Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

W kolejnej transformacji Chiny zbudują klasę średnią

Chiny spowalniają, jednak piąte pokolenie przywódców, które lada chwila ma wejść na scenę, staje przed wyzwaniem trudniejszym od utrzymania tempa rozwoju napędzającego gospodarkę świata. Reformy muszą wyjść poza ekonomię.
W kolejnej transformacji Chiny zbudują klasę średnią

Wen Jiabao, premier Chin, wkrótce odda stanowisko następcy, który będzie miał przed sobą kolejną reformę kraju. (CC By-SA World Economic Forum)

Strategię przetrwania nowa ekipa ma zastąpić strategią zrównoważonego rozwoju, z naciskiem na sprawiedliwość społeczną.

Eksport Chin spada, produkcja podobnie, nie ma też gwarancji, że dotrzymany zostanie cel zamknięcia tego roku. 7,5-proc. wzrostem PKB. Na zaniepokojenie świata już kilkakrotnie reagował premier Wen Jiabao zapewniając, że wszystko jest do kontrolą. Natomiast prezydent i szef partii Hu Jintao poczuł się wręcz w obowiązku zapewnić uczestników niedawnego szczytu przywódców państw Azji i Pacyfiku (APEC) we Władywostoku, że „Chiny pomogą wyjść światu z obecnych tarapatów” w gospodarce.

Przywódcy w Pekinie zapewne polegają na opiniach swych ekspertów, a nie wskaźnikach. Mimo ich spadku, w Chinach nadal bowiem panuje optymizm. Tamtejsi specjaliści twierdzą, że Państwo Środka wciąż znajduje się w fazie dobrej koniunktury i ma jeszcze przed sobą znakomite perspektywy. Nie tylko oni. Nawet MFW uważa, że licząc według kursu siły nabywczej PPP, udział Chin w globalnym PKB będzie znacząco rósł. Według szacunków Funduszu, udział ten z 13,3 proc. w 2010 r. może dojść do 20,7 proc. w 2020 r., a już w 2017 r. Chiny mogą wyprzedzić USA i stać się największą gospodarką na globie. To są perspektywy, ale nadal wymagają od Chińczyków ogromnego wysiłku, a teraz także wyobraźni.

Koniec strategii przetrwania

Kluczowe znaczenie w procesie transformacji i reform odgrywa Chiński Instytut Reform i Rozwoju (Zhongguo Gaige Fazhan Yanjiuyuan). Powołano go w 1991 r. i ulokowano na dalekiej, południowej wyspie Hajnan, chyba po to, by miał odpowiedni dystans do stolicy. Przez minione 20 lat instytut i jego szef Chi Fulin wyrośli na wyrocznię w dokonujących się w Chinach zmianach, oceniając dotychczasową transformację oraz kreśląc scenariusze na przyszłość. Co ten instytut ma do powiedzenia dziś? Wydaje się, że zaskakująco dużo i to bardzo ciekawych rzeczy.

Zdaniem Chu Fulina i jego zespołu, po 30 latach zmian, zainicjowanych w grudniu 1978 r., Chiny doszły do progu, na którym trzeba gruntownie zmienić strategię, ponieważ dotychczasowa, tak wcześniej skuteczna, jest już nie do utrzymania. Tę pierwszą fazę transformacji, określaną mianem strategii przetrwania, definiowało dążenie Chin do zapewnienia im statusu państwa „umiarkowanie rozwiniętego” (xiaokang xiehui). Podstawowe filary tej fazy rozwojowej, to:

– dominacja eksportu,

– rozwój oparty na inwestycjach i wykorzystaniu prostych rezerw,

– walka za wszelką cenę o wzrost gospodarczy (PKB).

Po trzech dekadach, a więc mniej więcej w tym czasie, gdy na światowe rynki wkroczył potężny kryzys, Chiny muszą zmienić strategię. Z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze – osiągnęły swój cel i stały się państwem na poły rozwiniętym., Po drugie – mają poważne, strukturalne problemy, w znacznej mierze wynikające z realizowanej poprzednio strategii rozwojowej. Najważniejsze z nich, to:

– zniszczenie środowiska naturalnego (koszty z tego powodu sięgają już 10 proc. PKB, a mogą wzrosnąć nawet do 13 proc. w 2020 r.;

– bariery surowcowe (i tak niski poziom ziemi uprawnej zmniejszył się w tym okresie z 1,83 mld mu do 1,4 mld mu – jedno mu to 0,067 ha – a poziom dostępu do wody per capita w Chinach to zaledwie 25 proc. średniej światowej);

– wysokie zużycie surowców przy stosunkowo niskiej wydajności (np. w 2007 r. Chiny pochłaniały 30 proc. światowej produkcji stali, 54 proc. cementu i 23 proc. energii do wytworzenia ok. 7 proc. globalnego PKB);

– rosnące rozwarstwienie społeczne – jego poziom, mierzony współczynnikiem Gini, zamyka się w przedziale 0,48 do 0,52 i już dawno przekroczył bezpieczną granicę (szacuje się, że od początku reform do połowy minionej dekady dochody najbogatszych w relacji do dochodów najbiedniejszych zwiększyły się z 2,7 do 7,2 razy i nadal rosną).

Krytyczny moment strategii rozwoju

Chi Fulin i jego zespół twierdzą: „Chiny znalazły się w krytycznym momencie swoich reform i strategii rozwojowej”. Dotychczasowy model oparty na ekspansji, produkcji i eksporcie jest już nie do utrzymania, bowiem może doprowadzić do społecznego wybuchu.

Tak jak zadaniem pierwszej fazy transformacji było wyzwolenie i uruchomienie sił produkcyjnych, tak zadaniem kolejnej musi być rozwaga i roztropność w sięganiu po dalszy rozwój. Dlatego eksperci proponują państwu nową fazę reform, którą określają terminem strategii zrównoważonego rozwoju. Ma ona być zdecydowanie odmienna od poprzedniej „strategii przetrwania” i wyróżniać się tym, że:

– główny nacisk ma być położony na sprawiedliwość społeczną i zrównoważony rozwój;

– rozbudowany zostanie rynek wewnętrzny, zwiększona konsumpcja, pojawi się gospodarka innowacyjna, dbałość o równy dostęp do środków publicznych oraz „zielona gospodarka”, czyli „niskowęglowa”.

Eksperci z Hajnanu nie są utopistami i otwarcie mówią i piszą o tym, że osiągnięcie tych celów wcale nie będzie łatwe. Zarówno z racji wyszczególnionych powyżej problemów strukturalnych, odziedziczonych po poprzedniej epoce wysokiego wzrostu i ekspansji, jak też z powodu barier, na jakie Chiny niewątpliwie natrafią przy wcielaniu nowej strategii.

Przykładów jest mnóstwo. Podczas gdy ok. 90 proc. japońskiego społeczeństwa twierdzi w sondażach, że należy do klasy średniej, wnikliwe badania prowadzone przez Chińską Akademię Nauk Społecznych (inny ważny think tank na usługach władz w Pekinie) wskazują, że w ChRL do klasy średniej zaliczano zaledwie 15 proc. ogółu społeczeństwa w 1999 r., 23 proc. w 2008 r., a w 2020 r. będzie to dopiero 40-50 proc.. Innymi słowy, klasę prawdziwych konsumentów trzeba dopiero zbudować, a przy okazji powrócić do idei sprawiedliwości społecznej, tak mocno podważonej w fazie wysokiego wzrostu.

Inny, ważny przykład. Chiny szczycą się już tym, że stały się największym producentem samochodów na świecie (kryzys na świecie nie zaszkodził, największy ponad 40-proc. wzrost zanotowano w 2009 r.). Mieszkańcy miast (to już ponad połowa populacji Chin) przesiadło się z rowerów, a nawet skuterów do samochodów, co widać powszechnie. Stało się oczywiste, że zahamowanie procesu zanieczyszczania środowiska naturalnego i dochodzenie do „zielonej gospodarki” będzie niezwykle trudne. Tym bardziej, że Chiny nadal opierają swój rozwój na węglu – aż 70 proc. zużywanej energii stąd pochodzi i nawet w dalekiej perspektywie, w 2050 r., ma to być 44 proc. Tymczasem już od 2006 r. Chiny wyszły na drugą pozycję wśród największych trucicieli, zbliżając się dość szybko do granicy 20 proc. całej światowej emisji CO2.

Druga faza reform trudniejsza od pierwszej

Oprócz powyższych czynników utrudniających reformy, eksperci z Hajnanu wyszczególniają jeszcze rosnące problemy związane z szybka urbanizacją, ciągle powiększającym się rozwarstwieniem dochodowym między miastem a wsią, brakiem powszechnego dostępu do publicznych środków i funduszy (co należy rozumieć jako konieczność odbudowy siatki świadczeń socjalnych, a przede wszystkim podstawowego szkolnictwa i opieki zdrowotnej).

Wiele uwagi poświęcają też szybkiemu starzeniu się społeczeństwa (w 2007 r. 13,5 proc. mieszkańców liczyło 60 i więcej lat; przy obecnych tendencjach do 2040 r. może to być nawet jedna trzecia społeczeństwa).

Co ciekawe – i znaczące – nawet ograniczając się do analiz wyłącznie ekonomicznych, eksperci jednoznacznie opowiadają się za potrzebą dokonania reform politycznych. Czytać trzeba między wierszami, bo piszą nieco enigmatycznie, że „reformy ekonomiczne muszą wyjść poza ekonomię” oraz że w sferze politycznej potrzebne są „instytucjonalne innowacje”. Jakie – nie wyjaśniają.

Specjaliści z Instytutu Reform i Rozwoju chcą, by Chiny po „drugiej fazie transformacji”, która też może potrwać ze 30 lat, zamieniły się w „wielką potęgę konsumpcyjną”, miały innowacyjną gospodarkę i społeczeństwo o w miarę zrównoważonych dochodach. Czy to możliwe?

Sami piszą wprost: „nie jest jeszcze wcale pewne, czy Chiny staną się wielką potęgą konsumpcyjną”. Ich zdaniem, chcąc cele drugiej transformacji osiągnąć, trzeba jeszcze bardziej opierać się na, wprowadzonej do obiegu w 2003 r., strategii „naukowego rozwoju” (kexue fazhan), dbać o „nowy regionalizm w Azji Wschodniej”, czyli czerpać ze współpracy w regionie, jak też sięgać po „ogromne zasoby tkwiące we współpracy państw BRICS”, czyli współdziałać z innymi, największymi, wschodzącymi gospodarkami na świecie.

Otwarte pytania, nieznane odpowiedzi

Jak teorie i tezy chińskich ekspertów z Hajnanu mają się do rzeczywistości? To chyba najistotniejsza kwestia.

Jeśli uważnie przyjrzeć się ostatnim dwu „Raportom o pracy rządu”, wygłaszanym corocznie przez premiera na sesjach OZPL – chińskiego parlamentu, to odnosi się nieodparte wrażenie, że referaty pisali mu właśnie Chi Fulin i jego współpracownicy!

Od 2009 r. Chiny najwyraźniej wchodzą w tę nową, drugą fazę transformacji. Władze zrozumiały bowiem, że poprzedni model był już nie do utrzymania, groził potężnym społecznym wybuchem, a kraj cierpiał – jak podkreślał inny ekspert, Li Zuojin – na „syndrom zmęczenia reformami”.

Teraz reformy są nadal konieczne, ale innego rodzaju. Jednak idąc w kierunku społeczeństwa wysokiej konsumpcji, innowacji i zrównoważonego rozwoju Chiny muszą nadal borykać się z podstawowym dylematem procesu reform: w jakim tempie iść i jak dużo poluzować? Tamtejsi eksperci, jak też wizjoner reform Deng Xiaoping, uważali, że jeśli Chiny nie będą śmiałe i twórcze, to usztywnią się i popadną w kryzys, jeśli natomiast pójdą zbyt śmiało, mogą wypaść z obranej ścieżki i popadną w złowrogi luan, czyli chaos. Dlatego opowiedzieli się za reformami stopniowymi, gradualizmem, ostrożnym „kroczeniem na drugi brzeg rzeki, czując kamienie pod stopami”.

W dzisiejszym świecie, gdzie nawet kamienie zdają się poruszać, może być Chinom o wiele trudniej, niż przewidują. Zastąpienie dotychczasowej walki o „goły” wzrost i o eksport strategią wszechstronnego rozwoju wymaga wyobraźni, odwagi i determinacji. Czy wystarczy ich nowemu, piątemu pokoleniu przywódców, które lada chwila ma wejść na scenę? To jedno z najczęściej stawianych teraz pytań.

Scenariusze i strategie, jak widać, nadchodząca ekipa ma przygotowane. Czy z nich skorzysta – i jak to zrobi? Od odpowiedzi na te z kolei pytania zależy przyszłość Chin, drugiej gospodarki świata, a zarazem jej największego obecnie „motoru”. Dlatego rodzą teraz tyle spekulacji i dlatego są ważne również dla nas.

Bogdan Góralczyk

Wen Jiabao, premier Chin, wkrótce odda stanowisko następcy, który będzie miał przed sobą kolejną reformę kraju. (CC By-SA World Economic Forum)

Otwarta licencja


Tagi