Produkcja w przemyśle znowu kosztuje więcej

Produkcja przemysłowa w Polsce jest coraz droższa. W marcu jej ceny skoczyły już o 9,3 proc. w skali roku. Prędzej czy później przełoży się to na wzrost inflacji konsumenckiej – oceniają ekonomiści.
Produkcja w przemyśle znowu kosztuje więcej

Rosnące ceny ropy są jedną z głównych przyczyn wzrostu kosztów produkcji przemysłowej. (CC BY-NC-ND AdamCohn)

Zaskakująco duży wzrost wskaźnika PPI (producer price index) to oczywiście efekt wysokich cen surowców. Na przykład w ciągu miesiąca ceny produkcji koksu i rafinacji ropy naftowej wzrosły aż o 8,5 proc. Droższa była także produkcja chemikaliów (2,4 proc.), wysokie ceny żywności na świecie zwiększyły koszty produkcji w branży artykułów spożywczych (o 2,2 proc. w marcu). Niewiele mniej – 2,1 proc. – podrożała produkcja metali i wyrobów tekstylnych.

Taki scenariusz nie jest dla analityków zaskoczeniem, bo na problem z drożejącymi surowcami menedżerowie polskich firm przemysłowych zwracają uwagę już od kilku miesięcy. Widać to choćby w badaniach indeksu PMI. Ekonomiści Banku Millennium podkreślają jednak w komentarzu do danych GUS, że w sektorze przemysłowym dochodzi już do czegoś w rodzaju efektu zarażania: produkcja drożeje nie tylko w sektorach, które muszą sprowadzać surowce z zagranicy, ale także w innych działach przemysłu.

– To trochę samonakręcająca się spirala: każdy wzrost cen producentów w jednym miesiącu powoduje kolejny ich wzrost – choć już pewnie nieco słabszy – w następnych. Wyższe ceny u jednych firm mogą bowiem oznaczać większe koszty u innych. A te z kolei będą je uwzględniać w cenach swoich towarów – mówi Tomasz Kaczor, ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.

Inflacja konsumencka też może wzrosnąć

Zdaniem Tomasza Kaczora coraz wyższe ceny producentów prędzej czy później przełożą się na inflację konsumencką. A to dlatego, że problem coraz droższych surowców dotyczy firm na całym świecie i nie sposób wyeliminować tego problemu przez zwiększenie importu. Tym bardziej, że akurat w marcu złoty był słaby wobec euro. Sam fakt, że euro było mocne względem złotego spowodował wzrost cen niektórych produktów w wymianie wewnątrz holdingów.

– W nieskończoność nie ma da się brać wyższych kosztów produkcji na siebie i nie dopuszczać do wzrostu cen dla odbiorców. Ktoś musiałby ciągle do tego interesu dokładać. Negatywny efekt dla cen konsumpcyjnych musi w końcu nastąpić – mówi Tomasz Kaczor.

Jak szybko może się to stać? Nie ma reguły. Według niektórych analityków taki proces może potrwać cztery-sześć miesięcy. Prawdopodobieństwo wzrostu inflacji CPI (consumer price index) będzie większe, jeśli gospodarka nie zwolni tempa, bo konsumentom łatwiej będzie zaakceptować wyższe ceny. Negatywny efekt wysokiego PPI może być słabszy, jeśli popyt wewnętrzny straci impet. Wówczas producenci zastanowią się dwa razy, zanim podwyższą ceny wyrobów gotowych: niska skłonność do zakupów spowodowana małym wzrostem dochodów będzie wymuszała na firmach konkurencję cenową. Na razie bezrobocie jest stosunkowo wysokie, a wzrost płac niższy od inflacji. To nie jest dobry prognostyk dla konsumpcji w kolejnych miesiącach.

Wzrost płacy minimalnej – dodatkowy koszt

Dobrą informacją dla konsumpcji powinno być – przynajmniej teoretycznie – podwyższenie płacy minimalnej. Rząd przyjął propozycje minister pracy Jolanty Fedak, by zwiększyć stawkę tego wynagrodzenia w przyszłym roku do 1500 zł z 1386 zł obecnie. To oznacza automatyczny wzrost niektórych świadczeń, np. dodatku za pracę w nocy czy minimalnego zasiłku chorobowego. Rząd uznał, że należy zwiększyć stawkę płacy minimalnej, by utrzymać relację, w której płaca minimalna stanowi około 42 proc. średniego wynagrodzenia.

Konsumpcja może teoretycznie otrzymać nowy impuls, bo w praktyce zmienić się może niewiele.

– Zmiana płacy minimalnej ma przede wszystkim skutki sektorowe, a nie w skali całej gospodarki. Tam, gdzie zatrudnia się wielu pracowników niewykwalifikowanych koszty wzrosną. Ale w skali makro nie przeceniałbym tego efektu – mówi Tomasz Kaczor.

O płacy minimalnej debatować ma teraz Komisja Trójstronna i już wiadomo, że będą to twarde rozmowy. Na podwyżkę nie zgadzają się pracodawcy. Ich zdaniem może to zniechęcić firmy do legalnego zatrudniania nisko wykwalifikowanych pracowników albo świeżo upieczonych absolwentów szkół. Innymi słowy może to oznaczać zwiększenie szarej strefy.

Dodatkowym negatywnym czynnikiem może być sama informacja o planach podwyższenia płacy minimalnej.

– Rzeczywisty efekt wzrostu kosztów jest niewielki. Ale efekt psychologiczny może mieć jakieś znaczenie. Sama świadomość, że inni mogą dostać podwyżkę jest ważna i nie jest istotne, że dotyczy to niskiej płacy minimalnej. To może jakoś sprzyjać efektom drugiej rundy. Ale z drugiej strony nie ma co przesadzać, bezrobocie jest wysokie. Pracownicy wiedzą, że nie są towarem rzadkim – uważa ekonomista BGK.

Rosnące ceny ropy są jedną z głównych przyczyn wzrostu kosztów produkcji przemysłowej. (CC BY-NC-ND AdamCohn)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa