów to przede wszystkim konsekwencja przestarzałej sieci elektrycznej oraz nieporadności rządu w radzeniu sobie ze zmianą klimatu. Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierii Lądowej w 2009 r. dało naszej zapchanej i co rusz padającej sieci bardzo niską ocenę D+ już w 2009 r.

To w Ameryce normalka. Pół wieku cięć podatkowych skoncentrowanych na najbogatszych Amerykanach szło w parze z dramatycznym pogorszeniem się usług publicznych, zmuszając tym samym najbogatszych do rozwijania chałupniczych metod omijania problemu.

Nasz system polityczny jest po prostu dysfunkcyjny: w kwestii nierówności społecznych, stawiania czoła zmianom klimatu i wreszcie w utrzymaniu infrastruktury.

Narodowe Centrum Danych Meteorologicznych poinformowało właśnie, że październik był 332 miesiącem z rzędu z temperatura wyższą od globalnej średniej. W kampanii prezydenckiej ten temat był nieobecny. Podobnie, jak powiązana z nim kwestia infrastruktury zresztą. Na forum ekonomicznym w Davos co roku ocenia się jakość infrastruktury w poszczególnych państwach. W ciągu ostatnich 8 lat, spadliśmy z 8 na 25 pozycję.

>>więcej: www.nytimes.com

(CC BY USCPSC)