Autor: Grażyna Śleszyńska

Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy

Czy jesteśmy świadkami bańki spekulacyjnej na sztuczną inteligencję?

Uznane high-techy i startupy z Doliny Krzemowej ścigają się o to, kto będzie lepszy w dziedzinie generatywnej sztucznej inteligencji. A inwestorzy są głodni innowacji, na których można szybko i dużo zarobić. Czy grozi nam nowa bańka spekulacyjna?
Czy jesteśmy świadkami bańki spekulacyjnej na sztuczną inteligencję?

(©Envato)

Bańki spekulacyjne znane są od wieków. Mimo różnic przedmiotowych można wskazać pewne ich cechy wspólne: od zaskoczenia czy nawet niedowierzania w potencjał danego aktywa, przez gwałtowny skok cen akcji i zbiorową manię na ich punkcie, po nowe emisje dla zaspokojenia nienasyconego popytu. Fantastycznie opowiadają o tym William Quinn i John D. Turner. W książce pt. „Boom and Bust: A Global History of Financial Bubbles” zabierają czytelnika w podróż po historii baniek finansowych, odwiedzając m.in. Paryż i Londyn w 1720 r., Amerykę Łacińską w latach 20. XIX w., Melbourne w latach 80. XIX w., Nowy Jork w latach 20. XX w., Tokio w latach 80. XX w., Dolinę Krzemową w latach 90. XX w. i Wall Street w pierwszej dekadzie XXI w. O fenomenie piszą też Charles MacKay („Extraordinary Popular Delusions and the Madness of Crowds”, 1841), John Kenneth Galbraith („The Great Crash, 1929″), Edward Chancellor („Devil Take the Hindmost: A History of Financial Speculation”, 1999) oraz Charles Kindleberger („Manias, Panics and Crashes: A History of Financial Crises”, 1978).

Powtórka z dot-comów?

Mówiąc o potencjalnej bańce SI, często przyrównuje się ją do bańki internetowej z końcówki lat 90. XX w. Tylko w 1999 r., w szczytowym okresie bańki dot-comów, na giełdę weszło 456 spółek. Około trzy czwarte z nich nie miało żadnych zysków. W 1999 r. wskaźnik ceny do zysku na indeksie Nasdaq 100 (z wyłączeniem pięciu ówczesnych liderów rynku) skoczył o 3000 proc. W latach 1998 i 1999 zwroty z IPO w pierwszym dniu przekraczały 50 proc. W 1999 r. indeks NASDAQ Composite wzrósł o 85 proc., co nadal stanowi rekordowy wzrost w przypadku jakiegokolwiek indeksu amerykańskiego w ciągu jednego roku kalendarzowego. Do 2003 r. spadł o około 75 proc.

Bliżej teraźniejszości mieliśmy bańkę bitcoina. Zaczynając od skromnych 10 dol. w 2013 r., jego wartość osiągnęła 20 tys. dol. pod koniec 2017 r., by oddać połowę tych zysków na początku 2018 r. Blockchain, technologia będąca jego motorem, napędzała startupy technologiczne poszukujące finansowania poprzez początkowe oferty tokenów (ICO). To z kolei prowadzi do spekulacji reprezentującymi te tokeny kryptowalutami na zdecentralizowanych giełdach. Zdarza się, że tokeny osiągają znaczne premie powyżej cen ICO, a potem gwałtownie tracą z powodu kłopotów emitujących je startupów, a to prowadzi do tego, że bańka pęka.

Zobacz również:
Globalny wyścig regulacyjny w zakresie AI

Inwestorzy, opierając się na doświadczeniach z przeszłości, powinni nauczyć się z dystansem podchodzić do boomów technologicznych. Trend na generatywną sztuczną inteligencję – taką, która nie tylko prognozuje, ale też generuje, jak sama nazwa wskazuje, nowe treści – pokazał, że tak się nie stało. Ale czy to już bańka?

U źródeł generatywnej sztucznej inteligencji

Prace nad generatywną sztuczną inteligencją trwały co najmniej od 2010 r. Wtedy to upowszechniło się przekonanie, że sieci neuronowe – paradygmat obliczeniowy, na którym opiera się współczesna sztuczna inteligencja, a który jest inspirowany ludzkim mózgiem – są znacznie bardziej obiecującą drogą do zaawansowanej sztucznej inteligencji niż programowanie w starej szkole. Sieci neuronowe skutecznie uczą się rozpoznawać wzorce w danych: im więcej danych je zasila, tym bardziej stają się wydajne.

Około 2020 r. wysiłki zaczęły nabierać realnych kształtów, ale ich efekty nie były udostępniane publicznie. Nikt nie chciał popełnić falstartu. Jako pierwszy z tej „zmowy milczenia” wyłamał się londyński startup Stability.ai. W sierpniu 2023 r. udostępnił masom narzędzie do przetwarzania tekstu na obraz o nazwie Stable Diffusion. W jego ślady poszedł kalifornijski startup OpenAI – spółka powiązana kapitałowo z Microsoftem – i otworzył drzwi do generatora obrazów DALL-E 2, a w listopadzie do generatora tekstu ChatGPT. Lawina ruszyła. Microsoft ogłosił plany zintegrowania generatywnej sztucznej inteligencji z oprogramowaniem Office i niszową dotąd wyszukiwarką Bing. Z kolei Google pośpiesznie wprowadził na rynek chatbota pod nazwą Bard, sprzężonego z wyszukiwarką. Tworzone są setki innych projektów, bazujących na generatywnej sztucznej inteligencji.

Entuzjazm wygrywa z nieświadomością

Automatyzacja tworzenia treści budzi nadzieje na wzrost produktywności. PwC prognozuje, że sztuczna inteligencja może wzbogacić światowy PKB o ponad 15 bln dol. do 2030 r. Problem polega na tym, że entuzjazm wygrywa z nieświadomością. Wielu inwestorów idzie za tłumem, nie zagłębiając się w to, jak działa ta antropomorfizowana technologia. Chatboty imponują tworzeniem spójnej, poprawnej gramatycznie i semantycznie treści. Okazuje się jednak, że niekoniecznie rozumieją opisywaną rzeczywistość. Odpowiedzi, których udzielają, nie wynikają z analizy faktów, lecz z rachunku prawdopodobieństwa. Duże modele językowe (LLM) działają podobnie jak funkcja przewidywania tekstu w smartfonach czy skrzynkach emailowych – podnoszą ich krytycy. Wytrenowane na potężnych wolumenach tekstu chatboty łączą wyrazy w okrągłe zdania oparte na statystycznym prawdopodobieństwie, że określone słowa wystąpią po innych słowach. W tym kontekście mówi się o halucynacji SI, czyli generowaniu fałszywych informacji. Do tego dochodzą deepfake’i – realistyczne, ale fałszywe obrazy lub filmy utworzone za pomocą sztucznej inteligencji – które są wykorzystywane do nękania lub szerzenia dezinformacji. Inwestorzy muszą być tego świadomi, żeby rozumieć, w co wkładają pieniądze.

Zwykła hossa czy już gorączka?

Amerykańskie firmy technologiczne rozpoczęły 2023 r. w słabych nastrojach, nękane nadmiernym nawisem kosztów wynikającym z szaleństwa zatrudniania w czasie pandemii i obawami przed wpływem rosnących stóp procentowych. Wszystko zmienił rozkręcający się zachwyt generatywną sztuczną inteligencją. Od stycznia indeks NASDAQ Composite wzrósł o niemal 30 proc. Bezprecedensowy skok o 220 proc. zaliczyły akcje NVIDII Corporation, producenta chipów, którego procesory graficzne są poszukiwane do projektów SI. Z kolei giganci technologiczni, tacy jak Meta, Microsoft i Amazon, którzy pracują nad technologią sztucznej inteligencji, odnotowali wzrosty odpowiednio o 152 proc., 36 proc. i 49 proc.

Zobacz również:
Tysiące wątków, a litery tylko dwie – AI

Na razie nie widać szalonych wzrostów na akcjach spółek rozwijających rozwiązania SI. Częściowo dlatego, że wiele inwestycji w sztuczną inteligencję odbywa się na rynkach prywatnych. Fundusze VC chętnie inwestują w rosnące jak grzyby po deszczu firmy zajmujące się sztuczną inteligencją, nawet te, które jeszcze nie osiągnęły zysku albo nie wprowadziły konkretnego produktu. Jak pokazują dane Deutsche Banku, roczna wartość transakcji VC związanych ze sztuczną inteligencją wzrosła 50-krotnie z 1,8 mld dol. do 83 mld dol. w ciągu dekady kończącej się w 2022 r.

Wzrosty napędzane sztuczną inteligencją miały miejsce także na rynku funduszy ETF – co ciekawe w większym stopniu w Europie niż w USA. Notowany na Wall Street fundusz Global X Robotics & Artificial Intelligence dał zarobić od stycznia 20 proc., podczas gdy europejskie fundusze Xtrackers Artificial Intelligence & Big Data i WisdomTree Artificial Intelligence wzrosły odpowiednio o 45 proc. i 30 proc.

Sztuczna inteligencja rozpala wyobraźnię użytkowników aplikacji internetowych, a przede wszystkim inwestorów. Wielu uważa, że to największy przełom technologiczny od czasów upowszechnienia się mediów społecznościowych. Dopóki inwestorzy patrzą na sprawozdania finansowe spółek, dopóty jest dobrze. Problem pojawia się, gdy opętani wizją zaczynają kupować. Po ubiegłorocznej depresji giełdy odzyskały wigor. Mimo technologicznej hossy nie zanosi się jednak na kiełkowanie bańki SI. Inflacja zmusiła Fed i inne banki centralne do zahamowania luźnej polityki monetarnej. Skończyła się era taniego pieniądza, więc nie ma elementu potencjalnie sprzyjającego formowaniu się bańki. Na razie sztuczna inteligencja przyciąga zainteresowanie, ale rynkom finansowym daleko do gorączki wywołanej przez sztuczną inteligencję. Tyle że bańki tworzą się zwykle po cichu i nieśmiałe sygnały ostrzegawcze nie są w stanie zahamować fali euforii.

 

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Globalny wyścig regulacyjny w zakresie AI

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dlaczego UE powinna skoncentrować się na jakości danych i zasadach przypisania odpowiedzialności za jakość produktu?
Globalny wyścig regulacyjny w zakresie AI

Wpływ sztucznej inteligencji na wzrost gospodarczy i zatrudnienie

Kategoria: Trendy gospodarcze
W ciągu ostatniej dekady wykorzystanie sztucznej inteligencji w codziennych zadaniach gwałtownie wzrosło. W badaniu CfM-CEPR z maja 2023 r. poproszono członków europejskiego panelu o oszacowanie wpływu sztucznej inteligencji na globalny wzrost gospodarczy i stopy bezrobocia w krajach o wysokich dochodach w nadchodzącej dekadzie.
Wpływ sztucznej inteligencji na wzrost gospodarczy i zatrudnienie

Nowe horyzonty i możliwości zastosowania sztucznej inteligencji w biznesie

Kategoria: Trendy gospodarcze
Ciekawe, kiedy sztuczna inteligencja (SI) wysadzi z rynku ekspertów tej dziedziny, któ-rzy podejmują próby opisywania procesów i pytań, na które jeszcze nie ma odpowiedzi – szczególnie w sytuacji, kiedy stała się ona bardzo szybko jedną z najbardziej transforma-cyjnych technologii naszych czasów, rewolucjonizując branże i zasadniczo zmieniając sposób działania przedsiębiorstw i inicjatyw biznesowych.
Nowe horyzonty i możliwości zastosowania sztucznej inteligencji w biznesie