Inflacja nieco niższa od oczekiwanej

Inflacja w lutym była niższa niż się spodziewano, co znów sprawiło, że kwietniowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej nie jest tak jednoznaczna. W kolejnych miesiącach nie należy jednak spodziewać się wyhamowania tempa wzrostu cen. Tym bardziej, że słabnący złoty nie amortyzuje wyższych cen surowców i żywności na świecie.
Inflacja nieco niższa od oczekiwanej

Złoty traci na fali dużego wzrostu tzw. awersji do ryzyka. Inwestorzy wystraszyli się kolejnych informacji z Japonii. (CC BY-NC-ND Beacon Radio)

Wskaźnik wzrostu cen w lutym wyniósł 3,6 proc., licząc rok do roku. Ekonomiści spodziewali się 3,9 proc. GUS dodatkowo policzył na nowo inflację styczniową. Okazało się, że nie wyniosła ona 3,8 proc. rdr, ale 3,6 proc. To zasługa nowego koszyka dóbr konsumpcyjnych, których ceny są brane pod uwagę przy wyliczaniu wskaźnika. GUS zmienia go co rok biorąc przy tym pod uwagę strukturę wydatków konsumpcyjnych z poprzedniego roku. W nowym koszyku większy udział mają ceny użytkowania mieszkania i nośników energii, rekreacji i kultury, restauracji i hoteli, odzieży i obuwia, a także edukacji. Mniejszy zaś udział jest wydatków na wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego, zdrowie, żywność i napoje bezalkoholowe, a także na towary i usługi łączności i transportu.

Inflację ciągnie żywność i paliwa

Z danych GUS wynika, że nadal głównymi czynnikami odpowiedzialnymi za stosunkowo wysoką inflację jest wzrost cen żywności i paliw. Te pierwsze wzrosły w skali roku o 5,3 proc., a w ciągu samego tylko poprzedniego miesiąca o 0,7 proc. Najbardziej drożał cukier, bo aż o 9,6 proc. Na drugim miejscu znalazła się mąka (2,6 proc.) i pieczywo (1,8 proc.).

Ceny paliw były w lutym wyższe o 12,4 proc. wobec notowanych przed rokiem. W porównaniu ze styczniem paliwa potaniały o 1,5 proc.

– Widać, że inflacja Polsce napędzana jest przede wszystkim przez tzw. szoki podażowe. Bazując na nowym systemie wag zastosowanym przez GUS można oszacować inflację bazową: w lutym wyniosła ona 1,8 proc., czyli była wyraźnie niższa niż CPI. To pokazuje, że presja popytowa nadal jest na niskim poziomie. Tylko wysokie ceny żywności i surowców napędzają inflację CPI – mówi Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium.

Oznacza to, że ewentualna podwyżka stop procentowych przez Radą Polityki Pieniężnej będzie miała ograniczony wpływ na wzrost cen. Mimo to RPP może uwzględnić bieżący wskaźnik przy podejmowaniu kwietniowej decyzji. Chodzi o tzw. oczekiwania inflacyjne i efekty drugiej rundy. Wysokie ceny dziś powodują, że konsumenci obawiają się utrzymywania ich przez dłuższy czas. To z kolei sprawia, że mogą wymuszać na pracodawcach wzrost wynagrodzeń. Wyższe płace zwykle przekładają się na wzrost popytu w gospodarce, co może doprowadzić do dalszego wzrostu cen.

Według Grzegorza Maliszewskiego rada ciągle będzie miała ten sam dylemat. Inflacja jest wysoka, jej poziom wykracza poza dopuszczalną wartość odchyleń od celu inflacyjnego NBP (2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc.). Wiele wskazuje na to, że ceny nadal będą rosnąć i w kolejnych miesiącach inflacja będzie wynosić ponad 4 proc., a hamować zacznie dopiero w drugiej połowie roku. Z drugiej strony wzrost spowodowany jest zewnętrznymi czynnikami, co może być argumentem przeciwko szybkim podwyżkom stóp.

– Dlatego na znaczeniu zyskają inne dane z gospodarki, choćby te o płacach i zatrudnieniu. To one mogą przesądzić, co zrobi RPP w najbliższych miesiącach – mówi Grzegorz Maliszewski. Jego zdaniem lutowy odczyt inflacji ani nie zmniejsza, ani nie zwiększa prawdopodobieństwa podwyżki stóp już w kwietniu.

– Teoretycznie inflacja niższa od spodziewanej może być czynnikiem zmniejszającym skłonność do podwyżki już w kwietniu. Ale rada może patrzeć na szerszy kontekst gospodarki. Dlatego dane o cenach nie muszą przesądzić, ze podwyżka w kwietniu nastąpi, czy też nie – mówi Grzegorz Maliszewski. Proces zaostrzania polityki pieniężnej będzie jednak postępował. Jak mówi ekonomista na koniec roku główna stopa NBP powinna wynosić już 4,25 proc. Dziś wynosi 3,75 proc.

Złoty traci, frank się wzmacnia

Na razie nie zanosi się też na to, żeby w walce z inflacją pomogło nam umocnienie złotego. Polska waluta traci na fali dużego wzrostu tzw. awersji do ryzyka. Inwestorzy wystraszyli się kolejnych informacji z Japonii, która ma coraz większy problem z jedną ze swoich elektrowni atomowych. Wypadek w elektrowni Fukushima I jest już klasyfikowaniu na poziomie 6 w siedmiostopniowej Międzynarodowej Skali Wydarzeń Nuklearnych i Radiologicznych (INES). Dla porównania: katastrofa w Czarnobylu miała siódmy stopień.

Rosnące ryzyko skażenia wywołało panikę na tokijskiej giełdzie. Główny indeks Nikkei 225 spadł aż o 11 proc. Strach szybko przeniósł się do Europy: indeksy głównych giełd notowały kilkuprocentowe spadki. Nastąpił exodus kapitału z aktywów uważanych za ryzykowane do tzw. safety haven. W górę poszły dolar i frank. Stąd straty złotego.

Szczególnie bolesne dla polskiego rynku finansowego może być umocnienie franka. Według ostatnich danych NBP na 463,9 mld zł kredytów, jakie Polacy zaciągnęli w bankach prawie 175 mld zł to kredyty walutowe. Tymczasem złoty traci do wszystkich walut, a wyjątkowo popularny wśród kredytobiorców frank szwajcarski zyskuje na całym świecie. Względem dolara szwajcarska waluta pobiła właśnie rekord – za 1 dolara trzeba było płacić 91,92 centymy. To najmocniejszy poziom od 1971 roku, kiedy to agencja Bloomberg zaczęła publikować notowania walut.

– Biorąc pod uwagę wewnętrzne problemy Japonii, które sprawiają, że status jena jako bezpiecznej przystani staje się coraz bardziej dyskusyjny, frank szwajcarski staje się alternatywą, na czym korzysta. Rynki będą nadal nerwowe, przynajmniej przez kilka następnych dni. To prawdopodobnie będzie jeszcze wspierać franka – mówił Bloombergowi Adam Cole z Royal Bank of Kanada.

Zdaniem Marka Rogalskiego, analityka walutowego DM BOŚ, tłumaczenie osłabienia złotego wydarzeniami w Japonii jest jak najbardziej trafne.

–  One stały się pretekstem, żeby panicznie sprzedawać wszystko, co się ma. W pewnym momencie przypominało to histerię po upadku Lehmann Brothers, gdzie ogólnoświatowa wyprzedaż umacniała dolara – mówi. I dodaje, że na wyobraźnię inwestorów podziałał wtorkowy spadek Nikkei.

– To wyglądało jak krach. Zadziałał mechanizm, który dobrze już znamy: lepiej szybko wszystko sprzedać, a potem się zastanowić co dalej. Tak dziś działają fundusze inwestycyjne – mówi analityk.

Złoty traci na fali dużego wzrostu tzw. awersji do ryzyka. Inwestorzy wystraszyli się kolejnych informacji z Japonii. (CC BY-NC-ND Beacon Radio)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (16–20.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce