Copyright by PAP/Andrzej Wiktor/
Resort finansów spodziewał się, że inflacja w styczniu będzie nieco niższa, szacował ją na 3,5 proc. Na wzroście – do 3,6 proc. zaważyła przede wszystkim cena paliw, która podniosła koszty transportu, licząc rok do roku, o prawie 11 proc. – podał GUS .
Znacznie podrożały używki – alkohol i wyroby tytoniowe, w sumie o 7,6 proc. To efekt podwyżki akcyzy na te produkty.
Czynnikiem inflacjogennym były również wprowadzone od początku roku wyższe taryfy na energię elektryczną oraz wzrost kosztów opału i energii cieplnej i usług komunalnych, takich jak wywóz nieczystości czy usług kanalizacyjnych. Ogółem koszty używania mieszkań i energii wzrosły rok do roku o 4,5 proc.
Ceny żywności i napojów bezalkoholowych, stanowiące największą kategorię w koszyku towarów i usług służących do mierzenia inflacji, wzrosły w ciągu roku o 3 proc. W porównaniu z grudniem podniosły się ceny warzyw, drobiu, sera, ryb, masła i napojów – soków, herbaty, mleka. Mniej płacimy natomiast za cukier, ryż, mięso wieprzowe i wędliny oraz za odzież i obuwie, które staniały przez rok średnio o 5 proc.
Dane opublikowane przez GUS mają charakter wstępny i mogą podlegać rewizji w związku z aktualizacją koszyka towarów i usług konsumpcyjnych, której dokonuje się raz do roku. Ale doświadczenia ubiegłych lat wskazują na to, że aktualizacja nie powoduje istotnych zmian w odczycie inflacji.
Opinia
Prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers
Styczniowe dane GUS nie zmieniają ogólnego obrazu dynamiki cen w gospodarce. W szczególności nie materializują się obawy, że inflacja mocno wzrośnie. Jednym słowem, nie ma powodów ani do radości, ani do zmartwień.
W tej chwili najbardziej na wzrost inflacji w Polsce wpływają rosnące notowania ropy naftowej i surowców na światowych rynkach. Także ten czynnik może mieć kluczowe znaczenie w kolejnych miesiącach, bo zgodnie z prognozami ceny paliw mogą w dalszym ciągu rosnąć. Tylko silna aprecjacja złotego może zneutralizować w Polsce wzrost cen surowców. Jednak nie sądzę, żeby nastąpiło silne umocnienie naszej waluty.
Spodziewam się, że podobnie jak to było w styczniu, wzrost cen żywności będzie nadal na niskim poziomie, choć oczywiście w dużej mierze zależy to od tegorocznych zbiorów.
Jestem zdania, że wskaźnik inflacji będzie spadać, ale nie tak szybko, jak sądzą niektórzy członkowie RPP. I choć istnieje pewne prawdopodobieństwo szybkiego wyhamowania wzrostu cen w najbliższych miesiącach, to ja pozostanę ostrożny – uważam, że inflacja osiągnie założony przez RPP poziom 2,5 proc. dopiero na koniec tego roku, a nie w połowie, jak utrzymują niektórzy ekonomiści.