Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Mizerne efekty zwalczania korupcji transgranicznej

Rządy, politycy, organy ścigania, a nawet instytucje międzynarodowe raczej stwarzają pozory walki z korupcją transgraniczną, niż faktycznie ją tępią. Szacuje się, że co roku z krajów rozwijających wypływa do 40 mld dol. łapówek. Odzyskane środki to kwoty symboliczne.
Mizerne efekty zwalczania korupcji transgranicznej

(CC By World Economic Forum)

Niegdysiejszy środkowoafrykański „cesarz” Bokassa, rządzący nędzarzami, rozdawał możnym tego świata diamenty. Filipińska prezydentowa Imelda Marcos przeszła do historii jako najsłynniejsza kolekcjonerka ponad tysiąca par butów na swój wyłączny użytek. Te nazwiska-ikony kojarzone są w skali globalnej z okradaniem własnych obywateli oraz towarzyszącą grabieży korupcją transgraniczną.

Milczenie strzyżonych owiec

Z przyczyn zrozumiałych skala łapówkarstwa ponad granicami jest nieznana. O jej rozmiarach można jedynie spekulować. Panuje wszakże zgoda powszechna, że to zjawisko częste i panoszące się na wielką skalę. Z oczywistego braku jakiejkolwiek dokumentacji, najczęściej przywoływany jest szacunek, opublikowany w 2007 r. przez Bank Światowy i UNODC (United Nations Office on Drugs and Crime).

Instytucje te oceniły skalę procederu na 20 do 40 mld dol. rocznie. Taka miałaby być wartość majątku, kradzionego co roku w państwach rozwijających się, a następnie transferowanego za granicę do wielkich centrów finansowych. Gdzie spokojnie jest legalizowany lub przechowywany w warunkach pożądanej w tych okolicznościach dyskrecji.

Z tej kalkulacji wynika, że miarą korupcji transgranicznej są złodziejskie trofea. A logika za tym stoi taka, że owoc kradzieży nie mógłby legalnie przekroczyć granic, aby zadekować się bezpiecznie i tajemnie w europejskiej lub amerykańskiej metropolii, bez złamania prawa. Uprawianie zaś slalomu pomiędzy licznymi przepisami umożliwia właśnie korupcja, która wyzwala dźwignie, pozwalające pokonywać urzędowe i polityczne bariery.

Już zwalczenie korupcji wewnętrznej idzie najczęściej jak po grudzie, a co dopiero przysług za łapówki ponad granicami. Największym jak dotychczas osiągnięciem społeczności międzynarodowej w zwalczaniu korupcji transgranicznej jest zorganizowanie wielu konferencji oraz powołanie kilku poważnych ciał.

Pierwszeństwo ma konwencja antyłapówkarska OECD przyjęta w 1999 r. (OECD Anti-Bribery Convention), która wymierzona jest w osoby sprawujące funkcje publiczne. W 2005 r. powstała „oenzetowska” konwencja, chwalona przez specjalistów za dostarczenie narzędzi odzyskiwania zatrutych owoców korupcji (United Nations Convention against Corruption). Jest także grupa zadaniowa Financial Action Task Force on Money Laundering (FATF), zajmująca się ściganiem procederu prania pieniędzy pochodzących z przestępstw, w tym z korupcji. Celem wspólnego przedsięwzięcia Banku Światowego i UNODC, znanego pod akronimem StAR (Stolen Asset Recovery Initiative), jest odzyskiwania aktywów, które dostały się w niepowołane ręce wskutek przestępstwa.

Efekty gnębienia łapowników działających ponad granicami są jednak mierne, żeby nie powiedzieć – znikome. Najbardziej uderza mała liczba śladów takich spraw w sądownictwie.

Łatwiej zamrozić niż oddać

W grupie roboczej OECD Anti-Bribery biorą udział wszystkie 34 państwa członkowskie (w tym Polska) oraz „na ochotnika” Argentyna, Brazylia, Bułgaria, RPA, Kolumbia i Rosja. Na 40 państw tworzących tę grupę przypada 80 proc. globalnego eksportu i 90 proc. wypływu inwestycji zagranicznych. Niestety, od 1999 r. jedynie w 14 krajach, z tego doborowego gremium, wymierzono kary za przestępstwa korupcji transgranicznej. Dotknęły one ok. 210 osób fizycznych i 90 osób prawnych.

Najbardziej widoczne są przykłady ścigania łapówkarzy międzynarodowych przez władze policyjno-sądowe USA, Węgier, Niemiec, Włoch, Korei Płd. i Japonii. Symboliczne ślady pogoni za łapownikami odnotować można m.in. w Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Jeśli zatem polegać na suchej sprawozdawczości, byłoby te kilka państw jedynymi sprawiedliwymi, a reszta rozwiniętego świata nie miałaby żadnego problemu z przekupstwem w skali ponadnarodowej?

Rozziew między powszechnym odczuciem o panoszeniu się korupcji, a krągłością sprawozdań organizacji międzynarodowych widać szczególnie wyraźnie na przykładzie państwa rozciągającego się od Bałtyku po Pacyfik, gdzie w obszarze majątkowym byle gubernialny urzędnik na państwowej pensyjce jest w stanie zostawić w pobitym polu większość z pierwszej setki najbogatszych Polaków. Nie lepiej, a zapewne jeszcze gorzej jest pod tym względem dalej na wschód, w sąsiednim mocarstwie.

Jeśli uznać, że cytowany na wstępie szacunek 20-40 mld dolarów rocznego „przychodu” z korupcji transgranicznej nie jest istotnie zawyżony, to zestawienie z nim odzyskanych „pożytków” z tego procederu jest najlepszym dowodem mizernych efektów namierzania i ścigania przekupstwa transgranicznego. Między 2006 a 2009 r. tylko cztery państwa świata zwróciły, po odpowiednim postępowaniu, krajom pochodzenia tego majątku aktywa z łapówek na łączną kwotę 277 mln dol. Ponad połowę tej sumy oddała krajom poszkodowanym Szwajcaria (146,3 mln dol.), 120,2 mln dol. zwróciły Stany Zjednoczone, a symboliczne kwoty przekazały Australia i Wielka Brytania.

Istotnie wyższa jest wartość aktywów „zamrożonych” w tym okresie wskutek uzasadnionych podejrzeń, że są owocem nielegalnego transferu z kraju popełnienia przestępstwa, do któregoś z globalnych centrów finansowych. W Szwajcarii, USA, Australii, Wielkiej Brytanii oraz we Francji i Luksemburgu na kontach „opieczętowanych” przez tamtejsze władze był 1 miliard 225 milionów dolarów. W tym zestawieniu prym wiódł Luksemburg (508,4 mln dol.) oraz USA (412,2 mln dol.). Francja z kwotą 1,4 mln dol. była niczym żaba zapisująca się u kowala do podkucia.

Uroki cichej ugody

Ponury obraz nikłej skuteczności zmagań z korupcją międzynarodową rozjaśnia się nieco, gdy uwzględnić rozstrzygnięcia pozasądowe i dobrowolne poddawanie się sankcjom na podstawie ugody z władzami. Takiego wyjścia z bardzo kłopotliwych sytuacji chwytają się wielkie korporacje i w ogóle firmy przyłapane lub podejrzewane, na podstawie mocnych przesłanek, o niecne czyny w obrocie gospodarczym.

W 2007 r. wybuchła afera niemieckiego Siemensa. Jego dwaj pracownicy zostali skazani w Niemczech za wręczenie łapówki przedstawicielom włoskiej firmy Enel S.p.A. Koncern przystał ponadto na kary i zadośćuczynienia w Niemczech, Włoszech i USA. Ich łączna wartość przekroczyć miała 1,6 mld dol. Ocenia się, że prawie drugie tyle niemiecki gigant wydał na honoraria dla kancelarii prawnych, których zadaniem było wydobycie Siemens AG z otchłani, w której się pogrążał.

Głośny jest też przypadek brytyjskiej firmy zbrojeniowej BAE Systems (d. British Aerospace). Jej sprawa ciągnęła się przez ćwierć wieku, licząc od pierwszych oskarżeń o korupcję do zgody na zapłatę kar, w łącznej wysokości ok. 450 mln dol. Zaczęło się od nielegalnego wspomagania przyszłych saudyjskich nabywców samolotów bojowych Tornado, a potem łapówki miały być wręczane w Tanzanii, RPA, Rumunii i Czechach. Najbardziej zajadli w ściganiu BAE Systems okazali się Amerykanie, którzy w końcu dopięli swego i zmusili Anglików do przyznania, że coś było na rzeczy.

Czy motorem był amerykański purytanizm, czy ochrona interesów własnego kompleksu militarnego, to już inna kwestia. Istotniejsza dla oceny sposobów ograniczania korupcji międzynarodowej jest informacja, że w Wielkiej Brytanii, z powodu nacisków politycznych, tamtejsza Serious Fraud Office odstąpiła od postępowania przeciw BAE Systems „ze względów bezpieczeństwa narodowego”. Nie sposób zatem nie dostrzec, że poza wszelkimi innymi trudnościami bardzo mocno oddziałują w ściganiu łapówkarstwa podwójne standardy i „pragmatyzm”, któremu najbliżej do cynizmu i hipokryzji.

Korupcja korporacyjna

Korupcja, czy to lokalna, czy globalna, największą krzywdę wyrządza tzw. zwykłym ludziom. Ujawnia się to szczególnie wyraźnie w relacjach krezusów z parweniuszami. Ci drudzy godzą się bowiem, w zamian za łapówki, na zakupy finansowane z ich podatków. Gdyby były to zakupy służące rozwojowi, pół biedy. Zbyt dużo jest jednak przykładów megalomanii, zbytku, ekstrawagancji. W rezultacie korupcja pogarsza i tak już zły lub nienajlepszy klimat dla inwestycji prywatnych w krajach rozwijających się. Tym samym zmniejsza zasoby własne, które mogą być przeznaczane na ochronę zdrowia, edukację i infrastrukturę, czyli długofalowe czynniki rozwoju i wzrostu.

Nie ma wiarygodnych danych, ale nikt też nie kwestionuje oceny StAR, że przez ostatnie 15 lat do kraju pochodzenia udało się zwrócić ukradzione lub przejęte w nieuprawniony sposób, np. wskutek korupcji, aktywa o wartości najwyżej 5 mld dol. Wg innego szacunku, korzyści z pospolitych przestępstw kryminalnych oraz korupcji i unikania podatków wynoszą w skali globalnej między jednym bilionem a 1,6 bln dol. rocznie. Jaki nie byłby w tym udział korupcji, umożliwiającej np. swobodny wywóz łupu z kraju pokrzywdzonego, to odzyskane i zwrócone kwoty są symboliczne.

Pod egidą StAR opublikowany został w listopadzie 2011 r. raport o przeszkodach w odzyskiwaniu przejętego bezprawnie majątku („Barriers to Asset Recovery”). Autorzy wychwycili aż 29 podstawowych barier, które podzielili na ogólne i instytucjonalne, prawne i formalne oraz operacyjne i komunikacyjne. Wynika z tego, że nie ma jednej, cudownie skutecznej metody zwalczania korupcji w wymiarze transgranicznym, tak jak nie ma uniwersalnego narzędzia przeciwdziałania łapownictwu na szczeblu lokalnym, czy krajowym. Zawsze jest to splot różnych czynników i poziomu determinacji, której – jak się wydaje – nie brakuje jedynie w górnolotnych deklaracjach na przeróżnych szczytach i zlotach i w dorocznych, szlachetnie słusznych publikacjach. Gdy przychodzi co do czego, pojawiają się interesy i interesiki – polityczne, ekonomiczne, taktyczne i strategiczne.

W minionym roku ukazał się także raport Banku Światowego pt. „The Puppet Masters” („Lalkarze”, czyli osoby wprawiające w ruch i dające głos marionetkom w teatrze lalkowym), opracowany po analizie 150 przypadków korupcji. Autorzy pokazują, że niemal wszystkie były powiązane z nadużyciem, czy nieprawnym użyciem mechanizmów korporacyjnych. Umożliwiło to przekręty na kwotę 50 mld dol. Raport ten uświadamia równocześnie problem braku dostępu do informacji, ukrywanych przez przedsiębiorstwa.

Pojawia się zatem kwestia o zasadniczym znaczeniu, sprowadzająca się do zderzenia dwóch sprzecznych postulatów: ujawniania jak największej ilości informacji, co przeciwdziała przestępczości w ogóle, a w tym korupcji oraz ochrony informacji, jako jednego z najważniejszych standardów demokratycznych. Jest to jak ogień i woda i nie ma na razie mądrego, który potrafiłby pogodzić te dwa żywioły – stąd przede wszystkim tak marne rezultaty zmagania się z łapownikami.

Jan Cipiur

(CC By World Economic Forum)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Gospodarka Filipin po pandemicznym szoku

Kategoria: Trendy gospodarcze
Filipiny szybko przezwyciężyły recesję z okresu pandemii. Gospodarka zanotowała wzrost w wysokości 5,5 proc. w 2021 r. mimo ograniczonego programu wsparcia finansowego. Ważnym stymulatorem są inwestycje infrastrukturalne i przyspieszenie cyfryzacji.
Gospodarka Filipin po pandemicznym szoku