Autor: Arkadiusz Sieroń

Dr hab. nauk ekonomicznych, pracuje na Uniwersytecie Wrocławskim. Członek zarządu Instytutu Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa

Ekonomia zawiści

Joseph Epstein napisał kiedyś, że z siedmiu grzechów głównych tylko zawiść nie wiąże się z żadną zabawą czy przyjemnością. A do tego może być szkodliwa dla gospodarki.
Ekonomia zawiści

(©Envato)

Według wielu osób jednym z największych problemów gospodarek kapitalistycznych są (nadmierne) nierówności dochodowo-majątkowe. Może to nieco zaskakiwać – przecież nierówności dochodowe stanowią wyłącznie pewną statystyczną relację między dochodami różnych osób. Dużo istotniejszą kwestią wydaje się zatem ubóstwo. Problemem nie jest przecież to, że jedne osoby zarabiają mniej niż inne, lecz to, że niektóre osoby zarabiają często poniżej poziomu pozwalającego zaspokoić podstawowe potrzeby.

Jednak według Kate Pickett oraz Richarda Wilkinsona, autorów głośnej książki Duch równości, nierówności realnie wpływają na sytuację ludzi. Im większe bowiem nierówności w społeczeństwie, tym bardziej ludzie martwią się o swoją pozycję, co generuje niepokój i napięcie. Zajmowanie podrzędnych miejsc w społecznej hierarchii wywołuje chroniczny stres, co negatywnie przekłada się na zdrowie. Wraz z nierównościami pojawia się także upokorzenie, co prowadzi do częstszych aktów przemocy. Również ciąże nieletnich, otyłość, czy choroby psychiczne są – według Pickett oraz Wilkinsona – dodatnio skorelowane z poziomem nierówności. Innymi słowy, ważna jest nie tylko absolutna sytuacja, ale także, a może przede wszystkim, względna pozycja w społecznej hierarchii.

Zbyt mało wiemy o polskich nierównościach

Z podejściem Pickett oraz Wilkinsona wiążą się trzy problemy.

Po pierwsze, istnieją kontrowersje wokół metodologii badań. Przykładowo autorzy pokazują mnóstwo wykresów obrazujących korelację między nierównościami oraz innymi zjawiskami społecznymi, ale korelacja nie oznacza przyczynowości. Niektórzy zarzucają autorom również selektywny dobór danych na potwierdzenie swojej tezy (np. w swoim wskaźniku problemów społecznych nie uwzględniają wskaźnika samobójstw, który jest wyższy w egalitarnej Japonii oraz Szwecji).

Po drugie, podkreślanie negatywnego wpływu nierówności dochodowych wydaje się wynikać z utożsamiania dobrobytu ze szczęściem rozumianym jako emocjonalny dobrostan. Jednak jeśli będziemy rozumieć dobrobyt obiektywnie, jako poziom możliwości życiowych, to absolutny poziom dochodów staje się dużo ważniejszy niż względne dochody. Jak wykazałem w moim artykule „Ekonomia szczęścia”, mimo że wzrost dochodów ma ograniczony wpływ na subiektywny, emocjonalny dobrostan, to jednak wpływa na obiektywny poziom możliwości życiowych, dlatego lepiej cały czas zabiegać o szybkie tempo wzrostu gospodarczego niż zajmować się wyłącznie nierównościami dochodowymi.

Ekonomia szczęścia

Po trzecie, to prawda, że chroniczny stres negatywnie wpływa na zdrowie. Nikt tego nie kwestionuje. Nie jest jedak jasne, na ile to odczuwane nierówności powodują stres, a na ile współczesny styl życia i pogoń za osiągnięciami czy inne czynniki, takie jak samotność, brak snu, siedzący tryb życia, itp. Ostatecznie, mimo że wiąże się to ze stresem, ludzie decydują się pracować tyle ile pracują, co pokazuje, że poprawa ich sytuacji materialnej jest dla nich ważniejsza.

Po czwarte i najważniejsze, według Pickett i Wilkinsona, problemem nie są tak naprawdę nierówności per se, lecz psychologiczna reakcja ludzi. Nie chodzi o to, że jedni zarabiają więcej od innych, ale o to, że ci drudzy się tym stresują, co ma generować masę problemów społecznych. Problemem jest zatem zawiść. Jak zauważył bowiem Alexander Rüstow w Determination of the Present’s Location, profetycznie odnosząc się do Pickett i Wilkinsona, mamy do czynienia właśnie z zawiścią, gdy ekonomiści polityczni wysuwają tezę, że „niższy, ale rozdzielony po równo dochód narodowy byłby lepszy niż dochód wyższy, przy którym kilka osób byłoby bardzo bogatych – i to najwyraźniej, nawet jeśli w tym drugim przypadku dochód tych, którym powodziłoby się gorzej, byłby w liczbach bezwzględnych wyższy niż w przypadku pierwszym”.

Nie chodzi o to, że jedni zarabiają więcej od innych, ale o to, że ci drudzy się tym stresują, co ma generować masę problemów społecznych

Pojawia się tutaj cała masa pytań.

Po pierwsze, czy rządy powinny interweniować i redystrybuować dochody obywateli, ponieważ niektórzy ludzie odczuwają zawiść? Jak wykazał Helmut Schoeck w swojej książce pt. Zawiść, zdolność danego społeczeństwa do wzrostu gospodarczego i osiągnięć cywilizacyjnych zależy od jego umiejętności oswojenia i ukierunkowania zawiści, między innymi dlatego, że zapewnia to bezpieczeństwo i czyste sumienie ludziom osiągającym sukces.

Właśnie w umiejętności trzymania zawiści w ryzach oraz w wiązaniu powodzenia z ciężką pracą (a nie np. z koneksjami) różni badacze, poczynając od Alexisa de Tocqueville’a, upatrywali źródła sukcesu gospodarczego Stanów Zjednoczonych. Praktycznie nie da się bowiem podjąć innowacji w społeczeństwie, opracować lub ulepszyć procesu gospodarczego, nie powodując nierówności. Zatem:

Jedną z decydujących przyczyn zapóźnienia lub braku rozwoju jest „bariera” zawiści, czyli zawiść zinstytucjonalizowana w danej populacji (…) Tak zwane kraje rozwinięte zdołały dokonać przeskoku do stanu ciągle wzrastającego dobrobytu i zapanowania nad środowiskiem za pomocą techniki, ponieważ obawę przed zawiścią dało się utrzymać w ryzach dzięki pewnym czynnikom religijnym, społecznym i demograficznym (s. 232).

Po drugie, czy w ogóle możliwa jest eliminacja, bądź istotna redukcja problemu nierówności? Ludzie są – cokolwiek o tym nie myślimy – gatunkiem hierarchicznym. Hierarchia zaś implikuje nierówności społeczne. Nawet jeśli wyrówna się dochody ludzi, to i tak będą się oni różnić pod względem wykształcenia, osiągnięć, wyglądu, prestiżu zawodu, charyzmy, zdrowia, erudycji, posiadanych partnerów erotycznych, siatki znajomych, stylu życia, słowem: zajmowanej pozycji społecznej. Innymi słowy, zawsze pozostanie coś – nawet wiek czy samo istnienie w określonej czasoprzestrzeni – co dostarczy powodu do zawiści.

Schoeck (s. 332) nawet twierdzi, że nierówności materialne pełnią ważną funkcję ochronną: „człowiek zawistny potrafi znieść wyższość sąsiada pod względem wyglądu, młodości, dzieci czy szczęścia małżeńskiego tylko dzięki temu, że zazdrości mu dochodu, domu, samochodu i podróży”.

Poza tym, idea społeczeństwa nawet jedynie w przybliżeniu egalitarnego jest niekompatybilna z etosem kulturowym pozostawiającym jednostce określenie, w jakim zakresie zamierza przyczynić się do dobra wspólnego. Innymi słowy, w gospodarce opartej na podziale pracy, ludzie wykonują różne zajęcia, które przynoszą różne dochody. Nie bez przyczyny nie udało się żadnej egalitarnej komunie przejść od prostej egzystencji rolniczej do złożonego społeczeństwa przemysłowego z podziałem pracy.

Warto pamiętać, że we współczesnej gospodarce kapitalistycznej nierówności dochodowe są obecnie tak naprawdę względnie niskie, zaś awans w hierarchii społecznej jest dużo łatwiejszy niż w gospodarce feudalnej, gdzie – co do zasady – o pozycji społecznej decydowało urodzenie. W gospodarce kapitalistycznej mamy grę o sumie dodatniej: wzrost zarobków jednej osoby i w konsekwencji, wzrost nierówności dochodowych, nikogo niczego nie pozbawia.

W gospodarce kapitalistycznej mamy grę o sumie dodatniej: wzrost zarobków jednej osoby i w konsekwencji, wzrost nierówności dochodowych, nikogo niczego nie pozbawia

Jak zauważył David McCord Wright w artykule Moral, Psychological and Political Aspects of Economic Growth, „celem każdej społeczności musi być powstrzymanie tych, którym się gorzej powodzi, przed zablokowaniem twórczej działalności ludzi bardziej dalekowzrocznych. Cel ten osiąga się poprzez czynienie zawiści ‘niegodną’ zarówno dla samej zawistniej jednostki, jak i dla jej sąsiadów. (…) Leseferystyczna ideologia osiemnastego i dziewiętnastego wieku bardzo skutecznie radziła sobie z tym problemem zawiści i wolności eksperymentowania”.

Niestety, jak zauważył Schoeck (s. 295)

„Dwudziesty wiek posunął się dalej w stronę wyzwolenia zawistnika i wywyższenia zawiści do statusu abstrakcyjnej zasady społecznej niż jakiekolwiek dotychczasowe społeczeństwo od czasów prymitywnych, bo potraktował poważnie kilka ideologii, którym zawiść dała początek i którymi się posiłkuje, dokładnie w takim stopniu, w jakim ideologie te stwarzają fałszywe nadzieje na ostateczne wyzwolenie społeczeństwa od zawiści. Także w dwudziestym wieku po raz pierwszy pewne społeczności stały się na tyle bogate, by żywić złudzenie, że stać je na luksus kupowania dobrej woli zawistników po coraz wyższych cenach”.

Obecnie obserwujemy wzmożoną dyskusję o nierównościach dochodowo-majątkowych w dyskursie publicznym, czego wyrazem jest Kapitał w XXI wieku Piketty’ego czy właśnie Duch równości Pickett i Wilkinsona. Jest ona częściowo zrozumiała, biorąc pod uwagę raportowany wzrost nierówności w niektórych krajach od lat 80. i uzasadniona (jak pisałem w tym artykule, część nierówności wynika z politycznych przywilejów oraz luźnej polityki monetarnej), ale zdaje się jeszcze bardziej promować i rozpalać zawiść.

Osiągnięcie społeczeństwa ludzi równych, w którym nikt nie będzie żywił zawiści i nikt nie będzie musiał się jej bać, jest jednak niemożliwe. Zawiść jest bowiem uniwersalnym uczuciem, występującym we wszystkich społeczeństwach, nawet w prymitywnych plemionach indiańskich. Skupianie się na nierównościach może jedynie pogłębić cierpienie osób o naprawdę zawistnym usposobieniu oraz sprawić, że politycy będą czuć się zobowiązani do uchwalania kolejnych ustaw, nawet jeśli hamują one długoterminowe tempo wzrostu gospodarczego.

(©Envato)

Tagi