ObserwatorFinansowy.pl: Czy nadciąga batalia o eksplorację kosmosu?
Otylia Trzaskalska-Stroińska: Rzeczywiście, coraz więcej mówi się o możliwościach pozyskiwania surowców z powierzchni ciał niebieskich.
Wobec zapowiedzi firm takich jak Deep Space Industries, Planetary Resources czy Space X, które chcą m.in. wydobywać surowce z powierzchni asteroid, coraz częściej pojawiają się głosy, iż odbędzie się wojna prawna, a może nie tylko prawna, o kosmos i możliwość jego eksploracji. Ratyfikowany 50 lat temu traktat o przestrzeni kosmicznej ustanowił zasadę niezawłaszczalności kosmosu oraz zasadę, że eksploracja i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej powinny służyć dobru wszystkich państw. Jak długo ta zasada jeszcze się utrzyma?
Stany Zjednoczone posiadają akt prawny regulujący zasady dotyczące górnictwa kosmicznego. Również Luksemburg, jako pierwszy kraj w Europie, opracował projekt ustawy pozwalającej na eksplorację i komercyjne wykorzystanie zasobów kosmicznych, który nie pozostaje w sprzeczności z prawem międzynarodowym. Niestety, jak na razie brak jest widoków na zmianę traktatu o przestrzeni kosmicznej lub też nowy traktat. Na forum ONZ prowadzone są dyskusje nad tym, jak w przyszłości ma wyglądać rozwój działalności w kosmosie.
Właściwym forum dla zmian w tym zakresie jest Komitet ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej ONZ. Decyzje na tym forum zapadają na zasadzie konsensusu. Obecnie trwa sesja podkomitetu prawnego i toczy się dyskusja na temat potencjalnych modeli prawnych mających regulować wykorzystywanie zasobów kosmicznych.
Ile jest dziś wart światowy sektor kosmiczny?
Według raportu Space Foundation z 2016, w 2015 r. wartość globalnego rynku kosmicznego wynosiła 323 mld dol. W porównaniu z 2014 r. to oznaczało spadek o 1,8 proc. Głównym powodem były zaburzenia kursu dolara w stosunku do euro. W tych walutach odbywa się większość transakcji na rynku kosmicznym.
Czy to możliwe, że wkrótce będzie to najdynamiczniej rozwijający się sektor, który tempem rozwoju przebije nawet sektor telekomunikacyjny?
Tak. Głównie przez zmiany w Ameryce. Wydaje się, że nowa administracja USA będzie sprzyjać rozwojowi sektora kosmicznego bardziej, niż poprzednia.
ESA i NASA dalej współpracują. Podpisywane są nowe porozumienia, przedłużane są już istniejące, jak choćby projekt Sentinel-6/Jason-CS, zakładający badanie powierzchni mórz i oceanów czy też projekt LISA Pathfinder Mission mający na celu badanie fal grawitacyjnych.
Została Pani wiceszefową Rady Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), której celem jest ułatwienie eksploracji i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej. Jakie są – w obliczu potrzeb i chęci światowych mocarstw – plany agencji na najbliższe lata?
Podstawowym celem jest przygotowanie i wdrażanie europejskiego programu kosmicznego. Dzięki działalności agencji mamy dowiedzieć się jak najwięcej o Ziemi, o naszym układzie słonecznym i o wszechświecie. Agencja wspiera też rozwój technologii i usług satelitarnych oraz ściśle współpracuje z organizacjami kosmicznymi poza Europą. ESA wspiera pokojową współpracę pomiędzy państwami europejskimi w zakresie badań i rozwoju technologii kosmicznych oraz ich wykorzystania dla celów naukowych.
Rada ma zaś zapewniać efektywny dialog pomiędzy wszystkimi krajami członkowskimi agencji oraz między nimi a ESA. Ma również pomagać w integracji sektora kosmicznego z europejską gospodarką. Chodzi o upowszechnienie technologii satelitarnych oraz o wspieranie badań i innowacji w sektorze kosmicznym.
Polska została członkiem ESA dopiero w 2012 roku, choć agencja istnieje od 1975 roku. Czy ta późna akcesja nie zaszkodzi naszym firmom, nie będzie im przez to trudniej wziąć udział w podboju kosmosu?
Członkostwo w agencji oznacza nie tylko prawa, ale i obowiązki. Zanim państwo-kandydat zostanie członkiem ESA, musi wziąć udział w Porozumieniu dla Europejskich Państw Współpracujących, co pozwala obu stronom zorientować się co do potencjału wnoszonego przez kandydata, a kandydatowi na zapoznanie się z wymaganiami. Okres współpracy w ramach porozumienia trwa zwykle 5 lat. Polska przez to przeszła i okazuje się, że to było potrzebne, teraz są efekty, bo polskie firmy bardzo dobrze radzą sobie w przetargach ESA.
Jakie wymierne korzyści otrzymał do tej pory, a jakie ma otrzymać w najbliższych latach, polski sektor kosmiczny z tytułu przynależności Polski do ESA?
Według stanu na koniec lipca 2016 roku, polskie przedsiębiorstwa, uczelnie i jednostki naukowo-badawcze złożyły do ESA 236 wniosków o wsparcie na łączną kwotę ponad 53 mln euro w otwartych konkursach Polish Industry Incentive Scheme, czyli programu adaptacyjnego przygotowującego polskie firmy do współpracy z agencją. Z tej puli 99 projektów uzyskało wsparcie w wysokości prawie 20 mln euro, co stanowi niemal 40 proc. wartości wszystkich aplikacji.
Polska będzie należeć do tego programu do końca 2019 roku. Dzięki temu aż 45 proc. polskiej składki obowiązkowej (34,57 mln euro rocznie do 2019 r.) jest przeznaczane na konkursy adresowane wyłącznie do polskiego sektora kosmicznego. Chodzi tu zarówno o konkursy otwarte, do których firmy same zgłaszają pomysły na projekty, jak i o przetargi tematyczne, w których mogą startować tylko polskie jednostki.
Czego najczęściej dotyczyły wnioski?
Działań związanych ze wsparciem badań i rozwoju – takich wniosków było łącznie 142. Polskie podmioty często chciały również uzyskać dofinansowanie na aplikacje oraz inne produkty i usługi związane z kosmosem. Ponad 75 proc. to wnioski firm.
W ilu tzw. programach opcjonalnych Agencji uczestniczy w tej chwili Polska? Czy toczą się negocjacje w sprawie dołączenia się do kolejnych programów tego rodzaju?
W tej chwili – w ośmiu programach opcjonalnych: obserwacja Ziemi, mikrograwitacja, telekomunikacja i zintegrowane aplikacje, nawigacja, program rozwoju technologi, orientacja w sytuacji przestrzeni kosmicznej. Nowością jest włączenie się Polski do programu rozwoju nowych systemów wynoszenia rakiet na orbitę.
W 2016 roku opracowana została polska strategia kosmiczna, która zakłada, że w roku 2030 nasz sektor kosmiczny będzie miał 3 proc. europejskiego rynku. Ile ma teraz?
Około 1 proc.
Czy wzrost o 2 pkt. proc. w zaledwie 14 lat, to realne założenie?
Wyciągając wnioski z rozwoju sektora kosmicznego w innych krajach europejskich, można stwierdzić, że to nakłady sektora publicznego były podstawą powstawania kosmicznego sektora komercyjnego. Perspektywa do 2030 roku daje nadzieję, że środki państwowe przeznaczane na rozwój sektora znacznie wzrosną. Nastąpi zapewne także dynamiczny wzrost zapotrzebowania na usługi związane z technologiami kosmicznymi. Uważam, że ten cel jest ambitny, ale wykonalny.
Ile polskich podmiotów jest obecnie zarejestrowanych na portalu EMITS, który umożliwia firmom aplikowanie do projektów agencji ESA?
Wzrost liczby podmiotów w portalu przetargowym ESA jest imponujący. W 2012 roku figurowało tam niewiele ponad 50 podmiotów, a na początku roku 2017 już 364. A dominują firmy należące do sektora małych i średnich przedsiębiorstw.
Jak aktywny jest w tej branży sektor publiczny? Czy jedyne środki publiczne, jakie płyną do polskiego sektora kosmicznego, przechodzą przez ESA?
Oczywiście, że nie. Otrzymuje on spore wsparcie od Narodowego Centrum Nauki oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
W sektorze kosmicznym mamy dużą różnorodność podmiotów. Są obecne zarówno przedsiębiorstwa państwowe, jak i prywatne. Funkcjonują w jego ramach zarówno uczelnie techniczne, jak i uniwersytety. Analizując listę organizacji członkowskich Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego można stwierdzić, że podmioty prywatne są licznie reprezentowane, jednak o zdecydowanej dominacji trudno mówić. W Polsce działają także giganci światowego przemysłu kosmicznego, jak Airbus Defence&Space, Thales/Alenia czy Sener.
Zwróciłabym uwagę na działania Agencji Rozwoju Przemysłu, która opracowała i wdraża kompleksowy program wsparcia sektora technologii kosmicznych w Polsce. Ma powstać grupa spółek pod nazwą ARP Space, której agencja będzie udzielać wsparcia w zakresie promocji, a nawet rozwoju kadr czy infrastruktury.
Czy już dziś może pani podać jakieś pozytywne przykłady biznesowe wynikające z członkostwa Polski w ESA?
Wskazałabym przede wszystkim spółki Astronika, Creotech Instruments, Hertz Systems.
Mocne i słabe strony sektora to…
Kadry – to najmocniejsza strona tej branży w Polsce. Pracę w sektorze podejmują ludzie wykształceni, profesjonalni, mający wysoki poziom determinacji w osiąganiu celów. Te cechy są bardzo ważne, bo poziom ryzyka biznesowego jest duży. Studenci z Polski mogą korzystać z ulg finansowych, jeśli chodzi o kształcenie się na Międzynarodowym Uniwersytecie Kosmicznym w Strasburgu. ESA prowadzi również program Young Graduate Trainee, który daje możliwość odbycia stażu w strukturach agencji. Realizujemy też projekty edukacyjne we współpracy z Centrum Nauki Kopernik.
Jeśli miałabym zaś wskazać konkretne dziedziny, to są to mechatronika, informatyka, optoelektronika.
Słabszą stroną sektora wydaje się być natomiast brak integratora, czyli zaawansowanego technologicznie podmiotu zaangażowanego w realizację złożonych projektów. Jestem jednak przekonana, że wyłonienie się takiego polskiego integratora to sprawa nieodległej przyszłości.
Co Pani odpowie tym malkontentom, którzy wskazują, że agencje pokroju ESA i NASA to marnotrawienie pieniędzy podatników? Jedni argumentują to nieudanymi projektami, inni – że sektor prywatny sam poradzi sobie z podbojem kosmosu.
To jest ryzyko, które należy ponosić – czy to w gospodarce, czy w nauce. Z analiz przeprowadzonych przez organizacje międzynarodowe czy rządowe agendy niektórych krajów wynika, że 1 euro zainwestowane w sektor kosmiczny przynosi od 3,5 do 5 euro zysku.
Pamiętajmy, że szereg rozwiązań technologicznych powstałych na potrzeby eksploracji kosmosu z powodzeniem zastosowano w gospodarce. Teflon czy kevlar, telefonia komórkowa, telewizja i łączność satelitarna, nawigacja GPS to tylko najbardziej spektakularne przykłady. Jest tego zdecydowanie więcej.
Włączenie się do sektora kosmicznego prywatnych inwestorów dało mu nowy impuls, ale zanim to nastąpiło, to przez długie lata finansowanie sektora pochodziło niemal wyłącznie ze środków publicznych.
Rozmawiał Piotr Rosik
Otylia Trzaskalska-Stroińska jest wiceszefową Rady Europejskiej Agencji Kosmicznej (pierwszą Polką zasiadającą w tym organie) i zastępcą dyrektora Departamentu Innowacji w Ministerstwie Rozwoju.