Polska z prymusa stała się średniakiem

Nie jesteśmy liderem reform fiskalnych w Europie, co rynek już dostrzega i uwzględnia w wycenach ryzyka polskiego długu. Dziś jednak dla kursu złotego i rentowności obligacji ważniejsze od krajowych problemów są informacje z zagranicy, które wpływają na tzw. apetyt na ryzyko kapitału portfelowego.
Polska z prymusa stała się średniakiem

(CC BY-SA-NC artemuestra)

Dobrą miarą postrzegania ryzyka inwestycyjnego są tzw. CDS-y, czyli instrumenty typu credit default swap. CDS to instrument pochodny, rodzaj kontraktu, w którym (w uproszczeniu) wystawca w zamian za wynagrodzenie zobowiązuje się wobec kupującego kontrakt do zapłaty mu wierzytelności od dłużnika-osoby trzeciej. CDS służy więc do przeniesienia ryzyka kredytowego. Im ryzyko większe, tym wyższa wycena CDS.

Dziś wycena CDS-ów na polski dług z zapadalnością za 5 lat to około 150 pkt. Przed rokiem oscylowała ona wokół 100 pkt. Wyższa wycena oznacza, że inwestorzy uważają obecnie kupno polskich obligacji za bardziej ryzykowne niż przed rokiem. Analityków to nie dziwi – pogorszenie wizerunku Polski na rynku było wyraźnie widoczne już pod koniec 2010 roku, co można było zmierzyć choćby wzrostem rentowności papierów.

Rentowności poszły w górę

Dziś rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich wynosi około 6,30 proc. Na początku stycznia było to 6,07 proc., a trzy miesiące temu – ledwie 5,65 proc. Wzrosła także dochodowość pięciolatek: z 5,17 proc. na koniec października 2010 roku do 5,84 proc. obecnie.

Częściowo da się to wytłumaczyć ogólnoświatowym odwrotem inwestorów z rynku długu. – Rynkowe stopy procentowe rosną niemal wszędzie. Na rynku długu jest czas bessy, co wynika m.in. z rosnących oczekiwań na zaostrzanie polityki pieniężnej przez banki centralne. Dotyczy to także polskiego rynku – mówi Przemysław Kwiecień, ekonomista X-Trade Brokers.

Według Marka Kaczora, analityka PKO BP, na przełomie 2010 i 2011 roku dla rynków ważne były też informacje o rządowych planach ograniczenia deficytu finansów publicznych. Rentowności wzrosły gdy stało się jasne, że rząd nie zamierza wprowadzać gruntownych reform, a jedynie proponuje działania doraźne: na przykład zmniejszenie transferów do OFE i ukrycie w ten sposób części długu, który dziś jest jawny.

– Postrzeganie Polski przez inwestorów zmieniło się na gorsze już pod koniec ubiegłego roku. Nadal przeważają negatywne informacje, szczególnie te dotyczące naszego deficytu i zaniechania reform strukturalnych. Ale to już nic nowego. Ten temat jest już trochę ograny, nie ma istotnego wpływu na rynek – mówi Marek Kaczor.

Najgorsi też nie jesteśmy

Nasi rozmówcy podkreślają, że Polska nie jest dziś ulubieńcem rynków finansowych. Jednak nie jest też na ich indeksie. Stawki CDS – choć względnie wysokie – są stabilne. – Wycena oscyluje wokół 150 pkt i nawet złe informacje ze świata nie są w stanie tego zmienić. Na szczęście – mówi Marek Kaczor. Dodaje, że na tej podstawie trudno twierdzić, że ocena polskiego długu pogarsza się względem innych gospodarek regionu.

– To prawda, że stawki CDS dla Węgier spadły. Tylko że dziś wynoszą one 300 pkt, a wcześniej wynosiły 400 pkt. Trzeba pamiętać o tym punkcie odniesienia. W ostatnich dwóch latach Węgrzy mieli o wiele trudniejszą sytuację niż my. Dlatego dziś jest im o wiele łatwiej o sukces. My startujemy z innego poziomu – mówi Marek Kaczor.

Przemysław Kwiecień dodaje, że z pewnością Polska nie stoi dziś pod ścianą, o czym rynek doskonale wie. – Nie ma jakiejś specjalnej euforii w ocenach polskiej gospodarki, raczej pewien sceptycyzm. Nasze problemy fiskalne nie są aż tak duże, żeby u nas wywołać kryzys. Jednak trzeba pamiętać o tym, że kiedy kryzys wywołają na przykład kłopoty Portugalii to nasze mogą się okazać na tyle duże, że inwestorzy zaczną sprzedawać polskie obligacje i odmówią kupowania nowych – mówi ekonomista XTB.

Decyduje zagranica

Zdaniem Przemysława Kwietnia potencjalne problemy fiskalne to nie jest czynnik, który dziś decyduje o kształcie rynku. – Premie za ryzyko z tego tytułu się ustabilizowały, ale nie jest wykluczone, że za chwilę to się zmieni. To, że kryzys fiskalny w Europie przycichł nie oznacza, że został rozwiązany mówi. I dodaje, że na poziom rynkowych stóp procentowych i notowania walut dziś największy wpływ mają oczekiwania wzrostu inflacji.

– Problemy fiskalne strefy euro i stan naszych finansów publicznych są brane przez rynek pod uwagę, ale w perspektywie kilku miesięcy. Ryzyko z tym związane może zmaterializować się dopiero za jakiś czas albo wcale – uważa Przemysław Kwiecień.

Według Marka Kaczora obawy związane z długiem publicznym powoli schodzą na drugi plan. Najważniejsza będzie inflacja. – To będzie istotny czynnik globalny i krajowy. I to on zdeterminuje to, co będzie się działo na rynkach w najbliższych miesiącach – uważa analityk.

Jakie to może mieć przełożenie na rynek? Przede wszystkim dojdzie do zjawiska tzw. wypłaszczania się krzywej rentowności. Oznacza to, że rosnąć mogą rentowności krótkoterminowych obligacji (tzw. krótki koniec krzywej rentowności) ze względu na coraz większe prawdopodobieństwo podwyżek stóp przy jednoczesnej stabilizacji dochodowości długoterminowych obligacji (długi koniec krzywej). Na razie jeszcze nie widać tego zjawiska. Różnica między rentownością obligacji 10-letnich i 2-letnich to obecnie 1,2 pkt proc. Przed trzema procentami było to niespełna 1 pkt proc.

(CC BY-SA-NC artemuestra)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?