Dyscyplina finansów w UE: krok w dobrym kierunku

Przygotowany przez Komisję Europejską program sankcji za naruszanie dyscypliny fiskalnej wydaje się wewnętrznie spójny. Jego wprowadzenie poprawi koordynację nie tylko polityki fiskalnej, ale też makroekonomicznej - uważa prof. Stanisław Gomułka.

Po wybuchu kryzysu zadłużenia w Europie nastało powszechne przekonanie, że trzeba bardziej rygorystycznie przestrzegać postanowień Paktu Stabilności i Rozwoju. Czy przedstawiona dzisiaj przez KE propozycja stanowi właściwą odpowiedź na to wyzwanie?

Jest to z pewnością znaczący krok. Ta propozycja zawiera dwie nowe istotne inicjatywy. W tej chwili Komisja ocenia jedynie wielkość deficytu budżetowego. Po zmianie Komisja Europejska będzie mogła też uznać, że kraj ma nadmierną nierównowagę makroekonomiczną. W tej sytuacji zostaną przedstawione rekomendacje, jak kraj powinien ją ograniczyć. Chodzi tu o deficyt na rachunku obrotów bieżących, który może wynikać z zadłużania się sektora prywatnego.

Taką sytuację mieliśmy na przykład w krajach bałtyckich, które miały mały dług i niski deficyt czy nawet nadwyżkę i formalnie spełniały kryteria z Maastricht. Z drugiej strony realne stopy procentowe były ujemne, sektor prywatny zapożyczał się na wielką skalę, była ogromna ekspansja monetarna, a wynikiem tego był bardzo duży deficyt obrotów bieżących. Innymi słowy, import do tych krajów znacząco przewyższał eksport, a różnicę finansowano długiem zaciąganym przez sektor prywatny. To spowodowało tak ostry kryzys. Po wprowadzeniu zmian ten istotny parametr polityki gospodarczej będzie monitorowany i w razie narastania niebezpieczeństwa Bruksela może reagować.

A co z proponowanym przez Komisję zaostrzeniem kar za łamanie dyscypliny finansowej?

W Traktacie z Maastricht też mówiło się o sankcjach, ale praktycznie nie wprowadzano ich w życie. W obecnej propozycji kary mają być dwustopniowe. Pierwsza sankcja pojawia się wówczas, gdy zostają złamane unijne wymogi. Druga, znacznie poważniejsza wchodzi w życie, gdy państwa ignorują zalecenia Komisji dotyczące tego jak owe przekroczenia norm należy usuwać. Mamy więc etap detekcji i korekcji i na każdym z nich są możliwe jakieś działania dyscyplinujące. Pewne sumy mające trafić do państwa członkowskiego mogłyby zostać zawieszone. Byłyby wtedy lokowane na oprocentowanych rachunkach i odblokowywane po spełnieniu wymogów. W razie gdyby dane państwo nie podjęło koniecznych kroków, pieniądze mogłyby przepaść bezpowrotnie. Cały program jest wewnętrznie spójny i rzeczywiście stanowi znaczący krok w kierunku koordynacji polityki makroekonomicznej, nie tylko fiskalnej.

Czy zaproponowane sankcje są dostatecznie dotkliwe? Angela Merkel domagała się, aby kraje łamiące postanowienia paktu miały nawet ograniczane prawa głosu na forum Unii.

Stanowiska kanclerz Niemiec było daleko idące i bardzo polityczne. Nie sądzę żeby tego typu propozycja mogła wypłynąć ze strony instytucji biurokratycznej i technokratycznej, jaką jest Komisja Europejska. Wracając zaś do odpowiedzi na pana pytanie – budżet UE stanowi zaledwie ok. 1 proc. PKB krajów członkowskich, zatem kwoty sankcji nie będą za duże.

Wydaje się, że mechanizm jest zaprojektowany prawidłowo, ponieważ nawet kraje, które są płatnikami netto będą mogły być efektywnie ukarane. Zgodnie z propozycją Komisja może wstrzymać wypłaty subwencji rolniczych, ale nie kosztem rolników, co oznacza, że różnicę będzie musiało pokryć ukarane państwo.

Jakie mogą być skutki dla Polski, jeśli propozycja zostanie zaakceptowana?

Założenia makroekonomiczne budżetu byłyby zatwierdzane podwójnie – przez rząd i przez Brukselę. Więc już na etapie wstępnym mielibyśmy dyskusję między poszczególnymi rządami a Brukselą. Komisja Europejska mogłaby wskazać, że pewne założenia są nierealistyczne czy też oznaczają odejście od reguł, czyli na tym etapie formułować ostrzeżenia. W tej sytuacji rząd i parlament znalazłyby się pod dodatkową presją. Rządy często unikają podejmowania trudnych decyzji z uwagi na koszt polityczny. Po wprowadzeniu sankcji musiałyby się liczyć z istotnymi konsekwencjami polityki zaniechania. To mogłoby skłonić je do działania nawet wtedy, gdy nie mają na to ochoty.

Czy to w ogóle jest dobry kierunek, żeby dyscyplina fiskalna była egzekwowana na poziomie UE, a nie na przykład przez regulacje ustawowe i konstytucyjne jak w Polsce i Niemczech? Polityków do tej pory dużo mocniej wiąże odpowiedzialność przed wyborcami i sądami konstytucyjnymi niż unijne reguły, które do tej pory zawsze jakoś udawało się nagiąć na skutek targów między państwami.

Komisja Europejska nie może kazać krajom wprowadzania zmian do konstytucji, to musi być inicjatywa poszczególnych państw. Jeśli chodzi o kryteria fiskalne to mamy przecież Traktat z Maastricht, na który wszystkie państwa się zgodziły. Jeżeli jakiś kraj dojdzie do wniosku, że wykonywanie podjętego już zobowiązania będzie łatwiejsze, jeżeli wprowadzi się zmiany w konstytucji czy w ustawach, to zawsze może to zrobić. Polska to zrobiła i teraz robią to Niemcy i inne kraje też. Ale tego nikomu nie można narzucić.

Rozmawiał Krzysztof Nędzyński


Tagi


Artykuły powiązane

Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Cudowne recepty na pokój nie istnieją, ale odnaleźć można lepsze i gorsze rozwiązania. Historia gospodarcza przestrzega nas przed pochopnym rozpętywaniem wojny ekonomicznej – która może nie tylko nie zapobiec eskalacji militarnej, ale nawet ją pogłębić.
Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?