Autor: Krzysztof Bień

Departament Analiz Ekonomicznych NBP.

Koniec kryzysu finansowego, czy dopiero początek?

Czego nauczyliśmy się z kryzysu finansowego? Czy nowa architektura regulacyjna ustrzeże nas przed kolejnymi? Odpowiedzi na te pytania szukać będzie można w trakcie Europejskiego Kongresu Finansowego, który za kilkanaście dni odbędzie się w Sopocie. Rozmawiamy z prof. Leszkiem Pawłowiczem, organizatorem kongresu.
Koniec kryzysu finansowego, czy dopiero początek?

Leszek Pawłowicz, Gdańska Akademia Bankowa. (fot. arch. autora)

Obserwator Finansowy: W trakcie sopockiego kongresu mowa będzie nie tylko o bezpieczeństwie rynków finansowych, ale także o bezpieczeństwie energetycznym. Czy da się pogodzić te dwie dość odległe dziedziny w trakcie jednego spotkania?

Prof. Leszek Pawłowicz: Nasze kongresy finansowe stanowią kontynuację seminariów dla zarządów banków, które organizujemy od 17 lat. Wiodącym motywem były przede wszystkim kwestie związane z zarządzaniem wartością banków. Banki nie działają jednak w próżni. Ich kondycja zależy w dużym stopniu od perspektyw rozwojowych w dziedzinach, które potrzebują bankowego finansowania. Jedną z takich dziedzin, a właściwie wyzwaniem, będą w naszym kraju ogromne potrzeby kapitałowe związane z przewidywanymi inwestycjami w energetyce. Stąd już krok do zrozumienia, że rozmawiamy właściwie o tym samym – nie będzie bezpieczeństwa w sektorze energetycznym bez bezpieczeństwa w sektorze finansowym. A wszystkie globalne ryzyka zewnętrzne dają się sprowadzić do bezpieczeństwa finansowego.

Skoro ono najważniejsze – na jakim etapie jest dziś budowa nowej architektury regulacyjnej w systemie finansowym?

Można powiedzieć – budowa trwa. Wszystko co w tej dziedzinie powstanie powinno być podporządkowane temu, co w zakresie bezpieczeństwa finansowego chcą zrobić państwa należące do G-20. Spodziewam się, że ciekawe będą tu wystąpienia w Sopocie prof. Charlesa Goodharta z London School of Economics na temat stabilności finansowej Europy oraz Jochena Sanio, przewodniczącego niemieckiego nadzoru finansowego nt. nowej architektury nadzoru w UE.

Polska nie należy jednak do grona krajów G-20. Jaki możemy mieć wpływ na te regulacje?

Nie należymy do G-20, ale musimy mieć swoje zdanie na temat nowych regulacyjnych uwarunkowań, bo one dotyczyć będą instytucji działających w naszym kraju. W trakcie sopockiego kongresu będzie okazja aby oczekiwania te skonfrontować. Przewidziane jest wystąpienie Jochena Sanio, przewodniczącego BaFin, czyli niemieckiego Federalnego Urzędu Nadzoru Usług Finansowych. Do tego będzie komentarz Stanisława Kluzy, szefa Komisji Nadzoru Finansowego. Obecni będą przedstawiciele nadzorów finansowych Szwecji i Węgier. Każdy z nich ma różne punkty widzenia, będzie okazja do ciekawej dyskusji. Dla Polski groźny może być na przykład rysujący się pomysł swobodnego transferu aktywów w ramach zarządzania kryzysowego. To ważne zwłaszcza w kontekście takich sytuacji jak sprzedaż np. BZ WBK przez właściciela, który znalazł się w sytuacji kryzysowej. Jeśli byłby możliwy swobodny transfer aktywów, taka sytuacja prawdopodobnie nie miałaby miejsca.

W jakiej kondycji widzi pan w tej chwili sektor bankowy i jego bezpieczeństwo?

Bez wątpienia poprawiło się samopoczucie. Ale poza tym to chyba niewiele realnie się zmieniło.

Kryzys finansowy niczego nas nie nauczył?

Kryzys finansowy się skończył jeśli chodzi o jego symptomy zewnętrzne, dość powierzchowne. W sensie strukturalnym kryzys dopiero się zaczyna. Kraje mają kłopoty z wypłacalnością, na co lekarstwem jest drukowanie pieniędzy. Ale to nie jest dobre lekarstwo. To tak jakbyśmy – przenosząc na nasze realia – ratowali na przełomie lat 80. i 90. bankrutujące firmy kosztem podatników. To jest droga donikąd. Skrajny państwowy interwencjonizm – a z tym mamy dziś do czynienia w Europie –  jest drogą do realnego socjalizmu i szybko się okaże, że ten król jest nagi.

Mimo wszystko jest realizowany. Siłą inercji?

Silne jest wciąż przekonanie, że uda się uratować system rynkowy przy pomocy interwencjonizmu państwowego. System rynkowy obarczony jest dziś wieloma błędami strukturalnymi. Błędy te powodują, że system staje się coraz mniej wiarygodny. Jeśli zaś nie ma wiarygodności, to nie ma zaufania do transakcji na rynku finansowym, do emitowanych papierów, do partnerów. Gospodarka rynkowa nie będzie się w takich warunkach dobrze kręciła. Obligacje bankrutujących  krajów wykupuje w ramach interwencjonizmu Europejski Bank Centralny, ale ta droga nie może się w moim przekonaniu skończyć sukcesem. Ona się niestety musi skończyć rozwiązaniami bardziej bolesnymi, niż gdyby do głosu od początku były dopuszczone siły rynkowe.

Dlaczego tak łatwo powtarzane są te same błędy?

Patrzę na reguły i motywacje działania jako osoba, która swego czasu zajmowała się teorią systemów, cybernetyką ekonomiczną. W systemie finansowym są ewidentne błędy. Nie jest normalne, jeśli sądzony opłaca sędziego. A w gospodarce tak jest. Firmy, które są na rynku, banki i przedsiębiorstwa, fundusze inwestycyjne, wszyscy oni wybierają i opłacają audytorów. A audytor jest sędzią i powinien pracować na rzecz uczestników rynku, inwestorów. Jeśli audytora wybiera i płaci mu ten, który jest audytowany, to tak, jakby ten co ma być skazany wybierał sobie sędziego, który ma go sądzić.

Inwestorzy kierują się też opiniami agencji ratingowych.

W świetle teorii systemów to także błąd. One są przecież opłacane przez emitentów, a nie przez inwestorów. Firma, która zatrudnia agencję ratingową sama decyduje jakie oceny ujawnia. Emitent nie powinien bezpośrednio płacić za ocenę swojej wiarygodności.

Błędy, o których pan mówi były znane przed kryzysem. I co dalej?

One wręcz doprowadziły do kryzysu zaufania. M.in. dlatego mamy globalny kryzys. On jest najsilniejszy w obszarze zaufania, bo to jest przede wszystkim kryzys utraty zaufania, utraty reputacji. Kryzysu utraty reputacji nie da się odwrócić pompując do systemu coraz więcej pieniędzy. W ten sposób dojdzie do wzrostu inflacji, co już daje znać o sobie, ale reputacji tym się nie przywróci.

Jak się to wszystko ma do bezpieczeństwa energetycznego?

Ogromne inwestycje w infrastrukturę energetyczną wymagają długookresowej wiarygodności nie tylko partnerów biznesowych ale również regulatorów. Nie da się sfinansować projektu jeśli nie umiemy skalkulować kosztów ryzyka związanego np. z przyszłymi regulacjami w zakresie emisji CO2. Potrzebne są specjalne rozwiązania w zakresie zarządzania ryzykiem regulacyjnym zarówno w sektorze bankowym jak i energetycznym. Warto również skorzystać z wzajemnych doświadczeń. Sektor finansowy może np. sięgnąć po pewne rozwiązania wypracowane dla zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego. Chodzi np. o kwestie podziału kosztów kryzysu na wypadek katastrofy na jednolitym rynku finansowym. W przypadku katastrofy elektrowni atomowej – odpukać aby do niej nie doszło – są przygotowane zasady dzielenia kosztów pomiędzy operatora, kraj goszczący, inne kraje. W przypadku rynków finansowych także zgłoszone zostały pewne propozycje dotyczące dzielenia kosztów kryzysów transgranicznych, ale dalsze dyskusje na ten temat zostały zawieszone. Czas do nich powrócić. Mam nadzieję, że sopockie spotkanie dostarczy dobrych rekomendacji – co dalej.

Rozmawiał Krzysztof Bień

Leszek Pawłowicz jest dyrektorem Gdańskiej Akademii Bankowej przy Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową i profesorem Uniwersytetu Gdańskiego.

Europejski Kongres Finansowy odbędzie się w dniach 26 i 27 maja w Sopocie. Obserwator Finansowy jest patronem medialnym tego spotkania.

Leszek Pawłowicz, Gdańska Akademia Bankowa. (fot. arch. autora)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane