Słowacja korzysta na obecności w strefie euro

Polsce udało się przetrwać kolejne fale globalnego kryzysu m.in. dzięki własnej walucie, która zamortyzowała zewnętrzne szoki. Przyjęcie wspólnej waluty straciło więc wielu zwolenników. Argument, że bardziej opłaca się pozostawać poza strefą euro jest jednak znacznie mniej jednoznaczny – wystarczy spojrzeć na przykład Słowacji.
Słowacja korzysta na obecności w strefie euro

Robert Fico, premier Słowacji (CC By-NC-ND President of the European Council)

Słowacja weszła do strefy euro w 2009 roku (wydaje się, że w tym terminie także Polska mogła była przyjąć wspólną walutę, gdyby podjęła definitywną decyzję w 2005 lub 2006 roku). Akcesji towarzyszyły obawy, że populistyczny rząd premiera Roberta Fico ustalił ostateczny kurs przeliczenia słowackiej waluty na euro na zbyt wysokim poziomie 30,126 korony za euro. Gdy Słowacja wchodziła do Unii Europejskiej w 2004 r. kurs euro wynosił 40,05 korony.

W miarę jak zbliżał się termin przyjęcia euro, na Słowacji szybko spadał eksport i produkcja przemysłowa. Żywe były obawy, że wejście do strefy euro osłabi konkurencyjność słowackiej gospodarki i może odstraszyć inwestorów.

„Ponad połowa dużych przedsiębiorstw jak również firm sektora MŚP uważa, że wzrost kosztów jest największym problemem w związku z przyjęciem euro” stwierdził Narodowy Bank Słowacji w przeprowadzonym badaniu.

Choć według danych OECD, średnie płace na Słowacji po przyjęciu euro w 2009 r. ostro podskoczyły do góry, a kraj stracił konkurencyjność mierzoną jednostkowymi kosztami pracy, nie jest jasne czy Słowacja została dotknięta przez kryzys mocniej niż inne małe otwarte gospodarki takie jak sąsiednie Czechy. W 2009 roku gospodarka Słowacji skurczyła się o 4,7 proc. podczas gdy Czesi, którzy utrzymali swoją walutę, mieli recesję 4,1 procentową. Co więcej, kryzys nie osłabił siły nabywczej Słowaków, w przeciwieństwie do tego co spotkało Polaków. Fico powiedział nawet, że euro jest „tarczą” Słowacji, a skutki kryzysu – przejściowe.

Porównanie produkcji przemysłowej Słowacji, Czech i Węgier, pokazuje, że Słowacja miała podobne problemy jak inne kraje w trakcie recesji 2009 roku, ale poradziła sobie lepiej niż inni w czasie ożywienia w 2010 r. Kiedy cofnęła się pierwsza faza kryzysu, wzrosły korzyści, jakie Słowacja czerpie z członkostwa w klubie euro. Przede wszystkim dlatego, że zagraniczni inwestorzy nie są narażeni na ryzyko kursowe. Waluty innych krajów Europy Środkowej zniżkowały w stosunku do euro, ale wahania kursów forinta, złotego i korony były całkiem gwałtowne, zwiększając niepewność inwestycji.

Andreas Tostmann, były dyrektor Volkswagena na Słowację, powiedział, że członkostwo w strefie euro było jednym z kluczowych czynników, który doprowadził do decyzji o powiększeniu inwestycji w fabrykę tego koncernu na przedmieściach Bratysławy.

Słowacja doświadczyła bardzo dynamicznego wzrostu bezpośrednich inwestycji zagranicznych – z 123 milionów euro w 2010 r. do 518 milionów w zeszłym roku.

W ciągu ostatnich miesięcy trzy duże fabryki samochodów – Volksawagena, Kia i PSA Peugeot Citroen – zainwestowały na Słowacji około miliarda euro. Dzięki nim produkcja środków transportu rośnie w tempie 42 proc. rocznie. Przyczynia się to do 2,7 proc. wzrostu PKB jaki Słowacja zanotowała w drugim kwartale tego roku. W sumie produkcja przemysłowa rośnie w tempie 10 proc. rocznie – dzięki branży samochodowej i elektroniki użytkowej.

Choć wynagrodzenia skoczyły po wejściu do strefy euro, wzrost płac pozostaje umiarkowany na poziomie ok. 3 proc. rocznie. Średnie wynagrodzenia na Słowacji w wysokości 760 euro na miesiąc cały czas są niższe niż w Czechach, Polsce i mniej więcej takie same jak na Węgrzech. Słowacja wskoczyła na pierwsze miejsce wśród krajów regionu pod względem wydajności pracy.

Kolejnym plusem jest stabilność cen. Słowacja ma niższy poziom inflacji niż sąsiedzi – choć Czesi ustępują jej tylko nieznacznie.

Vladimir Vano, ekonomista w Volksbanku na Słowacji zauważa, że „Słowacy nie stracili siły nabywczej. Przyjęcie euro dało nam niezaprzeczalne korzyści. Nasza waluta nie osłabiła się, mamy niską inflację i niższe koszty transakcyjne.”

Słowacja także radzi sobie lepiej w czasie drugiej fali kryzysu. Podczas gdy Czechy są od trzech kwartałów w recesji, gospodarka Słowacji nadal rozwija się. Ministerstwo Finansów Słowacji prognozuje wzrost na poziomie 2,1 proc. w 2013 r.

Słowacja nie zapłaciła gospodarczo za przyjęcie euro, jak powszechnie obawiano się przed 2009 r. Zapłaciła politycznie. Sprzeciw wobec programów ratunkowych dla Grecji i ustanowienie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego przyczyniły się do obalenia centroprawicowego rządu w zeszłym roku i powrotu Fico do władzy.

Polska niewątpliwie skorzystała na tym, że złoty silnie się osłabił w 2009 r., ale teraz ten obraz jest mniej jednoznaczny. Wiele polskich przedsiębiorstw zaopatruje się u dostawców w Unii Europejskiej, a gwałtowne wahania kursu złotego są dla nich coraz większym problemem. Polskie firmy takie jak Delphia, stocznia jachtowa, czy Nowy Styl, producent mebli, mówią, że wolałyby być w strefie euro, żeby uniknąć ryzyka kursowego.

Opinia publiczna nie podziela tego stanowiska. Poparcie dla euro systematycznie spadało w ostatnich latach. Także rząd jest ostrożniejszy – chce, aby strefa euro najpierw się zreformowała i ustabilizowała.

Kiedy Polska będzie podejmowała decyzję o przyjęciu wspólnej waluty, powinna bliżej przyjrzeć się doświadczeniom swojego południowego sąsiada żeby zobaczyć, że w rzeczywistości istnieją pozytywne argumenty na rzecz wejścia do strefy euro.

> więcej: Kryzys w Europie nam też już może zaszkodzić

Autor jest korespondentem redakcji Financial Times w Polsce.

Robert Fico, premier Słowacji (CC By-NC-ND President of the European Council)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu